Rozdział 97
- Wygląda o niebo lepiej. - Rzucił szeptem.
- Wiem. - Odparł Olo. - Dobra, załatwmy to szybko. Chcę już go stąd zabrać. - Mruknął i razem z szefem ruszył do pokoju przesłuchań.
---
Szybko przemaglowali podejrzanego. Reakcja Krystiana jasno dała do zrozumienia, iż kojarzy on mężczyznę za szybą.
- Poznaję go po głosie. - Rzucił szeptem. Zarębski skinął głową. Dał znać policjantowi w środku, który wyprowadził skutego przestępcę.
- Jestem z ciebie dumny. - Powiedział nagle szef. - Dobrze sobie radzisz. - Rzucił i uśmiechnął się lekko.
- To akurat zasługa Olgierda. - Mruknął chłopak. Wspomniany policjant wszedł do środka.
- I jak? - Zapytał podchodząc do młodszego. Położył mu dłoń na głowie, na co ten przymknął oczy.
- To ten. - Rzucił szef. - Mógłbym jeszcze z tobą pogadać? - Zapytał. - Mam do ciebie jedną sprawę. - Dodał.
- Zaczekasz na mnie w operacyjnym? - Zapytał chłopaka. Ten pokiwał głową.
- Może się nie zanudzę. - Uśmiechnął się. Policjant zaśmiał się cicho.
Krystian wyszedł z pomieszczenia i ruszył we wspomnianym kierunku.
Wszedł do pokoju i rozejrzał się. Nie zmienił się nic, a nic. Podszedł do swojego biurka i z dziwnym rozczuleniem przejechał palcami po gładkim drewnie.
Chłopak usłyszał, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Osoba stanęła. Młodszy odwrócił głowę i ujrzał blondyna stojącego w progu. Mężczyzna miał na twarzy szok i niedowierzanie. Usiadł na fotelu. Chłopak odruchowo opadł na kolana i podsunął się do niego. Blondyn położył mu dłoń na policzku. Zjechał nią na jego szyję.
- Dziwnie ci bez obroży. - Mruknął.
<><><>
Olo z Zarębskim zdziwieni zatrzymali się przy drzwiach. ,,Jakiej obroży?", wyrażały ich oczy, wlepione w siebie nawzajem. Policjant już miał tam wejść, gdy szef stopująco uniósł dłoń. Stanęli więc i czekali na dalszy rozwój sytuacji.
<><><>
- Przecież sam mi ją zdjąłeś. - Odparł z lekkim wyrzutem.
- Skarbie, to nie miało tak wyglądać... - Westchnął. - Miałem wtedy szkolenie, a nie miałem z kim cię zostawić... Musiałem cię wyrzucić. Zapłaciłem tamtemu panu, żeby cię wziął i trochę przetrzymał... Słowo daję, obiecał, że nikt cię nie dotknie... - Rzucił, gładząc jego miękki policzek. - Nie bój się... Postaram się, żeby słono za to zapłacili... - Syknął. - Poczekamy troszkę, a potem wrócisz do domku, maluchu. Znowu będziesz moim Szczeniaczkiem. - Obiecał, po czym schylił się i delikatnie pocałował jego miękkie usta.
- Oddasz mi moją obrożę? - Spytał. - Tęsknię za nią... - Szepnął, wtulając policzek w kolano blondyna.
- Jak tylko wrócimy do domu. - Obiecał.
- Ja... - Zająknął się nagle młodszy.
- Powiedz. - Zachęcił go blondyn.
- Nie będziesz mnie już krzywdził? - Spytał cicho, patrząc wprost w jego jasne oczy. - Nie lubię jak mnie gwałcisz. - Mruknął.
Zieliński już miał odpowiadzać, gdy nagle do pokoju wpadł rozwścieczony Olo. Zaraz za nim pojawił się równie wściekły szef. Blondyn zerwał się z krzesła, złapał Krystiana za ubranie i podniósł go. Wyjął broń i stanął pomiędzy nimi, a swoim Szczeniaczkiem. Stale się cofał, aż nie zapędził go w róg pomieszczenia.
- Odsuń się. - Wysyczał Olo. - Słyszeliśmy, skurwysynie. - Warknął. - Już kurwa rozumiem dlaczego tak ci zależało na tym, żeby nas skłócić! Podła gnida. - Splunął na niego.
- On jest mój! MÓJ, ROZUMIESZ?! Odkąd tylko na niego spojrzałem wiedziałem, że chcę go mieć. ŻE BĘDĘ GO MIEĆ! - Ryknął, wolną ręką sięgając za siebie i przyciskając do siebie drżącego chłopaka.
Krzyk zwabił niektórych detektywów. Po chwili pojawił się też Szwarc. Zaskoczeni wpatrywali się w rozgrywającą się scenę. Zarębski rzucił jedno zdanie, które sprawiło, że w momencie zrozumieli decyzję przyjaciela dotyczącą użycia broni. ,,Znaleźliśmy oprawcę Krystiana.".
- Człowieku, ty jesteś chory...! - Sapnął Olo. - ODSUŃ SIĘ OD NIEGO, BO CIĘ ZASTRZELĘ! - Ryknął wściekły.
- Jeśli ja nie mogę go mieć... TO NIKT INNY TEŻ NIE! - Wrzasnął i odwrócił się w stronę zaskoczonego chłopaka. Olo nie czekał. Nacisnął spust i strzelił mu w nogę, po czym rzucił broń w kąt, a sam rzucił się na blondyna z pięściami.
- ZABIJĘ CIĘ! - Wrzasnął wściekły, ruszając na niego z uniesionymi pięściami. Kuba i Adam rzucili się przed niego i złapali go za ramiona, z całych sił starając się utrzymać tą furię w ryzach.
- Ręce, skurwielu. - Warknął Szwarc podchodząc do blondyna i wyciągając kajdanki. Zakuł go, a potem szybko wyprowadził go z pomieszczenia. Olo z wrzaskiem rzucił się za nimi, wyrywając się z objęć dwóch policjantów.
- Przypilnujcie go. - Polecił Zarębski Natalii i Ewie, a sam pobiegł sprawdzić, czy Artur nadal żyje.
Dziewczyny jak na komendę spojrzały na Krystiana. Stał w rogu, nadal delikatnie drżąc od emocji. Wpatrywał się w drzwi.
- Chodź, usiądź. - Powiedziała cicho Natalia, łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę fotela. Chłopak grzecznie na nim usiadł. - Skoczę po herbatę. - Dodała i wyszła.
- Spokojnie, nic ci już nie grozi. - Mruknęła Ewa. Chłopak skinął głową.
- Czemu on tak się wściekł? - Spytał nagle cicho. - Przecież byłem grzeczny... - Dodał szeptem.
- Pytasz o Olgierda czy Artura? - Zapytała.
- O obu. - Mruknął.
- Nie wiem... - Westchnęła, odchylając się na krześle.
Natalia wróciła z niewielką, jasną tacką. Postawiła ją na stole i dała każdemu po kubku herbaty.
- Melisa? - Spytała Ewa, delikatnie wdychając ziołowy zapach płynu.
- Mhm. - Blondyna skinęła głową. - Myślę, że się nam przyda. - Dodała i umościła się na krześle.
- Też tak sądzę. - Westchnęła bruneta, kątem oka zerkając na chłopaka. Ten wziął kubek i przymknął oczy, sącząc przyjemny, ciepły napój.
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Kuba gestem przekazał Natalii, żeby z nim poszła. Kobieta westchnęła i odłożyła kubek, po czym wstała i wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
- I jak? - Spytała, opierając się o ścianę.
- Armagedon. - Westchnął. - Musieliśmy dać im coś na uspokojenie. - Dodał. - Szwarc kazał się zakuć, bo boi się, że coś komuś zrobi, a Zarębski skarży się na serce...
- Tragedia. - Skrzywiła się.
- A jak u was? - Zapytał.
- Spokój i cisza. Siedzimy i pijemy sobie meliskę. - Mruknęła. - Też wam zrobić? - Spytała.
- Tak, błagam cię. - Westchnął. - Zanieś ją potem do gabinetu szefa, dobra? Olo tam siedzi, a Szwarc i Zarębski razem z nim. - Mruknął.
- Już się robi. - Odparła.
***
Co myślicie?
Moim zdaniem ciekawie :>
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top