Rozdział 22
~8.6,wtorek,6:24,dom Ver,pokój Ver~
Ver spokojnie zeszła na dół,doskonale wiedząc,że dzisiaj do szkoły miała na dziesiątą.Ponieważ dzisiaj był dzień sportu,a zarazy m wielki dzień.Dzień ich "koncertu". Weszła do kuchni i od razu zaczęła przygotowywać sobie kawę.Wyjęła najlepszy żółty kubek istniejący w tym domu,zagotowała wodę i wyjęła z szafki,będącą na wykończeniu,torebeczkę kawy rozpuszczalnej.Wsypała cztery łyżki i czekała,aż woda się odpowiednio zagotuje.Sama w tym czasie znalazła paczkę gofrów,z której dzisiaj przywłaszczyła sobie,aż cztery.
Położyła je na plastikowy talerzyk u posypała cukrem pudrem.W tym momencie czajnik wydał powiadomienie, że skończył swoją robotę.Ver odłączyła czajnik od prądu i ostrożnie nalała wody do kubka.Odłożyła urządzenie z resztką wody na swoje miejsce i zamieszała chwilę.Po odczekaniu należnego czasu wzięła butelkę wody i wlała odpowiednią ilość.Znów zamieszała.Potem dolała mleka z lodówki i mieszała,aż napój nabrał jednolitej,niczym nie skażonej,jasnobrązowej barwy.Łyżkę wyjęła i włożyła do zlewu,a sama zaczęła się delektować smakiem i zapachem swojej kawy,jednocześnie pochłaniając gofry posypane cukrem pudrem.
~6:55~
Po zakończonym śniadaniu i umyciu po sobie naczyń wróciła na górę do swojego pokoju.Musiała sobie przygotować jakiś strój,a nie ustaliła tego z resztą,musiała napisać.
Iron_Woman:Elo.
Not_Songwriter:No elo.
Iron_Woman:Też już wstałeś?
Not_Songwriter:No,krótko spałem.
Iron_Woman:To idź teraz spać.
Not_Songwriter:Ha,ha właśnie o to chodzi,że nie mogę.
Iron_Woman:Więc powiedz mi co mam na siebie włożyć.
Not_Songwriter:Coś ładnego 😊
Iron_Woman:Bardzo śmieszne,co konkretnie?
Not_Songwriter:Na pewno żadnej koszulki tych twoich zespołów,ale nie zakładaj też spódnicy ani sukienki.
Iron_Woman:Mam tylko jedną sukienkę.I to w kwiatki.Okropność.
Not_Songwriter:No to nie wiem.
Iron_Woman:Cholera jasna,ty to się dopiero znasz.
Iron_Woman:Sama dam sobie radę.
Iron_Woman:Pa i spróbuj się zdrzemnąć.
Not_Songwriter:Pa.
Wyłączyła telefon,rzuciła go na łóżko i wstała zmierzając w stronę szafy.Otworzyła ją i przyjrzała się ubraniom.W końcu wzięła zieloną,lekką zapinaną kurtkę bez kaptura w stylu moro,glany i białą czapkę z daszkiem.Potem skierowała się do kufra i uniosła wieko.Wyjęła czarne rurki i różowo-pudrowy podkoszulek.Ułożyła wszystko na biurku i walnęła się na wyrko.Nawet nie zamierzała zasypiać,po prostu się położyła i tyle.Zamknęła oczy i westchnęła głęboko.
~7:40~
-Ver-powiedział tata wchodząc do jej pokoju.
-Coo?-Otworzyła powoli oczy i spojrzała na niego.
-Przeszkadzam?
-Mi? Nieee.
-Zawsze mogę przyjść później.
-Nie,nie.Chciałeś czegoś?-Podniosła się z łóżka i usiadła.
-Tak-usiadł obok niej-wiesz...Jestem z ciebie dumny.Bardzo dumny.
-Dumny? Wow,pierwszy raz powiedziałeś mi coś takiego! Niesamowite!
-Daj mi dokończyć,przystopuj.Kiedyś...Jeszcze jak byłem na studiach założyłem z moimi kolegami kapelę.
-I co?
-Nie udało się.Pokłóciliśmy się,wszystko się rozpadło...No a ja zająłem się nauką.
-To tyle?
-Tak.Ale...Cieszę się,że chociaż tobie się udaje.
-Przecież to tylko występ na szkolnym dniu sportu!
-Dla rodzica każdy,mały czy duży krok dziecka jest ważny.
-Banialuki,no ale dlaczego mam ci nie wierzyć? Cieszę się,że jesteś ze mnie dumny.To miłe.Coś jeszcze? Chcę się przejść.
-To wszystko.Tylko nie spóźnij się na swój występ-poczochrał jej włosy i wyszedł.
-Cholera-zaklęła doprowadzając swoje włosy do porządku.Założyła kurtkę i buty.Wyszła i wyjęła telefon.Wystukała numer Łysego i zaczęła dzwonić.Odebrał.
***
~8.6,wtorek,8:10,Seul~
-Halo?-Usłyszała jego zachrypnięty głos w słuchawce-ach to ty księżniczko.Co tam u ciebie? Klamka się podoba?
-Oczywiście,jest piękna-uśmiechnęła się,chociaż on nie mógł tego zobaczyć-gdzie jesteś?
-A gdzie mam być? Jestem na stacji metra kochana.A co? Spodziewałaś się mnie gdzie indziej?
-Tak.Na przykład w prawdziwej pracy.
-Marzenia-prychnął-cieszę się,że we mnie wierzysz.Ale do rzeczy:chcesz ode mnie czegoś?
-No.
-Co?
-Chcę cię zobaczyć.
-To po prostu przyjdź na stację.
-Jasne,czekaj na mnie-rozłączyła się i zaczęła iść w odpowiednią stronę.
Zeszła po schodach w dół i w korytarzu go zobaczyła.
-Cześć.-Podeszła do niego.
Skinął jej głową-po co przyszłaś? Nie powinnaś być w szkole?
-Dzisiaj nie.Mamy dzień sportu.I właśnie dlatego do ciebie przyszłam.
-Nie lubię sportu.
-Nie chodzi o sport.Na tym dniu razem ze swoimi przyjaciółmi będę miała występ.
-Występ?-Odwrócił głowę w jej stronę i skupił na niej wzrok-jaki?
-Będziemy śpiewać.
-To super,tylko nadal nie rozumiem po co mi to mówisz.
Wzięła głęboki oddech i powiedziała-chciałabym,żebyś to zobaczył.
-Czekaj.Czy ja na pewno dobrze zrozumiałem.TY zapraszasz MNIE na swój występ?
-Tak,to dzień otwarty,więc nie będzie z tym żadnego problemu.
-Przyjdę-obiecał jej po chwili namysłu.
-Przyjdziesz? To super!-W porywie radości uściskała go mocno.
-Tak,przyjdę.A teraz coś ci pokażę-zdjął czapkę.
-Ty masz włosy?!-Delikatnie musnęła opuszkami palców jego brązowe włosy.-Dlaczego nie wiedziałam wcześniej?!
-Ponieważ spotykamy się późno,gdy już mało co widać,lub w ciemnych miejscach takich jak te-uśmiechnął się do niej szeroko.
-Dla mnie nadal będziesz "Łysy".
Zaśmiał się głośno-okej,okej.
-Ale ja cię nie pytałam o zdanie!To było tylko stwierdzenie faktu! Ale przyjdziesz?
-Jasne,jeszcze zobaczysz.Padniesz z wrażenia!
-Mam nadzieję.O trzynastej.O trzynastej zaczynamy występ-poklepała go po ramieniu i zaczęła się oddalać-liceum Seul High School jakby co! Ale to chyba wiesz!-Krzyknęła i poszła schodami w górę.
***
~8.6,wtorek,12:30,szatnia liceum Seul High School~
-Ver,ja się boję-Sue złapała się ramienia przyjaciółki-ja nie chcę.
-Dasz radę-uspokajała ją.
-To będzie przed całą szkołą! I to jeszcze przed rodzicami!
-Myśl racjonalnie.Trenowałaś,ćwiczyłaś,znasz wszystko na pamięć.Zresztą jak my wszyscy.Nie ma powodu do obaw.
-Może i masz rację.
-Na pewno mam rację.Przepraszam cię na chwilę-wyminęła ją i skierowała się do łazienki.
W łazience weszła do jednej z kabin.Wyjęła z kieszeni woreczek z tabletką,otworzyła go i wsadziła sobie tabletkę o ust.Tak jak wcześniej opakowanie spuściła i wyszła pełna nowej energii.
-No to co?Zaraz wchodzimy?-Uśmiechnięty Hoseok podszedł do nich.
-Co się tak cieszysz?-Zapytała Sue patrząc na głupio szczerzącego się kolegę.Wyglądała onieśmielająco w tym czerwonym stroju,czerwonych włosach i srogim spojrzeniu.A z kolei Hoseok był cały na niebiesko.Niczym ogień i woda...
Przemyślenia Ver przerwał głos prowadzącej,która właśnie zapowiedziała ich zespół.Tak właściwie to zespół bez nazwy. Weszli na scenę,a Namjoon przejął od kobiety mikrofon,by móc przemówić przed widzami,a w tym czasie oni (czyli piątka śpiewających)dostali dodatkowe mikrofony.
-Witajcie.Jest to nasz pierwszy i pewnie ostatni występ.Nasz zespół nie posiada nawet nazwy! Ale to nie ważne.Ważne jest to,że posiada ducha i serce. Każdy z nas włączył kawałek swojego serca w tę piosenkę i ro tylko po to,by teraz ją dla was zaśpiewać.Utwór nosi nazwę "Fake love".
Pierwsze takty popłynęły z głośników,a oni stali na scenie.Przed wszystkimi.Nie było już szansy na odwrót,z resztą i tak nie powinni tego zrobić. Nie mogli stchórzyć i zrezygnować.Nie oni.
Ver wypatrzyła w tłumoe swoich rodziców, jak i Łysego.Na ich widok bardzo,ale to bardzo się ucieszyła.Zaczęli śpiewać.
Tae:For you,I could pretend like I was happy when I was sad
Tae:For you,I could pretend like I was strong when I was hurt
Ver:I wish love was perfect as love itself
Ver:I wish all my weaknesses could be hidden
Hoseok:I grew flower that can't be bloomed in a dream that can't come true
Jeongguk:I'm so sick od this fake love,fake love,fake love
Jeongguk:I'm so sorry but it's fake love,fake love,fake love
Namjoon:I wanna be a głód man
Yoongi:just for you
Namjoon: I gave the world
Yoongi:just for you
Namjoon: I changed everything
Yoongi:just for you
Ver:But I don't know me.Who are you?
Ver:The forest just for us,you weren't there
Ver:The route I took,I forgot
Hoseok:I even became quite unsure od who I was
Hoseok:Try babbling into the mirror,who the heck are you?
Tae:For you,I could pretend like I was happy when I was sad
Tae:For you, I could pretend like I was strong when I was hurt
Hoseok:I wish love all my weaknesses could be hidden
Jeongguk: I grew a flower that can't be bloomed in a dream that can't come true
Tae:Love you so bad,love you so bad
Ver:Mold a pretty lie for you
Tae:Love it's so mad,love it's so mad
Ver:Try to erase myself and make me your doll
Tae:Love you so bad,love you so bad
Ver:Mold a pretty los for you
Tae:Love it's so mad,love it's so mad
Ver:Try to earse myself and make me your doll
Hoseok:I'm so sick of this fake love, fake love,fake love
Jeongguk: I'm so sorry but it's fake love, fake love,fake love
Yoongi: Why you so sad? I don't know.I don't know
Namjoon: Smile say "I love you"
Yoongi:Look at me,even I gave up on myself
Namjoon: Even you can't understand me
Yoongi:You say I'm unfemiliar
Ver:Changed into the one you used to like
Namjoon: You say I'm not myself which you know well
Jeongguk: Woo,I dunno,I dunno,I dunno why
Hoseok: Woo even,I even I don't know myself
Jeongguk: Woo,I just know,I just know,I just know why
Hoseok: Cuz it's all fake love, fake love, fake love
Ver:Love you so bad, love you so bad
Ver:Love it's so mad, love it's so mad
Ver:Try to erase myself and make my your doll
Hoseok: Love you so bad, love you so bad
Hoseok:Mold a pretty lie for you
Hoseok:Love it's so mad, love it's so mad
Hoseok:I'm so sick of this fake love, fake love, fake love
Hoseok: I'm so sorry but it's fake love, fake love, fake love
Namjoon:For you, I could pretend like I was happy when I was sad
Ver:For you,I could pretend like I was strong,when I was hurt
Yoongi:I wish love was perfect AS love itself
Jeongguk: I wish all my weaknesses could be hidden
Tae:I grew a flower that can't be bloomed in a dream that can't come true
Widzom się spodobało,a przynajmniej na to wyglądało.Ukłonili się i zeszli ze sceny.Ver od razu poszła do Łysego,który opierał się plecami o drzewo.Ubrany był niecodzienne,bo miał na sobie jeansy i czarwoną bluzę z kapturem na której wyszyty był biały napis "pain".
-I jak? Podobało ci się?-Zapytała go.
-Tak.Pięknie wyglądasz jak śpiewasz-uśmiechnął się do niej.
-No dziękuję ci bardzo.Ale co jabwidzę? Już nie w dresie! Co to się stało?! Bo założę się,że to nie chodzi o mnie i mój występ.
-Niby nie,ale postanowiłem,że po prostu nie będę już chodzić w dresie.
-A co z twoją torbą?!
-Zaminię ją na plecak-odpowiedział pewnie-po prostu.
-Cieszę się-poklepała go po ramieniu-dziękuję ci za przyjście.Teraz muszę iść do rodziców,ale dzięki.Pa-chciała już iść,ale on złapał ją za rękę.
-Zaczekaj-nakazał.
Popatrzyła na jego palce zaciśnięte na jej nadgarstku.-Czego?-Zapytała go.
-Alec.Nazywam się Alec.
-Co?-Popatrzyła na niego zdziwiona-o czym ty do mnie mówisz?-Nadal patrzyła na chłopaka z niezrozumieniem,aż w końcu coś w jej mózgu zaskoczyło.-A! Imię! Nazywasz się Alec! To jest twoje prawdziwe imię? Nie Will?
-Dokładnie,żaden Wiil-potwierdził,odrobinę zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
-A ja Ver-uśmiechnęła się do niego łagodnie i miękko powiedziała-Veronia.Veronia Stark.
-Alec Bane,że też dopiero teraz się poznajemy.
Po rozmowie z Łys...A nie,teraz mia już imię.Więc po rozmowie z Aleck'iem on poszedł w swoją stronę,a ona podeszła do swoich rodziców.
-I jak?-Zagadnęła ich-podobało wam się?
-I to jak! Zrobiłam pełno zdjęć! Pokażę je później Kev'owi.
-Bardzo mi się podobało-odpowiedział tata i uściskał mocno córkę.
-Cieszę się.Dobra idę do chłopaków.Ale wy możecie już iść do domu.
-Tak,właśnie mieliśmy się zbierać.To do zobaczenia w domu!
-Pa!-Pomachała im i poszła w stronę szatni.
Niedaleko wejścia ktoś ją zatrzymał.
-Panno Stark-już wiedziała kto to.Tylko on tak się do niej zwracał-proszę się zatrzymać.
Stanęła w miejscu i obróciła się w jego stronę-dzień dobry panie profesorze. Podobał się panu nasz występ?
-Tak,gratuluję.
-Dziękuję.Przekażę reszcie.To wszystko?
-Tak.Możesz iść.Do widzenia.
-Do zobaczenia.
Weszła do szkoły.
***
~8.6,wtorek,13:40,liceum Seul High School, szatnia~
-Jak się czujemy?-Zapytała wesoło po wejściu do szatni.
-Chyba im się spodobało-z ulgą powiedział Yoongi.
-Bardzo im się podobało.Ale mam dla was news'a:panu Sung'owi też się podobało i nam pogratulował.
-No to nieźle-skwitował Namjoon podnosząc się z ławki-skoro już wszyscy są,to z tego miejsca chciałbym bardzo wszystkim podziękować.A szczególnie za wczoraj.Dziękuję wam za włożoną w to waszą pracę i wasz czas.Dziękuję za to,że nauczyliście się tekstu w tak szybkim tempie i za odwagę.Po prostu za wszystko-uśmiechnął się do nich z wdzięcznością i wyszedł.
-Wow,podziękował nam.Co to takiego się stało?-Zdziwiona Ver popatrzyła po swoich przyjaciołach.
-Ja tam nie wiem,ale spadam.Pa-Yoongi też wyszedł,a za nim prawie natychmiast Jeongguk i Hoseok.
Zostali tylko Andre,Sue,Tae i Ver.
-Herbatko,podobało ci się?
-No.Było okej.Daliśmy radę,idę to uczcić.
-A niby jak chcesz to uczcić?
-Andre,zapraszam ze mną.
-Nie mogę,cześć-odpowiedział ze smutkiem rudzielec i wyszedł ze szkoły.
-Cholera-westchnął-dobra idę do domu nażreć się lodów.
Po wyjściu Taehyung'a zostały tylko dziewczyny.
-To co,biegamy dzisiaj?
-Tak,osiemnasta pod moim domem.
-Spoko,pa.
***
~8.6,wtorek,23:40,dom Ver,pokój Ver~
Po rozmowie video z bratem,wzięła prysznic i walnęła się na łóżko.Zamknęła oczy i próbowała zasnąć.Może jej się udało,a może nie.Ten dzień był pełen wrażeń.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top