5. Kolejne konsekwencje

Elitarna Seulska Szkoła Muzyczna. Najlepsza szkoła o profilu muzycznym w całym kraju. Największy procent zdanych egzaminów końcowych. Najwięcej znanych absolwentów. Najbardziej wymagający nauczyciele.

Moja matka od początku uznawała, że to liceum jest wręcz stworzone dla mnie. Dzięki znajomości rodziców z dyrekcją oraz (prawdopodobnie) mojemu nadzwyczajnemu talentowi wokalnemu i muzycznemu bez żadnych trudności zostałem przyjęty.

To właśnie tu poznałem Kyungsoo, kiedy oboje mieliśmy piętnaście lat. Był dość znany wśród nauczycieli dzięki swojemu głosowi, przez co szybko zaczęliśmy ze sobą konkurować. Na szczęście, dzięki naszym matkom nienawiść szybko zamieniła się w przyjaźń i teraz mogę z czystym sumieniem uznać, że w tej szkole przeżyłem najlepsze lata swojego życia.

Tutaj też poznałem moją pierwszą miłość - wiolonczelę. 

Będąc w trzeciej klasie naprawdę myślę, że było warto, choć dłuższe lekcje, popołudniowe zajęcia ze śpiewu i gry oraz nadprogramowe wykłady o historii muzyki wyciskały ze mnie siódme poty. Na szczęście jestem już do nich przyzwyczajony.  

Korytarze są chłodne i zadbane. Cała szkoła zawsze lśni czystością i emanuje poważnym nastrojem. Wypastowane panele na podłodze, ściany ozdobione portretami słynnych kompozytorów i schludne drzwi każdej sali oznaczone złotym numerkiem.

Przechodzę obok klasy przeznaczonej do zajęć gry na pianinie i przelotnie słyszę fragment Beethovena. Cała szkoła zawsze rozbrzmiewa dźwiękami muzyki klasycznej.

Wyjmuję z kieszeni klucze z breloczkiem w kształcie klucza wiolinowego i podchodzę do rzędu szafek, ustawionego wzdłuż jednej ze ścian korytarza. Przez duże okno, wychodzące na szkolny dziedziniec wpadają złociste promienie porannego słońca, które oślepia mnie lekko, gdy usiłuję otworzyć zamek mojej szafki. W końcu otwieram metalowe drzwiczki oznaczone numerkiem 251 i wyjmuję podręczniki, które następnie lądują w plecaku.

Mam jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji, więc nachylam się nad lusterkiem przyczepionym po wewnętrznej stronie drzwi szafki i przygładzam dłonią kołnierzyk koszuli oraz poprawiam moją fryzurę, która nieco ucierpiała przez przejażdżkę motocyklem. Na samą myśl o tym nie wierzę, że przystałem na propozycję chłopaka. To wszystko wydaje się takie nierealne.

- Zgadnij kto! - słyszę znajomy głos tuż za sobą i czuję parę znajomych dłoni zasłaniającą mi oczy.

- Wiem, że to ty Kyungsoo - wzdycham, strącając jego ręce z mojej twarzy.

Przyjaciel uśmiecha się i otwiera szafkę obok. Cała wewnętrzna strona drzwi obklejona jest zdjęciami i naklejkami. Rozpoznaję spośród nich nasze wspólne zdjęcie z wesołego miasteczka, zdjęcie psa jego babci, kolejne nasze zdjęcie, tym razem ze wspólnego konkursu wokalnego, rząd naklejek z Pororo i kilka zdjęć robionych polaroidem. Te ostatnie w całości poświęcone są Kyungsoo i wysokiemu brunetowi. Łatwo domyślam się, że to właśnie jest Kai. Muszę przyznać, że wygląda na miłego.

Ma częste czarne włosy, ostre rysy twarzy, pełne, ułożone w przyjemnym uśmiechu usta i ciemną karnację. Kyungsoo wygląda przy nim tak niewinnie. Na dłuższą chwilę zatrzymuję wzrok na zdjęciu, na którym łączą swoje usta w lekkim pocałunku i krzywię się, choć w głębi duszy wiem, że chciałbym przeżyć prawdziwy pocałunek.

- Nie boisz się, że ktoś to zobaczy? - pytam, wskazując fotografię.

- Oczywiście, że nie - prycha, wzruszając ramionami. - Nikt nie ma dostępu do mojej osobistej szafki.

- Co jeżeli ktoś zobaczy je przechodząc? - pytam, po raz ostatni sprawdzając w lustrzanym odbiciu stan mojej fryzury.

- Wtedy ten ktoś będzie cholernie zazdrosny o to, że takie szczęście zdarzyło się właśnie mi - śmieje się cicho i demonstracyjnie całuje jedno ze zdjęć przedstawiające bruneta, po czym zamyka szafkę. - Chodźmy już. Moja matka wygna mnie z domu, jeżeli po raz kolejny zostanie powiadomiona o spóźnieniu.

- Racja - kiwam głową i zamykam swoją szafkę, wsuwając kluczyk do kieszeni spodni.

- Mam nadzieję, że twoja dzisiejsza droga autobusem nie była tak koszmarna jak myślałeś - zaczyna chłopak, a ja odwracam wzrok.

- Nie, nie była - odpowiadam wymijająco. Nie jestem pewien, czy powinienem wtajemniczać go w szczegóły.

- Gdybym mógł chętnie bym cię podwiózł, ale moja mama... Sam wiesz - wzdycha i bezradnie rozkłada ręce.

- Taa... - kiwam bez przekonania głową, a on nagle wbija we mnie mocne spojrzenie.

- Chwila - mówi, gwałtownie się zatrzymując. - Ty wcale nie jechałeś autobusem.

- Jechałem - odpowiadam z nadzieją, że tym razem uda mi się skłamać.

Niestety Kyungsoo jak zawsze potrafi wyczytać ze mnie wszystko jak z otwartej książki.

- Nie kłam - grozi mi palcem, a następnie uśmiecha się coraz szerzej. - Park Chanyeol cię podwiózł?!

- Ciszej - syczę, przykładając palec wskazujący do ust.

- Cholera! - parska chłopak, w ogóle nie przejmując się moimi zaleceniami i krążącymi wokół uczniami. - Podwiózł cię, prawda?!

- Może - odpowiadam wymijająco.

- Nie pogrywaj sobie ze mną, Baek! Jesteśmy przyjaciółmi! Masz mi mówić wszystko!

- Dobra - wzdycham. - Ale nikomu nie mów.

- Boże, to takie ekscytujące - piszczy, podskakując w miejscu. - Przyjechał pod twój dom?

- Wyjaśnię ci to później - macham lekceważąco ręką, starając się ukryć fakt, że moje policzki płoną.

- Nie, Baek. Masz wyjaśnić mi to teraz! - jęczy, uczepiając się mojego ramienia.

- Spóźnimy się - odpowiadam i szybkim krokiem idę w stronę klasy.

Równo z dzwonkiem wchodzimy za próg i pośpiesznie zajmujemy swoje miejsca. Wszyscy uczniowie siedzą już w ławkach, a panna Shin mierzy nas przebiegłym spojrzeniem spod tablicy.

- W samą porę, panowie - mruczy, patrząc na nas z wyższością.

Wzdycham i wyciągam z plecaka podręcznik do historii, obiecując sobie, że już nigdy nie pozwolę sobie na spóźnienie. Otwieram notatnik, biorę w dłoń długopis i w skupieniu zaczynam notować daty. Niestety, lada chwila moją uwagę odwraca zwinięta w kulkę karteczka, lądująca na blacie mojej ławki. Z cichym westchnieniem rozwijam ją, czytam wiadomość i wiem, że pochodzi ona od Kyungsoo.

Jak było?????
Opowiedz mi wszystko!!!!! :<

Korzystając z nieuwagi nauczycielki postanawiam odpisać.

Normalnie. Przyjechał do mnie i zabrał mnie do szkoły. Nic nadzwyczajnego.

Ostrożnie zwijam karteczkę w małą kulkę i rzucam na blat siedzącego za mną Kyungsoo. Cieszę się, że nie widzi jak bardzo moja twarz jest w tej chwili zarumieniona.

Chanyeol był miły???????????

Czytam kolejną wiadomość lądującą na mojej ławce i pośpiesznie odpisuję.

Ten szatyn nazywa się Chanyeol?

Odpowiedź dostaję szybciej niż oczekiwałem.

TAK I UWIERZ, ŻE BARDZO RZADKO JEST MIŁY, ALE, BOŻE, SAMO TO, ŻE CIĘ PODWIÓZŁ JEST TAKIE UROCZE!!!!

Wywracam oczami, mimo wszystko przywołując w myślach obraz motocyklisty. Chanyeol. To imię w pewien sposób do niego pasuje.

Co mu o mnie naopowiadałeś?

Po kilku sekundach dostaję odpowiedź.

Powiedziałem, że jesteś moim przyjacielem, chodzimy razem do szkoły

Czytam wiadomość, a po chwili na mój blat spada kolejna karteczka od Kyungsoo.

I powiedziałem też, że masz baaaardzo seksi tyłek

Wbijam paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni, mając ochotę udusić przyjaciela gołymi rękami. Dobrze wie, że nic nie irytuje mnie bardziej niż dwuznacznie żarty, zwłaszcza dotyczące mojej osoby. Postanawiam przelać całą swoją złość w następnej wiadomości.

MAM NADZIEJĘ, ŻE ŻARTUJESZ, BO JEŻELI NIE, TO Z CHĘCIĄ OPOWIEM O WSZYSTKIM TWOJEJ MAMIE

- Panie Byun - głos panny Shin przywołuje mnie do porządku.

Pośpiesznie zgarniam wszystkie karteczki do piórnika i wstaję, gotowy do odpowiedzi.

- Słucham.

- Mogę wiedzieć czym jest pan aktualnie zajęty? - pyta, mierząc mnie ostrym spojrzeniem zza szkieł okularów w drucianych oprawkach.

Czuję, że spojrzenia wszystkich uczniów są zwrócone właśnie na mnie.

- Robię notatki, proszę pani - odpowiadam, starając się powstrzymać drżenie głosu.

- Notatki? - powtarza kobieta, opierając się o blat biurka. - W takim razie podejdź, proszę, do tablicy i uzupełnij daty.

Sztywno wychodzę z ławki i podchodzę do białej tablicy, biorąc w dłonie market. Daty są dla mnie kompletnie nieznane. Mogę się tylko domyślać jakie wydarzenia historyczne się za nimi kryją. Stoję nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w datę 15. 09. 1950, cicho czekając na dyskretną podpowiedź.

- Pańskie notatki musiały być bardzo niekompletne, skoro nie zna pan ani jednej daty - głos nauczycielki sprawia, że po moich plecach przechodzi dreszcz.

- Przepraszam, proszę pani - odpowiadam zażenowany, odkładając marker na miejsce.

- Wróć do ławki - wzdycha kobieta, a ja wykonuję jej polecenie po drodze rzucając Kyungsoo mordercze spojrzenie.

Nim zdążam usiąść na miejsce, zauważam małą karteczkę leżącą tuż obok otwartego podręcznika. Rozwijam ją, czytam i mam jeszcze większą ochotę zabić mojego przyjaciela.

Nie martw się. To tylko historia.
A tak swoją drogą co ty na to, żebyśmy poszli na podwójną randkę?
Ja i Kai + Ty i Chanyeol????? 


Następny poranek jest tak samo słoneczny i pogodny jak poprzedni. Biorę prysznic, jem śniadanie, ubieram się i zarzucam plecak na ramię, jednak kiedy już kieruję się ku drzwiom, słyszę znajomy dźwięk silnika.

Zamieram, choć po poprzednim poranku można powiedzieć, że się tego spodziewałem.

Pędzę w stronę balkonu i spoglądam w dół, zauważając na podjeździe wysokiego szatyna, siedzącego na swoim czarnym motocyklu. Honda 750 Custom. Dokładnie tak, jak mówił Kyungsoo.

- Cześć, aniele - uśmiecha się, spoglądając w górę i przysłaniając oczy dłonią, chcąc osłonić je przed porannym słońcem.

- Cześć - odpowiadam, mimo wszystko nie mogąc się powstrzymać od delikatnego uśmiechu. - Czemu przyjechałeś?

- Twoja kara, z tego co mi wiadomo, trwa dwa tygodnie - mówi.

- Zamierzasz mnie podwozić przez dwa tygodnie? - parskam cichym śmiechem.

Jestem prawie pewny, że chłopak jest szalony. Albo po prostu robi sobie ze mnie żarty.

- Czytasz mi w myślach, aniele - uśmiecha się znów.

Śmieję się. Tym razem po prostu nie potrafię zareagować inaczej. Nawet nie zastanawiam się nad tym, żeby mu odmówić. Po prostu poprawiam ramiączko plecaka i zbiegam po schodach, by już chwilę później wyjść na słoneczny podjazd.

- Tym razem chyba nie zamierzasz stawiać oporu, hm? - pyta pół żartem pół serio.

- Nie - odpowiadam zgodnie z prawdą i siadam tuż za nim.

Zapach fajek i benzyny przestaje być taki uciążliwy, choć nadal go czuję.

- Kyungsoo mówił, że nienawidzisz się spóźniać - odzywa się, spoglądając na mnie przez ramię.

- Nie kłamał - odpowiadam z uśmiechem, nakładając plecak na oba ramiona.

- Domyśliłem się - w uśmiechu szatyna jest coś, co wydaje mi się dziwnie znajome. Pewna doza beztroski, którą znam z czasów wczesnego dzieciństwa i ta słodka nuta niesforności.

- Jedźmy już - mówię i znów obejmuję jego tors. Tym razem przychodzi mi to o wiele łatwiej. 

- Polubiłeś szybką jazdę? - śmieje się cicho, pochylając nad kierownicą.

- Może - odpowiadam wymijająco i spinam się, gdy jego dłoń układa się na moich, splecionych na jego brzuchu.

- Nie musisz mnie trzymać tak mocno - śmieje się cicho, poluźniając uścisk, a znów czuję to dziwne uczucie, rozrywające mi brzuch. Szatyn najwyraźniej zauważa moją reakcję i zostawia moje dłonie w spokoju. - Tak nam obojgu będzie wygodniej, aniele.

Znów mam ochotę zapytać o to niecodzienne przezwisko i znów w tym samym momencie chłopak rusza, a ryk silnika niesie się echem okolicznych uliczek.

Trzecia przejażdżka jest inna od dwóch pozostałych. Bardziej znajoma. Wiem, czego się spodziewać i cieszę się drogą. Cieszę się wiatrem, rozwiewającym mi włosy, ciepłem nagrzanej od słońca czarnej kurtki szatyna i zapierającą mi dech w piersiach szybkością.

Kiedy chłopak parkuje pod szkołą znów ściągamy na siebie uwagę gapiów. Rumienię się i szybko zsiadam. Tym razem sprawniej i zgrabniej.

- Miłego dnia - mówi znów, kiedy kieruję się ku wejściu.

- Dzięki - odpowiadam. 

Wszystko wydaje się dokładną kopią wczorajszego poranka, ale ta dziwna rutyna jakoś mi nie przeszkadza. Powoli zaczynam się przyzwyczajać. 

________________________________________  

Część z Was chyba zapomniała o tym, jak bardzo lubię komentarze, więc delikatnie o tym przypomnę. Zostawcie nawet krótki komentarzyk. Napiszcie choćby zwykłe "fajne", albo "niefajne", bo mam wrażenie, że gwiazdkujecie w ogóle nie czytając i z tego powodu przy 70 gwiazdkach jest max 8 komentarzy XD 

Lowe was, ale pls, ja potrzebuje motywacji :(

O, i możecie ocenić new okładkę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top