17.
Thomas:
Gdy tylko wstałem wiedziałem, że to będzie ciężki dzień. Po pierwsze to pierwszy dzień w pracy po tej całej imprezie, więc musiałem być gotowy na dramatyzowanie Liama, który już wczoraj mi lamentował przez telefon, że dlaczego się upił. Po drugie musiałem zebrać materiały do artykułu dotyczącego brania łapówek przez pewnego znanego lekarza, więc od rana kręciłem się po szpitalu i robiłem wywiad środowiskowy, ale udało mi się trochę rzeczy zebrać.
Zdecydowanie moją pasją nie było kręcenie się po szpitalu i rozmowy ze schorowanymi ludźmi. Do tego szpitale mnie brzydzą i przywołują przykre wspomnienia, nie raz mój ojciec leżał w szpitalu z różnych to powodów. Nigdy nie zapomnę jak się nachlał i zasłabł, sam zadzwonił na pogotowie i potem trzeba go było stamtąd odebrać, całkiem pijanego i niekontaktującego. Wstyd stulecia. Dlatego nienawidzę szpitali.
Zmęczony wróciłem do redakcji, jedyne o czym marzyłem to ciepła kawa, byłem padnięty, a na dworze padał chłodny intensywny deszcz. Poszedłem do prowizorycznej kuchni i zacząłem gotować wodę.
- Cześć - usłyszałem za sobą głos Liama, który wyrwał mnie z zadumy.
- O cześć. Jak tam? - zapytałem i odwróciłem się w jego stronę.
- Wszyscy mi obrabiają dupę za ten incydent. Brett mnie unika i do tego wyszedł już z pracy, bo przyszła po niego jakaś dziewczyna - powiedział załamującym się głosem.
- Jego dziewczyna? - zapytałem zmartwiony widząc stan Liama.
- Nie wiem... Pewnie tak, albo jeszcze nie.. Była ładna... - westchnął i smutnym wzrokiem wpatrywał się w okno.
- Może to jego koleżanka, siostra lub ktokolwiek inny? - zapytałem.
- Nie wiem... Jestem taki głupi. Co ja sobie w ogóle wyobrażałem - powiedział pod nosem, a mi się dosłownie serce krajało jak na niego patrzyłem.
- Może... Chcesz gdzieś dzisiaj wyjść i pogadać przy jakimś alkoholu? - zaproponowałem. Wiem, że miałem nie pić ale jednak do była chyba wyższa konieczność.
- Chciałbym, ale nie mogę dzisiaj, muszę jechać za miasto do moich rodziców... Ale może jutro. Wracam do pracy - powiedział przybity i poszedł.
Biedny, jest mi go tak szkoda. Tak w ogóle przecież zapomniałem, że dzisiaj muszę iść do Dylana, humor mi się popsuł jeszcze bardziej. Wczoraj wieczorem przecież napisał do mnie smsa żebym "szykował seksowny tyłeczek".
Gdy stałem i piłem kawę nagle do kuchni wszedł właśnie osobnik, o którym chwilę temu myślałem.
- Udało ci się coś od kogoś wyciągnąć w tym szpitalu? - zapytał stając przesadnie blisko mnie i opierając się ręką o blat.
- No mam trochę. Ale jeszcze raz tam pojadę jutro, bo nie było pielęgniarki, która zazwyczaj jest z nim na zmianie - powiedziałem i się kawałek odsunąłem, krępowała mnie taka bliskość z nim, byliśmy w pracy.
- Pamiętasz o dzisiejszym wieczorze? - zapytał zbliżając się do mnie i zahaczając wargami o płatek mojego ucha, a mi jakby nagle zrobiło się gorąco. Nie wiem, czy to efekt rozgrzewającej kawy, czy jego bliskości.
- No pamiętam - powiedziałem niechętnie.
- Nie krzyw tak swojej buźki. Przyjdź do mnie zaraz, pomożesz mi - powiedział i zostawił mnie samego.
Rozpiąłem guzik w koszuli i podwinąłem rękawy, bo nie było mi już zimno przez te jego zaczepki. Nie wiem czemu on na mnie tak dziwnie działa, może trochę mnie pociąga fizycznie.
Thomas, głupku co ty w ogóle mówisz...
Skarciłem się w myślach i poszedłem do Dylana, aby spędzić z nim kolejne trzy godziny, wysłuchując jego krytycznych uwag na temat poprawek, które ja bym wniósł do artykułów i takich tam.
Swoją drogą mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał go zastąpić, bo jeśli tak to wszystko byłoby na mojej głowie, a potem jakby ten numer gazety dostał się w ręce Dylana, to bym chyba z roboty wyleciał.
Zmęczony jeszcze bardziej wróciłem do domu i rzuciłem się na łóżko. Leżałem tak ze dwadzieścia minut, nie miałem siły zrobić sobie jedzenia, a co mówić o seksie z tym niewyżytym typem.
Po prostu ta wizyta w szpitalu mnie zdołowała, nie lubię myśleć o przeszłości i o ojcu.
Jedyne co mnie zmotywowało do wstania to wyobrażenie o kwocie powiększającej się na moim koncie i większym mieszkaniu.
Gdy zmotywowałem się i ogarnąłem tak żeby jakoś wyglądać spacerem przeszedłem pod willę Dylana.
Prościej byłoby mu sprowadzić sobie do domu jakiegoś chłopaka na zasadzie sponsoringu, zamykałby go w domu mając pewność, że go z nikim nie zdradzi i byłoby to wygodniejsze.
- Hej - powiedział od razu po otwarciu mi drzwi, złapał za biodra i dosłownie wciągnął do domu.
- Już od progu musisz mnie obmacywać? Nie umiesz się powstrzymać? - warknąłem, a on jakby nie usłyszał moich słów zaczął pomagać mi się rozbierać z wierzchnich rzeczy.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do sypialni rzucając na łóżko jak to on, po czym otworzył swoją ukochaną szafę, w której były różności do BDSM. Za każdym razem bałem się co tym razem z niej wyciągnie, więc moment gdy sięgał po coś leżącego tam zawsze był momentem napięcia i stresu.
Śledziłem każdy jego ruch, uśmiechnął się do siebie i podszedł do mnie, zaczął zdejmować moje ubrania.
- Czego to ty zawsze musisz mi zdejmować ubrania? - zapytałem, a Dylan położył mi palec na usta.
- Chcesz klapsy? Jak nie, to cisza - powiedział i mnie tym wkurwił. Już powiedzieć nawet nic nie można, bo ma jakieś popierdolone zachcianki że mam siedzieć cicho.
Gdy byłem już nagi obrócił mnie na brzuch i związał ręce do tyłu jakimiś skórzanym kajdankami. Następnie zakrył mi usta jakimś kneblem z kulką po środku, która znalazła się w mojej buzi.
- Wypnij się - mruknął mi do ucha.
Po chwili poczułem w sobie coś podłużnego, zaczęło wibrować, jebany wsadził mi do tyłka wibrator, a najgorsze jest to, że nie mogłem nawet krzyknąć, bo knebel mi to uniemożliwił.
Wykładał i wyjmował ten wibrator ze mnie, jednocześnie dotykając mojego penisa, czułem tyle rzeczy na raz, myślałem że mnie kurwica weźmie na te zatkane usta. Jednak po chwili Dylan wyjął mi z ust to coś uwalniając przy tym moje krzyki.
- Aałaaa - wydarłem się gdy wsadził we mnie głęboko wibrator, jednocześnie odczuwałem rozkosz i przechodzące przez moje ciało wibracje oraz jego ciepłe ręce na mojej twardej męskości, ale za wszelką cenę nie chciałem dojść i nie pokazać mu, że mi sprawia przyjemność.
Wkurwiało mnie to, że muszę być na każde jego zawołanie, co prawda mam z tego kasę, ale jestem tylko jego zabawką, traktuje mnie jak przedmiot.
Po chwili wyjął ze mnie wibrator i przekręcił na plecy oraz przywiązał moje ręce do łóżka. Wyjął z szafy wielkie dildo, patrzyłem z przerażeniem. Jeszcze nigdy nie miałem czegoś tak wielkiego w tyłku.
- Ty żartujesz? - zapytałem.
- W takich sprawach bym nie żartował - powiedział i namoczył to cholerstwo lubrykantem.
- Już twojego chuja wolę - powiedziałem spanikowany.
- To później - zapewnił i zaczął powoli wkładać we mnie to wielkie dildo.
- Przecież to mnie tak rozciąganie, że mi jelita wypadną! - krzyknąłem przestraszony.
- Tommy, to biologicznie niemożliwe - powiedział, a ja zacisnąłem powieki, na szczęście nie wsadził we mnie całego. Mój tyłek się do tego nie przyzwyczaił, czułem się niekomfortowo, czułem się poniżony bo zrobił to bez mojej zgody.
Dylan w tym czasie robił mi malinki na brzuchu i w okolicach sutków, które lekko przygryzał, a ja się poddałem i doszedłem, już nie mogłem tego dłużej powstrzymywać, chciałem żeby to się już skończyło.
Nawet nie wiedziałem kiedy po twarzy pociekło mi kilka łez. Dylan się chyba trochę przestraszył, jego wyraz twarzy był dziwny. Szybko zdjął kajdanki i mnie posadził na łóżku.
- Bolało cię? - zapytał.
- Trochę - powiedziałem zakłopotany, a ten usadził mnie na swoich udach.
- Nie chciałem... Nie chciałem żeby cię bolało - powiedział cicho i starł łzę z mojej twarzy, po czym zaczął delikatnie pieścić moje usta swoimi i ten pocałunek przypominał mi ten pocałunek z redakcji który jego były nam przerwał.
Położył ręce na mojej talii delikatnie je przesuwając, a ja gładziłem jego kark cały czas trwając w delikatnym pocałunku. Ten pocałunek załagodził ból, który chwilę temu musiałem znieść.
Po chwili się oderwałem i popatrzyłem w jego oczy. Pogłaskał mnie po policzku, a ja pierwszy raz zobaczyłem w nim kogoś więcej niż tylko bogatego zboczeńca. Dylan nadal był trochę zakłopotany tym co się wydarzyło.
- Jesteś może głodny? - zapytał, a to było chyba ostatnie pytanie jakiego bym się po nim spodziewał.
- Trochę - powiedziałem.
- Zamówię coś... A ty się ogarnij w łazience czy coś... Ręcznik masz na szafce - powiedział i raz jeszcze mnie pocałował po czym się ubrał i zszedł na dół.
Poszedłem do łazienki jak zaproponował chłopak i wziąłem szybki prysznic. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę miał do czynienia z tym ogromnym dildo, to naprawdę było dla mnie poniżające.
Szczerze mówiąc nie wiem czemu powiedziałem że jestem głodny, mogłem się od razu szybko zmyć do domu. Nie myślałem że Dylan się przejmie tym, że mnie trochę bolało. Że w ogóle jest zdolny to czegoś takiego.
Kilka minut później zszedłem na dół, gdzie ciemnowłosy rozkładał sztućce.
- Lubisz pizzę? - zapytał.
- Jasne - powiedziałem i usiadłem na przeciw.
Czułem się dziwnie jedząc z nim, i nawet nie czułem potrzeby bycia niemiłym, zresztą w jego domu jestem na jego łaskach a nie można zapominać o tym, że to nadal siejący postrach wśród pracowników właściciele redakcji, który myślę, że bez problemu by komuś wpierdolił gdyby został wyprowadzony z równowagi.
- Czemu nie masz nikogo? - zapytałem gdy skończyliśmy jeść, nie dawało mi to spokoju.
- Nie nadaję się do związku. Jestem pracoholikiem i ciężko ze mną wytrzymać - powiedział, gdy usiedliśmy przy stole, a brunet nalał wina.
- To prawda - powiedziałem, Dylan zaczął się śmiać.
- A ty czemu nikogo nie masz? - zapytał.
- Po pierwsze przez ciebie, bo mnie wykorzystujesz i robisz sceny zazdrości. Po drugie ciężko ze mną wytrzymać - powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać.
- Nie łatwiej byłoby ci znaleźć sobie chłopaka do sponsoringu, którego byś sobie kontrolował i w ogóle? - zapytałem odnośnie moich wcześniejszych przemyśleń.
- Nie chciałbym kogoś niewykształconego, kto siedziałby mi non stop na głowie. Pasuje mi tak jak jest - powiedział i zmierzył mnie wzrokiem pełnym pożądania.
Nagle wstałem z krzesła i usiadłem mu na kolanach. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Popatrzyłem mu prosto w oczy na co ten wstał i posadził mnie na stole znajdując się między moimi nogami. Ucałował mnie delikatnie w usta, zarzuciłem ręce na jego szyję i pogłębiłem pocałunek, chłopak zjechał swoimi ustami na moją szyję a ja odchyliłem ją lekko w tył, aby poczuć lepiej jego usta. Przeniosłem ręce na jego pasek od spodni, na co ten na mnie popatrzył pytająco. Nagle rozpiąłem jego spodnie i położyłem się na stole. Dylan pozbył się mojej dolnej części garderoby, i się we mnie wsunął, jęknąłem tak, że po ogromnym salonie poniosło się echo.
Cały czas sprawiając mi przyjemność gładził rękami moje uda, a ja sobie uzmysłowiłem, że dałem się ponieść emocjom, i co ja w ogóle odpierdalam.
- Szybciej Dylan - wyjęczałem, chciałem jak najszybciej żebyśmy obydwaj doszli i żebym mógł już pójść, było mi trochę wstyd.
Czułem tylko jak stół pod moim ciałem się lekko kołysze, chłopak na moją prośbę przyspieszył ruchy tak, że obydwaj osiągnęliśmy spełnienie.
Po chwili na złapanie oddechu szybko się zerwałem i zacząłem ubierać.
- Gdzie ty się tak spieszysz? - spytał.
- Już późno - powiedziałem zakłopotany i zacząłem w pośpiechu zakładać buty.
- Wstyd ci za to, że to ty wyszedłeś z inicjatywą. Jesteśmy tylko ludźmi - powiedział jakby mi jebany czytał w myślach.
- Nie o to chodzi. Nieważne - powiedziałem zakłopotany.
- Weź się wyluzuj, przecież nie ma w tym nic złego - powiedział i ucałował mnie w czoło.
- Do jutra - odpowiedziałem w pośpiechu i opuściłem jego dom.
Szedłem do domu szybki krokiem, byłem na siebie zły, dałem się ponieść emocjom. Dylan pomyśli, że mi się podoba ten układ. Byłem na siebie taki zły.
Wpadłem do domu i cały wieczór spędziłem na zastanawianiu się jak powinienem się teraz zachować. Może będzie lepiej jak nie będę już wracał do tematu, udam że się nic nie stało, że wcale mi nie było dobrze, i że wcale się tym nie przejąłem.
Witam. Postaram się wam jutro dodać rozdział, ale nie gwarantuję. Postanowiłam jutro poprawić estetykę moje ff pt. "Więzień" i jeżeli podczas tego poprawiania mózgownica mi nie zaparuje to dodam rozdział. 😊❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top