9. Nieme odrzucenie

Przystaję na jego propozycję i rzucam szalony uśmiech wszystkim mijanym po drodze ważniakom. Kilku z nim nawet salutuję, co spotyka się z kolejnym atakiem niepohamowanego śmiechu Baekhyuna.

Jest wietrzny wieczór, gdy brunet chwiejąc się na nogach prowadzi mnie do swojego mieszkania. Kilkukrotnie traci równowagę, co daje mi przepustkę do złapania jego dłoni. Sam pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że przez całą drogę troskliwie asekuruję każdy jego krok.

Wchodzimy na teren strzeżonego osiedla nowoczesnych apartamentowców, a następnie prosto do ciepłego hallu, gdzie wysoki recepcjonista wita nas skinieniem głowy. Baekhyun wybucha falą czułości w momencie, gdy wsiadamy do szklanej windy, z której roztacza się widok na całe miasto. Po prostu staje na palcach i wpija się w moje usta, a ja spragniony jego bliskości przyciągam go do siebie, zamykając w ciasnym uścisku.

- Pamiętasz, gdy przychodziłeś do mnie w nocy - szepcze pomiędzy pocałunkami, gdy wchodzimy do jego skąpanego w ciemności mieszkania, zaraz po tym, jak Baekhyun po omacku otwiera drzwi kluczami, ukrytymi w wewnętrznej kieszeni marynarki. - Wchodziłeś przez balkon, a rodzice byli na dole.

- A ty kusiłeś mnie, sprawiając, ze miałem ochotę pieprzyć cię bez względu na to, jak głośno byś był.

- Całowałeś mnie na moim biurku - wzdycha prosto w moje usta.

- Dokładnie tak, prawda? - szepczę i chwytam go za pośladki, sadzając na blacie, który napotykamy po drodze. Przypadkowo strącamy z powierzchni coś, co wydaje głuchy odgłos pękającego plastiku, ale nie zwracamy na to uwagi, całując się, jakbyśmy nadal mieli śmieszne naście lat.

Baekhyun ściąga ze mnie koszulkę, a ja bez skrępowania rozpinam jego spodnie, czując, jak bardzo mnie potrzebuje.

- Chanyeol, proszę... - szepcze spragnionym głosem, odchylając głowę w tył, gdy moje usta schodzą w dół jego klatki piersiowej.

- Ciii, aniele - odpowiadam, splatając nasze dłonie razem i upadając przed nim na kolana. - Zaufaj mi, dobrze?

Światła miasta rażące zza ogromnych okien przestają mieć znaczenie. Ciszę czterech ścian wypełnia płaczliwy jęk Baekhyuna, gdy daję mu wszystko to, za czym tęsknił przez cały ten czas. 

***

- Bałem się, że to wszystko się powtórzy. Że będziesz tak mnie rozkochiwał i zostawiał bez końca, a ja znów będę musiał przechodzić przez to ponownie. Wiesz, że było mi ciężko. Odbierałem to wszystko tak personalnie i czułem, że to moja wina. Że nie byłem wystarczająco dobry, abyś choćby powiedział mi o więzieniu. Jak to możliwe, że przez cały ten czas nawet nie miałem pojęcia o tym, co wyprawiałeś?

- Przepraszam, nie chciałem ci się do tego przyznawać.

Siedzimy na chłodnych płytkach balkonu, patrząc na miasto zza przeszklonej balustrady. Nasze oddechy zamieniają się w obłoczki pary, mieszając się z wypuszczonym dymem papierosowym.

- Byłem taki uprzedzony, nie powinieneś się dziwić, że pierwszym, co zrobiłem była próba odcięcia się od ciebie.

Wiatr rozwiewa jego włosy. Ma sine wargi z zimna, a dłoń, w której trzyma papierosa drży lekko. Na nagie ciało narzucił tylko szlafrok i koc, ja poza kocem zdążyłem jeszcze naciągnąć spodnie.

- Niczego nie pragnę tak, jak tego, abyś zaufał mi ponownie - szepczę, gdy spogląda na mnie przestraszonym wzrokiem. Mgła znika z jego oczu, zaczyna trzeźwieć po niezliczonej ilości wypitego whiskey.

- To nie będzie proste, Chanyeol. Ja nadal się boję.

- Mnie?

- Tego, że mnie zostawisz.

Wsuwam palce w jego włosy i opieram jego głowę na moim ramieniu. Chcę czuć ten ciepły policzek tuż przy sobie, mieć poczucie, że mogę zapewnić mu to wszystko - bezpieczeństwo, stabilizację, szczere uczucie.

- Wracajmy do łóżka. Cały drżysz.

Kiwa głową i wyrzuca niedopalonego papierosa za barierkę. Idąc za jego przykładem również pozbywam się mojego peta i biorę go w objęcia, niosąc do sypialni jak małe dziecko. Waży tyle, co piórko.

***

Znów budzę się pierwszy, gdy Baekhyun ciągle śpi z głową na mojej klatce piersiowej. Dopiero w porannym blasku słońca, odbijającego się od białych ścian widzę wystrój sypialni, duże łóżko z pikowanym wezgłowiem, jasne panele, stolik nocny z marmurowym blatem i zagracone biurko. Wstaję i przeciągam się, szacując, że godzina musi być już dość późna. W stercie ubrań, które pośpiesznie zrzuciliśmy z siebie minionego wieczoru próbuję znaleźć swoje ciuchy i oślepiony słońcem przypadkowo wysypują z kieszeni spodni Baekhyuna drobne monety i jakieś małe zawiniątka.

Zaintrygowany, unoszę paczuszkę w palcach i z przerażeniem stwierdzam, że wewnątrz małego woreczka strunowego znajduje się biały proszek. Błagam, aby moje podejrzenia się nie spełniły. Wsuwam palec do woreczka i ostrożnie nabieram małą ilość proszku, który następnie oblizuję - od razu poznaję ten gorzkawy smak, choć nigdy nie miałem dłuższej styczności z heroiną. Podnoszę wzrok na śpiącego Baekhyuna i nagle ogarnia mnie złość, połączona z żalem i współczuciem. Każdy, kto wkręcał się w heroinę kończył jako bezmyślny ćpun, nie chciałem, aby jego spotkało to samo. Jak mógł tak przekreślić swoją przyszłość? W imię czego? Dla kilku gramów sproszkowanej imitacji szczęścia?

Nie kłamał mówiąc, że był naćpany. Skąd mam wiedzieć, od jak dawna brał to świństwo i ile razy spotykał się ze mną kompletnie odcięty?

Trzęsę się z wściekłości, gdy z ubraniami w rękach szukam łazienki. Mijam po drodze jadalnię z dużym stołem, na którym wczorajszego wieczoru posadziłem Baekhyuna, przechodzę przez salon z wielką kanapą i pokój z wiolonczelę i stojakiem do nut. Zatrzymuję się przy aneksie kuchennym, by nalać sobie szklankę wody i nachodzi mnie przykra myśl "Baekhyun musiał się czuć strasznie samotny, mieszkając sam w tak wielkim mieszkaniu". Naraz jednak moim oczom rzuca się to, czego wcześniej nie dostrzegałem, lub nie chciałem dostrzec - ślady obecności kogoś innego.

W przedpokoju obok garniturowych pantofli Baekhyuna stoją dwie pary eleganckich, kobiecych szpilek. Na wieszaku spoczywa kobiecy płaszcz z paskiem. W łazience znajduję całe mnóstwo kobiecych kosmetyków, wskazujących na to, że jednak mieszka tu ktoś poza Baekhyunem. Jakaś kobieta. Może narzeczona.

Nagle czuję przypływ wstydu, gdy orientuję się, że kochałem się z Byunem w tym samym łóżku, w którym on zwykle sypia ze swoją kobietą. Zastanawiam się, czy zdjęcie wiszące w ramce w salonie przedstawia ich. Mężczyzna na fotografii wygląda trochę jak Baekhyun, choć jest wychudzony i wymęczony, trzyma za rękę czarnowłosą piękność w okularach na tle górskiego krajobrazu. Zaczynam czuć się w mieszkaniu jak intruz.

Nie mogę znaleźć moich skarpetek. Wysuwam jedną z szuflad komody w sypialni, z nadzieją, że pożyczę jedną parę pod Baekhyuna, a potem niezauważony opuszczę to miejsce, jednak pech chciał, że w szufladzie znajduję tylko damską bieliznę - różowe staniki, pończochy i całe mnóstwo koronkowych majtek.

Szlag by to trafił.

Gdy znajduję w końcu skarpety Baekhyuna jestem już na granicy cierpliwości. Kim ona jest? Dlaczego Baek ją zdradza? Dlaczego nie było jej na cholernym pogrzebie jego matki? A może była? Może minąłem ją niepostrzeżenie? Może nawet siedziałem obok niej na jakimś koncercie Baekhyuna?

***

Opuszczam mieszkanie tak szybko, jak tylko mogę, lecz natrętne myśli nie chcą opuścić mojej głowy. Czy ona wie, w jak ciężkim stanie znajduje się Baekhyun? Czy pozwala mu zatracać się w tym głupim nałogu? A może to ona sama namówiła go na to wszystko?

Gdy trafiam do mieszkania Sehuna jest już popołudnie. Wpadam cuchnący i skacowany akurat w momencie, gdy jego milcząca dziewczyna podaje obiad.

- Zjesz z nami? - pyta uprzejmie, a ja zaczynam się zastanawiać, czy narzeczona Baekhyuna jest tak samo grzeczna, ułożona i nieśmiała.

Kręcę głową. Znikąd pojawia się Sehun, mierzący mnie oceniającym spojrzeniem.

- Jeśli chce usiąść z nami przy stole, niech najpierw pójdzie się umyć - mówi rzeczowo, biorąc z rąk Haneul (jego skończenie cichej dziewczyny) półmisek z sałatką, po czym zwraca się do mnie. - Cuchniesz, Yeol.

Bez słowa ściągam buty, odwieszam kurtkę i znikam w łazience, mając szczerą ochotę dać upust emocjom, a przy tym zwyczajnie coś rozwalić. Biorę szybki prysznic, po czym przebieram się w czystą koszulkę i jeansy, najprawdopodobniej wyprane przez Haneul. Nie dziwię się, że Sehun nalegał, aby dziewczyna zamieszkała z nami - okazuje się, że ta niepozorna blondynka bez słowa sprzeciwu przejmuje na siebie wszystkie domowe obowiązki. Zastanawiam się, czy kobieta, z którą żyje Baekhyun jest taka sama, ale przypominam sobie, że żyją na nieco innym poziomie i z pewnością mogą sobie pozwolić na sprzątaczkę.

Nie chcę wyjść na niewdzięcznego gbura więc siadam wraz z Sehunem i Haneul do stołu. Na obiad wspólnie przyrządzili makaron carbonara, który jest nieco przesolony, ale nie mam nastroju ani do jedzenia, ani do komentowania.

- Smakuje? - pyta Haneul. Odkąd z nami mieszka zaczęła się nieco więcej odzywać, ale nadal sprawia wrażenie nieśmiałej i wiecznie spłoszonej.

- Pyszne - odpowiadam, choć przez mój wyraz twarzy z pewnością nie brzmię zbyt wiarygodnie.

Sehun rzuca dziewczynie pocieszające spojrzenie, zaczynając zachwalać posiłek, a ja tylko machinalnie nawijam nitki makaronu na widelec.

- Gdzie byłeś? - pyta w końcu brat, a ja wywracam oczami.

- A co?

- Nie wyniosłeś śmieci, a była twoja kolej.

- Sorki. Zrobię to dzisiaj.

- Gdzie byłeś?

Sehun nie daje za wygraną, a ja powoli nie mam siły dalej ukrywać prawdy. Muszę się komuś wygadać, komukolwiek.

- U Baekhyuna.

Przy stole nastaje cisza. Nawet para papużek, które Haneul przyniosła ze sobą wprowadzając się, przestaje ćwierkać. Sehun wpatruje się we mnie zaintrygowany, jego dziewczyna spuszcza wzrok w swój talerz, z pewnością nieświadoma tego, kim jest Baekhyun.

- Po co? - prycha Sehun.

- Długa historia - wywracam oczami. Mam ochotę poprosić go o rozmowę na osobności, ale przypominam sobie, że Haneul niewiele mówi, więc nawet, gdy powiem coś przy niej, ona nie rozniesie plotek dalej. - Pamiętasz, jak pojechaliście na weekend do rodziców Haneul? Ja wtedy pojechałem na pogrzeb matki Baekhyuna i spotkałem go tam. Zabrałem go tutaj, bo był w kiepskim stanie. Wczoraj przyszedł do mojej pracy i poszliśmy na herbatę. Później do niego.

- I?

- I co?

- Co dalej? - dociekał Sehun. Haneul tylko żuła makaron w ciszy, od czasu do czasu rzucając w moją stronę zagadkowe spojrzenia.

- On ma narzeczoną. I z nią mieszka.

- To było do przewidzenia - Sehun kręci głową.

- I bierze. Heroinę. Znalazłem w jego rzeczach.

- Żartujesz?

- Chciałbym. Staje się pieprzonym wrakiem.

- Kurwa, Yeol, odpuść go sobie zanim skończysz tak samo.

- Chciałbym go z tego wyciągnąć. Wiem, że to przeze mnie. Czuję się okropnie z tego powodu i nie mogę przestać o tym my...

- Daj spokój. To jego sprawa. Nie mieszkaj się w to.

- To przeze mnie i przez moją odsiadkę.

- Nie masz z tym nic wspólnego. To dorosły facet.

- On sobie nie radzi i ja to widzę.

- Nie wpychaj się tam, kurwa, Chanyeol. Mówiłeś, że ma narzeczoną.

- Bo ma. Mieszka z nią - mówię, czując, jak na wspomnienie widoku kobiecych rzeczy w mieszkaniu łamie mi się głos.

- Więc po co się tam wpierdalasz?

- Bo go kocham.

- On ma narzeczoną, Chanyeol. Nie kocha cię.

Coś nagle we mnie pęka. Czuję się pusty, zagubiony i najchętniej chyba zapadłbym się pod ziemię. Baekhyun ma narzeczoną, Sehun ma Haneul, a ja? Kogo ja mogę mieć? Czy w ogóle chcę kogoś innego poza Baekhyunem? Wiem, że takim myśleniem skazuję samego siebie na wieczną samotność i nieusatysfakcjonowanie, ale nie potrafię inaczej. Na chwilę obecną, jeszcze do tego nie dojrzałem.

- Chanyeol. - Sehun spogląda na mnie tym razem jakoś inaczej.

Wstaję od stołu. Odnoszę talerz do kuchni, aby choć w małym stopniu pokazać Haneul wdzięczność za posiłek.

- Przepraszam - mamroczę i znikam w pokoju, czując się jak cholerny nastolatek z problemami.

Mało mam swoich własnych dylematów? Sehun ma rację - nie powinienem mieszać się do życia Baekhyuna, skoro ten ruszył już dalej. Może zdradzać swoją narzeczoną, jeśli tego chce, ale ja nie jestem osobą, którą może mieć na boku. Nie chcę być planem B. Nawet nie chcę myśleć o tym, że Baekhyun mógłby chcieć być ze mną tylko w ukryciu. Co to za miłość, skoro wstydzilibyśmy się za siebie?

Jest pochmurne popołudnie, gdy wychodzę z domu. Potrzebuję jakiegoś świeżego doznania, czegoś, co mnie oczyści. Wsiadam więc na motocykl i pruję przed siebie prosto w milczące, zakurzone ulice cuchnących przedmieść.

Próbuję oswoić się z myślą, że tamta noc była pożegnaniem i nigdy więcej się nie spotkamy. Nigdy. Nie pójdę na żaden jego koncert, nie spojrzę na nasze wspólne zdjęcia, a na widok plakatu z jego wizerunkiem odwrócę głowę w drugą stronę. Odetnę się od tego wszystkiego, zanim on wciągnie mnie w bagno - narkotyki, zdrady, wahania nastrojów.

***

- Chan.

Podnoszę głowę, gdy Sehun staje nade mną z dwoma butelkami piwa. Słońce chowa się za horyzontem, a ja właśnie kończę papierosa siedząc na parkingu przed blokiem.

- Sam mówiłeś, że alkohol to zły pomysł na odreagowanie - parskam śmiechem, przyjmując butelkę.

- Pijąc z umiarem nic ci nie grozi - odpowiada młodszy i wzdycha patrząc na barwne, pomarańczowe niebo. Przed chwilą przestał padać deszcz, w powietrzu ciągle unosi się zapach mżawki.

- Po co przyszedłeś?

- Żeby ci powiedzieć, że jesteś warty dużo więcej, niż bycie zabawką dla rozkapryszonego snoba.

Kiwam głową. Sehun ma rację - najprościej myśleć o Baekhyunie w taki sposób. Wykreowanie takiego obrazu o osobie, którą kocham powinno sprawić, że moje uczucia w końcu osłabną.

- Najgłupsze jest to, że mam ochotę mu to wszystko wybaczyć - mówię, głosem zachrypniętym od zbyt szybkich łyków lodowatego piwa. - Nieważne, czego by nie zrobił, zawsze znajdę coś, co go usprawiedliwi.

- Przejdzie ci - Sehun poklepuje moje ramię.

- Wiem - kłamię. W rzeczywistości czuję się, jakby nie było już dla mnie nadziei. 


________________________________



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top