Stefan shipperka - Austriacy cz.1


W innej części hotelu:
- Możesz ruszyć łaskawie swoje dupsko? Chcę przejść do swoich rzeczy. - Gregor wpatrywał się morderczym wzrokiem w rozłożonego Stefana Krafta, który intensywnie z kimś esemesował. - Słuchasz mnie w ogóle!?
- Co się wydzierasz, księżniczko? Boże, bez Thomasa jesteś nie wytrzymania. - Kraft wywrócił oczami i przesunął się, by Gregor mógł przejść.
-Udam, że tego nie słyszałem. - oznajmił starszy z nich, grzebiąc w swojej torbie.
- A właśnie, co u Morgensterna? Dawno go nie widziałem. - Schlierenzauer powoli obrócił się ku koledze z drużyny.
- Ani. Słowa. O. Nim. - wysyczał, zaciskając dłonie w pięści.
- Ojojoj, problemy w raju? - Kraft zachichotał, będąc dumnym z tego co powiedział.
- Ty lepiej myśl gdzie podziewa się twój świętoszkowaty Michael. - odparował Gregor. -Może z kimś się włóczy? - oczy bruneta zalśniły ze złości.
- On nie jest taki! - Stefan gwałtownie wstał, wściekłość aż z niego buzowała. - W porównaniu do ciebie, on się nie puszcza z byle kim!
- Coś ty powiedział?! - Gregor podszedł bliżej do kolegi z drużyny. - Ty nie masz pojęcia o czym gadasz, więc radziłbym ci zatkać japę. - Kraft przełknął głośno ślinę.
- Wychilluj trochę. Kapuję, że między wami się nie układa, ale nie musiałeś też obrażać Michiego. - dodał ciszej, patrząc urażony na Gregora. Ten wziął głębszy wdech.
- Sorki, poniosło mnie. - mruknął, spuszczając głowę w dół. - A to co się wydarzyło między mną, a Thomasem...nie ma dnia, żebym nie żałował. To nadal boli, więc proszę nie poruszaj tego tematu. A ja muszę się pogodzić z tym, że to koniec.
- Jesteś pewien, że to koniec? Może po prostu jest na ciebie zły? Może już ci wybaczył? - Stefanowi zrobiło się żal Gregora. Ten machnął ze zrezygnowaniem ręką.
- Nie odbiera telefonów, nie dzwoni. Zablokował mnie na wszystkich portalach społecznościowych. Dobitnie daje mi znać, że nie ma dla nas przyszłości.
- I ty tak po prostu się poddajesz? Stary ty by walczył do końca!
-Starego mnie już nie ma. Zmieniłem się. - uśmiechnął się smutno Gregor, siadając na kanapie. - Oboje się zmieniliśmy. Chyba nie byliśmy sobie pisani.
- Och, Gregor...- Kraft nie wiedział co odpowiedzieć. Można by powiedzieć, że cała kadra austriacka kibicowała Morgenzauerowi (jak ich pieszczotliwie nazywała). A teraz, gdy zerwali, wszyscy usiłowali ich ze sobą ponownie zeswatać. Bez skutku.
- Dlatego nie chcę za bardzo o tym gadać. Było minęło. Thomas chce być szczęśliwy, a ja mu tego nie dałem. Zasługuje na to. I Lily również. Muszę pozwolić mu odejść. - Gregor wstał i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając zasmuconego Stefana za sobą.
- Kurwa, Michi, gdzie ty jesteś? -zaklął, wyciągając telefon z kieszeni. Gdy był potrzebny, to gonie było. Nie musiał jednak długo na niego czekać.
- Krafti, skarbie. - Michael wszedł z dwoma kubkami parującej cieczy. Czekolada.
- Michael! Gdzie ty do kurwy nędzy...- mniejszy z nich wstał i natarł na blondyna. -...a, bo po czekoladę poszedłeś. -Hayboeck nie wiedział jak zareagować na nieoczekiwany atak partnera. Musiał być jednak ostrożny, gdyż humorki Krafta zmieniały się niczym warunki w Kuusamo. Nieoczekiwanie.
- No tak, bo zachciało ci się trochę czekolady. Coś się stało jak mnie nie było? - podał kubek chłopakowi i upił łyk napoju bogów.
- Jest źle. Musimy zwołać całą drużynę. Operację Morgenzauer czas rozpocząć. - Stefan stanął w bojowej pozie, szybko przesuwając palcami po ekranie smartfona.
- Przecież mieliśmy się w to nie mieszać. Wciąż słyszę wrzask Grega.-Michael skrzywił się na samo wspomnienie potężnej awantury ze Schlierenzauerem, którą pewnie całe miasto słyszało.
- Wiem, nie było to przyjemne, lecz musimy wykorzystać naszą ostatnią szansę. Thomas i Gregor to para idealna. Są sobie przeznaczeni.
-Naczytałeś się za dużo harlequinów, Stef. - skomentował Michael, popijając swoją czekoladę. - Znasz Morgiego. Jak się zaprze to na amen. A poza tym jest zraniony. Gregor w końcu go zdradził. Zdrady tak łatwo się nie przebacza. - Kraft wywrócił oczami.
- Ty myślisz, że ja nie wiem? Ale Morgi go kocha, musimy mu to uświadomić. - zajęczał, klękając przed Hayboeckiem. Ten nie miał serca, by odmówić swojemu boberkowi.
-Ostatni raz, Stefan. Ostatni, ale żeby potem płaczu nie było. - tu pocałował go w czoło. Stefan rozpromienił się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top