Rozdział 10
~27.05,czwartek,5:30,pokój Ver~
Ver po kolejnym koszmarze nie próbowała nawet zasnąć.Wzięła laptopa na kolana i usiadła na oknie.Po sprawdzeniu mediów społecznościowych nie wiedziała co jeszcze może sprawdzić, dlatego go wyłączyła.Oparła czoło o zimną szybę i zaczęła rozmyślać o nowym śnie.
Na początku nie działo się nic-Ver trwała w całkowitej pustce.Nic nie widziała,ani nie słyszała.Nawet bicia własnego przestraszonego serca.Wokół niej panowało niesamowite zimno,ale ona czuła tylko niewielki chłód.Potem znalazła się na wodzie. Stała na tym samym jeziorze,które było w lesie.Zrobiła krok i z zaskoczeniem odkryła,że może spokojnie chodzić po tafli jeziora.
Przez resztę niezbyt miłego snu widziała tylko śmierć swoich znajomych. Rodziny, przyjaciół,a nawet nauczycieli. A nad nią były te czerwone mrożące krew w żyłach oczy.Ciągle się na nią patrzyły czyba nawet nie mrugając.
-Cholera jasna-westchnęła ze zmęczeniem, przeczesując ręką włosy-może kiedyś zobaczę swoją śmierć.Byłoby śmiesznie,ale w takim wypadku poprosiłabym jeszcze o w miarę dokładną datę.To serio jest śmieszne,wariuję przez własne sny!
Szybko zeskoczyła z parapetu.Ubrała się i zeszła na dół z zamiarem pójścia sobie na spacer, wzięła od razu plecak,a rodzicom zostawiła kartkę,że poszła do kolegi.Co było teoretycznie dziwne,ale w porannych godzinach jej rodziciele słabo kojarzyło cokolwiek.Mógłbyś nawet nie pójść do szkoły,a oni zorientowaliby się dopiero gdy mauczyciel do nich zadzwoni i po informuje ich o zaistniałej sytuacji.To było coś czego Ver nie mogła łatwo zaakceptować.W koreańskich szkołach,gdy ucznia nie było w szkole,to nauczyciel automatycznie dzwoni do rodziców,by im o tym powiedzieć.Nie mogła też znieść faktu,że zajęcia pozalekcyjne były obowiązkowe oraz tego,że trwały cholernie długo.
Wyszła z domu i ruszyła chodnikiem.
Jednak biorąc pod uwagę jej dotychczasowe trzy lata życia w Korei nie było tak źle.Przynajmniej Seul był dobrze rozwinięty technicznie.Było metro i to tak rozbudowane,że bez najmniejszego problemu można było się przemieszczać po dzielnicach miasta i w jego ważniejszych punktach.Dzięki liniom autobusowym dało się bez problemu poruszać między ulicami.Duża ilość centr handlowych oferowała wiele miejsc pracy.Przyroda była...taka sobie,ale na pewno było lepiej niż w Nowym Yorku.Tutaj było więcej parków,skwerów i lasków.Do tego była rzeka.Rzeka Han przedzielała Seul na dwie części południową i północną.Po stronie północnej leżały dzielnice takie jak:Jongno-gu,Seongbuk-gu,Mapo-gu lub Jungnang-gu.Po stronie południowej natomiast Gangnam-gu,Songpa-gu,Seocho-gu,Dongjak-gu i Yeongdeungpo-gu.Wszystkie nazwy miały końcówkę -gu,ponieważ ta końcówka oznaczała po prostu dzielnicę.
-Chlora jasna!-warknęła łapiąc równowagę.Gdyby jej się nie duało odbyłby się niewątpliwie widpwiskowy upadek jej ciała (dusza już dawno upadła) i zaryłaby swoją wcale nie tak piękną twarzą w beton.To dopiero byłaby strata dla świata.-Wyglądam jak debil.Szósta rano a ja chodzę pod mostami niczym jakiś menel.Dobra idę do sklepu z telewizorami,może dowiem się czegoś ciekawego.
W sklepie z telewizorami jak się można było domyśleć było pełno telewizorów. Małych i dużych szerokich i wąskich,ale wszystkie nadawały na jednym kanale.Ver upatrzyła sobie jeden z nich i spokojnie oglądała wiadomości.Zmarszyczyła brwi na wieść,że kolejna osoba,którą widziała w dzisiejszym śnie została zabita.Tym razem jakaś piosenkarka we własnym domu w Chicago. Na resztę dnia prognozowali słońce i dwadzieścia osiem stopni ciepła.Do tego reprezentacja Chorwacji w piłkę nożną wygrała z Francją w jakimś meczu,a naukowcy wynaleźli nowy pierwiastek.
Amerykanka poszwędała się jeszcze trochę po mieście uzupełniając tym samym swoją wiedzę o sklepach,knajpach, stoiskach i budkach z żarciem.Lubiła tak chodzić,mogła wtedy zająć sobie czymś myśli i przyglądać się ludziom.Szła spokojnie przez jasny, słoneczny park.
***
~27.05 czwartek,11:05,lekcja fizyki,Seul High School~
Ver nie miała głowy do przedmiotów ścisłych.Nie lubiła trzymać się żelaznych zasad i zgodnie z nimi postępować,a zasady były i w matematyce przy rozwiązywaniu równań,w chemii w pierwiastkach i w fizyce w tych wszystkich zastanych wzorach.W ogóle nie było pola do popisu.Wolała przyglądać się uczniom,jednym uchem słuchając nauczycielki i jej nudziarskiego wykładu na nieznany dziewczynie temat.Zatrzymała swój przeszywający wzrok na Sue Park.Blondynka...A czekaj,już nie blondynka! Przefarbowała sobie włosy na czerwono i rozpuściła je,by mogły swobodnie spływać jej po plecach.Co dziwne Ver nie zauważyła wcześniej tej zmiany.Tak jak nie zauważyła tego,że jej koleżanka zmieniła zupełnie styl.Miała na sobie jeansową kurtkę podobnej do tej co zawsze nosiła Amerykanka,tyle,że o dwa odcienie jaśniejszą i z białymi delikatnymi guzikami zamiast czarnych.Na nogach miała jeansy ze sporymi dziurami i czerwone trampki. Do tego na palcu mogła zauważyć srebrny pierścionek z rubinowym oczkiem,a w uszach kolczyki w kształcie igiełek.Na ostatnim WF-ie zaobserwowała,że dziewczyna bardiej i efekywniej się starała.Ta przemiana była dość nagła i zupełnie bez sensu.Ver postanowiła się dowiedzieć dlaczego jaki był jej powód.Musiała tylko znaleźć ku temu sposobność.
***
~27.05,czwartek,13:00,przerwa obiadowa Seul High School,dziedziniec~
Co prawda nie spodziewała się tego tak szybko,ale cóż,zdarza się.Pomysł przyszedł nagle,Ver siedziała sobie na ławce przed szkołą,patrząc na idącą po drugiej stronie placu Sue.
-Sue!-zawołała i pobiegła do niej-Sue,cześć!
-Cześć Ver!
-Chciałabyś dzisiaj przyjść do mnie po lekcjach?-ten pomysł wydawał się wręcz idealny,a Ver nie zastanawiała się dłużej.
-Dzisiaj? Dzisiaj mogę,spoko.Tylko napiszę do dziadków,że wrócę później.To co? Po lekcjach pod szkołą?
Skinęła głową z aprobatą szła dalej obok koleżanki.
***
~Druga część przerwy~
-No,słyszałem,że zaprosiłaś naszą Sue do siebie-Tae podszedł do Ver i klepnął ją w ramię-jesteś bardzo miła,ale założę się,że masz w tym jakiś interes.Jaki?-stanął na wprost niej i dźgnął ją palcem wskazującym w pierś-gadaj!
-Może i mam cel-odsunęła jego rękę od siebie i cofnęła się dwa kroki do tyłu.
-Powiesz?-spojrzał na nią,jak często patrzą reporterzy na znane osoby,gdy chcą by koniecznie udzielono im odpowiedzi na pytanie.O! I najlepiej, żeby była jeszcze do tego wyczerpująca.
-Ona się zmieniła-stwierdiła,wypowiadając na głos swoje myśli.
-Tak...-pogłaskał się,w teatralnym zamyśleniu,po podbródku-też mi się tak wydaje-rozwinął myśl-stała się...Bardziej śmiała i głośniejsza.
Tego akurat nie zauważyła,z resztą nie zwracała zbyt dużej uwagi na emocje-no,ale chyba zauważyłeś coś jeszcze?
-Oczywiście,że tak-nagle tryskał entuzjazmem-ona upodabnia się do ciebie!-poczochrał ją po włosach i oddalił się w radosnych pod skokach w swoją stronę,najwyraźniej nie zauważając zmieszanej miny przyjaciółki.
-Do mnie...-powiedziała do samej siebie-kto by chciał upodabniać się do mnie? Niepojęte!-zdenerwowana,ale również podekscytowana tym,że zagadka staje się coraz bardziej zawiła,poszła na ostatnią,w te czwartkowe popołudnie, lekcję- geografię.
***
~27.05,czwartek,Ostatnia lekcja,Seul High School,sala geograficzna~
Geografii uczyła ich młoda,pełna zapału nauczycielka,która niestety ani trochę nie potrafiła zapanować nad uczniami.Dlategoteż w sali tej na polecenie dyrektora została zamontowana kamera,gdyby ktoś źle by się zachowywał, wszystko obserwujący od razu wyciągałby konsekwencje (a przynajmniej taki był zamiar).W praktyce,to mało działało.W klasie zawsze znalazł się wesołek,który w tylko sobie świadomy sposób dowiedziałby się,czy dyro siedzi w swoim biurze.Więc na każdej prawie lekcji było niewiarygodnie głośno (chyba,że temat był ciekawy,lub kilku głupszuch osób nie było na swoich miejscach,tylko postanowiły zrobić sobie wolne od szkoły) wtedy panowała względna cisza (inaczej-akceptowalny hałas).
Lekcja trwała,tak jakby nie miała zamiaru w ogóle się skończyć.
***
~27.05,czwartek,15:48,dom Ver~
-Chcesz coś do jedzenia?-spytała Ver sięgając do szafki ze słodyczami wiszącej najwyżej w całej kuchni-mamy...-otworzyła ją-lizaki,batony,żelki,czekolada,ciastka,rurki,wafle,gofry...
Twarz Sue przybliżając wyrażała głęboką i zaciętą walkę z dwiema stronami jej osobowości.Jedna mówiła: "ciastka! ciastka!",druga natomiast: "no co ty?! Pojebało cię?! Jakie ciastka?! Przecież się odchudzasz! Dla niej! Powiedz,że jesteś na diecie,czy coś!"
W końcu Sue postanowiła posłuchać rady numer dwa i oznajmiła koleżance-nie dzięki,jestem na diecie.
-Na diecie?-zdziwiona spojrzała na nią,jej zdaniem wcale nie potrzebowała diety-dziwne...No spoko,sama zjem,jestem cholernie głodna-wzruszyła ramionami i wzięła sobie paczkę kwaśnych żelków-chodź,zaprowadzę cię do mojego pokoju.
Weszły na górę po schodach,a Ver zapoznawała Sue z domem.
-Na tym korytarzu jest łazienka,sypialnia rodziców,pokój mojego brata Kevin'a i mój pokój.Tutaj-wskazała jej białe ozdobione ręcznie malowanymi różowymi flamingami (najprawdopodobniej przez właścicielkę) drzwi.
Weszły do pokoju,a Sue zaczęła się uważnie rozglądać.
-Lubisz komiksy-zauważyła z lekkim zdziwieniem-i superbohaterów.I mangi...Tokyo Ghujl?
-Tokyo ghoul-poprawiła ją siadając na łóżku.
-Ładnie rysujesz-pochwaliła ją przeglądając jej rysunki.
-Dzięki-zarumieniła się ledwo widocznie i ukryła twarz za kurtyną różowych włosów.
Otworzyła jej szafę-łoo...Masz dużoo koszulek i jeansów.
-Tak to prawda-zamknęła jej drzwi przed nosem i oparła się o nie-a teraz gadaj,skąd ta zmiana?
-Jaka zmiana?-spytała zdziwiona przysuwając się o krok bliżej.
-Nie udawaj głupiej.TA zmiana-machnęła ręką na całą jej osobę-dlaczego zmieniłaś styl ubierania? Przefarbowałaś włosy?
-A to nie jest teraz modne?
-Nie-założyła ręce na piersiach.
-Nie?A mnie się wydawało,że jest.Po prostu spodobał mi się ten styl i potrzebowałam odświeżenia.Pasuje ci taka odpowiedź?
-Zadowala.
-To co robimy?
-Nie wiem...-zmieszana wpatrzyła się w swoje stopy ubrane w białe trampki.
-Jak to nie wiesz?
-Nie spędzam zbyt dużo czasu z dziewczynami.Bardziej z chłopakami.Nie wiem co chciałabyś robić.Malować się? Mam mało kosmetyków.Przebierać się? Nie mam zbyt ładnych ciuchów.Komedia romantyczna? Romans? Mam tylko thrillery i filmy akcji.Ze mną nie ma co robić.
-Opowiedz mi o sobie i swojej rodzinie-usiadła na podłodze i pociągnęła Ver,by usiadła obok.
-Dobrze-westchnęła-co chcesz wiedzieć?
-Dlaczego przeprowadziliście się do Seulu? Przecież jesteś Amerykanką.
-To prawda,jestem Amerykanką.Przeprowadziliśmy się tu,bo mój tata jest architektem i zaprojektował tu kilka dużych wieżowców.Nadzoruje prace.Potem chce wybudować centrum handlowe.
-Widziałam kiedyś na dniu otwartym twoją mamę,nie jesteście do siebie podobne.
-Tak,to prawda.Nie jestem podobna do żadnego członka znanej mi rodziny.Tylko ja mam piegi i te cholerne niebieskie oczy.
-Dlaczego cholerne? Są przecież ładne.
-Ta,jasne-prychnęła lekceważąco-co w nich ładnego?Wszyscy mówią,że przypominają lód.
-Wszyscy? Kto na przykład?
-No mój tata,mama,dziadek...
-No to nie wszyscy? A chłopcy?
-Mówią,że są piękne-mruknęła pochylając głowę.
-No i takie właśnie są-chwyciła ją lekko za podbródek i spojrzała jej w oczy-przypominają ocean-powiedziała szczerze-można w nich prawie,że zatonąć.
-Super-wyrwała jej się i odwróciła wzrok w bok-chcesz jeszcze coś wiedzieć?
-Tak,czy mogę dołączyć do waszej paczki?
-Paczki?-wpatrzyła się w nią zdziwiona-jakiej paczki?
-No wiesz ty,Tae,Namjoon,Andre...
-Aaa! O to ci chodzi! No spoko,jak chcesz.Jutro cię oficjalnie przyłączę.
-Dzięki-uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na zegarek-już 16:40...Muszę się zbierać.Mam zajęcia dodatkowe na siedemnastą.
-Jakie zajęcia?
-Z chemii.
-A no to powodzenia,nie otruj się tam-odprowadziła ją do drzwi i poszła z nią chwilę ulicą,a następnie zawróciła do domu.
Zagadka nadal nie została rozwiązana.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top