Rozdział XV


Księżniczka i jej wierna towarzyszka nie mogły narzekać na warunki, w jakich zostały ugoszczone. Jonah Sever był zdecydowanie dobrym gospodarzem i choć nie miał warunków, by ugościć następczynię tronu, tak jak rodzinę królewską gościła arystokracja, robił co w jego mocy, by ktoś o tak wysokiej pozycji czuł się w jego domu komfortowo.

Podano im smaczną kolację wpasowującą się w gusta księżniczki, bez grama mięsa, z pełną gamą kolorowych, świeżych warzyw. Książę Suflet nie został pominięty i najadł się do syta rybą, którą mu zaserwowało, uprzednio filetując ją dokładnie, by towarzysz księżniczki nie natknął się na ości. Gospodarz oczywiście towarzyszył gościom w posiłku i upewnił się, że obie młode damy są najedzone i usatysfakcjonowane posiłkiem. Po tym oddał je w ręce głównej służącej – Kateriny, samemu wracając do swojego gabinetu, gdzie jak twierdził, rozmyślał nad potencjalnymi rozwiązaniami ich problemu.

Po kolacji dziewczęta wzięły długą, gorącą i rozluźniającą drzemiące w nich napięcie kąpiel. Z jednej strony czuły, że nie powinny trwonić czasu w ten sposób, z drugiej jednak w tej chwili nie mogły nic zdziałać, a więc nie zaszkodziło, by w tym czasie o siebie zadbały. Valentina skorzystała z gestu gospodarza jako pierwsza, miała też dzięki temu w końcu okazję przyjrzeć się drobnym ranom, które odniosła w trakcie ucieczki z pałacu oraz podróży. Na zdartym kolanie już robiły się strupy, a siniaki na nogach zaczęły być wyraźnie widoczne, nie było to jednak nic, z czym nie miała do czynienia, chociażby w trakcie nauki jazdy konnej. Choć od zawsze dbano o nią i jej zdrowie, pozwalano jej na uczenie się na własnych błędach. Czy to podczas gier lub zabaw, czy nauki. Skrzętnie ukrywała jednak swoje rany przed towarzyszką, wiedziała, że wywołają one u Bellatrix silne emocje. Zdążyła już zorientować się, że młoda Olenkinówna bardzo poważnie traktuje swoją pozycję opiekunki i obrończyni.

Komnata, którą dla nich przygotowano, była przytulna, czysta i elegancka, choć prosto urządzona, jak zresztą większość domostwa. Dwa pojedyncze łóżka ustawione po przeciwnych krańcach pokoju były wygodne, a po tak długiej wędrówce i drzemce w lesie wydawały się rajem dla zmęczonych ciał. Książę Suflet zwinął się w kłębek u nóg swojej pani i cichym mruczeniem wyraził swoją aprobatę. Choć zwierzak większość podróży spędził w koszu, był nieco zmęczony, wbrew pozorom przez prawie cały ten czas zachowywał bowiem czujność. Wyczuwał emocje swojej właścicielki i wiedział, że dzieje się coś złego, a to nie pozwalało mu na spokojny sen. W domu Jonaha Severa wydawał się jednak czuć komfortowo, być może dlatego, że przypominał mu nieco wnętrza pałacu – bezpieczne, czyste, ciche i pełne wygodnych legowisk.

Valentina nie mogła zasnąć przez pierwsze kilka godzin. W jej głowie kłębiło się wiele myśli i po raz pierwszy, od kiedy zamknięto ją w jej komnatach, czuła się na tyle bezpiecznie by się w nich pogrążyć, zamiast nasłuchiwać i wyczekiwać nadchodzącego zagrożenia. Potrzebowała choć chwili, by uporządkować swoje uczucia, a teraz miała na to czas. Ledwo co zdążyła pogodzić się z tym, że odebrano jej ojca, tymczasem wszystko, w co wierzyła i na czym opierała swoje życie, okazało się kłamstwem. Próbowała zapanować nad prędko zmieniającymi się uczuciami – złością, smutkiem, poczuciem straty, dezorientacją, czy strachem.

Wróciła wspomnieniami do dni przed tym i po tym tragicznym wydarzeniu – dniu, w którym straciła ojca. Sytuacje, które wcześniej wydawały jej się niewinne lub bez większego znaczenia, nagle nabrały dla niej nowego sensu. Jej wuj nie zachowywał się dziwnie. Był po prostu sobą. Od zawsze wykazywał się pewnym chłodem, nawet w stosunku do najbliższej rodziny. Nigdy nie krył się z tym, że nie popiera większości decyzji swojego brata i gdyby to od niego zależało, poprowadziłby państwo w zupełnie innym kierunku. Przez ostatnie tygodnie, miesiące czy lata, jego zachowanie nie zmieniło się w sposób, który by kogokolwiek zaniepokoił. Musiało to znaczyć tyle, że od dawna to planował lub przynajmniej rozważał takie działania.

Valentina zastanawiała się, czy można było tego uniknąć. Nie wiedziała, co dokładnie skłoniło wuja do tak potwornego czynu. Owszem nie zgadzał się z działaniami jej ojca, ale wydawał się dość pogodzony z jego wizją państwa. Był młodszym synem, bez większych szans na objęcie władzy i wszystko wskazywało na to, że zaakceptował fakt, że to nie jemu przypadnie korona. Tymczasem knuł za plecami króla i posunął się do zamordowania własnego brata, by zasiąść na tronie.

Różne myśli i teorie krążyły po głowie księżniczki, każda kolejna bardziej raniąca od poprzedniej. W końcu jednak zmęczenie wzięło górę. Gdy zasnęła, nie śniła o niczym. Jej ciało i umysł skupiły się jedynie na odzyskaniu sił, jakby podświadomie wiedziała, że kolejne dni nie będą łatwiejsze od poprzednich.

Bellatrix natomiast pozostawała czujna przez większość nocy. Nie ufała Jonahowi Severowi, mimo że zrobił na niej dobre pierwsze wrażenie. Był sympatycznym, kulturalnym i charyzmatycznym mężczyzną, jednak pod tym płaszczem słodkich słów i obietnic, mogły kryć się kłamstwa i złe intencje. Choć kupiec zapewniał o swojej lojalności względem księżniczki oraz twierdził, że popiera jej prawa do tronu, były to tylko jego słowa, których jeszcze nie potwierdził czynami. Starała się więc dostrzec jak najwięcej. Nie mogła przegapić oznak potencjalnej zdrady.

Chwilowo wszystko wskazywało na to, że są bezpieczne. Ich pokój znajdował się na piętrze, a z okna można było zobaczyć niemal całe podwórze. Gdy księżniczka zasnęła podeszła do niego i obserwowała przez dłuższą chwilę. Widziała psy stróżujące krążące między budynkami, nie dostrzegła jednak nic podejrzanego. Wyglądało na to, że gospodarstwo Jonaha Severa pogrążyło się we śnie, podczas gdy włodarz przesiadywał w swoim gabinecie, rozmyślając nad swoimi kolejnymi posunięciami.

W końcu zdecydowała się odpuścić, musiała w końcu odpocząć, by mieć siły na jutrzejszy dzień. Odpowiadała za bezpieczeństwo księżniczki i musiała właściwie oceniać sytuację. W tej chwili czuła, że może sobie pozwolić na opuszczenie tarczy, przynajmniej na kilka godzin.

Wojowniczka obudziła się jednak wraz z pierwszym pianiem koguta. Ubrała się prędko w prostą szarą suknię, którą wcześniejszego dnia dostała od służki. Obiecano, że ich ubrania zostaną uprane i przyniesione do ich pokoju, gdy tylko wyschną. Zerknęła na Valentinę, która spała twardo, owinięta kołdrą aż po szyję. Jej niezwykle puszysty kot spał tuż obok, zajmując niezwykle dużo przestrzeni jak na tak małe stworzenie. Postanowiła nie budzić księżniczki i pozwolić jej na wypoczęcie w pełni, uznała bowiem, że będzie mieć też wówczas czas, by porozmawiać z gospodarzem w cztery oczy.

Po opuszczeniu pokoju ruszyła prosto na parter, po drodze rozglądając się z uważnie. Jonah Sever najwyraźniej nie był osobą, która szczyciłaby się bogactwem, choć oczywiste było, że mu się powodzi. Jego dworek był urządzony ze smakiem, a nie wnętrze różniło się zbytnio od tego, co dostrzegła na zewnątrz. Bellatrix po dokładniejszych oględzinach tego miejsca, dostrzegła, że na swój sposób wiejski dworek ociekał pieniędzmi, było to jednak subtelne. Nie było tu niepotrzebnych, przesadzonych dekoracji. Wnętrza były stonowane, zadbane i udekorowane przedmiotami, które przywodziły na myśl pamiątki z podróży. Tak też najprawdopodobniej było, gdyż jak księżniczka Valentina twierdził, Jonah Sever nie był typem domatora.

Po drodze spotkała starą służkę Katerinę, która przekazała jej, że pan domu odpoczywa w salonie i z chęcią ją zobaczy. Była zaskoczona tym, że mężczyzna rozpoczął dzień tak wcześnie. Zakładała, że rano spotka jedynie służbę. Wyglądało na to, że kupiec rzeczywiście nie należał do osób leniwych.

Gdy weszła do niewielkiego, lecz przytulnego salonu, Jonah Sever siedział na dużym, zielonym fotelu i wyglądało na to, że był właśnie mniej więcej w połowie czytania wysłanej do niego korespondencji. Na stoliku obok leżały dwie sterty listów, łącznie około dwudziestu. Część z kopert wyglądała na wykonane z lepszej jakości papieru, którego używała arystokracja, czy też bogate kupiectwo. Bellatrix wiedziała, że człowiek, który miał okazje rozmawiać z królem twarzą w twarz, musi mieć wiele wpływowych przyjaciół, jednak teraz widziała tego dowody. Wyglądało na to, że Jonah Sever rzeczywiście panował nad swoim kupieckim imperium z domowego zacisza. Nie była pewna czy powinna mu przeszkadzać, jednak przypomniała sobie o słowach Kateriny i uznała, że nie zostanie to w takich okolicznościach uznane za niewłaściwe.

– Dzień dobry. – Przywitała się grzecznie, przy okazji informując zaabsorbowanego pracą mężczyznę o swoim przybyciu.

Jonah Sever drgnął zaskoczony, a po chwili uśmiechnął się serdecznie na powitanie. Natychmiast odłożył list, który czytał i poświęcił całą swoją uwagę swojemu gościowi. Wydawał się w dobrym nastroju, mimo tych kłopotliwych okoliczności.

– Dzień dobry panienko Olenkin. Myślałem, że zobaczymy się bliżej południa, niemniej miło mi cię widzieć.

– Przepraszam, że panu przeszkadzam.

– Ależ nie. Nie przeszkadzasz. Po prostu mnie zaskoczyłaś. Myślałem, że obie będziecie chciały pospać nieco dłużej. Wyglądałyście na bardzo zmęczone.

Rozumiała skąd takie przeświadczenie. Gdyby okoliczności były inne, pewnie rzeczywiście spałaby do południa. Nie czuła się tu jednak wystarczająco bezpiecznie, by pozwolić sobie na tak długą bezczynność. Wolała mieć kontrolę nad sytuacją, a przynajmniej, choć namiastkę tej kontroli. Ich gospodarz do tej pory okazał im serdeczność i wykazywał się ogromnymi chęciami do pomocy, jednak z tyłu głowy Bellatrix wciąż tkwiła myśl, że może to być tylko fasada.

– Jestem raczej rannym ptaszkiem. – Stwierdziła krótko.

– Cóż, to tak jak ja. Martwi mnie tylko czy na pewno wypoczęłaś.

– Zapewniam, że jestem wyspana i gotowa do działania.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, lecz jego oczy pozostawały czujnie wpatrzone w młodą kobietę. Bellatrix pomyślała, że przypominał nieco jej ojca w chwilach, gdy oceniał, jak długo jego córka będzie jeszcze w stanie utrzymać miecz. Jonah Sever nie podważał jednak słów swojego gościa, a wręcz przeciwnie, jego ton głosu stał się nagle lżejszy i bardziej wesoły, jakby rzeczywiście ucieszył się, że panienka, którą ugościł, czuje się lepiej.

– Dobrze to słyszeć. Proszę, usiądź, rozgość się. Śniadanie powinno być gotowe dopiero za godzinę. Pomyślałem, że zjemy wspólnie. Czy księżniczka jeszcze odpoczywa?

Bellatrix usiadła na niewielkiej sofie przeznaczonej dla gości. Mogła teraz lepiej przyjrzeć się stercie listów, nie dostrzegła jednak niczego podejrzanego. Nie była w stanie przeczytać nawet imion zapisanych na kopertach, a nie chciała zbytnio się przypatrywać, by nie zostać przyłapaną na myszkowaniu. Skupiła się więc na rozmowie, z niej mogła bowiem wyciągnąć równie wiele.

– Tak. Dla niej ta sytuacja była znacznie bardziej stresująca. Potrzebuje czasu, by dojść do siebie.

– Rozumiem, jednak wybacz moją szczerość, wydaje mi się, że ty również potrzebujesz chwili, by odetchnąć. Moje kondolencje. – Bellatrix spięła się lekko, wiedziała już, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. – Nie miałem okazji poznać bliżej twojego ojca, rozmawialiśmy dwa, może trzy razy, jednak słyszałem o nim wiele. Był prawdziwym człowiekiem honoru. Niewielu takich w swoim życiu spotkałem.

– Dziękuję. Jednak to nie ja jestem tutaj ofiarą. Księżniczka została zdradzona. Ludzie, którym ufała, zwrócili się przeciw niej. Odebrano jej dom, poczucie bezpieczeństwa i próbują odebrać jej tron. Moje problemy nie są w tej chwili istotne.

Jonah Sever przyglądał się młodej kobiecie z wyraźnym zainteresowaniem. Bellatrix nie potrafiła odczytywać intencji ludzi tak dobrze, jak chociażby jej matka. Nie spędziła lat na królewskim dworze. Była tam tylko gościem. Zamiast na polityce i relacjach międzyludzkich wolała skupić się na nauce walki i różnych jej zdaniem bardziej praktycznych umiejętności. Mimo to dostrzegła, że kupiec nie przejął się zbytnio jej sytuacją. Najwyraźniej, choć zależało mu na losie księżniczki, Olenkinowie nie byli mu już tak bliscy. Nie dziwiło jej to, jednak uważała, że warto być tego świadomym. Jonah Sever był kulturalnym człowiekiem, dlatego zachowywał pozory troski, jednakże zdecydowanie był ciekawszy tego, kim jest ta młoda dama, niż co ją spotkało.

– To bardzo bezinteresowne.

– Moja rodzina przez wiele lat wiernie służyła prawowitemu królowi. Teraz moim obowiązkiem jest wiernie służyć prawowitej królowej. W tej chwili księżniczka jest moim priorytetem. Nic innego nie ma znaczenia.

– Jesteś taka jak Zoran. – Mężczyzna uśmiechnął się lekko, wypowiadając te słowa. – Rozmawiałem z nim raz czy dwa i podobieństwo jest doprawdy porażające. Jabłko zdecydowanie nie padło daleko od jabłoni.

– Ojciec wpoił mi pewne wartości.

– Właśnie widzę. Księżniczka ma u swojego boku bardzo wierną damę dworu. W tych okolicznościach to bardzo ważne, by był przy niej ktoś taki.

Postanowiła nie wyprowadzać go z błędu. Założenie, że młoda Olenkinówna jest damą dworu, było jak najbardziej uzasadnione. Ktoś o jej statusie powinien zajmować taką pozycję na królewskim dworze. Nie mogła zresztą nazwać się strażniczką księżniczki, takie stanowisko bowiem nie istnieje. W tej chwili była tak naprawdę nikim, a więc lepiej by uważano ją za dwórkę.

– Staram się, jak mogę, by być dla niej oparciem w tych trudnych chwilach.

– Velibor Volkov miał jakiś plan. Na pewno dokładnie to sobie przemyślał, a jednak jesteście tutaj. Bezpieczne. Nie może nic zdziałać, bo księżniczka mu się wymknęła. Żyje, a to stawia go w bardzo... – Kupiec przez dłuższą chwilę ważył słowa. – Powiedzmy, że niefortunnej sytuacji. Doprawdy imponujące. Zagrałyście mu na nosie. Przechytrzyłyście go. Jestem ciekaw, jak do tego wszystkiego doszło.

– To długa historia. Dużo się wydarzyło w bardzo krótkim czasie. Sama nie jestem pewna, jak do tego doszło.

– Księżniczka jeszcze smacznie śpi, więc mamy dużo czasu. Zamieniam się w słuch.

Bellatrix zawahała się, uznała jednak, że skoro chcą prosić go o pomoc, muszą przekazać mu jak najwięcej informacji. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że nie mogą mu w pełni zaufać, a wiedza to wielka siła. Ostrożnie więc dobierała słowa.

Opowiedziała więc o tym, o czym wiedziała, nie wszystko działo się bowiem na jej oczach. Zaczęła, od śledztwa jej ojca i tego, co odkrył. Powszechnie mówiło się o tym, że król został zamordowany przez swojego wiernego sługę, nowe dowody odkryte przez jej ojca, wyłoniły prawdziwego zabójcę. Opowiedziała o tym, jak podążyła Zoranem Olenkinem i jak znalazła poległych wiernych mu strażników. Postanowiła nie wyjawiać, że sama odebrała życie kilku zdrajcom korony. Uznała, że lepiej nie mówić o swoich umiejętnościach, zwłaszcza że nie miały one w tej chwili zbyt wielkiego znaczenia. Powtórzyła, co o Veliborze powiedział jej ojciec, w ostatnich chwilach swojego życia, a następnie opowiedziała o tym, jak znalazła księżniczkę i czego dowiedziała się z jej opowieści. Podkreśliła, że strażnik próbował zamordować księżniczkę i nie było co do jego intencji żadnych wątpliwości, pominęła jednak fragment o tym, jak zabiła tego niegodziwca. Na końcu streściła kupcowi ich podróż i podzieliła się swoimi obawami dotyczącymi kolejnych ruchów Velibora Volkova.

Przez cały ten czas Jonah Sever słuchał jej uważnie, nie przerywając ani razu. Dopiero gdy skończyła mówić, po chwili ciszy odezwał się spokojnym tonem, lecz słychać było, że dobiera słowa z rozmysłem.

– Wygląda na to, że Velibor zaczął działać nierozważnie. Prawdopodobnie wydarzyło się coś, co pchnęło go do podjęcia działań, które nie były częścią jego pierwotnego planu. Gdybym miał stawiać na coś konkretnie, wyłożyłbym całość na to, że królewski brat dowiedział się o poczynaniach twojego ojca. Może wśród jego zaufanych ludzi był szpieg. A może twój ojciec był obserwowany i nie zdawał sobie z tego sprawy. W każdym razie Velibor wiedział, że musi działać, nim Zoran wyjawi komukolwiek prawdę. Usunął go więc i jestem pewien, że ma jakiś plan na to, jak usprawiedliwić tę rzeź w zamku.

– Mój ojciec cieszył się zaufaniem. Był człowiekiem honoru, z czego wszyscy zdają sobie sprawę. Jego śmierć nie zostanie tak po prostu zaakceptowana.

– Velibor na pewno planował prędzej czy później pozbyć się twojego ojca. Jeśli ktoś miałby stanąć mu na drodze do władzy to właśnie Zoran Olenkin. Podejrzewam więc, że miał przygotowane coś w zanadrzu. Musimy mieć to na uwadze. To, co czego nie rozumiem, to dlaczego postanowił pozbyć się księżniczki. Nie jest to niezbędne. Ma szansę na przejęcie tronu, pozwala mu przecież na ustanowione i obecnie funkcjonujące prawo. Księżniczka jest druga w linii. Tron nadal jest dziedziczony po mieczu. Z tego, co mi wiadomo, nie zostało to zmienione.

– Król zamierzał to zrobić. Poczynił już przygotowania.

– Zapewne dlatego zginął. – Stwierdził rzeczowo. Bellatrix nie mogła się z tym nie zgodzić. Sama zdążyła już dojść d podobnych wniosków. – Velibor wiedział, że to jego ostatnia szansa. Biorąc pod uwagę, jak sprawnie zapanował nad całym pałacem, musiał planować to od dłuższego czasu. Prawdopodobnie czekał tylko na właściwy moment. Ten się nie nadarzył, a został przyparty do muru.

– Prawdopodobnie tak właśnie było. Pytanie brzmi, co mamy teraz począć, by jego plany legły w gruzach? Jak pomóc księżniczce zasiąść na tronie?

– Odpowiedź niestety nie przyjdzie łatwo.

Młoda kobieta zdawała sobie z tego sprawę, oczekiwała jednak czegoś więcej niż wymijających odpowiedzi. Miała pewność, że Jonah Sever miał już jakieś pomysły, sama bowiem przerobiła w swojej głowie liczne scenariusze. Chciała wiedzieć co myśli ten mężczyzna i nie zamierzała dać się zbyć.

– Musimy zacząć działać. Im szybciej, tym lepiej. Dopóki uzurpator mota się w poszukiwaniu księżniczki.

– To prawda. Masz rację panienko.

– Więc na co czekamy?

– Ależ ja już działam. Z samego rana kazałem rozesłać ponad trzydzieści listów. Szukam sojuszników. Kogoś, kto może nam pomóc.

– W jaki konkretnie sposób ci ludzie mieliby nam pomóc?

– Na początek muszę zapewnić księżniczce bezpieczeństwo, a niestety na terenie Virsewii będzie to trudne. Ktoś musi objąć piecze nad panienką Valentiną. Pomyślałem, że najlepiej, jeśli będzie to ktoś, kto stoi wyżej od Velibora. Jako że księżniczka jest poszukiwana, potrzebowałbym pomocy, by zrobić to dyskretnie.

– Chcesz wywieźć księżniczkę za granicę? – Bellatrix starała się, by jej ton wyrażał przede wszystkim zainteresowanie, a nie wątpliwości, które od razu zrodziły się w jej głowie.

– Owszem. Do Karpowii. Król Robert był dobrym przyjacielem króla Mirana i wydaje się uczciwym człowiekiem. Jestem pewien, że udzieli księżniczce schronienia, a gdy ta będzie bezpieczna za murami zamku i z dala od wpływów Velibora, jej poplecznicy będą mogli walczyć w jej sprawie.

– Nie jestem pewna czy takie rozwiązanie spodoba się Valentinie. To jej królestwo i jej tron. Czy powinna uciekać z własnej ojczyzny i cały ciężar walki o władzę zrzucić na innych?

– Będę szczery, za co z góry przepraszam panienkę. – Kupiec westchnął lekko z rezygnacją i kontynuował łagodnym, uspokajającym tonem. – Księżniczka sama w sobie i tak wiele nie zdziała. Najlepsze co może zrobić to zjednać sobie władcę Karpowii i sprawić, by ten poparł jej pretensje do tronu. Wtedy tutejsi możnowładcy będą bardziej skłonni zaryzykować i stanąć po jej stronie. Ponadto tam będzie najbezpieczniejsza. Jeśli zginie, nie zasiądzie na tronie czyż nie? Velibor musi zrobić tylko to. Pozbyć się księżniczki i tron będzie jego. Zbije króla, wygrywa grę, nieważne ile pionków zostało na planszy.

– To działa w dwie strony. Jeśli pozbędziemy się Velibora, tron będzie należał do księżniczki i nikt tego nie podważy.

– Owszem... Jednak Velibor ma zamek. I prawdopodobnie co najmniej kilku członków Królewskiej Rady po swojej stronie. A więc bardzo wpływowych ludzi. Bardziej wpływowych niż moi przyjaciele. Tak więc w tej chwili nie możemy mu nic zrobić. Za to księżniczka jest narażona na atak. Jeśli Velibor dowie się, że ją tu ukrywam, wystarczy, że wyśle oddział dwudziestu zbrojnych, a moja posiadłość zostanie zrównana z ziemią. Mam kilku najemnych strażników i kilka wiernych, dobrze wyszkolonych ogarów. Dzięki temu mogę czuć się bezpiecznie w nocy, bo żaden łajdak nie zaryzykuje życia, by zdobyć kilka błyskotek ze strzeżonej posiadłości. Jednak tutaj mowa o armii. Nie jest to forteca, w której księżniczka byłaby nietykalna.

– Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę i nie twierdzę, że pański plan jest zły. Po prostu uważam, że należy wziąć pod uwagę to, jak w oczach potencjalnych sojuszników będzie widziana taka ucieczka i bezradność ze strony księżniczki.

– Myślę, że nikt o zdrowych zmysłach nie oczekiwałby od młodej damy, że będzie walczyć o władzę z mieczem w ręku. Wiem, że martwisz się o swoją panią, ale musisz mi zaufać. Nie jestem dyplomatą ni wysoko urodzonym dżentelmenem, a władzę dzierżę jedynie nad swoim majątkiem, jednak mam pewną wiedzę i doświadczenie.

– Nie zamierzałam podważać pańskich kompetencji. Zwyczajnie... mam swoje wątpliwości.

– Ależ to w pełni zrozumiałe. Powinnaś je mieć. Porozmawiamy jeszcze później o tym planie. Zapewne sam wprowadzę kilka zmian. To była tylko moja pierwsza myśl. Odpowiedzi na wysłane przeze mnie listy w dużej mierze ukształtują naszą dalszą współpracę. Proszę, o jeszcze nieco czasu. Ty panienko Olenkin, zajmij się przez ten czas księżniczką, tak jak to robiłaś do tej pory. To ważne by nasza przyszła królowa miała się dobrze.

Bellatrix nie chciała sprzeczać się w tek kwestii z Jonahem Severem, wiedziała bowiem, że pod w wielu kwestiach ma on rację. Uznała, że nim zacznie jakiekolwiek dyskusje na ten temat, musi to wszystko dokładnie przemyśleć, a przede wszystkim, poznać opinię księżniczki. To jej głos był w tej kwestii kluczowy.

Kupiec natomiast uznał owo milczenie za akceptację i uśmiechnął się z zadowoleniem. Otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale wówczas oboje usłyszeli zbliżające się do nich szybkim tempem kroki. Po chwili w niewielkim salonie stanęła Valentina Volkov we własnej osobie.

Suknia, którą gospodarz jej podarował, była zdecydowanie droższa i nie należała do nikogo ze służby tak jak ta noszona przez Bellatrix. Była w kolorze jasnej zieleni, o nieco bufiastych rękawach zakończonych białą koronką i zdobionym białą nicią, krótkim gorsecie. Było to coś, co bez wstydu założyłaby dobrze usytuowana mieszczanka, czy panna z uboższej arystokracji, zwłaszcza w mało formalnych okolicznościach.

Bellatrix Olenkin przez chwilę zastanawiała się skąd Jonah Sever miał w swoim domu takową suknię, skoro nie miał żony czy innych żeńskich krewniaczek, które by tu z nim mieszkały. Po chwili jednak domyśliła się, że być może miało to związek z jego kupieckim biznesem, zwłaszcza że biały haft i koronki to ozdoby nietypowe dla tej części kontynentu. Suknia musiała być więc przywieziona zza granicy.

– Dzień dobry. – Księżniczka wydawała się nieco zaskoczona widokiem, który zastała w salonie, jednak szybko odzyskała rezon. – Czy przeszkodziłam w jakiejś ważnej rozmowie?

– Miło cię widzieć księżniczko. – Twarz Jonaha Severa rozpromienił serdeczny uśmiech. – Nic z tych rzeczy. Tylko dywagowaliśmy na temat naszych potencjalnych posunięć. Na poważnie jednak porozmawiamy o tym po śniadaniu. Nie warto zaprzątać sobie głowy problemami, przed posiłkiem. Skoro księżniczka wstała, pospieszę nieco kuchnię. Tymczasem rozgość się, proszę.

Jonah Sever wstał, skłonił się nisko, po czym wyszedł pewnym krokiem, uprzednio zabierając ze stolika korespondencję. Valentina spojrzała na Bellatrix pytająco, wojowniczka jednak jedynie wzruszyła delikatnie ramionami. Uznała, że być może kupiec miał rację. Zalewanie księżniczki informacjami zaraz po przebudzeniu mogłoby być nieco przytłaczające. Nie miały tak wiele czasu, jak by chciała, jednak zdecydowanie miały czas na posiłek i chwilę oddechu. Dzień był długi, a one i tak niewiele mogły w tej chwili począć. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top