Pies.
- Proszę, potrzebuję lekarza... - jej usta się trzęsły – I wtedy... wtedy po prostu odejdę... - mówiła trzymając się za bolącą rękę. Jej głos drżał, wzrok krążył wokół, szukając kogoś, kto uwierzy w jej słowa.
Wszyscy zebrani patrzyli na nią. Większość z twarzami wyrażającymi złość, nieufność. Nie chcieli jej wierzyć, nie chcieli wierzyć jakiemuś dziecku, które kłamie pewnie po to, by go nie opuścić. Bo dzieci zawsze kłamią, prawda?
Mężczyzna, który podobno był lekarzem, oglądał jej rękę. W ciszy dotykał rany, z obojętnym wyrazem twarzy.
Jeden z nich, Luke, stał tam, wierząc, że Clementine nie została ugryziona przez Zombie*. Chciał jej wierzyć. Chciał, a jednak w jego oczy wkradł się cień strachu.
Clementine popatrzyła na mężczyznę klęczącego przy niej.
- Jestem tylko małą dziewczynką. Nikogo nie skrzywdzę. – starała się brzmieć przekonywująco. Miała już dość. Bała się. Czemu nie chcą jej wierzyć?
Popatrzyła na innych.
- Przyrzekam wam, to tylko ugryzienie psa. Nic więcej.
Na te słowa Rebecca zmarszczyła brwi, a Nick wzruszył tylko ramionami.
- Rebecca, spodziewasz się dziecka, prawda? Co byś zrobiła gdybym była Twoją córką?
- I o to chodzi. Nie jesteś nią.
W oczach dziewczynki zebrały się łzy.
Z nadzieją popatrzyła na Luke'a.
- Luke... Wiem, że chcecie być pewni, zanim zrobicie coś, czego będziecie żałować. Ale... mówię prawdę... Wierzysz mi?
- Spokojnie, jestem po Twojej stronie. – odpowiedział mężczyzna jakby unikając odpowiedzi na zadane pytanie. Uśmiechnął się lekko w stronę Clementine, a jednak jego wzrok błądził gdzieś wokół.
- Wiecie, to tylko dziecko. Nie możemy podejmować pochopnych decyzji. – powiedział nieśmiało Pete, odwracając się w stronę grupy. W sercu przerażonej dziewczynki pojawił się promyk nadziei.
- Carlos, tracisz czas – odezwał się zły Nick – Nikt z nas nie chce czekać na te gówno*, które może się wydarzyć.
- Ej, ludzie, spokojnie. Wierzę, że mówi prawdę. Prawdopodobnie to ugryzienie psa – powiedział Luke – Prawdopodobnie... - powtórzył ostatnie słowo ciszej.
W końcu Carlos wstał i ze spokojem odszedł kawałek od dziewczynki, zwracając się w stronę dorosłych zebranych przy nim.
- I jak, co o tym sądzisz?
Mężczyzna westchnął.
- Szczerze? To może być wszystko. Nie da się tego sprawdzić. Możliwe... bardzo możliwe, że to ugryzienie Szwendacza*.
Serce Clementine stanęło. Nie mogła, nie chciała uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Lekarz.. Lekarz stwierdził, że nie jest to ugryzienie psa. Człowiek, który mógł ją uratować, właśnie zniszczył całą jej nadzieję.
Lekarz chrząknął.
- Nie wydaje mi się, by dało się to jakoś sprawdzić...
-Ale ona nie kłamie! Jestem pewien! – krzyknął łamiącym się głosem Luke.
- Ale my nie jesteśmy. A pewność w dzisiejsze sytuacji to podstawa. Nie chcę, by kosztem jednego życia umarli wszyscy tu ocalali.
- Ale jeśli nawet zamieniłaby się, to przecież dalibyście radę ją zabić – mruknął Carlos.
- Nie warto ryzykować – odrzekł stanowczym głosem Nick.
Luke popatrzył na Clementine.
- Clem... czy ugryzł Cię pies? – Chciał spróbować jeszcze raz. Ostatni raz. Chciał zrobić cokolwiek. Nie mógł pozwolić, na śmierć kolejnej bezbronnej istoty.
- To.. pies... - powiedziała cicho, niepewnie. Sama nie wiedziała w co wierzyć.
Oczy Luke'a zaszkliły się. Nie wiedział co robić.
Alvin popatrzył na dziewczynkę. Zamknął oczy.
Rebecca zerknęła na Clementine. Zmarszczyła brwi i kiwnęłą głową w stronę Nicka.
Pete stał obok. Nie miał pojęcia komu wierzyć. Komu ufać.
- Nie... - szepnęła Clementine.
Rebecca chwyciła jedno ramię Luke'a, Alvin drugie.
Nick chwycił za spust.
- Luke, to był tylko pies! Nie zombie!
Ręka Nicka ruszyła się.
- Przyrzekam... to był tylko pies! – krzyczała drąc sobie gardło. Cofnęła się lekko. Z jej oczu lały się łzy.
Luke próbował się wyrwać, jednak pozostała dwójka trzymała go mocno. Wzrok Alvina mówił ''Tak trzeba..'' Rebecca popatrzyła w inną stronę.
Nick popatrzył przepraszającym wzrokiem na dziewczynkę.
- Tylko pies... Przecież... Nic wam nie zrobię... - szepnęła bezgłośnie.
Pocisk wystrzelił.
- CLEMENTINE! – krzyknął Luke.
Ciało małej dziewczynki upadło na ziemię.
Kolejne życie zostało odebrane.
Odebrane, ze strachu. W obronie innych. Dla "dobra" wspólnego.
A przecież...
To był tylko pies.
---
Oto Fanfiction do sceny z TWD, która mnie urzekła.
W sumie, jak cała gra ;D
Gwiazdkami są oznaczone wyrazy, które podczas tłumaczenia fragmentów z gry, było trudno przetłumaczyć. W sumie nie wiem, czy brzmi to dobrze.
Dziękuję za czytanie! Szkoda, że na Wattpadzie jest tak mało fanów The walking Dead :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top