9.

[Dazai]
Z samego rana musiałem wrócić do domu, oczekiwali mnie w pracy już kolejną godzinę i wypadałoby się zjawić.

Wszedłem do biura agencji, położyłem telefon Tanizakiego na jego biurku, a sam usiadłem na kanapie. Nie minęła minuta, gdy przyszedł Kunikida z Yosano, blondyn zaczął się na mnie wydzierać wyjątkowo mocno.

– Dazai! Nie możesz przychodzić sobie tutaj, kiedy chcesz! To jest praca! Z której zresztą już dawno powinni cię wyrzucić! – krzyczał okularnik

– hm? Wyrzucić? Brzmi nieźle ~ – odpowiedziałem żartobliwie

– he?! Pewnie z zeszłej pracy też cię wyrzucili! Nie chcesz nawet powiedzieć, czym się wcześniej zajmowałeś! Ech Dazai!

Spojrzałem się na niego, a z mojej twarzy zszedł ten zabawny uśmieszek.

– nikt mnie nie wyrzucił, sam odszedłem —, ale prawdopodobnie, gdybym tam jeszcze chwilę został to byliby zmuszeni się mnie pozbyć, bali się, że zrzucę szefa ze stołka – kończąc wypowiedź lekko się zaśmiałem

– to, kim Pan był, Dazai-san? – spytał Atsushi, który słyszał tę rozmowę.

Wstałem z kanapy i pokierowałem się w stronę drzwi. W ostatniej chwili przed przejściem przez nie, powiedziałem im coś, co niektórych zszokowało.

– byłem w portowej mafii, byłem prawą ręka szefa – powiedziałem, po czym zamknąłem za sobą drzwi.

Od razu usłyszałem krzyki Blondyna, że mam nawet tak nie żartować. Nie był jedynym w tym pokoju, była tam Yosano, która od początku o tym wiedziała, Ranpo który już dawno się domyślił i Kyouka która sama jest z mafii.

Poszedłem do gabinetu Fukuzawy, nie zwracając uwagi na krzyki dochodzące z głównego biura.
Siwowłosy wiedział, co się właśnie stało i dlaczego jest takie zamieszanie.

– Dzień dobry, Dazai. Miałem właśnie wysłać kogoś po ciebie – powiedział starszy

– Dzień dobry Szefie, domyślam się, w jakiej sprawie, Mori jest całkiem szybki

– mhm, tak. Jesteś w stanie ponownie to zrobić?

– Z największą przyjemnością!

Po skończonym dialogu opuściłem gabinet. Nie wróciłem do pokoju, gdzie była cała reszta. Przechodząc tam słyszałem jak o mnie rozmawiają. Zaczęli łączyć fakty, że legenda o kimś, kto odszedł z mafii jest prawdziwa. Najmłodszy herszt, który uciekł przez cały czas był tuż obok.

Schodząc ze schodów wręcz skakałem z każdym kolejnym krokiem. Duet Soukoku oficjalnie powraca po latach przerwy.

[Chuuya]
Przyszedłem do pracy koło trzynastej. Poszedłem prosto do piwnicy, w której mieściło się moje biuro. W środku czekał na mnie Tachihara.

– Chuuya! Myślałem, że już się nie zjawisz! – krzyczał zadowolony z mojej obecności

– ach, no tak, coś mi wypadło z samego rana

– chce jeszcze raz cię przeprosić! Podałem mu twój adres, bo w tamtej chwili myślałem, że chciałbyś się z nim spotkać! Naprawdę przepraszam!

– Nic się nie stało… Dobrze mnie znasz. Tak, chciałem się z nim spotkać – odpowiedziałem z dziwnym uśmiechem co natychmiast wychwycił drugi mafioza.

Zostałem zmuszony, by mu wszystko opowiedzieć, on za to opowiedział mi o swoich rozmowach z Tanizakim.

Gdy tak beztrosko gadaliśmy przyszła Ozaki, by momentalnie przerwać nam tę rozmowę – przyszła przypomnieć, że mam sporo pracy do zrobienia.
Zacząłem od przesłuchania dwóch więźniów, potem jedynie papierkowa robota zawalająca mi biurko do późna.

Gdy ja jeszcze wypełniałem dokumenty zabójca czarnych jaszczurek siedział na kanapie obok, pisząc SMS. W pewnej chwili, gdy zdążyłem zapomnieć, że mam towarzystwo — Tachihara zaczął krzyczeć. Jedyne, co zrozumiałem z tych pisków i okrzyków, to to, że jest umówiony jutro na randkę ze swoją nową sympatią. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że będzie nim zainteresowany, a tu taka niespodzianka.

Skończyłem pracę i odwiozłem go motorem do domu. Sam zakończyłem dzień, rozmawiając przez telefon z Osamu.
*****
To dzisiaj mój znajomy umówił się na spotkanie z kimś z innej organizacji. Z góry zapewniłem, że będę go śledzić, bo cholera wie, czy to nie jakiś spisek – być może przesadzałem, przecież mieliśmy rozejm.

– tylko mu za bardzo nie ufaj! Jest w przeciwnej organizacji! – robiłem wykład Rudowłosemu

– ta! I kto to mówi! – machnął ręką i poszedł przed siebie

– jakby coś się działo daj znać! – mówiłem, siadając na ławce w parku, patrząc, jak mafioza się oddala.

Już po paru minutach zjawił się drugi chłopak. Siedzieli chwilę przy fontannie, aż zaczęli iść w stronę głównego miasta. Cały czas podążałem za nimi z pewnej odległości, zauważyłem jednak kogoś podejrzanego, kto kręci się tutaj od jakiegoś czasu. To nie, tak że oni, by sobie z tym nie poradzili — nie chciałem, by coś im zakłóciło spokój, ale jeśli to ktoś z agencji, to możemy mieć problem…

Chodziłem krok w krok za nieznajomym, który zdążył mnie zauważyć. Wszedł w ślepą i ciemną uliczkę prawdopodobnie, będąc gotowy na zaatakowanie mnie. Wszedłem pewnie za nim i przyłożyłem mu do gardła nóż.

Poczułem jednak coś dziwnego po prawej stronie głowy, był to pistolet, który jednym strzałem mógłby zakończyć moje życie, gdybym, tylko nie był uzdolniony. Uśmiechnąłem się szaleńczo i włączyłem swoją zdolność, będąc gotowy na wygraną, jednak to się nie stało. Nie zacząłem kontrolować grawitacji co usiłowałem właśnie zrobić.

– co do cholery? – szepnąłem zaskoczony

– Chuuya? – spytał ktoś, kogo głos rozpoznałem dopiero po chwili

– Dazai? Co tu robisz?

Po chwili wyszliśmy z tamtego miejsca i wróciliśmy do chodzenia za naszą parką. Obaj byliśmy ubrani w ciemne dresy i bluzy z kapturem — nie przypominało to ani trochę naszego normalnego ubioru.
Gdy nasze cele weszły do kawiarni my stanęliśmy obok niej i zaczęliśmy rozmawiać, nie zważając na sytuację, jaka ma miejsce.

Staliśmy tuż obok szyby, by mieć jakikolwiek widok na siedzących przy jednym stoliku mężczyzn.
Dazai wyciągnął papierosa i zaczął go odpalać, spojrzałem się na niego i wzrokiem zapytałem, czy mnie również poczęstuje.

– przykro mi, ten był ostatni! – powiedział Brunet

– to chociaż daj spalić na pół!

– Nie, nie, nie! Nie ma takiej opcji!

– Dlaczego nib – Kurwa mać! Dazai!

Gdy próbowałem zadać pytanie Osamu dmuchnął mi dymem prosto w oczy

– jedyna opcja, jaką masz to palenie ze mną po studencku! – mówił ze swoim zadziornym uśmieszkiem

– niech będzie, daj mi poczuć, chociaż smak nikotyny.

Po tym zdaniu detektyw przekazał mi dym z ust do ust. Był jednak bardzo blisko, zbyt blisko, by tego nie zrobić.
Pocałowałem go.
Czułem gorzki smak tytoniu mieszający się ze smakiem mięty. Z tej pięknej chwili wyrwał nas Tanizaki wychodzący na dwór.

– przepraszam! Chcieliśmy tylko byście weszli do środka! Nie przeszkadzajcie sobie! – mówił zarumieniony

– i tak mieliśmy razem wejść – powiedziałem, co było kłamstwem, nie mieliśmy tego w planach.

Wchodząc do środka Dazai pochylił się nade mną i wyszeptał.

– Podobno chciałeś poczuć smak nikotyny… a nie moich ust ~~

– Ty! – krzyknąłem i uderzyłem go pod żebrami, po czym usiadłem do stolika.

Rozmawialiśmy wszyscy w czwórkę, śmiejąc się z sytuacji. Po wypiciu jakichś napojów zaczęliśmy się zbierać. Tanizaki i Tachihara poszli w jedną stronę, a my staliśmy jeszcze chwilę przed lokalem.

[Dazai]
Staliśmy chwilę przed kawiarnia, patrząc, jak się od nas oddalają.
Wyciągnąłem paczkę papierosów i wziąłem jednego. Zacząłem mówić do Chuuyi o tym, jak uroczo razem wyglądają, nie dostałem jednak odpowiedzi. Z ciekawości, dlaczego mi nie odpowiada spojrzałem się na niego. Mafiozo stał i patrzył się na mnie z chęcią mordu w oczach. Od razu zrozumiałem o co mu chodzi, nie uniknąłem nawet ciosu wymierzonego we mnie.

Dałem drugi przysmak niższemu i poszliśmy w przypadkowym kierunku. Chodziliśmy tak chwilę, aż zaproponowałem napicie się czegoś u jednego z nas, ponownie trafiło na dom Chuuyi. Pojechaliśmy tam jego motorem, który był zaparkowany niedaleko. Po drodze weszliśmy do monopolowego, by kupić jakiś trunek. Zapowiadała się wspaniała noc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top