Nie mogę wyjść na ulicę, ale staram się działać
"Już ponad rok minął, odkąd przyjechałam do Ostravy i około pół roku, odkąd postanowiłam zostać. Piękne, rozwijające się miasto (choć mieszkańcy twierdzą inaczej) w małym, ale sympatycznym kraju.Na początku było ciężko, mimo zapewnień rodaków "w Czechach się po polsku dogadasz, angielskiego nawet nie użyjesz", przez kilka tygodni nie rozumiałam praktycznie nic. Szybko jednak, dzięki moim czeskim przyjaciołom, którzy mieli do mnie sporo cierpliwości, zaczęłam rozumieć kontekst, a już po kilku miesiącach zaczęłam być komunikatywna. Teraz, po ponad roku dogaduję się bez problemu z każdym i wszędzie, potrafię dyskutować na niemal wszystkie tematy i czuję się komfortowo z używaniem czeskiego na co dzień, choć wciąż dużo nauki przede mną.Co do mieszkańców - słyszałam wielokrotnie, że Czesi Polaków nie lubią. Mnie na szczęście tylko raz spotkała dyskryminacja (na rozmowie o pracę), co jest niezłym wynikiem, patrząc na to, jak długo tu mieszkam. Najczęściej Czesi po prostu biorą mnie za Ukrainkę, zapewne przez fakt, że mówimy dość miękko, a to kojarzy się automatycznie ze wschodnim akcentem. Ale często mnie spotykają sytuacje, gdy ktoś, po tym jak się dowie, skąd pochodzę, zagaduje w mojej ojczystej mowie. Starsi rozumieją polski całkiem nieźle, mając w pamięci nasze kanały telewizyjne, które oglądali w dzieciństwie. Z młodszymi już nie tak łatwo się dogadać, ale piwo i kilka angielskich zwrotów załatwiają większość problemów z komunikacją.Miasto jest niedaleko granicy z polskim Śląskiem - pół godziny jazdy pociągiem i jest się w Cieszynie, 15 min samochodem wystarczy, aby dojechać do najbliższej Biedronki. Łatwo stąd dotrzeć do Katowic i Krakowa, tak samo łatwo tu przyjechać z Polski. Mieszka tu ok 300 tysięcy ludzi, ceny nie są wysokie, szczególnie jak na trzecie największe miasto w kraju. W okolicy są miejscowości takie jak Havířov czy Karvina, w których są polskie szkoły, a mieszkańcy bez problemu rozumieją nasz język.Ogólnie, to polecam Czechy, szczególnie Moravię, czyli część, w której mieszkam. Dobre i tanie piwo, przepiękne góry, ciekawe zamki i pałace na każdym kroku. Język się łatwo przyswaja, szczególnie po tym dobrym i tanim piwie, jedzenie, choć bardziej tłuste niż nasze, całkiem podobne do tego, co już znamy. Ludzie też bardzo sympatyczni, udało mi się nawiązać tu przyjaźnie i nie czuję się wyobcowana. A przede wszystkim, nawet jeśli jestem emigrantką, czuję się WOLNA.Gdyby ktoś chciał odwiedzić Ostravę czy okolice w celach turystycznych, chętnie oprowadzę i pomogę z tłumaczeniem. Mam elastyczne godziny pracy, więc znajdę chwilę albo i dwie. A jak ktoś ma plany przeprowadzkowe, mogę powiedzieć, jak wyglądają formalności, przez które już przeszłam. Polecę też miejsca, w których pracują Czesi mowiący po polsku (m.in. mój ginekolog nie ma problemu z komunikacją w naszym języku)."
To tekst, który przed chwilą wstawiłam na swoją tablicę na FB. Jak pewnie się już domyśliliście, szczególnie, że kontekst jest świeży, mówię tutaj o turystyce aborcyjnej. Aborcje nie znikną od tak, bo kilku panów zakazało. Czy się to komuś podoba, czy nie, jak kobieta jest zdecydowana, znajdzie sposób. Ja niczyjej decyzji nie będę oceniać. Jeśli wierzycie w Boga, wierzycie też, że rozliczy nas wszystkich po śmierci. Nie wchodzę w żadne dyskusje o tym, czy jest to słuszne, czy pomagam zabijać nienarodzonych.
Wiedzcie tylko, że jeśli będziecie w trudnej sytuacji, jest mnóstwo ludzi, którzy Wam pomogą, m.in Aborcyjny Dream Team. A jeśli chcecie jeszcze bardziej po cichu i prywatnie, zapraszam do wypadu do Czech i odwiedzenia Cioci Pingwin. Ciocia co prawda jeszcze mieszka w kawalerce i darmowego noclegu nie załatwi, ale możliwe, że za kilka miesięcy będzie miała drugi pokój i rozkładaną kanapę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top