46
- Pan jest... - zapytał oczekująco lekarz.
- Mężem - odpowiedział, a mężczyzna westchnął i kiwnął głową jakby odciągając od siebie zmęczenie.
- Cóż, żona wciąż jest nieprzytomna, ale to po prostu omdlenie, jej zdrowiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Gorzej jest w sprawie ciąży. To niestety poronienie. Państwa dziecka nie dało się uratować - powiedział, a Touya oparł się ręką o ścianę.
Stało się to, czego tak się bał. Ich dziecko nie żyło. Tak nie powinno się wydarzyć, te kilkanaście tygodni to za mało by się nim nacieszyć. Nie mógł poczuć nawet jednego kopnięcia, a co dopiero myśleć o wzięciu go na ręce. Nie znali płci dziecka, nie zdecydowali się nawet na imię, a już je stracili.
- Czy mogę do niej wejść? - zapytał cicho, na co lekarz przytaknął i zrobił krok w bok, żeby zrobić mu miejsce w przejściu.
Wszedł do środka, pielęgniarki właśnie kończyły myć z krwi nieprzytomną Akirę, przebrały ją w szpitalną piżamę i odłączały aparaturę, widząc Todorokiego jedna z nich zaniechała działania.
- Lekarz powiedział, że aparatura jest zbędna, ponieważ czekamy jedynie na wybudzenie pacjentki - wyjaśniła pospiesznie schylając głowę w przepraszającym geście.
- Dobrze - odpowiedział i zbliżył się do łóżka. Nie chciał jednak przeszkadzać kobietom, dlatego tylko patrzył na Akirę. - Dziękuję za waszą pracę - dodał, gdy pielęgniarki zaczęły się zbierać do wyjścia. - Przepraszam, ale jak długo mogę zostać? - zapytał ledwie powstrzymując płacz, a starsza pielęgniarka westchnęła.
- Ile pan chce - odpowiedziała spokojnie i obie wyszły. Akira wciąż była blada i wyglądała na zmęczoną, ale spała. Touya chciał wierzyć, że właśnie odpoczywa. Usiadł przy niej i złapał ją za dłoń. Póki ona spała, on pozwolił sobie na płacz. Chciał być dla niej wsparciem, dlatego nie było mowy o emocjonalnym zachowaniu później.
- Kochanie - wyszeptał całując jej dłoń. - Wróć tutaj, nie zostawiaj mnie.
Siedział przy niej cały czas. Minuty zmieniały się w godziny, a on niewzruszony trwał przy łóżku, dopóki drzwi do sali nie otworzyły się z impetem. Nie spodziewał się zobaczyć Hawksa, który niczym piorun doleciał do łóżka.
- Co się stało? - zapytał bohater z bladym przerażeniem i obejrzał Akirę. Wciąż spała. - Wasz dom wygląda jakby ktoś dokonał tam morderstwa. Co się wydarzyło?
- Poroniła. Moja malutka Akira musiała przejść takie cierpienie... Ja zawaliłem - powiedział cicho i przygryzł wnętrze policzka by znów się nie rozpłakać.
- Nie pierdol. Lepiej powiedz, czemu nie zadzwoniłeś? Może mógłbym ci pomóc - stwierdził uważnie obserwując przyjaciela, który właściwie cały czas był wpatrzony tylko w swoją żonę. - Zamknąłem drzwi i przyniosłem torbę z rzeczami - dodał w końcu kładąc na ziemi przy łóżku sportową torbę wypełnioną aż po brzegi. - No i twój telefon - dodał kładąc go ostrożnie na pościeli. Keigo był infantylny, ale wiedział, że nie może sprowokować przyjaciela jakimś swoim niedelikatnym zachowaniem, ponieważ Todoroki był ostatnio niezwykle nerwowy, zwłaszcza gdy chodziło o Akirę.
- Skąd wiesz, że tu jesteśmy? - zapytał Touya ignorując każdą wcześniejszą wypowiedź Takamiego.
- Obleciałem wszystkie szpitale w mieście po tym, jak zobaczyłem w waszym domu tyle krwi - wyjaśnił, a niebieskooki kiwnął tylko głową i znów położył głowę przy Akirze, ściskając jej rękę. - Co teraz?
- Zemdlała. Czekam aż się wybudzi.
- A później?
- Później? - Touya autentycznie się zdziwił. Dla niego było już tylko tu i teraz. - Mam ochotę się zemścić.
- O czym ty mówisz? - zapytał Hawks. Dla niego, to co spotkało tę dwójkę było smutne, jednak on nie był w stanie pojąć wszystkiego.
- Nieważne - stwierdził i w końcu wziął telefon do ręki. Miał kilkanaście nieodebranych połączeń, bo raport z dnia ich życia sam się nie zda. Teściowa, Endeavor, Fuyumi... Zapewne wszyscy byli wściekli. - Wracaj, późno już. Ja tu zostaję. Gdybyś mógł zająć się Aresem, byłoby w porządku - powiedział zaledwie na chwilę odrywając się od Akiry. Kiwnęli sobie głowami na pożegnanie i chwilę później Hawksa już nie było.
~~~~
Touya był zmęczony, ale wciąż obserwował Akirę. Mogła obudzić się w każdej chwili, a on nie mógł tego przegapić. Była piąta nad ranem, gdy Akira poruszyła głową niespokojnie, a po chwili otworzyła oczy.
- Wstałaś - powiedział Touya z niedowierzaniem, nagle odzyskując siły. - Jak dobrze. Już idę po lekarza - powiedział spanikowany, ale Akira złapała go za rękę.
- Zostań - wychrypiała i przymknęła powieki. Todoroki podał jej szklankę z wodą, żeby mogła przepłukać usta. - Co się stało? - zapytała słabo, a jemu zaschło w gardle.
- Zasłabłaś pod prysznicem. Od razu przewiozłem cię do szpitala - powiedział i obserwował jak Akira łapie się za brzuch najpewniej nieświadoma tego, co miało miejsce.
- A co z dzieckiem?
Krótkie milczenie było dla Akiry bardzo niepokojącym sygnałem, wciąż jednak była przytłumiona snem.
- Przepraszam, nie ochroniłem was wystarczająco - wyszeptał i poczuł jak jej palce mocniej zaciskają się na jego dłoni. Niemal od razu zaczęła płakać, zdając sobie sprawę, że poroniła.
- Straciliśmy je? - zapytała z bólem w głosie, a Todoroki pokiwał głową. - Byłam za słaba. Zabiłam je - sprostowała i zaczęła szlochać.
- Nie kochanie. To nie twoja wina - zapewniał Touya, ale do Akiry już nic nie docierało. Oboma rękami złapał jej dłoń. - To nie twoja wina - powtórzył mocniej, a Akira przełknęła ciężko ślinę. - Od początku wiedzieliśmy, że to bardzo zagrożona ciąża. Tak musiało być i to nie jest twoja wina.
Akira milczała. Oczywiście przyjęła tę słowa, jednak ciężko jej było to zaakceptować. Uspokoiła się jednak na tyle, żeby Touya wstał.
- Pójdę po lekarza - powiedział i wyszedł z sali. Ciemnowłosa została sama i walczyła z myślami. Głaskała brzuch, próbując przetrawić bolesną myśl, że już nie jest w ciąży. Nie chciała akceptować tej sytuacji, nie wyobrażała sobie innej przyszłości niż tej, w której ona zajmuje się swoimi kochanymi dziećmi.
"- A później?
- Później? - Dziwny dialog w jej głowie nagle przyjął rzeczywistych barw. - Mam ochotę się zemścić."
Czyżby to nie był sen? Czy Touya był w stanie zrobić coś takiego? W tym śnie brzmiał jakby chciał mordować, mścić się na świecie za to, co ich spotkało.
- Dzień dobry - starszy lekarz wszedł do sali. Zbliżył się do Akiry, by ocenić jej stan i wstępnie ją zbadać. - Pozwoli pani na badania? Jak się pani czuje?
Akira milczała, patrzyła w białą pościel pustym wzrokiem, a lekarz zerknął na jej męża, który jednak też nie wiedział, co będzie właściwe w stosunku do Akiry.
- Potrzeba zrobić USG - kontynuował, jednak bez jakiejkolwiek informacji zwrotnej. - Przywieziemy tu sprzęt - zdecydował i wyszedł z sali, gdy wrócił towarzyszyły mu dwie pielęgniarki.
~~~~
Akira wciąż leżała w łóżku, nie reagowała na psychologa i psychiatrę, którzy chcieli poprowadzi sesje, a ostatecznie zostali wyproszeni przez Touyę.
- Maleńka - wyszeptał do kobiety, a ona przelotnie na niego spojrzała. Jej wzrok był... niepokojący. Oczy były poczerwieniałe od płaczu i mętne, wyglądała jakby coś w niej umarło. - Chcesz wrócić do domu? - zapytał, a ona wróciła spojrzeniem do pościeli.
Jej było wszystko jedno, mogła być wszędzie i nigdzie. Dla niej świat się skończył. Ale Todoroki odebrał już wypis ze szpitala, jego telefon cały czas wibrował, a on sam ledwie trzymał emocje na wodzy.
- Akisiu, proszę, wracajmy do domu - powiedział błagalnym tonem. - Musisz wstać - dodał i odsunął jej kołdrę. To skłoniło ją do wstania, usiadła na skraju łóżka i spuściła nogi na ziemię, ale znów zatrzymała się.
Touya wygrzebał z torby jakieś jej ubrania: legginsy, białą bluzkę i jego bluzę. Położył te urania obok niej.
- Przebierzemy się - powiedział niczym do dziecka i upewniają się, że drzwi do ich sali są zamknięte, zaczął zdejmować z niej szpitalną piżamę. Czuł się jakby przebierał lalkę. Zdecydował, że nie musi zakładać bielizny, byleby już mogli wrócić do domu. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu Akira stała na środku sali ubrana. - Chodź - poprosił obejmując ją w pasie. Lekko ją popchnął, by ruszyła do przodu.
Przejście korytarzem. Winda. Wyjście ze szpitala. Wszystko działo się jak z automatu. Gdy odszukał auto, usadowił Akirę na miejscu pasażera i zapakował torbę do bagażnika. Telefon znów zaczął wibrować, nie wytrzymał i odebrał.
- Czego? - zapytał z irytacją, którą trzymał w sobie tyle czasu.
- Wyjaśnij , co się stało - zażądała jego siostra.
- To nie ma znaczenia - sarknął z irytacją.
- Ma ogromne znaczenie Touya! Jeśli te plotki to prawda, potrzebujecie wsparcia - odpowiedziała Fuyumi. - Przyjedźcie do domu państwa Mirukato.
- Słucham? - Słowa Fuyumi zabrzmiały dla niego jak dobry żart.
- Mówię poważnie, wszyscy przyjechali i wszyscy się martwią. Bez wyjątku - podkreśliła. Dopiero teraz Touya zdał sobie sprawę, że jego siostra i inni również mają prawo do zestresowania tą sytuacją.
Walczył ze sobą przez chwilę. Ta sytuacja była inna, czy powinien zaufać siostrze? Czy powinien wrócić do domu. Spojrzał na samochód. Akira była w środku. Czy lepiej wrócić do siebie i przeczekać w samotności? Czy pojechać do domu wroga z myślą, że będą tam także osoby, które będą mogły Akirze pomóc, ponieważ wierzył, że Fuyumi byłaby w stanie pomóc jego żonie dużo mocniej niż on.
- Dobrze, przyjedziemy - powiedział, mimo iż czuł, że to się źle skończy.
~~~~
Podjeżdżając pod dom, Touya zdał sobie sprawę, że nie byli tu od ślubu. Czy raczej żałosnego teatrzyku. Pierwszy miesiąc ich znajomości był dziwny. Kilkukrotnie odwoził ją do tego domu po różnych najczęściej aranżowanych spotkaniach i za każdym razem miał wątpliwość, czy ona na pewno dobrze w tym domu się czuje.
Teraz tu wrócili. Po ogromnej tragedii w swoim życiu. Co zrobią ich rodziny? Naprawdę w tym domu byli wszyscy. Widział to po zaparkowanych przed domem samochodach.
- Akiro, chodź, idziemy do domu - powiedział patrząc na kobietę, a ona od kiedy wsiadła do samochodu po prostu patrzyła za okno. Teraz także patrzyła za okno, jakby nie zarejestrowała, że się zatrzymali. - Dobrze? - zapytał, ale Akira w ogóle nie zareagowała, dlatego wyszedł z auta i otworzył drzwi od strony pasażera, wyciągnął do niej rękę i pomógł jej wysiąść.
Powoli weszli do domu i już na wejściu trafili na Fuyumi. Dziewczyna wtuliła się w Akirę.
- Dobrze cię widzieć - powiedziała i przyjrzała się uważnie ciemnowłosej. Chciała wywnioskować, co naprawdę się wydarzyło. Po pustej minie Akiry szybko wyciągnęła wnioski, że może być tylko gorzej niż przypuszczała. - Jak się czujesz? - zapytała, ale Akira nie reagowała. Po prostu stała. Fuyumi spojrzała pytająco na Touyę.
- Nie odzywa się od ostatnich badań lekarskich, właściwie, po wybudzeniu mieliśmy jedną rozmowę i później już nie było z nią kontaktu - wyjaśnił i złapał Akirę w pasie, by wprowadzić ją w paszczę lwa.
W salonie byli wszyscy, od kompletnie neutralnych: Akio, Natsuo i nawet Shoto, poprzez osoby z pewnością przychylne: Fuyumi i ojciec Akiry, po te kontrowersyjne persony: Naoko i Enjiego. Wszyscy uważnie mierzyli parę wzrokiem. Początkowo nikt nie chciał się odezwać. Napięcie w pomieszczeniu narastało.
- Czy to prawda? - zapytała w końcu Naoko. Endeavor zmierzył syna ostrym spojrzeniem.
- Tak. Akira poroniła - rzucił prosto z mostu Touya i jeszcze mocniej przysunął do siebie Akirę, jakby chciał ją oddzielić od krytyki ze strony rodziny, choć jeszcze oficjalnie nie miał potwierdzenia, że tak będzie. Póki co padło tylko jedno pytanie, które było w pełni uzasadnione.
Naoko spuściła wzrok na podłogę. Mocno nad czymś myślała.
- A jak czuje się Akira? - Fuyumi już wiedziała, że z dziewczyną nie będzie rozmowy, dlatego pytanie zadała od razu swojemu bratu.
- Gdy już się wybudziła, wyniki były dobre. Poza samym początkiem, wszystkie wyniki były stabilne - odpowiedział Touya.
- Jak to się stało? - rozbrzmiał pretensjonalnie Enji. Czyli jednak rozmowa będzie poważniejsza.
- Poczekaj Enji - Naoko podniosła rękę. - Usiądźcie - poprosiła, wskazując na wolną kanapę. Touya poprowadził Akirę w tamtą stronę i zajęli te miejsca. Naoko, siedząca dokładnie naprzeciw nich wyglądała jakby nie wiedziała, co powinna zrobić.
- A więc jeszcze raz - Enji powstrzymał swoją irytację. - Jak to się stało? - zapytał nieco spokojniej.
- Akira czuła się gorzej, nie pierwszy raz w trakcie ostatnich miesięcy, ale przede wszystkim postanowiła odpoczywać. Podczas obiadu postanowiła iść pod prysznic i wtedy to wszystko się stało - streścił, Naoko westchnęła.
- Jak mogłeś pozwolić jej zdecydować? - wypaliła nagle. Touya skupił na niej wzrok, czujny jak drapieżnik. - Przez to straciła dziecko! - powiedziała zadziwiająco emocjonalnie.
- To nie jej wina - odpowiedział Touya z zimnem w głosie.
- A zatem czyja? - Naoko zmierzyła go spojrzeniem, jednak ani przez sekundę nie skrzyżowali wzroku, to dało jej pewność, że emocje jej zięcia są niestabilne. Gdyby mogła użyć daru... mogłaby wywrzeć na nim wpływ.
- Trzeba kogoś winić? Trzeba kogoś wyciągnąć na lincz?! Ta ciąża była zagrożona, musieliśmy się liczyć z takim scenariuszem!
- Robisz się coraz słabszy, synu - wypalił Endeavor. - Tak się zarzekałeś, że ochronisz swoją rodzinę, a nie umiałeś ochronić własnego nienarodzonego dziecka. Teraz zasłaniasz się zagrożeniem próbując zasłonić własną nieudolność.
Młody Todoroki zamilkł. Poczuł mocniejszy uścisk na swojej ręce i dopiero uświadomił sobie, że Akira wciąż siedziała obok niego.
- Uważam, że powinniśmy zmienić podejście - dodała Naoko. - Może powinniście mieć opiekę? Może potrzebujecie wsparcia? I nasz dom i dom Todorokich jest duży - zasugerowała, a Akira nagle prychnęła.
- Mam dość - powiedziała w końcu, nieco ochrypnięta po wielu godzinach milczenia. - Znów chcesz założyć mi obrożę i to wykorzystując największą tragedię w moim życiu. Chcę wrócić do domu - wyszeptała końcówkę i pociągnęła za rękę Touyę. - Wracajmy.
Para wyszła, a Hiroshi ruszył za nimi, zatrzymał ich dopiero w drzwiach wyjściowych.
- Touya, jesteś wykończony, Akira ledwie stoi na nogach, weźcie od nas auto z kierowcą - poprosił ciszej i złapał córkę za ramię. - Córko, masz moje wsparcie - dodał, a Touya popatrzył na swoją żonę.
- Damy sobie radę - powiedział pretensjonalnie Touya odnosząc się do jazdy.
- Nalegam - odpowiedział Hiroshi, a Akira kiwnęła głową.
- Dobrze.
~~~~
Jechali na tylnej kanapie. W samochodzie panowała cisza. Akira trzymała dłoń męża na kolanach i patrzyła za okno. Jechali już przez las.
- Mam dość - wyszeptała i zerknęła na kierowcę. - Zróbmy coś.
- Zatrzymaj samochód - powiedział głośno Todoroki. Kierowca zjechał na bok i zatrzymał auto. A Touya wyszedł z samochodu. Otworzył drzwi od strony Akiry i pomógł jej wysiąść.
Stanęli w odległości kilku metrów od auta.
- Powiedz, czego pragniesz - powiedział zatrzymując się naprzeciw niej.
- Nie chcę tak żyć. W ogóle nie chcę żyć. Mam dość matki, mam dość kontroli, którą sprawują wszyscy. Ja chcę przytulić nasze dziecko. Naszego synka - nawiązała do swojego pięknego snu. Touya złapał ją za policzki.
- Naprawdę? Naprawdę tego chcesz? - zapytał i nachylił się do niej. Ona pokiwała głową i przymknęła powieki.
- Tak. Część mnie umarła już gdy poroniłam. Chcę tego dopełnić - wyjawiła i przysunęła się, by delikatnie go pocałować. Po policzku Todorokiego spłynęła samotna łza.
- Ufasz mi? - wyszeptał i oparł czoło o jej czoło.
- Na zawsze - odpowiedziała i pozwoliła sobie na łzy.
A później poczuli ciepło. Gorąco. Błękitne płomienie zaczęły tańczyć pochłaniając najbliższe drzewa i samochód.
Moi kochani. Ostatni rozdział w tym roku. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Życzę każdemu z Was wszystkiego dobrego w Nowym Roku 🎉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top