Rozdział VIII

Słońce znikało już za horyzontem, a niebo przybrało szarawy odcień. Była to ta specyficzna pora, gdy zacierała się granica między dniem a nocą. Dziewczyna przyglądała się sylwetce pałacu i próbowała dostrzec jak najwięcej szczegółów. Była w stanie stwierdzić, że w gabinecie jej ojca ktoś jest. Zoran Olenkin nie zostawiłby zapalonych świec czy nawet lampy naftowej bez nadzoru, zwłaszcza w pomieszczeniu, w którym znajdowało się wiele książek i dokumentów. Co prawda te najważniejsze trzymał w domu, jednak wiele istotnych, nie mógł wynieść za mury pałacu. Jako że odpowiadał za bezpieczeństwo królewskiej rodziny i nadzorował pracę straży królewskiej, miał własny kąt w części przeznaczonej właśnie dla strażników. Spędzał u boku zmarłego króla więcej czasu niż przy swojej rodzinie, w końcu odpowiadał za jego bezpieczeństwo. W tej chwili wciąż był ważną personą w pałacu, jednak mogło się to szybko zmienić, w zależności od tego, kto zostanie następcą króla Mirana.

Kobieta wiedziała już, gdzie ma zmierzać, nadal nie była jednak pewna czy powinna w ogóle przekraczać mury pałacu. W końcu nie była tam nikim ważnym, a jedynie córką kogoś, kto miał znaczenie. Ktoś taki jak ona prawdopodobnie nie powinien mieszać się w sprawy najważniejszych ludzi w królestwie. Była jednak córką Zorana Olenkina i ojciec wbił jej do głowy poczucie obowiązku, a jej obowiązkiem była ochrona rodziny królewskiej. Nie mogła tego robić, siedząc w domu jak grzeczna, posłuszna córeczka.

Poprawiła miecz u pasa i ruszyła w stronę pałacu. Zakładała, że nie będzie mieć problemów z dostaniem się do środka, wystarczy bowiem, by powiedziała strażnikom, że musi coś zanieść ojcu. Znano ją i ufano jej, zwłaszcza że już niejednokrotnie wchodziła na teren pałacu, by zanieść ojcu przygotowany dla niego, domowy posiłek czy dostarczyć coś, czego zapomniał zabrać. Czasem odwiedzała go w pracy, by przekazać mu jakąś niezbyt istotną nowinę lub po prostu porozmawiać. Obawiała się jednak, że ojciec tym razem nie będzie zbyt zadowolony z jej wizyty. Postanowiła jednak zaryzykować. Czuła bowiem, że może potrzebować jej wsparcia, choć zapewne nie chce tego przyznać. W końcu Zoran Olenkin opuścił dom dość nagle i wydawał się bardzo zdenerwowany, a nie miał w zwyczaju pokazywać tak silnych, negatywnych emocji. Głowa rodu Olenkinów słynął ze swojego opanowania i tego, że zachowywał spokój niezależnie od tego w jak ciężkiej sytuacji, by się znajdował. Była to jedna z cech, która pozwoliła mu wspiąć się tak wysoko w hierarchii. Ich rodzina początkowo jedynie chroniła królów, to jej ojciec jako pierwszy wprowadził Olenkinów do królewskiej rady, gdzie miał wpływ na losy całego królestwa.

Zanim podjęła tą nieco brawurową decyzję, Bellatrix zastanawiała się, czy na pewno powinna ruszyć za ojcem. Poświęciła podjęciu tej decyzji dłuższą chwilę, nie miała bowiem w zwyczaju sprzeciwiać się głowie rodziny. Nigdy dotąd nie wątpiła w jego osąd i wiedziała, że nie próbował odsunąć jej od tej sytuacji bez powodu. Obstawiała, że robił to z troski o swoją jedyną, ukochaną córkę. Ostatecznie jednak nie była w stanie usiedzieć na miejscu, zwłaszcza że Zoran Olenkin zabrał ze sobą swój miecz, a to w obecnej sytuacji wskazywało na to, że mogą pojawić się jakieś problemy. Tak jak ojciec troszczył się o nią, tak ona troszczyła się o niego, nie chciała więc zostawiać go samego w potencjalnie niebezpiecznej sytuacji, zwłaszcza że czuła, iż może jakoś pomóc. Dlatego wbrew słowom ojca poszła jego śladem.

Młoda kobieta czuła się jednak w tej sytuacji dość niepewnie, dlatego nie ruszyła w drogę bez zastanowienia i uprzednich przygotowań. Skoro jej ojciec przeczuwał kłopoty to i ona się na nie przygotowała. Założyła wygodne bryczesy, wysokie skórzane buty, a także koszulę oraz tunikę, w których zazwyczaj ćwiczyła szermierkę. Zabrała również swój miecz, gdyż sama obecność broni dawała jej wiele pewności siebie. Miała jednak nadzieję, że nie będzie musiała sięgać po ostrze. Choć ćwiczy od lat, nigdy nie stanęła do prawdziwej walki. Ponadto sama myśl o tym, że miałaby kogoś skrzywdzić, przyprawiała ją o ciarki. Zdawała sobie sprawę, że ścieżka, którą obrała, prędzej czy później zmusi ją do tego prędzej, czy później. W tej chwili nie czuła się jednak gotowa.

Odetchnęła głęboko i wykonała kolejny krok. Miała nieprzyjemne przeczucie, że wydarzy się coś złego. Jej ojciec brał udział w czymś niebezpiecznym, co do tego nie miała wątpliwości. W pałacu znajdował się prawdziwy morderca jej króla i potencjalny wróg jej księżniczki.

Ostatnie promienie słońca oświetlały jej drogę. Do tej pory uwielbiała przebywać na terenie królewskiej posiadłości, teraz jednak to miejsce wydawało jej się nieprzyjazne i złowrogie. Jasne mury wydawały się bardziej nieprzystępne i odstraszające a wysokie wieże onieśmielające. Nie miała pojęcia gdzie może kryć się wróg, a było to miejsce ogromne i pełne sekretów.

***

– To jest niedopuszczalne. Proszę natychmiast mnie stąd wypuścić.

Księżniczka nie usłyszała zza drzwi żadnej odpowiedzi, więc po chwili zastanowienia kontynuowała bardziej stanowczym tonem.

– Rozkazuję wam mnie wypuścić. Jestem waszą księżniczką i nie macie prawa w ten sposób ograniczać mojej wolności.

Znów jej nie odpowiedziano, a wzbierająca złość w końcu musiała znaleźć ujście. Księżniczka Valentina podjęła więc świadomą decyzję, by zachować się nieco nieodpowiednio jak na jej pozycje. Ze złością uderzyła kilkakrotnie pięściami w drzwi, po czym kopnęła je mocno. Po chwili ciszy usłyszała w końcu stłumiony, lecz wyraźnie zrezygnowany męski głos.

– Bardzo nam przykro księżniczko, jednak to dla twojego bezpieczeństwa.

Kobieta zapanowała nad swoją złością, wiedząc, że to nie była wina strażników a tego, kto wydał im rozkazy, a więc jej wuja. Nie mogła wyładowywać swoich emocji na niewinnym posłańcu, jednak jednocześnie nie potrafiła ot tak zaakceptować tej sytuacji.

– Rozumiem i dziękuję za waszą pracę. Mam jednak prawo wiedzieć co się dzieje. Rozkazuję wam natychmiast powiedzieć mi, dlaczego miałabym być w niebezpieczeństwie.

– W tej chwili sytuacja jest niejasna. Gdy tylko zagrożenie zniknie, panienki wuj z panienką pomówi.

Młoda kobieta westchnęła z frustracją, wciąż bowiem otrzymywała te same odpowiedzi w nieco innej formie. Nieważne, o co pytała i ile razy zadawała to samo pytanie, za każdym razem była zbywana. Jej frustracja wciąż rosła, wiedziała bowiem, że nikt nie potraktowałby tak jej ojca czy wuja, ci byli bowiem zbyt szanowani. Budzili respekt, ale i swego rodzaju lęk, w końcu nawet jej ojciec, choć miał złote serce, był też stanowczy, a gdy było trzeba surowy i bezwzględny. Tymczasem ona została zamknięta we własnym pokoju, jak niesforne dziecko i nie chciano udzielić jej kluczowych informacji o tym, co dzieje się w jej pałacu. Czuła się w tej sytuacji bezradna i zdawała sobie sprawę z tego, że gdy to wszystko się skończy, jej wuj nie poniesie żadnych konsekwencji, w końcu wszyscy staną po stronie mężczyzny, który po prostu chciał zapewnić bezbronnej dziewczynie bezpieczeństwo. Nawet jeśli działo się to wbrew jej woli.

Księżniczka zastanawiała się, jak w ogóle doszło do tej absurdalnej sytuacji. Zdążyła tylko wystawić stopę za próg biblioteki, gdy poproszono ją o udanie się do swojego pokoju. Zrobiła to, ponieważ nie chciała być niegrzeczna i nie spodziewała się niczego złego po królewskiej straży, która dzień w dzień wiernie służyła jej rodzinie. Była pewna, że ktoś wytłumaczy jej, co się dzieje i będzie mogła jakoś się do tego ustosunkować. Tymczasem zamknięto ją w jej sypialni i nie chciano udzielić jej żadnej informacji, dlaczego tak się stało. Była wściekła, rozgoryczona i zrezygnowana, a jednocześnie zaniepokojona.

Wyglądało na to, że dalsze gadanie do drzwi nie miało sensu. Nie zamierzała dłużej się upokarzać i znosić taki brak autorytetu. Usiadła na brzegu łóżka i ze złością wpatrywała się w zamknięte drzwi. Żałowała, że nie miała bardziej widowiskowych magicznych talentów. Czytała i słyszała o wiedźmach, które miały umiejętności, które pozwalały im przenosić przedmioty siłą woli, wzniecać pożary czy wywoływać silne podmuchy wiatru. Tymczasem ona mogła pogadać z wróblami na temat ich ulubionych owadów i ziaren.

– Cholerna straż. – Burknęła cicho.

– Księżniczko!

Jara zasłoniła usta w wyrazie szoku. Takie słowa nie powinny paść z ust wysoko urodzonej damy. Valentina jednak od zawsze uważnie słuchała i zapamiętywała wszystko, co było mówione wokół niej, w tym również żargon służby. Nie miała w zwyczaju przeklinać, jednak czuła, że w tym wypadku było to adekwatne do sytuacji.

– Jestem dorosłą kobietą i prawowitą następczynią tronu. Tymczasem zostałam zamknięta w pokoju jak niesforne dziecko. Jak twoim zdaniem powinnam zareagować Jaro?

– Jest mi bardzo przykro księżniczko i też uważam, że to naprawdę oburzające, ale dama nie powinna mówić w ten sposób.

– Dama nie powinna być traktowana jak dziecko, któremu nie mówi się o sprawach dorosłych. Gdy mnie stąd wypuszczą, powiem wujowi, co o tym myślę. I upewnię się, że rada dowie się o tym, jak jestem tu traktowana. Mój wuj nie został jeszcze mianowany królem i nie może rozporządzać mną jak swoją własnością.

– Rozumiem twoją złość. Jednak pan Velibor na pewno nie robi tego w złej intencji.

– Tak. – Valentina zaczęła dość niepewnie, po chwili jednak dodała już pewniej. – Na pewno myśli, że tak będzie dla mnie lepiej. W każdym razie chwilowo raczej nic nie zrobię. Przynajmniej nie jestem sama. Martwię się tylko o Księcia. Mam nadzieję, że jest gdzieś, gdzie jest bezpiecznie.

– Jestem pewna, że Książę jest cały i zdrowy.

– Przynajmniej przynieśli nam wodę. Możesz nieco mi nalać?

– Oczywiście księżniczko.

Służąca napełniła puchar wodą i podała go księżniczce. Dziewczyna upiła kilka łyków i odetchnęła głęboko. Powoli uspokoiła się i zdecydowała, że nie będzie kierować się emocjami. Musiała zachowywać się jak na jej pozycję przystało.

– No dobrze. Jakoś damy radę. Prawda Jaro?

– Oczywiście księżniczko. Mnie również ta sytuacja bardzo denerwuje. Nie mogę wykonywać swojej pracy. Jestem pewna, że masz teraz ochotę na filiżankę ciepłej herbaty, tymczasem mogę zaoferować ci tylko wodę. Nie mamy nawet ciasteczek.

– Dobrze mnie znasz. Dzień bez filiżanki gorącej herbaty z miodem to dzień stracony. A dziś jeszcze nie miałam okazji się jej napić. – Dziewczyna przypomniała sobie o czymś. – Jaro dziękuję, że przygotowałaś dla mnie popołudniową herbatę. Przepraszam, że jej nie wypiłam.

Młoda służąca spoglądała na swoją panią z mieszaniną niezrozumienia i zakłopotania. Po chwili poprawiła nerwowo fartuszek, który był nieodłączną częścią jej stroju.

– Księżniczko przepraszam, ale dziś nie zdążyłam przygotować ci herbaty. Nie mogłam cię znaleźć po śniadaniu, a później okazało się, że przywieziono nową pościel i przyniosłam ją tutaj, ale po drodze spotkałam... – Dziewczyna przerwała, uświadamiając sobie, że księżniczka nie musiała znać przebiegu jej dnia. Nie miało to bowiem znaczenia, liczyło się to, że nie zrobiła tego, co powinna. – Przepraszam panienko.

– Ależ nie przepraszaj. I tak bym jej nie wypiła. Po prostu... Gdy wróciłam do pokoju czekała na mnie gorąca herbata, więc założyłam, że to ty ją dla mnie przyniosłaś.

– Nie księżniczko. To nie moja zasługa.

Jara nie wydawała się zbyt dużo myśleć o tej sytuacji, księżniczka Valentina poczuła się jednak nieswojo. Miała wielu służących, jednak już dawno podjęła decyzję o tym, że to Jara będzie jej prywatną służką. Wolała otaczać się kobietami godnymi zaufania. Wiedziała, że wiele osób chciałoby ją wykorzystać. Nie chciała przebywać z ludźmi, którzy chcą się do niej zbliżyć dla korzyści czy po to, by obserwować każdy jej ruch a później plotkować o tym, czy księżniczka chrapie, przytyła kilka kilogramów czy może ma awersję do groszku. Przy Jarze czuła się komfortowo i nie potrzebowała nikogo innego.

W sytuacjach bardziej społecznych towarzyszyły jej dwórki. Córki członków rady królewskiej lub panny z wpływowych i bogatych domów. Lubiła towarzystwo kobiet w swoim wieku, jednak przy nich zawsze miała się na baczności. Dlatego na co dzień wolała mieć przy sobie tylko Jarę i to ona zajmowała się nią i jej komnatami. Zastępowano ją, tylko gdy była chora lub poprosiła o dzień wolnego.

Valentina nie rozumiała więc dlaczego ktoś inny miałby przynosić cokolwiek do jej pokoju, zwłaszcza gdy o to nie prosiła i poczuła pewien niepokój. Przypomniała sobie, co dokładnie działo się, zanim została zamknięta w swoim pokoju. Dwójka służących przyniosła dwa dzbany wody oraz srebrne puchary, a gdy wychodzili, zabrali zimną, nietkniętą herbatę. Nie znała tych ludzi, musieli więc należeć do służby jej wuja. Gdy przeniósł się do pałacu, zabrał ze sobą małżonkę i około tuzina swoich podwładnych. Nie było w tym nic dziwnego, jednak w obecnych okolicznościach całokształt działań jej wuja wydawał jej się co najmniej niezrozumiały. Jarę przyprowadzono do jej pokoju, dopiero gdy tego zażądała, a że służka akurat zmierzała do jej pokoju, najwyraźniej nie stanowiło to problemu.

– Jaro?

– Tak księżniczko?

– Czy coś dziwnego działo się, zanim do mnie dołączyłaś? Czy zauważyłaś cokolwiek? Powiedz mi wszystko. Nawet jeśli wydaje ci się to nieistotne.

– Nie wydaje mi się, by działo się coś nietypowego. Choć chyba panowało nieco większe poruszenie niż zazwyczaj.

– Co przez to rozumiesz?

– Najpierw widziałam pana Zorana zmierzającego gdzieś bardzo szybko i z bardzo poważnym wyrazem twarzy. Nie odpowiedział mi, gdy życzyłam mu dobrego dnia, a przecież zawsze to robi. A tym razem jakby mnie nie zauważył. Później minęłam jeszcze ze trzech strażników, którzy zmierzali śpiesznie w tę samą stronę. A niedługo przed tym, jak tu do ciebie przyszłam, widziałam kolejnych strażników, którzy też zmierzali w tę samą stronę.

– Rozumiem Jaro. Gdzie zmierzali?

– W stronę skrzydła służebnego. Konkretnie chyba do części strażniczej.

– Znałaś tych strażników?

– Tę dwójkę znałam. Pierwszy to pan Sokolov a drugi to Jonas. To znaczy pan Rewiew.

Księżniczka znała ich obu. Pracowali w pałacu od dawna i nieraz z nimi rozmawiała. O Jonasie słyszała dość dużo od Jary, służka była bowiem mężczyzną wyraźnie zauroczona, choć nie chciała tego przyznać.

– A ta trójka, którą widziałaś później?

– Oni są w pałacu od niedawna. Nie znam ich imion, jednak widywałam ich tu wcześniej. Czemu pytasz księżniczko?

– Obawiam się, że naprawdę dzieje się coś złego.

Młoda Volkov wstała i podeszła do zamkniętych drzwi. Niepokój w niej rósł i coraz trudniej było jej zachować spokój. Zastanawiała się, czy nie doszukuje się dziury w całym, jednak postanowiła zaufać swojej intuicji.

– Straż? Chcę pomówić z panem Olenkinem. Proszę natychmiast go tu sprowadzić. To rozkaz i jeśli go nie wykonacie, poniesiecie konsekwencje. Nie jest dla mnie istotne, co mówił mój wuj. Jest was dwójka, więc niech jeden sprowadzi tutaj Zorana Olenkina.

Zapanowała długa cisza. Valentina przysunęła się bliżej drzwi i przyłożyła ucho do drewna, by spróbować coś dosłyszeć. Mogła tylko stwierdzić, że rozmawiają między sobą. Wyglądało na to, że nie spodziewali się takich żądań.

– To w tej chwili niemożliwe księżniczko.

– Co to ma znaczyć? Pan Olenkin jest wiernym sługą mojej rodziny. Jeśli nie możecie go tu w tej chwili sprowadzić, w takim razie niech przyjdzie tu jeden z jego zastępców. Sprowadźcie pana Sokolova lub Retkina.

– To niemożliwe.

– W takim razie możecie poszukać pana Rewiewa.

– To nie...

– Petreva. Sprowadźcie Petreva. To niemożliwe, żeby wszyscy byli zajęci, skoro wy możecie tracić czas, stojąc pod moimi drzwiami.

Tak jak się spodziewała, nie doczekała się odpowiedzi. Zarówno Zoran Olenkin, jak i wszyscy jego bliscy podwładni byli w tej chwili dla niej niedostępni. Ostatnimi czasy to głównie ich widywała w tej części pałacu i nie dziwiło jej to, że pan Olenkin powierzył jej bezpieczeństwo swoim najbliższym podwładnym. Jeszcze dziś witała się z Retkinem, który pytał ją o jej samopoczucie. Tymczasem dwójka, która teraz stała pod jej drzwiami była jej całkowicie obca.

Valentina nie miała już wątpliwości, że odcięto ją od wszystkich stojących po jej stronie osób i nie potrafiła usprawiedliwić takiego zachowania ze strony wuja. Zoran Olenkin był dla niej kimś więcej niż wiernym sługą. Był dla niej jak wuj, jak członek rodziny i mogła nazwać go prawdziwym przyjacielem. Skoro ją od niego odcięto, zdecydowanie nie była bezpieczna. Czuła, że musi działać. Odeszła na chwilę od drzwi i zbliżyła się do swojej służki.

– Jaro mam do ciebie ogromną prośbę.

– Słucham księżniczko.

– To bardzo ważne. Musisz znaleźć pana Olenkina lub kogokolwiek z jego bliskich podwładnych i przekazać, że jestem tutaj i potrzebuję pomocy. Nie możesz jednak dać się na tym przyłapać.

– Księżniczko skąd taka myśl?

– Wydaje mi się, że nie jesteśmy tu bezpieczne Jaro. Wierzysz mi?

– Nie ma znaczenia czy ci wierzę księżniczko. Jeśli się czegoś obawiasz, moim obowiązkiem jest temu zaradzić. Zrobię wszystko, co rozkażesz. Obecność pana Olenkina na pewno przyniesie wiele dobrego, tak więc możesz na mnie liczyć. Jednak... Nie jestem pewna czy mnie stąd wypuszczą.

– Wypuszczą. Musisz tylko ich zmiękczyć Jaro. Pozwól, że zacznę.

Valentina znów zbliżyła się do drzwi i odetchnęła głęboko. Nie była pewna czy to się uda, jednak wiedziała, że mężczyźni bywają bardzo prości. Były rzeczy, które ich przerażały, lub co najmniej wprawiały w tak duże zakłopotanie, że przestawali myśleć logicznie.

– Panowie proszę... – Zaczęła nieco wyższym, niepewnym, ale i łagodnym, proszącym tonem. – Potrzebuję stąd na chwilę wyjść, a mój wuj na pewno nie ma w tej chwili czasu ze mną o tym pomówić. Ponadto to dość delikatna sprawa.

– Nie możemy cię wypuścić księżniczko.

Valentina spojrzała na swoją służkę i dostrzegła moment, w którym ta zrozumiała, do czego jej pani zmierza. Księżniczka przysiadła na szezlongu tymczasem służąca podeszła do drzwi, poprawiła fartuszek i pokazała się od swojej bardziej zawziętej strony, którą Valentina widywała tylko wtedy gdy ktoś ze służby nie potraktował jej tak, jak zdaniem Jary powinien.

– To niedopuszczalne, by księżniczkę stawiać w tak krępującej sytuacji. Jeśli księżniczka nie może wyjść, w takim razie proszę natychmiast mnie stąd wypuścić. Muszę coś dla księżniczki przygotować.

Zapanowała cisza, jednak Jara dosłyszała, że mężczyźni dyskutują między sobą.

– Powiedz, czego księżniczka potrzebuje.

– Nie wypada. Jestem służką księżniczki i to ja zajmuje się nią w takich sytuacjach.

– Tym razem zrobi to ktoś inny.

– Panowie nie rozumieją. Księżniczka czuje się w tej chwili bardzo źle i tylko ja mogę się nią teraz zająć. Muszę przygotować jej herbatę, a tylko ja wiem jak zrobić to poprawnie. Trzeba przygotować księżniczce zioła i ogrzewaną poduszkę. Muszę też przynieść księżniczce pewne rzeczy natury kobiecej. To niedopuszczalne, by tak upokarzać wysoko urodzoną damę i zmuszać ją do proszenia o podstawowe środki higieny, gdy cierpi z powodu kobiecych przypadłości. Czy powinnam wyrazić się bardziej dosadnie? Czy mam jeszcze bardziej zawstydzić księżniczkę i dalej mówić o tym, czego w tej chwili jej trzeba?

Zapanowała długa cisza. Tak długa, że Valentina była pewna, że Jarze się udało. Położyła się na szezlongu, podkładając pod głowę drobną poduszkę, po czym położyła dłoń na czole, a drugą zwiesiła bezwładnie. Gdy drzwi się otworzyły między nogami strażników przebiegła szybka kula sierści, która natychmiast wbiegła pod łóżko. Po początkowym zaskoczeniu zrozumieli, że był to tylko kot i odzyskali rezon. Pierwsze co po tym dostrzegli to oburzona służka i cierpiąca młoda dama.

– Jestem doprawdy wstrząśnięta, tą sytuacją. Żeby w takich chwilach stresować królewnę. Nie zdajecie sobie nawet sprawy, jak kobieta cierpi w takich chwilach. Proszę mnie przepuścić. Muszę szybko przynieść czyste prześcieradła. W tym miesiącu księżniczka kwitnie bardzo intensywnie.

Jara minęła mężczyzn, którzy nie byli pewni czy mogą cokolwiek na to odpowiedzieć. Zerknęli jeszcze raz na Valentinę, która dalej cierpiała teatralnie. Po chwili drzwi zamknęły się, a księżniczka mimo całego przepełniającego ją niepokoju i lęku nie była w stanie się nie zaśmiać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top