The Reckoning
Zaklęcie Glori zadziałało, dzięki niej wybudziłam się z dość długiego snu. Mam nadzieję że ten kto kazał mnie obudzić miał ku temu bardzo dobry powód. Otworzyłam oczy by mogły przyzwyczaić się do jasności, ale jak się okazało było tu dość ciemno. Na moje szczęście lub nieszczęście wciąż znajdowałam się w trumnie. Miałam tylko nadzieję że bez problemu ją otworzę. Uspokoiłam oddech i lekko popchnęłam górę od mojej trumny. Dziwnie to trochę brzmi "moja trumna" ale raz na jakiś czas byłam tu chowana i sztyletowana, przez tych którzy są mi bliscy. Nie wiem ile dokładnie tu spędziłam ale coś czuję że ładnych parę lat minęło. Górne wieko trumny otworzyło się bez problemu, byłam już gotowa by otworzyć je całkowicie. Ale powstrzymały mnie głosy które usłyszałam obok siebie.
- Co się stało? - odezwał się jakiś chłopak.
- Oberwałeś, mój brat całe popołudnie łamał ci kark. Odpowiedziała jakaś dziewczyna, skądś znałam ten głos, postanowiłam dalej przysłuchiwać się tej rozmowie. Może dowiem się czegoś ciekawego i tego gdzie dokładnie jestem.
- Po co nas przywiózł do Mystic Falls?
A więc jestem w Mystic Falls kto by się spodziewał. Wiedziałam że kiedyś tu wrócę. Chłopak długo nie musiał czekać na odpowiedź.
- Nie rżnij głupa, szybko skumał co ukrywasz.
I już wiedziałam skąd znam ten głos, to Rebekah moja przyjaciółka a zarazem siostra chociaż nie jesteśmy spokrewnione. Wychowałyśmy się razem. Byłam już gotowa by jak najszybciej otworzyć moją trumnę, ale postanowiłam jeszcze chwilę poczekać. Może dowiem się czegoś ciekawego?
- Nic, zrobiłem co kazał.
- Nie wspomniałeś że sobowtór żyje.
Chwila moment sobowtór żyje to Katherine ma sobowtóra. Kto by pomyślał, widzę że trochę mnie ominęło.
- Gdzie jest Klaus?
Jak tylko usłyszałam to imię wspomnienia wróciły. Wiele wspólnie spędzonych chwil. Tych dobrych i zły. Ale zawsz byliśmy razem na dobre i złe. Dawno go nie widziałam, muszę przyznać że bardzo się za nim stęskniłam. Podobnie jak za pozostałymi. No ale przecież to logiczne gdzie Klaus tam i Rebekah. Rodzina powinna trzymać się razem.
- Liczę że urywa tej krowie łeb.
No cóż Rebekah nigdy się chyba nie zmieni. Ale za to ją lubię, że jest sobą. Niespodziewanie usłyszałam głos wkurzonego chłopaka.
- Gdzie ona jest!
- Naprawdę ją kochasz.
Słyszę jak doszło do szamotaniny i walki. Nie podoba mi się to zbytnio. Rebekah uderzyła czymś ciężkim chłopaka. Ona jak się zdenerwuje to lepiej nie wchodzić jej w drogę.
- Jestem zazdrosna.
Ona zazdrosna, czyli coś musi być na rzeczy. Wiedziałam że to będzie odpowiedni moment by otworzyć trumnę. Jak tylko ją otworzyłam, zobaczyłam tylko jak Rebekah przebija czymś chłopaka. Nie powstrzymałam jej. Chłopak upadł na ziemię. Wyczułam że to wampir, więc nie musiałam mu pomagać. Powoli wyszłam z mojej trumny. By przywitać się z przyjaciółką. Stanęłam trochę chwiejnie na ziemi. Dawno nie jadłam, do tego to przeklęte ukąszenie. Póki miałam dość siły ruszyłam w stronę znajomej. Zatrzymała się tylko na chwilę by spojrzeć na ciało nieprzytomnego wampira. Był to Stefan Salvatore, poznaliśmy go w 1922 w Chicago, niestety nasza znajomość nie trwała zbyt długo gdyż musieliśmy uciekać przed Mikaelem. A Klaus dla bezpieczeństwa zauroczył go i wymazał mu to z pamięci. Rebekah zmierzała właśnie w stronę jakiegoś budynku. Postanowiłam ją na chwilę zatrzymać.
- Rebekah, jak dobrze cię widzieć.
Dziewczyna gdy tylko usłyszała swoje imię w wampirzym tempie obróciła się w moją stronę. Dostrzegłam na jej twarzy uśmiech. Nim się zorientowałam, znalazłam się w jej ramionach.
- Jak dobrze cię widzieć, na szczęście zaklęcie zadziałało. Klaus na pewno się ucieszy gdy cię zobaczy.
- Mam taką nadzieję. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niej.
- Widzę że ledwo się trzymasz, idź lepiej coś zjeść i dołącz szybko do nas.
Nim się zorientowałam zniknęła ona w drzwiach budynku.
Rozejrzałam się wokół mnie nie widziałam żadnej żywej duszy. Już chciałam się poddać, dopóki nie zauważyłam jakiegoś chłopaka wychodzącego z tego samego budynku do którego weszła Rebekah. Powoli do niego podeszłam. Nikogo w okolicy nie było, więc mogłam bez przeszkód się na nim pożywić. Użyłam Perswazji by nie krzyczał ani nie uciekł. Jak tylko trochę się najadłam, puściłam go wolno. Wymazując mu wcześniej pamięć o tym zdarzeniu. Powolnym krokiem weszłam do budynku. Postanowiłam odnaleźć przyjaciółkę. Po paru minutach zobaczyłam ją jak prowadzi gdzieś jakiegoś chłopaka. Z tego co udało mi się wyczuć to jest wilkołakiem. Postanowiłam iść za nimi. Wygląda na to że Klaus złamał klątwę tylko jak. Ponoć Sobowtór musiał zginąć, by ją złamać. Może dlatego tu jest. Muszę jak najszybciej się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Gdy byłam już prawie na miejscu Rebekah zniknęła za kolejnymi drzwiami. Musiałam się zatrzymać, gdyż zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam czekać dłużej postanowiłam iść dalej. Nie minęła chwila a już znalazłam się przy drzwiach. Otworzyłam je i patrzyłam na to co się dzieje. Znajdowało się tam kilka osób, 4 ludzi, czarownica, wilkołak, Rebekah i Klaus. Nikt na mnie nawet nie spojrzał, wszyscy byli wpatrzeni w Klausa i wilkołaka.
-Zawsze kiedy próbuję zrobić z wilkołaka mieszańca, umiera podczas przemiany. Paskudny widok.
Klaus nadgryzł swój nadgarstek i przyłożył go do ust wilkołaka.
- Znajdź sposób by uratować mieszańców, dla dobra Tylera się pośpiesz. Zwrócił się do czarownicy i skręcił chłopakowi kark. Jego ciało opadło bezwładnie na podłogę. Jego przyjaciele byli w szoku. Postanowiłam wyjść z ukrycia.
- Klaus wiesz że można to było załatwić inaczej. Odezwałam się słabo, ukąszenie coraz mocniej dawało się we znaki. Klaus jak i pozostali odwrócili się w moją stronę.
Nie zdążyłam jeszcze nic więcej powiedzieć a już, znalazłam się w jego ramionach.
Mocno go przytuliłam, tak mi tego brakowało. Jego mi brakowało. Klaus również mocno mnie przytulił i nie chciał wcale tak szybko puścić. Na sali nastała cisza. Którą przerwał Klaus.
- Amara jak dobrze cię widzieć. Uśmiechnął się do mnie.
- Ciebie również Klaus, bardzo tęskniłam. Jak tylko to powiedziałam zachwiałam się, Klaus szybko mnie złapał i nie pozwolił upaść. Spojrzał na moją rękę i zobaczył duże ukąszenie wilkołaka. Nie zapomniał gdzie się znajduje. Bez zastanowienia nadgryzł swój nadgarstek i podał mi swoją Krew, by mnie uleczyć.
Jak tylko napiłam się jego krwi rana zniknęła. Poczułam się o wiele lepiej, siły zaczęły do mnie wracać. Ciszę przerwał głos jakiegoś chłopaka.
- Ją też zabijesz jak jego? ręką wskazał na ciało wilkołaka.
- Nie zabił bym jej, moja krew była lekarstwem którego potrzebowała by przeżyć. A co do waszego przyjaciela.
- Krew Klausa przemieni go w wampira.
Odezwał się sobowtór. Mam nadzieję że nie jest jak Katherine, kto wie może nawet uda mi się ją poznać?
Klaus jeszcze raz mnie przytulił i spojrzał na mnie czy wszystko ze mną dobrze. Widziałam tą troskę w jego oczach, chęć zapewnienia mi bezpieczeństwa. Wbrew pozorom nie byłam wcale taka bezbronna. Lecz dostrzegłam w nich coś jeszcze tęsknotę i ulgę. Posłałam mu śmiech oraz kiwnęłam mu głową na potwierdzenie, że już lepiej się czuję. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę sobowtóra i jej znajomych. postanowił odpowiedzieć.
- I jeśli Bonnie się uda przeżyje proces przemiany. Łap księgi czarów ja zajmę się Eleną.
Czarownica wraz z kolegą opuścili salę. Ja stałam obok Klausa i patrzyłam na wszystko co się dzieje.
- Więc to jest najnowszy Sobowtór, oryginał był ładniejszy. Stwierdziła Rebekah.
- Przestań, zabierz gdzieś wilczka.
Rebekah opuściła salę ciągnąc za sobą ciało wilkołaka. Jak tylko drzwi się za nią zamknęły zorientowałam się że wciąż trzymam Klausa za rękę. Puściłam go, on szybko na mnie spojrzał, nie wyglądał na zadowolonego tym faktem. Ale nic nie powiedział. Nik ruszył w stronę trybun.
Usiadłam obok Klausa lekko się w niego wtulając gdy on objął mnie swoim ramieniem. W ciszy czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Spokój przerwało czyjeś wejście na salę. Rozpoznałam go to był wampir z którym rozmawiała Rebekah. Elena wypowiedziała jego imię. Stefan Salvatore nawet się na nią nie popatrzył. Odwrócił swoją głowę w naszą stronę, wyglądał na zaskoczonego gdy mnie zobaczył lecz chyba mnie poznał co oznacza że Klaus przywrócił mu wspomnienia, po chwili odezwał się.
- Klaus.
- Przybyłeś ratować swoją pannę?
- Prosić o wybaczenie i zapewnić o lojalności.
- Już raz złamałeś słowo.
- Elena nic dla mnie nie znaczy.
Powiedział Stefan, lecz wyczułam w tym odrobinę kłamstwa.
- Zrobię wszystko czego zażądasz. Powiedział Stefan i spojrzał w naszą stronę. Wyglądał na bardzo przekonywująco.
Klaus wstał z miejsca i powiedział.
- W porządku oblejmy to, zabij ich. Wskazał na chłopaka i dziewczynę obok Eleny. Ci przestraszeni wstali i cofnęli się.
- Na co czekasz, zabij ich.
- Nie Stefan. On mnie nie skrzywdzi.
Elena nie zdążyła nic więcej powiedzieć ponieważ Klaus ją uderzył. Wściekły Stefan rzucił się w stronę Klausa. Chciałam zareagować. On jednaka obronił się, jedną ręką złapał za szyję Stefana, a drugo pokazał mi bym została na swoim miejscu.
- Nic dla ciebie nie znaczy, ciągle kłamiesz.
- Puść ją, zrobię co każesz. Słowo
- Twoje słowo nie wiele znaczy. Nie wierzyłam że będę musiał uciekać się do tego.
Klaus postanowił go zauroczyć.
- Przestań walczyć!
- Nie rób tego. Proszę
- Nie chciałem tego. Zależało mi tylko na twoim oddaniu. Żądam posłuszeństwa, zrobisz co karzę i kiedy karzę. Nie uciekniesz, nie ukryjesz się, będziesz mi posłuszny.
I puścił go, odsunął się kawałek i powiedział.
- A teraz zabij ich rozpruwaczu.
Ręką wskazał na dwóję ludzi znajdujących się za nim. Stefan bez zatrzymania rzucił się na swoje ofiary. Wysysając z nich życie.
Klaus podszedł do Eleny.
- Nareszcie wampir w swoim żywiole, większość gatunku jest taka smętna.
- Ty mu to zrobiłeś.
Oboje spojrzeli na Stefana który miał na sobie krew swoich ofiar.
- Zaprosiłem go na przyjęcie, ale to on tańczy na stole.
Do sali weszła wkurzona Rebekah, która zaczęła krzyczeć.
- Gdzie jest mój wisiorek.
- O czym ty mówisz?
Odezwał się Klaus.
- Ma mój wisiorek.
I podała Nikowi jakieś urządzenie.
- No no kolejne kłamstwa.
- Gdzie on jest?
- Nie mam go.
- Kłamiesz!
Zdenerwowana Rebekah rzuciła się na sobowtóra. Od Eleny odciągnął ją Klaus.
- Przestań!
Powiedział próbując ją zatrzymać.
- Niech powie gdzie jest.
Klaus odwrócił się w stronę Eleny. Ukucnął przed nią i ze spokojem zapytał.
- Gdzie wisiorek kotku? Tylko szczerze.
- Mówię prawdę. Katherine go ukradła.
To ona jeszcze żyje. No tak ciągłe ucieczki pewnie trzymają ją przy życiu.
- Katherine oczywiście, co za pech z wisiorkiem waszej wiedźmie było by łatwiej. Ale skoro tak nastawie zegar.
I nastawił zegar na 20 minut, i ruszył w stronę Stefana
- Jeśli za 20 minut Bonnie nie znajdzie rozwiązania, znowu będziesz się karmić, krwią Eleny. Pragniesz tego.
- Klaus nie.
Dziewczyna próbowała go jakoś powstrzymać. Nie poznawałam w tym momencie Klausa. Co się z nim stało. Nie takim go pamiętałam. Przy mnie nigdy taki nie był. Co się z nim stało.
- Nie ruszać się, jeśli spróbuje uciec skręć jej kark.
Wraz z siostrą ruszyli w stronę wyjścia, Klaus zatrzymał się obok mnie, wyciągnął dłoń w moją stronę którą chwyciłam i nie puściłam tak szybko. Razem opuściliśmy salę. Rebekah poszła pilnować wilkołaka, by dać nam znać kiedy się obudzi. Klaus pociągnął mnie w inną stronę. Chcąc ze mną porozmawiać. Odeszliśmy kawałek, nim się zorientowałam Klaus przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Oddałam pocałunek. Na początku był delikatny jakby bał się że zaraz zniknę, później był już mocniejszy. Bardziej brutalny. W pocałunku wyczułam uczucia które długo musiał ukrywać, jego radość że tu jestem że wróciłam a także tęsknotę. Jak również strach że mógł mnie utracić.
Ja również za nim tęskniłam, za jego pocałunkami i tymi wszystkimi wspólnie spędzonymi chwilami. Z nim nikt nie mógł się równać. Mimo że sporo osób uważa go za potwora ja poznałam jego prawdziwe skrywane oblicze. I za to go kocham. Ta chwila mogła by trwać wiecznie ale nie zawsze dostajemy to czego chcemy. W korytarzu niedaleko nas usłyszeliśmy zbliżające się kroki. Klaus oderwał się ode mnie, widziałam że zrobił to z niechęcią. Szybko pocałował mnie jeszcze raz. Złapałam go za twarz i szybko pocałowałam w usta. Zostawiłam moją rękę na jego twarzy, gładząc go po jego kilkudniowym zaroście. Tak bardzo mi tego brakowało. Tej bliskości, oraz jego miłości.
Klaus uśmiechnął się do mnie złapał moją dłoń, i nie puszczając jej poszliśmy w stronę dobiegających z oddali głosów. Pochylił się w moją stronę i wyszeptał mi do ucha.
- Dokończymy to później.
Pośpiesznie złożył pocałunek na moim policzku. Na korytarzu zobaczyliśmy Bonnie i jej kolegę. Właśnie rozmawiali o Elenie i Tylerze który właśnie przechodzi przemianę. Chłopak spytał się jej czy Tyler umrze. Klaus pociągnął mnie ze sobą i stanął obok nich, by im odpowiedzieć. Ja wolałam siedzieć cicho.
- Nie był bym taki pewien.
Początkowo nie rozumiałam o co mu chodzi.Nagle mnie olśniło, zrozumiałam co Klaus miał na myśli. Razem poszliśmy szukać Eleny gdyż 20 minut już minęło. Szliśmy właśnie w stronę drzwi, gdy niespodziewanie wpadła na nas Elena.
- Znowu się spotykamy.
Klaus złapał Elenę i poszedł z nią w stronę Stefana który przebił się drewnem w brzuch by nie zaatakować Sobowtóra.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem, od twojego pragnienia krwi silniejsza jest tylko miłość. Ucisz to uczucie.
- Nie! zaprotestował Stefan.
- Człowieczeństwo cię zabije, poczucie winny cię wykończy. Ucisz to.
- Nie!
Ponownie zaprotestował.
- Jesteś silny, ale nie aż tak. Ucisz to.
Powiedział Klaus jednocześnie wyciągając z niego kawałek drewna. Ponownie kazał mu to uciszyć. Stefan zaprotestował i odepchnął Klausa. Nik domyślając się że chcę zareagować wyciągnął dłoń, powstrzymując mnie. Dając mi do zrozumienia że mam się nie mieszać. Złapał Stefana i przyszpilił go do ściany.
- Ucisz to!!
Krzyknął jednocześnie używając perswazji.
- Co mu zrobiłeś?
Spytała Elena, patrząc na tą całą scenę.
- Naprawiłem go, ale trzeba to sprawdzić.
Klaus podszedł do Eleny i rozkazał rozpruwaczowi i kazał mu się napić z szyi sobowtóra ale tak by jej nie zabił. Rozpruwacz zaatakował dziewczynę. Po pomieszczeniu rozniósł się jej krzyk. Opuściliśmy to pomieszczenie by znaleźć Bex i wilkołaka. W klasie w której się znajdowali była jeszcze jakaś wampirzyca.
- Zapadł wyrok, pierwsza wiedźma mówi że sobowtór musi umrzeć.
- Więc możemy ją zabić. Ucieszyła się Bex.
- Jestem pewien że przeciwnie.
Bekah przytrzyma wampirzycę by ta nie mieszała się w to co zaraz zrobi Klaus.
- Miałem przeczucie, krew Eleny. Pij!
Powiedział tonem nie, znoszącym sprzeciwu. I podał Tylerowi małą fiolkę z krwią Eleny. Której on nie wziął.
- Jeśli nie będziesz się karmił umrzesz.
Odezwałam się szybko. Dziewczyna którą trzymała Bex. Spojrzała w moją stronę.
- A ty kim jesteś? I co tu robisz?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć Klaus mnie uprzedził.
- To jest Amara, jest bardzo ważna dla mnie i mojej rodziny. Więcej nie musisz wiedzieć, chyba że sama kiedyś ci o sobie opowie.
Posłałam krótki uśmiech do dziewczyny, który odwzajemniła. Tyler wyglądał jakby cierpiał no cóż przechodził przemianę. Podeszłam do niego i Klausa. Wyjęłam mu z dłoni fiolkę i przysunęłam ją w stronę wilkołaka. Chłopak powoli zabrał fiolkę i wypił znajdującą się w środku krew. Klaus popatrzył na mnie z wdzięcznością.
- Dobry chłopiec.
Tyler niespodziewanie upadł na podłogę, zaczął krzyczeć z bólu. Nik ostrożnie kucnął obok niego. I uśmiechnął się pod nosem. Co oznaczało że chłopak przeszedł przemianę. I jest pierwszym stworzonym przez niego mieszańcem. Uznał to za dobry znak.
Wspólnie opuściliśmy szkołę. Klaus zaniósł Elenę do szpitala, by pobrali jej krew. Wraz z Bex zostałyśmy na dworze. By na niego zaczekać. Jak tylko do nas dołączył Bekah zaczęła rozmowę.
- Więc sobowtór nie stanowi problemu, jej krew to rozwiązanie.
- Na to wygląda.
- Skąd wiedziałeś?
- Pierwsza wiedźma mnie nienawidziła, myślisz że postąpił bym zgodnie z jej zaleceniem?
- Tysiące lat w grobie i nadal z tobą pogrywa.
-To ma sens z jej punktu widzenia, ochrona przed złamaniem klątwy. Sobowtór musiał zginąć żebym został mieszańcem. Ale wtedy...
- Nie mógł byś wyhodować nowego gatunku.
Dokończyłam za niego. On popatrzył w moją stronę i uśmiechnął się lekko.
- I został bym sam.
- Więc o to chodzi obsesja na punkcie mieszańców? Nie chcesz być sam?
Spytała Rebekah. Nie spodobało mi się to, może mu chodzi że nie chce być jedynym mieszańcem na świecie. Mimo to podeszłam do Klausa i go przytuliłam.
- Klaus nie jesteś sam. Masz nas swoją rodzinę, masz mnie.
Klaus przytulił mnie po kilku minutach mnie puścił. Uśmiechnął się do mnie i pocałował szybko w policzek.
- Chcę zabrać dziewczynę i mieszańca, byle dalej od tej dziury. Rebekah przyprowadź wóz ja z Amarą pójdę po Elenę.
Rebekah poszła po auto. Już mieliśmy odejść gdy ktoś do nas dołączył.
- Kto to się w końcu zjawił.
Zadrwił Klaus. Odwróciliśmy się w stronę nowo przybyłej osoby. Jak się okazało wampira.
- Gdzie ona jest? I kim ty do cholery jesteś?
Spytał wampir patrząc na mnie podejrzliwie. Idąc w naszą stronę.
- Elena dokonuje darowizny na szczytny cel, nie przeszkodzisz jej w tym.
Powiedział Klaus zatrzymując wampira. I lekko go odpychając.
- Będziesz musiał mnie zabić.
Widzę że ta dwójka musi się znać. I raczej nie przepadają za sobą.
- Chciał bym ale obiecałem twojemu bratu, więc dotrzymam słowa. A może już mu nie zależy?
Klaus rzucił się na wampira i zaatakował go. Byłam gotowa by mu pomóc. Ale to co powiedział wampir powstrzymało mnie.
- Nie chcesz pogadać o swoim kumplu mikaelu?
- Co o nim wiesz?
- Wie że tu jesteś.
- Blefujesz.
- Znaleźliśmy go , to nasze zabezpieczenie.
Jeśli to prawda to możemy mieć problem. Mikael ścigał nas od bardzo dawna. Od jakiegoś czasu słuch po nim zaginął. Ale jeśli wrócił to mamy poważne kłopoty. Klaus rzucił chłopakiem o ziemię. Nim zdążyłam zareagować złapał mnie i w wampirzym tempie odeszliśmy stamtąd.
Skontaktował z Bex i Stefanem. Klaus zaproponował że wyjedzie na jakiś czas. Chciałam jechać z nim lecz on poprosił mnie bym tu została. Wraz z Bex. Ma ona pilnować mieszańca, Stefan sobowtóra. A ja mam mieć oko na tą dwójkę. Stefan powiedział Klausowi że będę mogła zamieszkać u niego w domu podobnie jak Bex. Klaus zgodził się na ten pomysł. Zostałam sama z Klausem.
- Nie chcę wyjeżdżać ale muszę, rozumiesz to prawda.
- Oczywiście że tak. Ale dopiero co cię odzyskałam i już mam cię stracić?
- Nie stracisz, obiecuję niedługo wrócę.
Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Na pożegnanie pocałował mnie. Nie chciałam by przestawał. Ale wiedziałam że dla jego bezpieczeństwa musi wyjechać na pewien czas.
Do póki nie będziemy pewni że wszyscy jesteśmy bezpieczni. Ostatni raz pocałowałam Klausa. Kilka łez mi poleciało, Klaus starł je i obiecał że niedługo wróci. A wtedy będziemy mogli być razem.Pożegnałam się z nim ostatni raz, i ruszyłam za Stefanem. Powiedział mi że jego brat ma na imię Damon. Jak tylko weszliśmy w salonie siedział Damon i Elena. Obiecał on jej że więcej jej nie opuści, widać że zależy mu na niej. Tą chwilę przerwał Stefan.
- Jak miło.
- Co tu robisz bracie?
-Ostatnio tu mieszkałem, Klaus wyjechał ale mam was pilnować do jego powrotu. Od tej chwili jesteś pod moją ochroną.
Stefan wziął swoją szklankę z alkoholem. Ja stałam w przedpokoju, nie chciałam się mieszać. Lecz Stefan mnie zawołał.
- A i jeszcze jedno od dziś Amara mieszka z nami.
Mówiąc to uśmiechnął się do brata oraz Eleny i opuścił pomieszczenie. Oboje spojrzeli na mnie z ciekawością a zarazem z niepokojem. No cóż nie znali mnie. Tylko widzieli mnie dziś z Klausem. Więc zdążyli zapewne wyrobić już sobie o mnie opinię. Powiedziałam im ciche cześć, na które odpowiedzieli. I poszłam za Stefanem który już na mnie czekał, by wskazać mi mój pokój. Sporo się wydarzyło jak na jeden dzień. Ledwo co odzyskałam Klaus już musiałam się z nim pożegnać. Na szczęcie jest tu Rebekah. Więc nie zostałam z tym wszystkim sama. W pokoju, którym się znajdowałam była łazienka. Wykąpałam się i postanowiłam iść spać. Łóżko to jest o wiele wygodniejsze od trumny. Po upływie pewnego czasu odpłynęłam w krainę morfeusza. Miałam dziwny sen, widziałam w nim Katherine i jakiegoś chłopaka którzy weszli do jakiegoś grobowca. Weszłam za nimi, zupełnie jakby mnie nie widzieli. Katherine zepchnęła pokrywę która znajdowała się na grobowcu. Nachyliłam się tam by zobaczyć co jest w środku. To co zobaczyłam przeraziło mnie. W grobowcu był wysuszony i skuty Mikael. Który niespodziewanie otworzył oczy.
=======================================================
Wróciłam po dość długiej przerwie :)
Oto 1 rozdział nowego opowiadania :) Mam nadzieję że wam się spodoba :D Rozdział pierwszy ma 3320 słów. Jest to najdłuższy rozdział jaki napisałam :D
P.S jeżeli możesz zostaw coś po sobie ;) Jest to bardzo duża motywacja dla mnie. Dziękuję :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top