12.

Thomas:

Jak co dzień wysiadłem z metra i już miałem wchodzić do wysokiego wieżowca, gdy nagle ujrzałem mojego szefa, kata, kochanka, gwałciciela nie wiem jak go nazwać.

- O Thomas, chodź ze mną do Starbucksa - nakazał, a ja nawet nie miałem siły z nim dyskutować.

Zamówiliśmy kawę i czekaliśmy aż nam ją przygotują, była trochę kolejka, a ja nie miałem najmniejszej ochoty stać tu z Dylanem.

- Pamiętasz, że o dwunastej masz wywiad z tą pisarką? - zapytał Dylan.

- No jasne. Wszystko sobie przygotowałem - powiedziałem. Co on sobie myśli, że zapominam o obowiązkach służbowych?

Nagle Dylan bez powodu rzucił się na jakiegoś faceta, a ja kurwa nie wiedziałem co mam zrobić, bo się chwilowo zamyśliłem, i przez moment pomyślałem że serio się coś stało.

- Co się tak na niego gapisz! - wrzasnął Dylan i uniósł jakiegoś faceta za koszulę do góry, tak że ten nie dotykał stopami podłoża.

- Dylan! - krzyknąłem i go odciągnąłem od tego faceta.

- Nie gap się tak na niego, bo to nie twoja własność - powiedział do wystraszonego mężczyzny, wziął nasze kawy i sobie wyszedł jak gdyby nigdy nic.

- Przepraszam za niego - powiedziałem zawstydzony i wybiegłem za tym cholerykiem czując na sobie spojrzenia wszystkich świadków tej chorej akcji.

- Co ty wyprawiasz! - krzyknąłem na środku chodnika, a ludzie dookoła patrzyli na nas jak na debili.

- Gapił się na ciebie - oznajmił i włożył mi do ręki kawę, po czym pociągnął w stronę redakcji.

On jest popierdolony tak bardzo, że jestem w szoku. Jakby wcale przed chwilą nie zaatakował jakiegoś faceta przywitał się z sekretarką i poszedł do siebie.

Wszedłem do pomieszczenia wspólnego, gdzie było już kilka osób i każdy był zapracowany.

- No Sangster widać, że masz chody u szefa skoro pozwala Ci się spóźniać piętnaście minut - powiedział Carter, a we mnie momentalnie wzrosła złość.

- A co, zazdrościsz? - burknąłem.

Popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.

- A ty co się gapisz? Nie masz co robić?! - ryknąłem do najlepszego przyjaciela tego skurwiela i zamknąłem się w swoim biurze.

Nie dość, że Dylan mi podniósł ciśnienie z rana to jeszcze ten kretyn. Nie chciałbym żeby ktoś wiedział, że mam u Dylana specjalne traktowanie.

Zacząłem przeglądać raz jeszcze o co mam dokładnie zapytać tę pisarkę, z którą byłem na dzisiaj umówiony i nagle wparował Liam.

- Nie przywitałeś się - powiedział ze skrzyżowanymi rękami.

- Sorki. Po prostu ten debil Carter. Szkoda gadać - odrzekłem.

- Mhm... Rozumiem. Szef wyjebał przed chwilą z gabinetu jakiegoś typa, który żądał sprostowania. Poczekam aż ochłonie i pójdę do niego - powiedział chłopak, a ja przyswajałem informacje, że Dylan znowu wpadł w szał. Zaczynam się go bać, dobrze że nie będę miał z nim już dzisiaj do czynienia.

- Idę zrobić coś do picia - powiedział Liam.

- Pójdę z tobą - zaproponowałem i udaliśmy się do naszej redakcyjnej kuchni, w której był Brett i coś robił w telefonie.

- O hej - powiedział zaskoczony Liam a chłopak nam skinął i zostawił samych, a twarz Liama przybrała odcień buraka.

- Dziwnie się przy nim zachowujesz - stwierdziłem, a Liam przez przypadek rozsypał kawę.

- Nie... Ja się normalnie zachowuję - powiedział lekko drżącym głosem.

- Lubisz Bretta? - zapytałem, a on popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem.

- Pytałeś mnie już - powiedział i nalał wody do czajnika.

- Widzę, że się na niego tak patrzysz... - zacząłem a Liam zaczął się zakłopotany krzątać po kuchni.

- Nie ja... Wiesz Thomas spieszy mi się - powiedział i zaparzył kawę po czym szybko opuścił pomieszczenie.

- Liam! - zawołałem, a chłopak się zatrzymał.

- Może wpadniesz dzisiaj wieczorem do mnie na jakieś piwo? - zapytałem, a chłopak się zgodził i pobiegł do swojego biura.

Byłem w szoku swoim postępowaniem, bo nie zapraszałem nigdy nikogo do siebie, bo ludzie którzy mnie otaczali nie zasługiwali na moje towarzystwo, ale do Liama mam jakąś słabość.

Gdy kilka godzin później już miałem wychodzić to zatrzymał mnie przy wyjściu Dylan.

- Thomas pozwól na chwilę - powiedział i wskazał głową na swój gabinet. Wywróciłem oczami i polazłem z nim.

- Jutro jedziemy za miasto zebrać materiały odnośnie nielegalnego handlu działkami - oznajmił.

- My? A nie mogę pojechać ja sam? - oburzyłem się lekko poirytowany.

- Pojedziemy razem, będę po ciebie koło dziewiątej - powiedział i wypuścił mnie ze swojego biura.

Aha, fajnie że wszystko jest już postawione, a ja jak zwykle nie mam nic do gadania. Wkurzony wsiadłem do metra i nawet o dziwo znalazłem wolne miejsce. Tak cholernie nie chciało mi się tam z nim jechać, perspektywa spędzenia z nim kilku godzin zniechęcała mnie.

Od dłuższej chwili czułem na sobie czyiś wzrok, zobaczyłem dziewczynę która gapiła się tak jakby na moje krocze? Jakby mało rzeczy mnie dzisiaj wprowadziło z równowagi.

- Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz się non stop gapić, już szczególnie na mój krok - powiedziałem do dziewczyny siedzącej naprzeciw mnie, która zrobiła się czerwona jak burak i zaczęła błądzić wzrokiem gdzie indziej.

Na szczęście za chwilę wysiadałem, popatrzyłem groźnie na dziewczynę której zwróciłem uwagę i opuściłem metro.

Po drodze do domu poszedłem do sklepu i ustawiłem się w kolejce z paroma piwami. Popatrzyłem na butelki i dotarło do mnie, że przed wczoraj też piłem alkohol.

Byłem dzisiaj tak maksymalnie wprowadzony z równowagi, że jeśli się czegoś nie napiję to oszaleję. Jednak im więcej rozmyślałem o tej sytuacji z Dylanem w Starbucksie tym bardziej mnie to bawiło.

Zakupiłem kilka piw, ale tak żeby nie mieć kaca, bo mnie jutro czeka wycieczka na wywiady z tym sadystą, katem, zboczeńcem, cholerykiem, a mówiąc dokładniej to z moim szefem.

Na domiar złego gdy tylko wszedłem do domu i zdążyłem zaledwie położyć zakupy na stole moja mama zadzwoniła z informacją, że się do mnie wybiera, bo zrobiła przetwory "żebym z głodu nie umarł".

- Przyniosłam ci to wszystko - powiedziała i podała mi ciężką torbę. Zajrzałem do środka gdzie było mega dużo słoików.

- Dzięki - powiedziałem i zaprosiłem ją gestem do domu.

- Dziecko, ty coraz chudszy jesteś - powiedziała.

- Jem normalnie. Nie jestem chudszy - odparłem i pokierowałem się do kuchni, by odłożyć słoiki.

- Jak w pracy? - zapytała i usiadła na swoim ulubionym stołku.

- Dobrze... Podoba mi się - powiedziałem i zacząłem się zastanawiać jak zareagowałaby mama gdyby się dowiedziała o Dylanie.

- Chyba źle dokręciłaś - powiedziałem gdy zauważyłem plamy od dżemu na podłodze. Wyjąłem z szafki ścierkę i to był błąd.

- Thomas?! Dlaczego tam stoi tyle butelek?! - krzyknęła wskazując na uchyloną szafkę, w której rzeczywiście było kilka butelek.

- Zapomniałem wyrzucić - powiedziałem, ale dobrze wiedziałem, że nie chodzi jej o porządek. Podeszła bliżej i całkiem otworzyła szafkę.

- Dziecko drogie - powiedziała i złapała się za głowę.

- Nie mamo, to nie tak. To już tu stoi parę tygodni. I nie, nie wypiłem tego sam tylko z kolegą z pracy - skłamałem.

- A to? - zapytała wskazując na siatkę z alkoholem, który zakupiłem na dzisiaj.

- No kolega do mnie przychodzi. Naprawdę. Możesz go poznać jak mi nie wierzysz, będzie za jakieś czterdzieści minut - powiedziałem.

- Nie powinieneś tyle pić. Dobrze wiesz...

- Nie jestem jak ojciec, ile mam ci to powtarzać?! - krzyknąłem poirytowany tym wszystkim.
Od kiedy tylko skończyłem osiemnaście lat ciągle to samo. Moja mama tylko pokręciła głową i poszła. Zostawiła mnie samego. Przecież ona teraz będzie jeszcze bardziej dramatyzować.

Byłem osobą skrytą. Nigdy nie mówiłem nikomu o problemach w domu, o tym że mój ojciec pił i znęcał się nad nami psychicznie. Nie było aż tak źle jak w typowej patologii, bo mój ojciec kiedyś pracował, potem przestał i siedział w domu. Mama zarabiała i to całkiem nieźle, ale najgorsze było to gdy po całym dniu wracała zmęczona do domu i czekał na nią pijany lub po prostu niezadowolony mąż, bo mój ojciec miał ciężki charakter. Pomagałem jej w domu między nauką i broniłem jak mogłem gdy ojciec się na nią darł. Gdy byłem na drugim roku studiów na własne życzenie się wykończył, po prostu się zapił.

Mimo tego jaki był mama go opłakiwała bardzo długo, ja doszedłem do siebie po paru dniach i może nie powinienem tak mówić, ale bez niego jest lepiej. W domu mieliśmy ciszę i radziliśmy sobie z mamą sami. Ale na ostatnim roku studiów dostałem od babci mieszkanie, abym mógł mieszkać sam, a moja mama przeniosła się do babci aby jej pomagać bo trochę choruje. Dlatego moja mama tak nie lubi jak piję alkohol, boi się że wpadnę w nałóg jak ojciec. I chociaż zawsze mówiłem i będę powtarzał, że mi to nie grozi to za każdym razem jak piję alkohol albo kończę pijany w łazience przypomina mi się jak mój ojciec też tak leżał pijany. 

Prawdopodobieństwo popadnięcia u mnie w chorobę alkoholową jest większe niż u innych ludzi. Jednak nie musi tak być, dlatego staram się pilnować z alkoholem, ale jak widać średnio mi to wychodzi.

Nie raz spiłem się sam w swoim pokoju przez zawalone kolokwium lub po prostu zły dzień, ale nie zdarza się to tak często i mam nadzieję, że tak pozostanie. Nikomu o tym nie mówiłem, po pierwsze przez to, że mam charakter po ojcu czyli ciężki i ogólnie nikt nie chce spędzać ze mną czasu, zresztą sam oddalam od siebie ludzi, bo każdy jest jakiś głupi i nie jest wart by się ze mną zadawać.

Po drugie wstydzę się tego, że miałem taką sytuację w domu, nie jest to powód do dumy i chwalenia się. Dlatego jest to coś o czym nie mam zamiaru mówić nikomu, chyba że ten ktoś zdobyłby moje ogromne zaufanie, co raczej mi nie grozi.

Do tego ciąży nade mną syndrom DDA (dorosłe dzieci alkoholików), są to osoby takie jak ja u których pewne cechy charakteru ukształtowała  sytuacja w domu. Są to osoby z rodzin u których występował alkoholizm. Jeszcze rok temu chodziłem na terapię, ale uznałem że nie ma potrzeby by dłużej to ciągnąć. Syndrom DDA  objawia się u mnie na przykład nieufnością, ukrywaniem emocji czy problemem ze stworzeniem normalnego związku. Każdy mój związek się szybko kończył, przez mój ciężki charakter oraz brak zaufania. Klasyfikuję ludzi przed dobrym poznaniem ich, dlatego jestem samotny.


Wróciłam do was po całym tygodniu zakuwania (które się opłacało), i dziwnie się czuję nie siedząc w towarzystwie notatek i książek. 😳
Rozdział jest trochę długi, ale nie miałam jak go urwać, no i trochę o problemach Thomasa😎
Kolejny rozdział dodam wam: JUTRO 🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top