10.

Thomas:

Nadeszła sobota, co oznaczało ten cały bankiet na który nie miałem najmniejszej ochoty iść. Z tej okazji nie musiałem dzisiaj jechać do redakcji, co mnie w sumie ucieszyło, ale wizja spędzenia z Dylanem całego wieczoru i być może nocy nie była już taka super.

Już to widzę, jak po bankiecie pojedziemy do niego do domu i będziemy uprawiać seks. Podejrzewam, że będę zmęczony tym wszystkim, ale będę musiał zrobić to co jaśnie Pan sobie zażyczy.

Pół dnia przeleżałem w łóżku przeglądając mniej więcej kto pojawi się na bankiecie i z kim będzie można przeprowadzić wywiad. Dopiero o piętnastej podniosłem się z łóżka, nie widziałem sensu by to zrobić wcześniej. Dodatkowo cały czas niebo było zachmurzone i kropił deszcz, co jeszcze bardziej zachęcało mnie do leżenia w pościeli.

Postanowiłem sobie uprasować jakąś elegancką koszulę, żeby jak zawsze wyglądać dobrze. Stałem sobie w samych gaciach, do wyjścia miałem jeszcze ze czterdzieści minut. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, byłem przekonany, że to moja mama, bo uwielbiała składać mi niezapowiedziane wizyty.

Otworzyłem drzwi i ujrzałem Dylana ubranego w idealnie przylegającą białą koszulę, i obcisłe rurki.

- Eee co ty tu robisz? - zapytałem, a Dylan wprosił się do mieszkania jak do siebie.

- Nudziło mi się, więc przyjechałem - powiedział i usiadł sobie na kanapie.

Poczułem się niezręcznie w samych gaciach i zacząłem gorączkowo rozglądać się za jakimiś spodenkami, czując na sobie ciągle wzrok mojego szefa.

- Nie mów, że krępujesz się być przy mnie pół nagi - powiedział mierząc mnie wzrokiem.

- W ogóle to skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? - zapytałem zakładając krótkie spodenki.

- Pracujesz u mnie, więc logiczne że mam twój adres - powiedział.

- No tak - powiedziałem pod nosem, bo rzeczywiście to logiczne, że ma mój adres.

Po chwili Dylan wstał i oznajmił, że idzie rozejrzeć się po moim mieszkaniu. Co za typ, nie dość, że się wprosił to rządzi się jakby był u siebie.

- Ale masz duże łóżko, może kiedyś będziemy się pieprzyć u ciebie?! - zawołał z sypialni, a mnie ogarnęła fala złości. Ścisnąłem prawą rękę na żelazku i wziąłem głęboki wdech.

- Ja nie mam takich fajnych zabawek jak ty - odkrzyknąłem, aby zabrzmiało to w miarę naturalnie, a nie tak jakbym właśnie został wprowadzony z równowagi.

Przecież gdybyśmy to tu robili to sąsiadom mieszkającym pode mną chyba by tynk z sufitu poodpadał łącznie z żyrandolem.

- No racja - powiedział i z powrotem usiadł na kanapie.

Skończyłem prasować i poszedłem się ubrać zostawiając Dylana w salonie. Jeszcze nie polazłem na ten bankiet, a już się wkurwiłem jego niezapowiedzianą wizytą.

- Idziemy? - zapytałem, a Dylan wstał i oczywiście niby przez przypadek przejechał ręką po moim tyłku. 

No co za niewyżyty typ!

Wsiedliśmy do jego luksusowego auta i pojechaliśmy na miejsce. Tak jak  zawsze siedziałem jak najbliżej drzwi od auta, bałem się, że on zrobi coś dziwnego. I miałem rację. Staliśmy w korku, patrzyłem na krople deszczu odbijając się od maski samochodu. Na moim kolanie poczułem jego dłoń przesuwającą się w stronę mojego uda. Popatrzyłem na niego pytająco.

- Czego robisz z siebie takiego pana nietykalskiego? - zapytał.

- Bo może nie lubię jak mnie ktoś maca bez mojej zgody i ochoty? - zapytałem i strąciłem jego rękę.

- Oj Thomas, już nie rób z siebie takiego świętoszka - powiedział.

Nic nie odpowiedziałem na jego debilną odzywkę, miałem już z całego serca dość jego towarzystwa. Gdy w końcu ruszyliśmy odetchnąłem z ulgą, bo ten pacan skupi się na drodze, a nie na mojej osobie.

Dwadzieścia minut później byliśmy już na miejscu. Bankiet odbywał się w eleganckim hotelu.

Najpierw wzięliśmy się za pracę póki wszyscy byli jeszcze trzeźwi przeprowadziliśmy kilka wywiadów, albo raczej Dylan przeprowadził. Swoją drogą nie wiem po jaką cholerę mnie tam ze sobą wziął.

Myślałem, że potem wrócimy do domu, ale mój szef się uczepił żebyśmy zostali nie wiadomo po co. Podał mi kieliszek w szampanem, popatrzyłem na niego.

- Mam to wypić? A jak mi tu coś dosypałeś? - zapytałem i po chwili się ugryzłem w język.

- Nie musiałbym ci nic dosypywać. I tak zrobisz dla mnie co będę chciał - powiedział, a ja wziąłem od niego kieliszek i wypiłem całą zawartość na raz, czy wspominałem, że nienawidzę jak ktoś mi rozkazuje?

Impreza się rozkręciła, alkohol lał się hektolitrami i ja w sumie też miałem już trochę lepszy humor. Musiałem pić sam, bo Dylan prowadził, zresztą mówił że on nie lubi pić. Gdy rozmawialiśmy, podeszła do nas jakaś dziewczyna.

- Zatańczysz ze mną? - zapytała i złapała mnie za rękę. Reakcja Dylana była natychmiastowa. Uwolnił moją rękę z jej uścisku.

- On już jest zajęty - powiedział i położył rękę na moje biodro, a dziewczyna tylko się skrzywiła i odeszła.

- Co ty wyprawiasz? - zapytałem i zrzuciłem jego rękę.

- Nie pozwoliłbym ci z nią tańczyć - powiedział oburzony i wyciągnął mnie na dwór. Chłód owiał moją twarz, i poczułem się rześko.

- Dlaczego byś mi nie pozwolił? Nie to, że chciałem, ale dlaczego? - dopytywałem i czułem, że wypity alkohol uderza mi powoli do głowy.

- Bo jesteś moją własnością - powiedział jakby to było oczywiste i położył ręce na moich biodrach.

- No pojebało cię chyba. Byliśmy umówieni tylko na seks, a nie na jakieś akty własności! - krzyknąłem i nagle mi się zakręciło w głowie i się zachwiałem.  Dylan mnie złapał, ale mi nadal się kręciło w głowie, dopiero teraz zaczynałem być pijany.

- To ty mi kazałeś pić - powiedziałem zły i obrażony na cały świat, oparłem się o budynek i stałem z założonymi rękami.

- Może zawiozę cię do domu - zaproponował i zaczął mnie prowadzić.

Czułem jak się chwieję, ale za wszelką cenę chciałem iść sam. Dylan otworzył mi drzwi od samochodu, a ja wsiadłem i patrzyłem na niego.

- Co jest? - zapytał.

- Nie chcę spać sam  - powiedziałem nie kontaktując.

- Okej - powiedział i ruszyliśmy.

Dylan:

Thomas musiał być serio pijany, nie wiedziałem, że tak podziała na niego alkohol, ale może to i lepiej, że się w końcu wyluzował.

- Dylan - powiedział cicho, a ja popatrzyłem na niego, był uśmiechnięty. To w ogóle możliwe, że on się uśmiecha?

- Zostaniesz u mnie na noc? - zapytał, a ja prawie puściłem kierownicę.

- Przecież mnie nie lubisz - powiedziałem i uznałem, że to świetna okazja by z nim pogadać, był pijany i po jego złośliwościach nie było śladu.

- Lubię trochę - powiedział zadowolony, a mi się chciało z niego śmiać. I tak mi nie uwierzy jeśli bym mu powiedział jak już będzie trzeźwy, że przyznał, że mnie lubi. Siedział na fotelu i chwiał się to w lewo to w prawo.

Gdy byliśmy pod jego mieszkaniem wyprowadziłem go z auta i zaprowadziłem do mieszkania. Prowadzenie go po klatce schodowej to było prawdziwe wyzwanie, szedł dosłownie wężykiem od poręczy do ściany, a ja tak razem z nim, bo chłopak miał dużo siły.

Ustawiłem go pod drzwiami do jego mieszkania gdy w końcu udało nam się tam dotrzeć.

- Daj klucze - powiedziałem najciszej jak potrafiłem.

- Jakie klucze? - zapytał opierając się o drzwi.

- Do twojego mieszkania - powiedziałem spokojnie i przytrzymałem go za ramiona, bo się chwiał. Nic nie odpowiedział, patrzył się na mnie i uśmiechał. No ja tu z nim zaraz oszaleję. Nachyliłem się i zacząłem przeszukiwać jego kieszenie w spodniach.

- Macasz mnie?! - wrzasnął na całą klatkę, a echo poniosło się po całym budynku.

- Cicho bądź. Klucza szukam - powiedziałem gorączkowo i byłem w mega stresie, że zaraz jakaś sąsiadka wyjdzie. Klucze znalazły się w przedniej kieszeni, wyjąłem je i otworzyłem drzwi.

Wprowadziłem Thomasa do mieszkania, od razu w wejściu potknął się o dywanik. W ostatniej chwili go złapałem, wziąłem na ręce i zaniosłem do łóżka. Zdjąłem z niego buty, koszulę i spodnie, położyłem go do łóżka i przykryłem.

- Nie idź - powiedział trzymając mnie za rękę.

- Dobrze, ale śpij już - nakazałem i przykryłem go. 

Usiadłem na brzegu łóżka i czekałem aż zaśnie. Patrzyłem jak głęboko oddycha i zaciska dłonie na kołdrze. Musiał być naprawdę pijany, skoro nie chciał żebym szedł. Może on mnie rzeczywiście lubi, tylko na co dzień przybiera maskę żeby się ze mną drażnić. Cholera go wie.

Kilka minut później usłyszałem jego chrapanie. Po cichu wyszedłem z jego pokoju i wziąłem zapasowy komplet kluczy z przedpokoju i zamknąłem mu drzwi.

Szczerze mówiąc miałem trochę inne plany na ten wieczór, ale przecież nie będę z nim tego robił jak on jest taki pijany, jeszcze by mnie o gwałt oskarżył.  Swoją drogą myślę, że z pijanym Thomasem byłaby niezła zabawa, ale nie miałbym sumienia, żeby wykorzystać pijanego chłopaka.


Może ktoś tu jeszcze nie śpi 😏😈
Rozdział dodałam, bo mi się cholernie nudziło. Myślę, że w niedzielę będzie kolejny, trzeba jakoś się wyluzować przed poniedziałkiem🔥
PS. To zdjęcie Thomasa mnie wczoraj w nocy zabiło, miałam przez nie zawał i nie mogłam przez spać. Mam nadzieję, że każdemu się wyświetla, bo Watt ostatnio świruje. Ale jak nie, no to trudno 😭😭😭😭

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top