4.

Thomas:

Następny dzień to był piątek. Każdy wyczuwał zbliżający się weekend, bo w sobotę każdy bez względu na stan w jakim znajdowała się jego praca miał pracę tylko do czternastej.

Z samego rana moja cierpliwość została wystawiona na próbę. Cały dzień padało, a ja nie miałem parasola, więc moja fryzura po prostu się zepsuła. 

Zostawiłem ubrania w biurze i szybko pobiegłem do łazienki, żeby jakoś ratować to nad czym rano spędziłem z pół godziny. Pech chciał, że gdy stałem przed lustrem i porządkowałem ten nieład na głowie, z kabiny wyszedł akurat kolega Tarzana, nie wiem oczywiście jak się nazywa więc przyjmijmy kolega Tarzana.

- Co, fryzura się popsuła? - zapytał piskliwym prześmiewczym głosem, który mnie wtrącił z równowagi.

- A co, ślepy jesteś?  - burknąłem.

- Ty sobie uważaj, jesteś tu nowy, a u każdego już sobie nagrabiłeś - powiedział.

- Nie u każdego. Szef jakoś nie ma mi nic do zarzucenia - powiedziałem w miarę spokojnie.

- Kwestia czasu. Już ja się postaram, żebyś stąd wyleciał, bo jak na razie to ty tu siejesz najwięcej fermentu - powiedział, a ja już nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego z pięściami.

- Zejdź ze mnie okej? Zajmij się swoim nędznym życiem - powiedziałem, szarpnąłem go za koszulę i wypchnąłem z łazienki, na co popatrzył Dylan który akurat rozmawiał z sekretarką.

- Co tu się dzieje? - ryknął, a pode mną się nogi ugięły.

- Szefie rzucił się na mnie - powiedział ten od Tarzana.

- Widocznie miał powód. Niezły masz charakterek Sangster, myślę, że przyda ci się w tej pracy - powiedział i mi puścił oczko. Popatrzyliśmy się po sobie z sekretarką i tym głupim typem, którego imienia nie znam i nawet mnie ono nie obchodzi.

Chwilę później przyszedł do mojego gabinetu Liam, któremu o wszystkim odpowiedziałem.

- Mówiłem, że on inaczej traktuje swoim asystentów. I myślę, że na pewno dostaniesz robotę na stałe. Nie wiem czemu asystenci mają specjalne traktowanie. Przed tobą było ich paru i żaden nie był skory do rozmów o swoim zakresie obowiązków i stosunkach z Dylanem - powiedział Liam, gdy siedzieliśmy u niego w gabinecie.

- Słowo stosunki źle tu brzmi - wytknąłem mu.

- No dobra, to o relacjach. W sumie też źle. Ale wiesz co mam na myśli. Plotki chodzą różne, ale chyba żadne nie są warte uwagi - powiedział Liam i zasiał we mnie ziarno niepewności.

Dlaczego posada jego asystenta jest tak owiana tajemnicą. Dlaczego tyle osób z niej rezygnuje. Naszą rozmowę przerwał Brett.

- Cześć. Liam masz podobno dla mnie coś? - powiedział blondyn, a Liam poderwał się zawstydzony.

- Ee tak. Tak już chwila - powiedział zakłopotany i zaczął szukać na biurku wśród sterty papierów jak się potem okazało pen drive'a.

- Proszę. To ma iść do numeru czwartkowego - powiedział i wręczył chłopakowi pen drive'a.

- Okej, zajmę się tym - powiedział wyraźnie znudzony chłopak i nas zostawił.

- Czemu tak dziwnie na niego reagujesz? - zapytałem prosto z mostu, a Liam wyraźnie poczerwieniał.

- Normalnie reaguję. Po prostu mnie zaskoczył. Zapomniałem, że mam coś dla niego - powiedział niebieskooki, a ja postanowiłem nie drążyć tematu, chociaż i tak jeszcze kiedyś go o to zapytam.

Dni mijały, a ja coraz bardziej wkręcałem się w pracę tam, mimo że na razie cały czas współpracowałem z Liamem. Oprócz tego nadal miałem na pieńku z resztą współpracowników i coraz  częściej powstawały między nami konflikty.

Pewnego dnia szef wezwał mnie na rozmowę, trochę się stresowałem. Nie zrobiłem nic złego, więc domyśliłem się, że to pewnie chodzi o mój okres próbny. Jestem pewny, że się sprawdziłem, w końcu tu pasuję i to praca dla mnie.

- Siadaj Thomas - powiedział poważnym głosem, a mnie przeszedł dreszcz. Nadal trochę się go bałem.

- Czy podoba Ci się tu? - zapytał.

- Tak, bardzo - odrzekłem natychmiastowo.

- Ja też jestem z ciebie zadowolony. Do tego jesteś wygadany, co bardzo cenię. Chciałbyś podpisać umowę? - zapytał, a ja się podjarałem. Tak jak myślałem, to miejsce dla mnie i nie tylko ja ta uważam.

- Widzisz Thomas, jest jeden warunek - powiedział, a ja popatrzyłem na niego, mój entuzjazm został nieco ostudzony.

Dylana wstał i stanął za mną. Poczułem jego ciepły oddech na mojej szyi. Siedziałem nieruchomo, a moje serce waliło jak szalone.

- Jako, że masz być moim asystentem, będziesz mnie zastępował jak mi wypadnie coś ważnego - powiedział cicho a ja nadal siedziałem nieruchomo, Dylan był zdecydowanie za blisko mnie.

- Oprócz tego będziesz musiał spełniać moje zachcianki seksualne - powiedział, a mnie sparaliżowało.

Zerwałem się z krzesła i popatrzyłem na niego. Patrzył na mnie swoim chłodnym wzrokiem mierząc mnie od stóp do głów.

- To żart jest? - zapytałem drżącym głosem, jeszcze nikt nigdy mnie tak nie zdziwił jak on.

- Nie jest żart. Nie pożałujesz. I będziesz dostawał trzykrotność pensji. I nikt się nie może o tym dowiedzieć - powiedział jak najbardziej poważnie i podszedł bliżej mnie. 

Cofnąłem się do tyłu i oparłem o biurko. Dylan położył ręce na biurku i zetknął nasze ciała ze sobą.

- No Tommy, obiecuję Ci że nie pożałujesz - powiedział mi do ucha zaczepiając o nie swoimi wargami.

Momentalnie zrobiło mi się gorąco i bardzo niezręcznie. Nie wiedziałem, czy on chce mnie przetestować, podpuścić. Czy może żartuje i zaraz wybuchnie śmiechem, że w to uwierzyłem, czy może mówi na poważnie i jest jakimś seksoholikiem. 

- Ja nie wiem - powiedziałem przerażony, chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co mam powiedzieć i zabrakło mi słów.

- Zastanów się do jutra - powiedział i przejechał językiem po mojej szyi, a ja się nie broniłem, najzwyczajniej w świecie się bałem.

- Mogę już iść do domu? - zapytałem drżącym głosem.

- Jasne. Zastanów się dobrze - powiedział pewny siebie z cwaniackim uśmiechem.

Wsiadłem jak najszybciej do windy i wybiegłem z budynku. Kurwa, czy ten facet jest normalny? Proponować mi seks w ramach obowiązków służbowych?

Byłem tak zdenerwowany, że na piechotę poszedłem do domu. Byłem maksymalnie wytrącony z równowagi. Nie mogłem sobie ułożyć tego w głowie, praca marzeń w której dobrze się czuję, a przeszkodą do niej okazuje się niemoralna propozycja mojego szefa. 

On mi proponował seks!

Gdy tylko wszedłem do domu od razu otworzyłem szafkę w kuchni i wyjąłem z niej wino. Nalałem duży kieliszek i wypiłem na raz.

- Kurwa Thomas w coś ty się wpakował - powiedziałem pod nosem.

Ja rozumiem, że jestem przystojny ale nie jestem jakąś dziwką. Ale to jest warunek dalszej pracy tam. Jak zareaguje reszta tych popierdolonych pracowników jak dowiedzą się, że zostałem wywalony i nie zdałem okresu próbnego. A mama? A Liam, który zostanie tam sam. Nie wiem co mam zrobić. Przecież nie chcę pracy przez łóżko. Ciekawe ile taki Dylan ma potrzeb seksualnych w ciągu tygodnia. Jak tylko ze dwie to może jeszcze... Co ja gadam? Czy ja rozważam zostanie tam i zrobienie tego z nim? Nie mogę nawet z nikim o tym pogadać. Nie jestem przyzwyczajony, żeby ktoś mi coś kazał. A już szczególnie coś takiego.

Siedziałem bezczynnie na podłodze w kuchni, nawet się nie przebrałem. Piłem wino i intensywnie myślałem o całej sytuacji. Nagle dostałem smsa od Dylana.

Dylan: zastanowileś się?

Wywróciłem oczami. No co za debil. Brak mi słów.

Ja: ile razy w tygodniu byśmy TO mieli robić?

Dylan: różnie. Ale pamiętaj, że ja cię nie zmuszam. Jestem pewny, że jakaś gazeta z chęcią zatrudni cię z twoim brakiem doświadczenia i wybuchowym charakterem 😘

Jebany. Wiedział gdzie uderzyć. A jak po złości nagada na mnie jakichś bzdur i mnie nikt nie zatrudni?

To znaczy ja nie mówię, że Dylan nie jest przystojny. Ale nie chciałbym dostać pracy przez łóżko i zaspakajać tego zboczeńca, gdy mu już własna ręka nie wystarcza. Ale nie mogę się zgodzić na taką kompromitacje i wylecieć z roboty, podjęcie tej decyzji wymaga przemyślenia wszystkich za i przeciw.



Dobra, pewnie większość się domyślała o co tu chodzi😏
Akcja się rozkręca dość szybko, ale było to zaplanowane XD next w piątek, lub sobotę❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top