Prolog

Jeden dom, czwórka przyjaciół, wokół rozbrzmiewa muzyka, a kolorowe światła rozświetlają noc. Wszyscy szykują się, by powitać nowy rok.

Czarnooki chłopak w niebieskiej bluzie siedział w swoim pokoju, popijając ulubiony alkohol. Świętował nadchodzący nowy rok na swój sposób. Nie interesowała go impreza pełna obcych osób, a zbyt głośna muzyka drażniła jego wrażliwy słuch. W samotności czuł się dobrze; mógł wyjść w każdej chwili do przyjaciół i razem obejrzeć pokaz fajerwerków, ale ta myśl wydawała mu się teraz zbędna.

Budzik w telefonie poinformował go, że już za chwilę wybije północ, a nocne niebo rozbłyśnie milionem kolorów. Podszedł do okna, zamierzając spojrzeć na zewnątrz, gdy zagłuszana przez ściany muzyka połączyła się ze skrzypieniem otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł chłopak o szarych, zimnych jak metal oczach, szybko zwracając na siebie uwagę. Minęło dokładnie osiem lat, odkąd na jego twarzy pojawiła się widoczna blizna, a jedna z rąk została zastąpiona metalową protezą.

Mimo upływu czasu i pogodzenia się z pozostałymi dwoma przyjaciółmi, czarnooki nie potrafił wybaczyć. To, co się wydarzyło, było dla niego zbyt wiele. Wiedział jednak, że musi albo zaakceptować obecność szarookiego w ich domu, albo szukać nowego mieszkania. Druga opcja wydawała się trudniejsza, lecz każdego dnia zastanawiał się, czy codzienny widok tej twarzy jest wart wygody jego pokoju.

Szarooki podszedł bliżej i zaczął rozmowę, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Jakby byli parą zwyczajnych znajomych.

- Szczęśliwego nowego roku, Tom - powiedział. Jego głos był zachrypnięty, lecz spokojny i dziwnie łagodny. Takiego tonu czarnooki nigdy wcześniej u niego nie słyszał; nie wiedział nawet, że szarooki potrafi mówić w taki sposób.

Tom miał już odpowiedzieć jakimś kąśliwym komentarzem, gdy nagle wybiła północ, a ich usta złączyły się w niespodziewanym pocałunku. Pokój i nocne niebo rozbłysły kolorami. Czarnooki nie wiedział, co zrobić. Czuł się jednocześnie źle i dobrze, a jego twarz pokryła się rumieńcem oraz grymasem niezadowolenia. W jego wnętrzu kłębiły się mieszane uczucia. Zacisnął pięści, gotów uderzyć, ale stał w miejscu i czekał.

Pocałunek trwał krótko, po czym obaj spojrzeli sobie w oczy. Szarooki czekał na reakcję Toma. Był gotów na krzyk, złość, wyzwiska - cokolwiek. Nie mógł jednak czekać kolejnego roku, by wyznać swoje uczucia. Czegoś, co od dawna w nim tkwiło, lecz zostało stłumione i zapomniane. Tym razem chciał to zakończyć raz na zawsze. Musiał usłyszeć te kilka słów, nawet jeśli miałyby to być słowa: „Nienawidzę cię", które rozdarłyby jego serce.

[387 słów]

Witam w pierwszej książce roku 2025. Tym razem fandom Eddsworld z już trochę martwym shipem. Zobaczymy jaki ta książka będzie miała zasięg i jak długo zostanie na profilu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top