3. Konsekwencje
Otrząsam się z nachalnych myśli i szybkim krokiem przechodzę do drzwi wejściowych, które staram się cicho otworzyć. Wsuwam się do ciepłego pomieszczenia i oddycham z ulgą, widząc, że moich rodziców nie ma w salonie. Niestety, moja chwila ulgi nie trwa długo, gdy docierają do mnie głosy z piętra. Od razu orientuję się, że pochodzą z mojego pokoju i pośpiesznie zsuwam ze stóp buty, pędząc przed siebie. Przeskakuję po dwa schodki, czując jak serce pochodzi mi do gardła i zatrzymuję się w progu, widząc moich rodziców i mamę Kyungsoo. W głębi pokoju siedzi również mój przyjaciel, obracając się na kręconym krześle z obojętnym wyrazem twarzy.
- Baekhyun! - wzdycha moja mama, zauważając moją obecność. - Jak dobrze, że jesteś. Gdzie byłeś tak długo?
- Z pewnością szukał mojego nieodpowiedzialnego syna - odzywa się pani Do, a jej duże, okrągłe oczy, które odziedziczył po niej Kyungsoo mierzą mnie z podejrzliwym błyskiem.
- W pewnym sensie tak - odpowiadam, wysyłając przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie, mające go nakłonić do tego, by również on wyznał naszym rodzicom całą prawdę. Nienawidzę tajemnic. Zwyczajnie nie umiem kłamać, a ludzie czytają ze mnie jak z otwartej księgi.
- Wytłumaczycie mi to? - odzywa się mój ojciec, a jego groźny głos odbija się echem w mojej głowie.
Wzdycham i zerkam błagalnie na Kyungsoo. Bądź co bądź to jego wina i powinien wziąć za nią odpowiedzialność. Niestety mój przyjaciel nadal woli udawać, że nic się nie stało, mimo tego, że widać po nim, iż jest pod wpływem alkoholu. Nie rozumiem jak mogę zadawać się z kimś tak zdemoralizowanym.
- Kyungsoo - mówię ze zrezygnowaniem. - Powiedz.
- Nie mam zamiaru - burczy.
- Przestań być tak bezczelny! - odzywa się jego matka, a na sam dźwięk jej głosu czuję ciarki, przebiegające mi po plecach.
Jest tak samo wymagającą jak moja rodzicielka, jednak w przeciwieństwie do mojej, zdecydowanie nie dopilnowała swojego syna. Albo to Kyungsoo jest zbyt podatny na wpływ złego środowiska.
- Mam już osiemnaście lat! Mogłabyś mi w końcu zaufać! - prycha, widocznie wyprowadzony z równowagi postawą własnej matki.
Nie chcę kolejnej kłótni, więc staram się jak najskuteczniej załagodzić sytuację.
- Pani Do, Kyungsoo naprawdę... - próbuję powiedzieć coś, co wyciągnie nas obu z opresji, lecz kobieta ucisza mnie gwałtownym gestem dłoni.
- Cicho - syczy. - Rozmawiam z moim synem.
Jej arogancja i poczucie wyższości coraz bardziej działa mi na nerwy, przez co bez skrępowania wywracam oczami.
- Zaprosiłem Kyungsoo na noc, więc jest i cały czas był u mnie tak, jak powinien. Nie powinna się pani denerwować, a co gorsza reagować w taki sposób - mówię, zmuszając się do spokojnego tonu głosu, choć kłamstwo zawsze okropnie mnie brzydziło.
Na twarzy kobiety tężeje gniewny wyraz i już wiem, że jedynie rodzice, stojący po mojej stronie mogą położyć kres rozpoczynającej się awanturze.
- Już wiem, od kogo mój syn uczy się bezczelności - warczy niskim głosem, a ja mam ochotę odpowiedzieć jej coś obraźliwego. Wiem, jednak, że w ten sposób jeszcze bardziej zaszkodzę sobie i mojemu przyjacielowi.
- Taehee - odzywa się moja mama, uśmiechając lekko w stronę matki Kyungsoo. - Na pewno nie zapomniałaś dziś o tabletkach uspakajających?
- Ech, wybacz, Geun. Ostatnio jestem trochę... przemęczona - wzdycha kobieta, a poprzednia złość automatycznie z niej ulatuje.
- Może filiżanka białej herbaty poprawi ci nastrój - proponuje moja rodzicielka, a ja dyskretnie wysyłam jej wdzięczny uśmiech.
- Dobry pomysł, kochana - kiwa głową pani Do. - Będziemy miały dużo czasu, aby podyskutować na temat bezczelności naszych synów.
- Dokładnie tak - uśmiecha się moja matka, opuszczając pokój wraz z niższą kobietą.
Tymczasem mój ojciec rzuca mi i Kyungsoo podejrzliwe spojrzenie, przez które czuję, że to jeszcze nieodpowiedni czas na westchnienie ulgi.
- Gdzie byłeś tak długo? - pyta.
- Szukałem Kyungsoo - odpowiadam, nie chcąc znów skłamać. Zastanawiam się kiedy zauważy brak mojego auta.
- Jadąc na motocyklu z młodocianym przestępcą?
Stało się. Ojciec sprytnie zagonił mnie w kozi róg.
- To długa historia, tato. Opowiem ci, kiedy...
- Gdzie jest twój samochód? - pyta ostro, a ja wiem, że nie ma tu miejsca na kłamstwo.
- Na parkingu przy placu Hwacheon - odpowiadam, spuszczając głowę.
Czuję wyrzuty sumienia, że postąpiłem tak lekkomyślnie, wsiadając na motocykl z obcym mężczyzną i zostawiając auto na przedmieściach. Mogłem przecież zignorować policję i w razie aresztowania po prostu zeznać im, jak było naprawdę. Nie brałem przecież udziału w tym wszystkim. Różniłem się od nich i byłem tam w innym celu niż zabawa przy nielegalnych wyścigach.
- Więc to tam szukałeś Kyungsoo, który miał być u ciebie? - mój ojciec marszczy groźnie brwi, a ja czuję zimny pot, oblewający moje ciało.
- No... tak jakby.
Mężczyzna prostuje się, mrużąc oczy, a ja czuję na sobie współczujące spojrzenie Kyungsoo. To wszystko nie musiało się tak kończyć, gdyby tylko mój przyjaciel użył szarych komórek. Czemu to zawsze ja muszę wyciągać nas z opresji?
- W porządku - mówi ojciec powoli, ważąc każde słowo. Jego oddech jest pomieszaniem miętówek i cygara. - Jestem tobą okropnie zawiedziony, ale nie powiem mamie. Oboje nie chcielibyśmy jej martwić, prawda?
- Nie, tato - kręcę głową, czując się jak skarcone dziecko.
- Ale nie myśl, że ujdzie ci to na sucho. Rano przyprowadzisz Mercedesa z powrotem i osobiście dostarczysz kluczyki do mojego gabinetu.
- Ale...
- Żadnych ale! - przerywa mi. - Musisz ponieść odpowiednią karę, Byun Baekhyunie, a jestem pewny, że dwa tygodnie bez auta czegoś cię nauczą.
Zmuszam się do lekkiego skinienia głową i obserwuję jak mój ojciec wychodzi z pokoju, mrucząc na odchodnym ciche "Miłej nocy". Wraz z dźwiękiem zamykanych drzwi, wlepiam mordercze spojrzenie w Kyungsoo, który uśmiecha się głupkowato, lawirując na kręconym krześle przy biurku.
- Nienawidzę cię - prycham przez zaciśnięte zęby i rzucam w niego pluszowym królikiem, siedzącym na blacie komody.
Ten jedynie śmieje się i niezbyt zgrabnie uchyla od ciosu.
- Przepraszam, Baek. Obiecuję, że będę cię podwoził do końca życia, kiedy tylko zdam na prawo jazdy - mówi, starając się mnie udobruchać. - W sumie gdyby nie ty, oboje mielibyśmy przesrane.
- Ale w taki sposób przesrane mam tylko ja - burczę, zdejmując kardigan, a następnie schludnie układając go w szafie. - Tak, jak zawsze.
- Przepraszam - powtarza znów Kyungsoo, choć oboje wiemy, że jego przeprosiny nie skrócą mi kary na użytkowanie samochodu.
- Gdzie ty byłeś, kiedy cię szukałem?! - parskam, siadając na łóżku i zapalając lampkę nocną.
Na twarzy Kyungsoo pojawia się lekki, podejrzany uśmiech, który doskonale znam. Zawsze uśmiecha się w taki sposób, kiedy ma zamiar opowiadać o swoim księciu z bajki.
- Gdyby nie policja pewnie nadal całowałbym się z Kaiem na jego motocyklu.
Krzywię się, wlepiając w niego niedowierzające spojrzenie.
- Poważnie, Kyung? - unoszę brwi w niemym szoku. - Naprawdę jesteś tak łatwy?
- Łatwy? - chłopak wygląda na urażonego moimi słowami.
- Dałeś mu się tak po prostu pocałować?
- Kiedy ludzie są razem, całowanie jest na porządku dziennym - wywraca oczami przyjaciel. - Wiedziałbyś o tym, gdybyś nie był takim nudziarzem. Wiesz, mógłbyś od czasu do czasu wykorzystać swoje wdzięki. Jesteś przecież całkiem ładny.
- Nie mam zamiaru się puszczać - prycham z pogardą w głosie.
- Nie mam na myśli seksu, głupku - odpowiada. - Miłość, Baek. M i ł o ś ć. Czy ty kiedykolwiek byłeś zakochany?
Patrzę na niego z politowaniem i wprost nie mogę się powstrzymać od cichego prychnięcia pod nosem.
- Ta cała miłość przyćmiła ci umysł - wywracam oczami i podchodzę do okna, by zasłonić roletę.
- Powinieneś mi zazdrościć. Widać, że nigdy nie czułeś czegoś tak wyjątkowego - uśmiecha się zadowolony, odchylając na oparciu krzesła.
- Czyżby? - mruczę, znów na niego spoglądając. - Powinienem ci zazdrościć bezsensownych, niebezpiecznych przejażdżek z napakowanym brunetem, który nawet nie skończył szkoły średniej?
- Nawet nie wiesz jakie do cudowne uczucie, serio. Gdybym mógł wziąłbym z nim ślub, zamieszkalibyśmy w małym domku na wsi i adoptowali gromadkę dzieci.
- Alkohol zdecydowanie nie jest dla ciebie, Kyungsoo. Zbyt łatwo się upijasz.
- Daj spokój. Nie jestem aż tak pijany, Baek - macha lekceważąco ręką, a następnie wlepia we mnie podejrzanie intensywne spojrzenie. - A tak w ogóle to kto odwiózł cię do domu? Słyszałem motocykl.
Drgam, zajmując miejsce na łóżku, lecz postanawiam udawać niewzruszonego. Przecież przyznając mu, że dałem się odwieźć obcemu, czarującemu szatynowi sam podważę to, co wcześniej mówiłem. Nie chcę wyjść na hipokrytę.
- Wydawało ci się - wzruszam ramionami.
Kyungsoo pomimo swojego stanu, balansując na granicy pijaństwa i trzeźwości nie wydaje się przekonany moimi słowami. Na jego twarzy ciągle widzę ten przebiegły uśmieszek, który wyjątkowo mnie irytuje.
- Nie wydaje mi się - mruczy. - Och, daj spokój, Baek! Opowiedz mi!
- Nie!
- Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele mówią sobie wszystko, prawda?
- Jesteś złym przyjacielem, Kyungsoo! Przez ciebie będę zmuszony przez dwa tygodnie tułać się autobusami!
- Wybacz mi, proszę - jęczy błagalnie i składa dłonie jak do modlitwy. - Po prostu powiedz kto cię odwiózł.
- Czemu to takie ważne? - prycham, choć na samo wspomnienie tego mężczyzny czuję paraliżujący dreszcz i przyjemne łaskotanie w brzuchu.
- Czy to ktoś z tych wyścigów? Jakiś motocyklista stamtąd? - ciekawość mojego przyjaciela nie maleje.
Wzdycham, od niechcenia zaczynając bawić się frędzelkami ozdobnej poduszki, jednej z wielu jakich pełno na moim łóżku. Decyduję się opowiedzieć o wszystkim Kyungsoo, bo z jednej strony jest moim serdecznym przyjacielem, a z drugiej wiem, że do końca życia nie da mi spokoju.
- Tak - odpowiadam. - Jest motocyklistą.
Usta Kyungsoo układają się w kształt literki "O". Jest tak zaskoczony moimi słowami, że sprawia wrażenie, jakby lada chwila miał spaść z krzesła.
- Cholera, nie spodziewałem się - mówi, a za chwilę jego ciekawość znów daje o sobie znać. - Jak miał na imię?
Wzdycham, uświadamiając sobie, że nawet go nie zapytałem. Wszystko działo się tak szybko. Wydaje mi się, że ta cała ucieczka z miejsca wyścigów, przekomarzanie na parkingu i podwózka do domu trwała jedynie ułamek sekundy.
- Nie wiem - przyznaję wstydliwie. - Nie zapytałem.
- Żartujesz? - prycha przyjaciel.
- Nie interesuje mnie jego imię! - rzucam w Kyungsoo poduszką, która trafia dokładnie do celu, uderzając go w twarz.
- Więc powiedz mi chociaż jak wyglądał. Może go kojarzę.
Myśl o tym, że Kyungsoo może znać szatyna, przy którym czułem się, jakbym lada chwila miał zemdleć napawa mnie sprzecznymi uczuciami. Zaczynam żałować, że w ogóle zdecydowałem się wtajemniczyć go w całą tę historię.
- Wysoki szatyn, ciemne oczy, palił fajki - powiedziałem, starając się brzmieć obojętnie. - Nic więcej nie pamiętam.
- Jeździł Hondą?
- Co?
- Motocykl - wyjaśnił powoli Kyungsoo. - Honda 750 Custom?
- Nie znam się na tym - wzruszam ramionami.
- Okay, w takim razie gdzie go poznałeś?
Kręci mi się głowie, na samą myśl o chwili, kiedy wsiadłem na jego motocykl. Mogłem postąpić inaczej, ale czy wtedy poczułby się tak, jak czuję się teraz? Jestem rozdarty pomiędzy tym co czuję i tym, co powinienem czuć. W pewnym sensie nieznajomy zasiał we mnie ziarno ciekawości i tajemniczej niepewności, której nigdy wcześniej nie czułem. Po raz pierwszy mam tak wielką ochotę, by zbliżyć się do kogoś nowego.
- Zgarnął mnie zaraz po przyjeździe policji - odpowiadam, wlepiając wzrok w swoje dłonie. Z obawy przed tym, że rodzice mogą podsłuchać naszą rozmowę, ściszam głos niemal do szeptu. - Przestraszyłem się, więc wsiadłem.
- Romantycznie - nuci pod nosem Kyungsoo, a ja celuję w niego kolejną poduszką.
- Nie myśl, że mi się to podobało! Było okropnie.
- Jasne - kiwa głową bez przekonania. - Też tak mówiłem, kiedy poznałem Kaia. Po prostu bałem się przyznać, że naprawdę zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Motocykliści mają to do siebie, że cholernie łatwo zdobywają czyjeś serca.
- Moje jest nietykalne - prycham, patrząc na niego wymownie.
- Nie wątpię w to - chichocze, a po chwili dodaje. - Pójdę wziąć prysznic i chodźmy spać. Czuję, że jutro będę miał koszmarnego kaca.
- Śpisz na podłodze - prycham chłodno.
- Starczy nam miejsca na twoim łóżku, egoisto.
- Nie wypuszczam do mojego łóżka pijanych, więc przykro mi, ale spędzasz noc tutaj - mówiąc to wskazuję palcem na podłogę. - Jeżeli chcesz możesz pożyczyć ode mnie śpiwór.
- Szczerze mówiąc mógłbym uciec i pójść spać do Kaia, ale nie chcę robić ci dodatkowych kłopotów - parska śmiechem Kyungsoo i wychodzi, by kwadrans później wrócić w granatowym szlafroku i piżamie z myszką Mickey.
Tej nocy, zasypiając po raz pierwszy myślę o nieznajomym szatynie.
____________________________________________
Jako, że jutro wyjeżdżam postanowiłam opublikować Wam dziś new rozdział. Cieszę się, że liczba gwiazdek przy tej serii przekroczyła 100. To naprawdę mnie max motywuje!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top