.:. Część Czwarta .:. ... niech WIĘŹ ponownie zatryumfuje.


-Dlaczego mówisz, że jest w nas dobro?...

-W każdym człowieku jest dobro – zauważył. – Ludzie to istoty szare, gdzie czarne zło miesza się z bielą dobra.

Blondynka uśmiechnęła się nikle, słysząc swoje własne słowa w ustach Uzumaki'ego.

-Jest w nas tyle dobra, na ile sami sobie pozwolimy – szepnęła.

Dziewczyna spojrzała na swój bark i zauważyła, że przez biały materiał bandaży przebiła się już czerwona krew. Uzumaki zerknął na blondynkę i podszedł do niej, po czym zgrabnie rozwiązał białe zwoje.

-Często pozwalacie sobie na bycie dobrym? – zapytał.

-Zdziwiłbyś się, jak bardzo często – szepnęła. – Brzask... wbrew pozorom robi tyle samo dobrego, ile złego.

-Jeszcze kilka godzin temu bym ci nie uwierzył – szepnął. – Ale teraz... chyba mógłbym sobie to wyobrazić.

Dziewczyna uśmiechnęła się nieco smutno i poczekała, aż blondyn założy nowy opatrunek na jej ramieniu.

-Idziemy dalej? – zapytał ją.

Blondynka skinęła głową i zarzuciła na ramiona swój poszarpany płaszcz. Na czerwonych chmurkach widać było ślady jej własnej krwi.


Itachi uniósł nieco głowę i spojrzał na Hidana, który dysząc ciężko, usiadł obok niego, zmęczony długim dystansem i swoim zadaniem.

-Ale masakra – szepnął, biorąc od Uchihy butelkę wody, którą kruczowłosy usłużnie wyciągnął ze swojej torby. – Ale wszystkie wejścia są już oznaczone.

-Żadnych śladów Katuś? –zapytał cicho Itachi.

Hidan pokręcił głową, wypijając łyk za łykiem krystaliczną ciecz z butelki.

-Nie ma nic – powiedział w końcu. – Ale coś czuję, że niedługo się tu zjawi.

-Nie wyczułeś... jej krwi?– drążył Uchiha.

-Nie – zaprzeczył Jashinista.– Ale przy tamtym wejściu czułem. Na bank była ranna.

-Cholera... – warknął Itachi. – Ranna i bez chakry, gorzej być nie może.

Hidan wzruszył ramionami i oddał Uchisze butelkę wody.

-Nie łam się, Ita –uśmiechnął się. – To nasza Katuś, pamiętaj.

Kruczowłosy skinął tylko głową i spojrzał w ciemniejące już niebo.

-A gdzie lala? – zapytał Hidan, oblizując mimowolnie wargi.

-Jesteś okropny – westchnął Itachi. – Mówiłeś, że na tandetne nie lecisz.

-Bo nie lecę – ofuknął go.– Ale nie lecieć, nie znaczy nie korzystać.

Uchiha uśmiechnął się tylko lekko w odpowiedzi, rozbawiony nieco dziwnym myśleniem kompana. Tuż obok nich pojawił się Hatake i porozglądał się dookoła.

-Gdzie Sakura? – zapytał podejrzliwie.

-Poszła tam... – Itachi wskazała odpowiedni kierunek. – ...mówiła tylko, że zaraz wróci.

Kakashi skinął tylko głową i usiadł naprzeciw Uchihy, mierząc go uważnym spojrzeniem swoich oczu. Po minucie dosiadła się do nich Sakura, odwracając się plecami do członków Brzasku. Hidan tylko ponownie oblizał wargi, ale otrzymawszy lekki cios od Itachi'ego w bok, mruknął niewyraźnie jakieś obelgi pod adresem Uchihy i ze znudzeniem wrócił do obserwowania otaczającego go lasu.

Na ramieniu Uchihy nagle usiadł mały, papierowy ptak. Itachi spojrzał na niego nieco zdziwiony i wziął go do ręki, po czym rozwinął ostrożnie tak, aby nie podrzeć papieru.

-Oj... – szepnął Hidan. –Co tam ktoś pisze do nas?

-Lider – odpowiedział również szeptem Uchiha. – Właśnie powiadamia nas, że zrobi nam z dupy jesień średniowiecza, jak już wrócimy do organizacji, bo mamy pół dnia spóźnienia i nie wysłaliśmy żadnej wiadomości.

-Jashinie... zapomniałem –przyznał Hidan.

-Ja też – westchnął Uchiha, rozkładając papier na kolanie. – Mam nadzieję, że Pein nie będzie wściekły, jak otrzyma odpowiedź.

-Jasne, że nie – stwierdził ironicznie białowłosy. – Dealupus w końcu znów wpadła do jakiejś dziury. I jest ranna. Nikt nic złego nam nie powie. Tobi nas poćwiartuje od razu. I to moją kosą.

Itachi spojrzał zniechęcony na Hidana, a ten wzruszył tylko ramionami. Kruczowłosy westchnął i wyjął z kabury przy pasku pod płaszczem pióro i inkaust. Szybko napisał odpowiedź do Pein'a i wyrzucił kartkę papieru przed siebie. Arkusik sam się złożył w niedużego ptaka i pomknął w kierunku siedziby Brzasku. Całą sytuację obserwował Hatake, jednak słów członków Brzasku nie usłyszał. W oddali rozległ się ptasi śpiew, a niedaleko zahukała pierwsza sowa.

-Idziesz spać? – zapytał Itachi. – Czuwałeś ostatniej nocy, teraz moja kolej.

-Tylko pilnuj mnie dokładnie – zachichotał Hidan. – Żeby mnie przypadkiem jakieś tandetne, różowe lale nie zgwałciły.

-Nie martw się, Hidan –mruknął Uchiha, za kołnierzem płaszcza chowając swój uśmiech. – Żadna padliny się nie czepi.

Jashinista prychnął tylko i zwinął się w kłębek, otulając własnym płaszczem.


Blondynka zmrużyła nieco oczy i odetchnęła głęboko – do jej płuc napłynęło świeże, leśne powietrze, co oznaczało, że wyjście jest niedaleko. Wraz z Naruto przeszła jeszcze kilkaset metrów, aż w końcu znaleźli się na niedużej, leśnej polanie.

-Udało się... – szepnął Uzumaki. – Udało się!

Dziewczyna aż przymknęła oczy, krzywiąc się na tak mocne zaburzenie nocnej ciszy. Podobnie zareagował cały las, zwierzęta zamilkły i jedynie szum drzew towarzyszył radosnym krzykom blondyna.

Dealupus rozejrzała się wokoło i zdołała dostrzec wbity w ścianę jaskini kunai. Broń znajdowała się tu od niedawna, zaledwie od godziny, góra dwóch. Blondynka wyjęła ostrze ze skały i przyjrzała się mu dokładnie. Na pasku, otaczającym tę część, która przeznaczona była do trzymania, wypisanych było kilka słów.

-Naruto... – zawołała blondyna. – Potrzebuję światła.

Uzumaki natychmiast doskoczył do dziewczyny i podał jej kulkę. Szarooka szybko przeczytała napis i schowała kunai do płaszcza.

-Co to było? – zapytał ją.

-Nasze drużyny zostawiły nam wiadomość – powiedziała cicho. – Znajdują się na północ stąd, przy granicy z Suna. Znam to miejsce, chodź, Naruto.

Uzumaki tylko skinął głową i ruszył za dziewczyną, która w tempie marszu pokonywała wyznaczoną sobie samej odległość.

-Nie możemy pobiec? –zapytał ją.

-Śpieszy ci się? – zapytała go.

-No nie – mruknął.

-Jest noc, Naruto –zauważyła. – Ciężko jest cokolwiek dostrzec. Nawet z moją kulką. Mimo wszystko nie chcę sobie nic zrobić, biegnąc niemal na oślep przed siebie.

-Co zrobisz, jak tam dotrzemy? – zapytał ją.

Dziewczyna spojrzała na niego uważnie, ale chłopak był pochłonięty podrzucaniem świetlistej bańki. Blondynka odwróciła wzrok i skupiła się na trasie.

-Pewnie każdy odejdzie w swoją stronę – zauważyła.

-Nie będziemy walczyć? –zapytał.

-Nie, chyba nie –zauważyła.

-Znowu będziemy musieli szukać sposobu, by znaleźć Sasuke – szepnął. – Mieliśmy złapać Itachi'ego Uchihę.

Dealupus tylko westchnęła i włożyła ręce do kieszeni płaszcza.

-Sasuke jest wciąż u Orochimaru, prawda? – bardziej stwierdziła, niż zapytała. – Dopóki nie odejdzie... nie zacznie szukać Itachi'ego. Wciąż mało wie, za mało, by stanąć do walki z bratem.

-Skąd wiesz? – zapytał ją.

-Kilka miesięcy temu Itachi był w Dźwięku – zauważyła. – Szukali... pewnej rzeczy. Itachi spotkał Sasuke, ale twój przyjaciel był zbyt słaby, by zdołać choćby zbliżyć się do Itachi'ego. A nasz wywiad podaje, że wciąż ćwiczy.

-Wywiad? -zapytał zdziwiony.

-Nawet Brzask ma swój wywiad – zauważyła z uśmiechem. – Mamy informatorów, szpiegów oraz wywiadowców. Dlatego jesteśmy dobrze poinformowani.

Naruto zmrużył nieco oczy, a po chwili odwrócił wzrok.

-Chciałbym go sprowadzić –szepnął.

-Wiem – potwierdziła. – I chciałabym, żebyś wiedział, że... życzę ci powodzenia, Naruto. Chociaż jest mi to nie na rękę, uwierz mi.

-Nie podziękuję –uśmiechnął się. – Nie chcę zapeszyć.

Dziewczyna odwróciła wzroki spojrzała na las przed sobą. W oddali, pomiędzy drzewami płonęło jasne ognisko – miejsce obozowania drużyny z Liścia oraz Itachi'ego i Hidana. Blondynka mimowolnie przyśpieszyła, aż w końcu po kilku minutach znaleźli się na miejscu wraz z Naruto.

-Katuś... – szepnął Itachi, zrywając się.

Brunet wtulił w siebie dziewczynę, mocno ją obejmując.

-Ał, Ita... – szepnęła z bólu. – Tylko nie bark.

Brunet cofnął ręce i obejrzał krytycznie ramię dziewczyny, odchylając nieco poły płaszcza.

-Lider nas zabije – jęknął.– Katuś...

-Zwalę to na siebie, nie martw się – szepnęła, stając na palcach. – Cieszę się, że cię widzę.

Dziewczyna ucałowała Itachi'ego w policzek i wtuliła się w jego tors. Kruczowłosy objął ją delikatnie, starając się nie dotknąć rozległego oparzenia.

-Kateńka... – ze snu przebudził się Hidan. – Już jesteś.

Dziewczyna skinęła głowa, a Jashnista wstał i wtulił się w ciało dziewczyny.

-Coś sobie zrobiła? –zapytał ospałym głosem.

-Skąd wiesz? – jęknęła.

-Śmierdzisz krwią –przyznał.

-Mam oparzony bark –wyszeptała. – Krwawił, dość mocno. Opatrzyłam go. Naprawdę.

Hidan mruknął coś tylko o uwadze i odpowiedzialności i ucałował dziewczynę w policzek, mocno przyciągając ją do siebie. W tym samym momencie Naruto obrywał od Sakury, która z wrzaskiem komentowała jego nieudaczność i niefart.

-Chyba tu się rozstaniemy –szepnął Hatake, podchodząc do Itachi'ego.

-Tak, chyba tak – odparł Uchiha. – I każde pójdzie w swoją stronę.

Szarowłosy skinął głową i po chwili wyciągnął rękę w kierunku Itachi'ego.

-To nie czyni nas przyjaciółmi – zauważył. – Ale... mam nadzieję, że nadal cię znam, Itachi.

-Znasz mnie, Kakashi –szepnął, wymieniając uścisk z Hatake. – Ja nie zmieniłem się odkąd się urodziłem. Wciąż jestem taki sam.

-Czuję to – odparł szarowłosy. – Ale nie jestem pewien, czy to wiem.

Brunet skinął tylko głową.

-Nadal jesteśmy wrogami –zauważył. – Nie miej mi za złe, gdy staniemy kiedyś przeciwko sobie. Walczę dla pewnej idei, w którą szczerze wierzę.

-Każdy walczy dla swojej idei – odpowiedział. – Ale wygra ta idea, która jest najsłuszniejsza.

-Mam nadzieję, że kiedyś znów będziemy walczyć ramię w ramię, Kakashi – szepnął Uchiha. – Tak, jak za czasów ANBU. To były ciężkie misje, ale dla nas... tych, którzy nie byli z Korzeni... pozwalały tworzyć więzi.

Haake zmrużył oko, rozkładając nieco ręce.

-Miło byłoby powspominać stare czasy – szepnął. – Ale dziś już nie czas na to, Itachi. Żegnaj.

-Do zobaczenia, Kakashi –odpowiedział mu.

Hatake tylko skinął głową i zawoławszy Naruto i Sakurę, szybko opuścili polanę. Itachi tymczasem podszedł do Kat i Hidana, którzy niechętnymi pomrukami naciągali się ze sobą.

-I o co tyle krzyku, gołąbeczki? – zapytał ich.

Dziewczyna prychnęła tylko w odpowiedzi, gromiąc Uchihę chłodnym spojrzeniem.

-Bo ona chce iść o własnych siłach! – warknął Jashinista. – A ledwo na nogach stoi.

-Kat, wskakuj mi na plecy –rozkazał Itachi.

-Nie – odpowiedziała.

-Bo powiem Liderowi, że sam strąciłem cię do tej jaskini, a wcześniej podpaliłem techniką w ogniu ukrycia –zauważył cicho.

-Nie ośmielisz się! –warknęła. – Nikt ci nie uwierzy.

Hidan prychnął cicho i  spojrzał rozbawiony na Itachi'ego.

-Jesteś nadpobudliwą wariatką i irytującą gówniarą, Kat – zauważył Uchiha. – Lider mnie by za to pobłogosławił, gdyby nie to, że mnie zabije.

Dziewczyna mruknęła coś cicho pod nosem i wskoczyła na plecy Uchihy, obejmując jego szyję.

-Ita... – zaczęła.

-Hm? – zapytał, wskakując na gałąź.

-Jesteś wspaniały –szepnęła.

Uchiha uśmiechnął się lekko, a do dwójki doskoczył Hidan, zrównując tempo biegu z Itachi'm.

-A ja? – zapytał z wyrzutem. – Też jestem kochany?

-Owszem, ale Itachi na dodatek jest przecież przystojny i namiętny – rzuciła rozbawiona. – I ma cudowne mięśnie. I tyłek tez ma boski.

-Dealupus... – szepnął kruczowłosy. ...nie przesadzaj.

-Poza tym jest świetny w TYCH sprawach – ciągnęła niczym nie zrażona dziewczyna. – I na pewno ma większego niż ty.

-No i przesadziłaś –szepnął Uchiha.

Dziewczyna zapiszczała, gdy brunet przeskoczył pod jakimś wodospadem, mocząc zimną wodą zarówno siebie jaki blondynkę. Dealupus prychnęła z wyrzutem i spojrzała gniewnie na Hidana, który ryknął śmiechem na całą zaistniałą sytuację.

-Dlaczego mi to robisz, Ita? – zapytała go z wyrzutem, tuląc się do jego szyi. – Jestem przecież ranna. I niewinna. I maleńka.

-...i kłamliwa – zaśmiał się.

-Naginająca prawdę –sprostowała.

Itachi pokręcił tylko głową i skoczył na kolejną gałąź, a wciąż chichoczący Hidan ruszył za nim.

-Katuś... – zaczął cicho Uchiha.

-Hm? – zamruczała, wygodniej układając głowę na ramieniu bruneta.

-Czy my... – szepnął niepewnie. – ...zdobędziemy cały świat?

-Tak, chyba tak, Itachi –odpowiedziała. – Czemu pytasz?

-Nie chciałbym, aby zniknęły więzi – przyznał. – A one łączą mnie nawet z moimi wrogami.

Dziewczyna westchnęła i przymknęła na chwilę oczy.

-Nie chciałabym, aby wszyscy byli naszymi wrogami – przyznała. – Mam nadzieję, że los potoczy się tak, że Liść stanie z nami, a nie pod nami.

-Co masz na myśli? –zapytał zaciekawiony Hidan.

-Chcę zdobyć ten świat –przyznała. – Ale wolę mieć tu przyjaciół, nie poddanych. Poddani, wasale, podwładni... tak łatwo można sprawić, by poczuli nienawiść względem pana. Przyjaciół łączy szczególna więź, bardzo mocna, którą bardzo trudno jest rozerwać.

-To nie będzie łatwe –zauważył Itachi.

-Nigdy nie wybierałam łatwych ścieżek – przyznała. – Na najtrudniejszych trasach nie ma konkurencji i czasami wbrew pozorom są o wiele łatwiejsze. Klarowniejsze.

Hidan zmarszczył nieco brwi, próbując zapamiętać i zrozumieć sens słów dziewczyny.

-Jak ty zdołasz wygrać z całym światem? – zapytał ją Itachi.

-Naszą siłą będzie ich słabość – powiedziała. – Im więcej przegramy, tym szybciej za każdym razem będziemy wstawać i tym bardziej będziemy silniejsi.

-Jeśli polegniemy? –zapytał Hidan.

-Nie walczymy po to, by polegnąć za swoją ideę, ale by ktoś inny poległ za swoją – zauważyła.

-A co gdy nam się uda? –zapytał Hidan.

Dziewczyna zamrugała nieco oczyma.

-Co masz na myśli? –zdziwiła się.

-Gdy osiąga się wszystko, co się zamierzało... – zaczął. – ...i nie wie się, co dalej, rodzi się pustka.

-Nigdy nie będziemy puści, Hidan – zauważyła. – Jesteśmy nazbyt wypełnieni sobą, by być puści.

Nagle Jashinista zachichotał.

-Co ci tak zabawnie? –zapytał Itachi.

-Banda morderców z nas, co nie? – zapytał ze śmiechem Hidan. – Ale nie zamieniłbym was na nic innego. Nawet ciebie, Uchiha.

-Dupek – stwierdził brunet, mimowolnie jednak uśmiechając się pod nosem.

-Może nie jesteśmy idealni... – stwierdziła Szarooka. – ...ale idealnie sobie z tym radzimy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top