16.
Thomas:
Dzisiaj była sobota, dzień imprezy w naszej redakcji. Nie miałem ochoty tam iść, skoro się nie lubimy to po co to w ogóle organizować?
Oprócz nas jest zaproszone dużo osób spoza gazety. Dodatkowo każdy pracownik przychodzi z osobą towarzyszącą, to znaczy zobaczymy kto przyjdzie. Ja i Liam przyjedziemy sami. No i Dylan też. Chyba, że on myśli, że ja przyjdę z nim, zresztą nie wiem co on sobie myśli i mnie to specjalnie nie interesuje.
Byłem w trakcie przyszywania guzika do koszuli, bo wcześniej nie zauważyłem że się poluzował. Ukłułem się w palec gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Dlaczego ja mam wrażenie, że to Dylan? Bo to na pewno on.
- Hej - powiedział i wszedł do mieszkania, zmierzył mnie wzrokiem od samego dołu do góry, miałem na sobie tylko bokserki.
- Zawsze chodzisz tak skąpo ubrany po domu? - zapytał i sobie wszedł do salonu po czym usiadł. Coraz bardziej mnie denerwowały te jego niezapowiedziane wizyty i wpraszanie się do mojego domu.
- Jestem w trakcie szykowania, więc to raczej normalnie - burknąłem - Nie przypominam sobie żebyśmy byli umówieni czy coś - wypomniałem mu i podszedłem do okna, gdzie było lepsze światło by doszyć tego guzika.
- Wyszykowałem się zbyt wcześnie więc pomyślałem, że pojedziemy razem - powiedział gapiąc się na mój tyłek - Wiesz, nadawałbyś się do takiego filmu porno gdzie odgrywałbyś rolę takiej sexy pokojówki albo sprzątaczki - powiedział jak najbardziej poważnym głosem.
Popatrzyłem na niego w oczekiwaniu aż się zacznie śmiać, ale on mówił to poważnie.
- Raczej nie - powiedziałem pod nosem.
- Byłbyś tak skąpo ubrany, na przykład w samym fartuchu. Ale widzę cię jednak bardziej jako pokojówkę. Taka hot pokojówka. Może kupię ci taki strój i cię w niego ubiorę, po czym go z ciebie zerwę, i będziemy się namiętnie pieprzyć jak w pornolach - stwierdził chłopak.
- Nawet nie wiem co mam ci kurwa powiedzieć, bo twoje zboczeństwo wybija już za wszelkie skale - powiedziałem i poszedłem do łazienki by się naszykować.
Czy on mi właśnie zasugerował, że nadawałbym się do filmu porno? No dzięki Dylan. Mam nadzieję, że z tym strojem chociaż żartował. Czy w jego głowie jest coś poza seksem?
Starałem się wyglądać dobrze, zresztą jak zawsze. Owszem, nie mam ochoty iść na imprezę, ale trzeba się jakoś prezentować.
- Już - powiedziałem od niechcenia i wyszedłem z łazienki nieźle odjebany, bo w garniturach akurat było mi do twarzy.
- Chyba się nie obraziłeś za to co powiedziałem? Wyluzuj - powiedział i niby to przypadkowo przejechał ręką po moim kroczu.
- Nie obraziłem, ale zastanawiam się czy są chwile w twoim życiu gdy nie myślisz o seksie - powiedziałem, a on przysunął mnie do siebie i klepnął po tyłku.
- Jak myślę o pracy to nie myślę o seksie. Ale tak... Często o tym myślę. Szczególnie z tobą - powiedział i cmoknął mnie w usta.
Wyszliśmy z mojego mieszkania, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Dylan jak zwykle był skupiony na drodze.
- A jak ktoś mnie zobaczy, że z tobą przyjechałem? - zapytałem.
- Zaparkuję kawałek dalej. Będzie dobrze. Obstawiam, że będzie cię trzeba zaprowadzić potem do domu, bo się zapewne upijesz - powiedział Dylan.
- Co kurwa? Dlaczego tak powiedziałeś?! - wybuchnąłem, nie życzę sobie żeby ktoś mnie oceniał w ten sposób. Gdy tylko ktoś mówił coś odnośnie mojego upicia się od razu włączał mi się agresor.
- Jezu, uspokój się. Po prostu wiem, że lubisz sobie popić więc pewnie i dzisiaj...
- Nie! Nie lubię sobie popić i w ogóle daj mi spokój, zatrzymaj się i mnie stąd wypuść! - krzyknąłem, bo jednak temat alkoholu jaki poruszył mnie wkurwił.
- Przestań, nie wypuszczę cię, zaraz będziemy na miejscu. Przecież nie powiedziałem nic takiego - powiedział chłopak trochę zaskoczony moją reakcją.
Nic nie odpowiedziałem. Patrzyłem w okno i starałem się uspokoić, za kogo on mnie ma skoro już zakłada, że trzeba będzie mnie prowadzić do domu. Tylko raz się zdarzył taki incydent. I kilka razy byłem na kacu, ale to się nie liczy.
Gdy tylko zaparkowaliśmy wyskoczyłem z samochodu i nie czekając na Dylana, który czegoś szukał w bagażniku poszedłem w miejsce spotkania.
Impreza odbywała się w dużej sali imprezowej. Spośród tłumu ludzi, gdzie połowy nawet nie znałem dostrzegłem Liama, który gadał z jakąś dziewczyną, która chyba pracuje w drukarni. Na mój widok skończył z nią gadać i podszedł do mnie.
- Uwierz mi, że też nie miałem ochoty tu przychodzić - powiedział mi na wstępie, a ja się zacząłem śmiać.
- Ja też kurwa. Ani trochę - powiedziałem rozglądając się po sali.
- Weź sobie jakiegoś drinka, szybciej zleci - powiedział Liam. Popatrzyłem na szklankę w jego ręce.
- Nie piję dzisiaj - powiedziałem nadal urażony tym co powiedział Dylan.
- Czemu? Co jest? - zapytał zmartwiony.
- Trochę źle się czuję - powiedziałem.
Mimo tego, że w tej redakcji rzekomo nikt z nikim się nie lubi to impreza rozkręciła się dość szybko. Parkiet aż wrzał. Ja jedyne na co miałem ochotę to powrót do domu, ewentualnie schlanie się do nieprzytomności.
- Kto to? - zapytałem wskazując na Dylana, który na powitanie przytulił się z jakąś kobietą.
- Dziennikarka. Jego dobra znajoma - powiedział, a mi się zrobiło gorąco, bo wyglądali na dobrych przyjaciół. Tak, wiem że jestem pojebany.
- Idę po jakiś alkohol, bo inaczej nie zniosę tego wszystkiego, przynieść ci coś? - zapytał Liam, który był już trochę pijany.
- Nie, dziękuję - powiedziałem przejęty widokiem Dylana i tej kobiety.
Nagle z zadumy wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła. Przy stole ujrzałem Liama, a obok niego Bretta z wielką czerwoną plamą na koszuli.
- Cholera - powiedziałem pod nosem i szybko tam podszedłem. Liam się chyba troszkę upił i wylał na chłopaka wino.
- Boże przepraszam, nie chciałem - mówił gorączkowo pod nosem, a Brett był w takim szoku i zerkał to na koszulę to na zakłopotanego Liama. Chłopak wkurwiony bez słowa odszedł prawdopodobnie do łazienki by zrobić coś z tą plamą, a Liam ze łzami w oczach patrzył na mnie.
- Chodź stąd - powiedziałem i go wziąłem pod rękę po czym wyprowadziłem z budynku, aby pooddychał świeżym powietrzem.
- Jaki wstyd - powiedział załamany i usiadł na krawężniku.
- Jak ty to w ogóle zrobiłeś? - zapytałem i usiadłem obok.
- Jakoś się zachwiałem. W głowie mi się kręci - powiedział i położył głowę na swoich kolanach - Jestem taki kurwa beznadziejny - wybełkotał chłopak.
- Nie jesteś. Gdybyś był, to bym tu z tobą nie siedział - powiedziałem a ten się chwilowo zaśmiał, po czym jego śmiech zamienił się w płacz.
- Ej co jest? - zapytałem.
- Mam kurwa dość wszystkiego - powiedział i popatrzył na mnie nie kontaktując po czym wyjął spod koszuli flaszkę i się napił z gwinta. Skąd on to wziął, to ja nie wiem.
- Trzeba cię stąd zabrać - powiedziałem i zadzwoniłem po taksówkę. Wsiadłem z nim, bo wiedziałem że sam nie dojedzie do domu.
Wysiedliśmy z taksówki. Całą drogę Liam siedział oparty o mnie i coś bełkotał pod nosem. Było mi wstyd przed taksówkarzem, ale nawet na nas nie spojrzał, był skupiony na drodze. Modliłem się tylko, żeby Liamowi się nie zrobiło niedobrze.
Gdy prowadziłem chłopaka do drzwi dosłownie wisiał na mojej szyi i zaczęło mnie zastanawiać czy tak właśnie wyglądałem jak Dylan prowadził mnie do mieszkania.
Znalazłem w kieszeni jego klucze i wprowadziłem go do mieszkania, w którym panował pedantyczny porządek. Wszystko idealnie poukładane i błyszczące. Nie spodziewałbym się tego po nim, ja nie utrzymywałem aż takiego porządku w moim mieszkaniu.
Zaprowadziłem go do sypialni i położyłem. Zdjąłem mu buty, marynarkę i przykryłem. No i przesunąłem go na sam środek łóżka żeby przypadkiem się spadł.
Usiadłem na chwilę, musiałem odpocząć i się zastanowić co w ogóle tu się odjebało. Brett został oblany przez pijanego Liama winem. Wiocha jak cholera. Dylan... Dylan jest na tej imprezie i sobie rozmawia z jakąś koleżaneczką. A ja w stu procentach trzeźwy właśnie ogarnąłem pijanego Liama, chyba to zawsze mnie ktoś ogarniał, a nie ja kogoś.
Gdy Liam zaczął chrapać opuściłem jego mieszkanie zamykając na klucz żeby go nikt nie okradł, nawet jakby cała grupa złodziei wynosiła mu wszystko z domu łącznie z łóżkiem na którym śpi, to by się nie obudził. Swoją drogą cwaniaczek wniósł swoją wódkę na imprezę. Nie wiem po co, ale go o to zapytam, przecież był tam alkohol, to po co wniósł swój.
Nie wiedziałem czy mam już wracać do domu czy na imprezę. Spojrzałem na godzinę i była dopiero dwunasta w nocy. Wziąłem taksówkę i wróciłem na imprezę. Nie wiem po co, skoro jedyna osoba którą lubiłem upiła się i śpi u siebie w domu. Wszedłem na salę, impreza trwała w najlepsze.
Poszedłem do łazienki by się ogarnąć. Na schodach minąłem się z Brettem, zrobiło mi się wstyd tak jakbym to ja rozlał to wino. Z ulgą poszedłem do łazienki i poprawiłem włosy. Nagle drzwi się otworzyły, to był Dylan.
- Hej Tommy - powiedział i położył ręce na moich pośladkach.
- Przestań, ktoś może wejść - powiedziałem.
- Nadal jesteś na mnie zły za to co powiedziałem? - spytał.
- Nie. Nie jestem zły. Nie jestem kurwa zły - powiedziałem ze złością, chciałem go wyminąć i w ogóle opuścić to pomieszczenie jednak on złapał mnie za rękę i wepchnął do kabiny.
- Co robisz? - zapytałem z wyrzutem.
- Oj nie gniewaj się. Tak mi się powiedziało z tym prowadzeniem do domu - wyszeptał mi wprost do ucha.
- Dobra już. Koniec tematu - powiedziałem i chciałem stamtąd wyjść, bo jednak przebywanie z nim w tak małym pomieszczeniu trochę mnie przerażało.
- Czekaj - powiedział i mnie złapał za rękę i do siebie przysunął. Miałem chwilę słabości. Przez chwilę pomyślałem, że Dylan ma w sobie to coś i w jakiś sposób mnie pociąga. Gdy zaczął całować zachłannie moje wargi oderwałem się od niego. Nie chciałem go całować. Nie chciałem wchodzić w tę relacje dalej, bo i tak się jej już bałem.
- Źle się czuję - skłamałem na swoje usprawiedliwienie, bo wiem że powinienem być mu posłuszny.
- Co jest? Chcesz się przewietrzyć? - zapytał i pogłaskał mój policzek.
Przygryzłem wargę, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale jedyne czego pragnąłem to żeby mnie do siebie przytulił. Ale nie jestem zbyt wylewny w tych kwestiach i nigdy w życiu bym mu o tym nie powiedział.
- Sam pójdę - powiedziałem i z prędkością światła wyszedłem z łazienki.
Co się ze mną do cholery dzieje?
Stanąłem przed wejściem i zaczerpnąłem świeżego powietrza, ale że Dylan to Dylan, było do przewidzenia że za mną pójdzie co było nawet miłe.
- Nie wyglądasz najlepiej - skomentował.
- Dzięki za komplement - powiedziałem obserwując go.
- Nie to miałem na myśli. Po prostu... Może cię zawieźć do domu? Czy coś? Mi się i tak tu nie chce siedzieć, nie lubię takich imprez - zaproponował.
- Po co je organizujesz skoro nie lubisz? - spytałem.
- Dla pracowników. Zawsze mam nadzieję, że ich to jakoś zintegruje ze sobą. Jestem świadomy co się dzieje w redakcji i jak się zabijają między sobą o lepszy temat. Z jednej strony dobrze, ale z drugiej jak trzeba kilka osób do jednej rzeczy to powstaje problem, bo nikt się nie lubi - powiedział chłopak.
- Mhm.. Rozumiem. Ja się z nimi nie zamierzam integrować.
- Nie musisz. Ty to co innego. Wystarczy, że ze mną się... Zintegrowałeś - powiedział i mi puścił oczko, a ja ledwo się powstrzymałem od śmiechu.
Później Dylan odwiózł mnie do domu. Gdy się ogarnąłem znowu nie mogłem spać. Myślałem o tym wszystkim co się wydarzyło. O tych fałszywych ludziach, którzy się wspólnie bawili a jutro jak to Dylan określił będą się zabijać o lepszy temat. O Liamie, który sobie smacznie śpi najebany a jutro będzie dramatyzował. O Brecie i jego minie gdy zobaczył na swojej białej koszuli wielką plamę. O całokształcie i bezsensowności tej całej imprezy, bo i tak pojutrze w pracy każdy będzie się zachowywał jakby żadnej imprezy nie było i wyścig szczurów wystartuje od nowa.
W sumie lubię rywalizację, ale i tak jestem z niej wykluczony, bo mam specjalnie względy u Dylana.
Tej nocy nie mogłem zasnąć. Za cholerę nie mogłam zasnąć przekręcając się z boku na bok. O godzinie trzeciej zerwałem się i stwierdziłem, że nie ma sensu leżeć. Wstałem i wziąłem laptopa. Nie wiem po co, ale wpisałem w google imię i nazwisko mojego szefa. Nie wiem co chciałem tym osiągnąć. Znalazłem mnóstwo nagłówków o nim, jak sumiennie prowadzi gazetę, kilka miesięcy temu dostał nawet jakąś nagrodę.
Wszedłem oczywiście na stronę, gdzie były zdjęcia z jakiejś gali i były tam jego zdjęcia. Nie wiem po co to oglądałem, skoro widzę jego gębę na codzień, ale nieważne. Dylan w garniturze wygląda naprawdę dobrze, ale bez też wygląda dobrze. Po chwili skarciłem się w myślach, co ja w ogóle odpierdalam. Dochodziła godzina czwarta rano, a ja zamiast spać to co robię? Oglądam zdjęcia mojego szefa.
Piątek to już tak jakby weekend cnie 😏🙊 Jutro kolejny! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top