3.

Thomas:

Na drugi dzień wstałem trochę przybity, bo nie jestem przyzwyczajony do porannego wstawiania. Nienawidziłem tego, nigdy nie mogłem rano się zebrać do niczego.

Wsiadłem do jak zawsze zatłoczonego metra i wzrokiem wyłapałem dziewczynę, do której przedwczoraj burknąłem żeby uważała na mój garnitur. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będę pracował w tej gazecie, a teraz jadę normalnie do pracy, tyle że na okres próbny.

Przeszedłem przez oszklone drzwi i wsiadłem do windy, za mną wsiadł mój szef i nie ukrywam, że przeszedł mnie dreszcz, bo w głowie pojawiły się te wszystkie rzeczy o których mi opowiadał Liam. Był ubrany podobnie jak wczoraj, cały w czerni. W obcisłej koszuli odznaczała się jego smukła sylwetka.

- Dzień dobry - powiedziałem.

- Cześć Thomas. Jak po pierwszym dniu? - zapytał jak gdyby nigdy nic.

- Dobrze. Naprawdę dobrze - powiedziałem.

- To się cieszę. Popracujesz jeszcze kilka dni z Liamem, bo musisz się wpasować do naszej gazety.

- Jasne - powiedziałem zadowolony, bo spędzanie czasu z Liamem sprawiało mi przyjemność.

Od razu udałem się do dużego pomieszczenia, które prowadziło do biur. Chciałem znaleźć Liama. Siedziało już kilka osób, wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Burknąłem niezbyt przyjemne "cześć" na co kilka osób mi odpowiedziało.

Już czuję, że się tutaj nie polubimy. Znalazłem Liama w kuchni, robił sobie kawę.

- Hej Thomas, chcesz kawy? - zapytał.

- Nie, dziękuję - powiedziałem, a do pomieszczenia wszedł ten facet przypominający tarzana i lekko mnie walnął z bara.

- Uważaj kurwa - burknąłem, a ten popatrzył na mnie z wyższością.

- Ty lepiej uważaj, jesteś tu drugi dzień a najgłośniej szczekasz - powiedział i wyjął z lodówki mleko, prawdopodobnie do kawy.

- Żebyś się udławił - powiedziałem, a tarzan podszedł do mnie bliżej jakby chciał mi wymierzyć cios.

- Carter uspokój się i zapierdalaj w teren, a nie sobie kawę tu jeszcze robisz! - krzyknął szef, który nie wiem ile czasu stał za nami.

Zrobiło mi się niesamowicie głupio, że słyszał naszą potyczkę słowną. Doszedłem do wniosku, że w stosunku do niego czuję respekt, i chyba bym się nie odważył mu sprzeciwić.
Tarzan, bo i tak go tak będę nazywał popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści i opuścił kuchnię.

Popatrzyliśmy z Liamem na szefa, a ten jak gdyby nigdy nic opuścił pomieszczenie.

- On mnie kurwa przeraża - powiedziałem.

- Mnie też. Ale dobrze mu powiedział, chyba za nim nie przepada - powiedział chłopak.

Poszliśmy do gabinetu Liama i zaczęliśmy pisać artykuł o przekrętach mieszkaniowych, gdyż chłopak jak mówił sumiennie zbierał materiały na ten temat od paru dni.

- Tylko żeby szefowi się spodobało. Jego zdanie jest dla mnie ważne, on serio się na tym zna - mówił chłopak, a ja postanowiłem dać z siebie sto procent aby mu pomóc. I tak, wiem że to do mnie nie podobne, że chcę komuś pomóc, ale naprawdę byłem wdzięczny Liamowi za to, że ze mną gadał bo był jedyną osobą, która wydawała się okej.

Rozłożyliśmy się ze wszystkimi materiałami na biurku i wspólnie ustalaliśmy co i jak napisać. I pierwszy raz w życiu poczułem do kogoś sympatię. Podobało mi się w Liamie to, że jest skromny i nie bierze udziału w tym całym wyścigu szczurów, tylko patrzy z boku. I znam go bardzo krótko, ale nigdy nie spotkałem takiej osoby jak on.

Kilka godzin później, gdy doszlifowaliśmy artykuł zanieśliśmy go do szefa. Patrzył na niego swoim zimnym okiem i tylko kiwał głową.

- No nie myślałem, że to powiem - rzekł budując w nas napięcie - Ale tu nie ma nic do poprawki. Idzie jutro do druku - powiedział, a Liam myślałem że tam wyskoczy z siebie.

- I teraz pytanie. Czy Dunbar nauczył się poprawiać własne błędy, czy Sangster miał tutaj bardzo duży wkład? - zapytał.

- Liam to pisał w większości. Ja tylko pomogłem - powiedziałem nie do końca prawdę.

- No to gratulacje - powiedział beznamiętnym głosem. - Idźcie jeszcze do grafika, bo z tymi zdjęciami coś trzeba zrobić, są słabe - powiedział, a Liam wyskoczył z gabinetu uradowany.

- Słyszałeś? Słyszałeś to? Thomas dziękuję - mówił przejęty Liam, a ja się naprawdę cieszyłem jego szczęściem.

- To idzie na pierwszą stronę? - zapytałem podekscytowany.

- Tak! Tak na pierwszą - mówił przejęty chłopak.

Gdy weszliśmy do pomieszczenia, gdzie większość osób siedziała i coś robiła na komputerach nie mogłem się oprzeć, by nie powiedzieć czegoś co sprowokuje innych pracowników.

- No Liam, zrobiłeś artykuł  na pierwszą stronę - powiedziałem podekscytowany, a wszyscy popatrzyli na nas. Liam zaczął się śmiać pod nosem, wiedział, że zrobiłem to celowo. I tak nikt mnie już tutaj nie będzie lubił, więc po co mam się ograniczać.

Poszliśmy potem do grafika komputerowego, a ja przypatrywałem się jego pracy, jak poprawia zdjęcia które będą do artykułu. Grafikiem komputerowym był Brett, chłopak o nieźle zbudowanej posturze, który był nawet miły i wydaje mi się, że nie był włączony w konflikt między resztą pracowników. Liam nerwowo zerkał na naszego grafika komputerowego cały się rumieniąc. Może jednak nie jest taki do końca w porządku i też ma z Liamem na pieńku.

Gdy skończył poprawiać te zdjęcia i zajął się obróbką graficzną artykułu mieliśmy już wolne i mogliśmy wyjść z pracy.

- Ten cały Brett, to jest w porządku czy nie? - zapytałem, gdy jechaliśmy windą.

- W porządku - powiedział niemal natychmiastowo.

- Myślałem, że może też go nie lubisz - powiedziałem.

- Nie nie. On jest taki raczej wycofany z tego całego wyścigu trochę jak ja. I teraz ty - powiedział chłopak i zarumienił się na samą myśl o Brecie.

Stwierdziłem, że nie będę na razie więcej pytać, ale sama wzmianka o grafiku wywołuje u niego jakąś dziwną reakcję, coś na rodzaj pobudzenia i ekscytacji.

- Jak jest z godzinami pracy? - zapytałem, bo postanowiliśmy się przejść kawałek.

- Różnie. W sumie to jest tak, że masz coś zrobić i możesz równie dobrze zrobić to w trzy godziny i masz wolne, a równie dobrze możesz się z tym męczyć dziesięć godzin i siedzieć w pracy do nocy. Ale spokojnie, Dylan zawsze zostaje do jakiejś dwudziestej więc nie ma problemu, nie trzeba się spieszyć - powiedział Liam.

- Tak długo? Co on tu tyle robi? - zdziwiłem się.

- Poprawia. Poprawia artykuły albo siedzi przy Brecie i każe mu poprawiać grafikę numeru. Musi być wszystko perfekcyjnie, więc to chyba Brett ma najgorzej - podsumował Liam.

- Ja kiedyś siedziałem właśnie do dwudziestej z jednym artykułem, bo mu się ciągle nie podobało i powiedział, że nie będzie aż tyle za mnie poprawiał. I jak napisałem w końcu a on to zaakceptował to i tak połowa artykułu była całkowicie zmieniona - powiedział Liam.

- Aha.... Zaczynam się coraz bardziej bać - powiedziałem trochę zażenowany swoim zachowaniem, bo jednak nic nie powinno wzbudzać we mnie niepokoju, przecież jestem najlepszy we wszystkim.

Jeszcze  nigdy nikt nie wywoływał u mnie takiego strachu jak szef i była to pierwsza osoba, której chyba naprawdę bym się nie sprzeciwił. Zresztą praca w takim prestiżowym piśmie jest warta paru wyrzeczeń, nie mam zamiaru zmieniać swojego charakteru, ale chyba będę musiał czasami się ugryźć w język.

Next przewiduję jakoś koło środy. Postanowiłam, że na tygodniu będę wrzucała mało rozdziałów, wy macie mało czasu by czytać a ja w sumie żeby poprawiać i wrzucać, więc najwięcej będę wrzucała w weekendy!
Ulżyło mi jak zobaczyłam, że wam się podoba to ff, zawsze mam takiego stresa że nikt nie będzie czytał 😒 ale czytacie, a mi rośnie serduszko jak widzę wasze komentarze ❤️❤️
Miłej niedzieli!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top