Rozdział 93
Krystian zaśmiał się smutno.
- Naprawdę tak myślisz czy mówisz tak, żebym nie czuł się jeszcze gorzej niż teraz? - Spytał. Olo zagryzł wargę. - Tak myślałem... - Mruknął. Usiadł obok policjanta. - Wiesz co? - Westchnął nagle.
- No? - Spytał niepewnie.
- Może po prostu najlepszym wyjściem będzie odejście stąd... - Mruknął. - Wymyślilibyśmy coś... - Oparł głowę o jego ramię. - Nie wiem... Że nie domknąłeś drzwi jak gdzieś wychodziłeś, albo że ja znalazłem klucze... Wróciłbym do Bartka... Wiesz, że było mi z nim dobrze? - Spytał nagle smutno. - Teraz nie popełniłbym tego błędu... Nie zaufałbym... - Przyznał.
- Krystian... - Rzucił Olo. W jego głosie wybrzmiała panika.
- Błagam cię... - Zaczął chłopak. - Proszę, Olgierd. Ja chcę odejść... - Przyznał. - Tego jest za dużo... Nie mogę spać z nerwów, z bólu, ze wstydu... - Szepnął. - Chcę wrócić do Bartka... Z nim było mi dobrze... Jedliśmy bułki i spaliśmy wtuleni w siebie nawzajem... - Rzucił. Jego oczy się zaszkliły. Otarł je zirytowanym gestem. - Potrzebuję się ogarnąć... - Przyznał. Przetarł twarz, a potem oparł łokieć o kolano i schował twarz w dłoni.
- Krystian... - Powtórzył policjant.
- Tam gdzie spaliśmy było mnóstwo narkomanów i pijaków... ale było też paru ludzi, którzy nigdy nie powinni tam skończyć... - Przyznał. Położył się, opierając kark o zagłówek. - Pamiętam, że była tam taka starsza pani... Celina... Mówiła, że dzieci wygnały ją z mieszkania... Traktowała mnie jak swojego wnuka... - Dodał. - Chciałbym tam wrócić, wiesz? - Zapytał, zerkając na policjanta.
- Krystian...
- Było tak... rodzinnie. - Ciągnął młodszy. - Chciałbym tam wrócić... - Powtórzył szeptem. Olgierd westchnął. Przysunął go do siebie.
- Nie wrócisz już na ulicę. - Powiedział poważnie, patrząc mu prosto w oczy. - Obiecuję. - Dodał. Czekoladowe oczy zalśniły z emocji.
- Wypuść mnie. - Powiedział poważnie.
- Krystian... - Zaczął policjant.
- Nie, Olgierd. - Mruknął chłopak. - To życie... jest złe... - Powiedział. - Nawet nie wiem już czym jestem... Policjantem, ofiarą, zwierzątkiem, bezdomnym, dziwką czy rozjebanym emocjonalnie dzieckiem... - Westchnął. Łzy zatańczyły mu w oczach.
- Wiesz, kim jesteś? - Spytał Olo obejmując go ramieniem. Chłopak zerknął na niego kątem oka. - Moim przyjacielem, Dzieciaku... - Rzucił czule. - Gdybyś wiedział, co się działo gdy cię nie było... Gdybyś wiedział co się działo na komendzie... Jakie piekło przechodziliśmy... - Westchnął. - Wiesz, że prowadziliśmy śledztwo w twojej sprawie? - Zapytał. Krystian zerknął na niego zaskoczony. - A gdy Szwarc z Zarębskim w końcu postanowili je zamknąć, wydział prawie rzucił się na nich z pięściami. - Mruknął, uśmiechając się nieco.
- Czemu mnie szukaliście? - Spytał. Wydawał się być smutny z tego powodu.
- Bo jesteś jednym z nas, Krycha. - Uśmiechnął się do niego.
- Nie śmialiście się? - Zapytał podejrzliwie. Olo aż się zakrztusił.
- Z czego niby mielibyśmy się śmiać?
- Z tego, że zostałem dziwką? - Podsunął chłopak przygryzając nieco swoją wargę. - Że nie dałem sobie rady z taką grupką? Że zachowywałem się jak rozpieszczony bachor albo obrażalska księżniczka? - Spytał. - Wybierz sobie. - Dodał. - Jak te powody ci nie pasują, to wymyślę coś innego. - Obiecał. Olo widział, jak łzy po raz kolejny szklą mu oczy. Chłopak jednak już nie płakał. Wygląda na to, że wyczerpał już dzisiejszy emocjonalny limit. Wylał z siebie wszystkie emocje... Pozostała tylko chłodna kalkulacja.
- Krystian... - Westchnął znowu. - Odchodziliśmy od zmysłów. - Powiedział. Kucnął przed nim i złapał go za twarz, by zerknąć mu w oczy. - Siedzieliśmy po paręnaście godzin, bez odpoczynku, bez snu i jedzenia. Szukaliśmy cię, Dzieciaku... Wariowaliśmy ze strachu. - Przyznał. - A ja... chciałem odejść... - Dodał przygryzając wargę.
- Czemu? - Sapnął młodszy.
- Gdy dowiedziałem się, co ci zrobili... - Zaczął. - Nie mogłem wybaczyć sobie tego, że nie zauważyłem wcześniej... Tak cholernie się o ciebie martwiłem... A ciebie nigdzie nie było... Niektórzy uznali już, że nie żyjesz... A ja... czekałem... Na cokolwiek... Po nocach śnił mi się twój krzyk i płacz... Na zmianę z koszmarami, w których ktoś cię krzywdzi, a ja nie jestem w stanie ci pomóc... Do teraz słyszę twoje prośby z tych koszmarów, wiesz? Mówiłeś, że dalej żyjesz... Że dalej dzieje ci się krzywda... Błagałeś mnie, żebyśmy cię znaleźli... Gdyby nie nasze spotkanie... - Odetchnął drżąco. - Możliwe, że już nigdy byśmy się nie spotkali. - Przyznał i odetchnął po raz kolejny. Dopiero teraz to do niego dotarło. Gdyby nie znalazł wtedy Krystiana... Najprawdopodobniej już nigdy by go nie zobaczył... W momencie zalała go fala ulgi, że wydarzenia potoczyły się tak, a nie inaczej.
- Dziwka nie jest warta takich uczuć... - Szepnął chłopak. Łzy po raz kolejny mocno dały mu się we znaki.
- Krystian... - Westchnął Olo. - Nie mów tak o sobie... - Poprosił, pocierając kciukami gorącą skórę. - Nie lubię jak tak się obrażasz...- Chłopak spuścił głowę.
- Kim jestem, jeśli nie dziwką właśnie? - Spytał nagle. Jego głos był wilgotny. - Nie masz pojęcia ilu napalonych facetów musiałem zaspokoić... Jak było mi wstyd patrzeć im w oczy... Nie masz pojęcia jak źle się czułem, gdy łapali mnie za ręce i ciągnęli do kolejnego zboczeńca... Albo uderzeniem w brzuch zmuszali do otwarcia ust... - Szepnął. - Nie masz pojęcia... jak było źle... jak było ciężko... - Wykrztusił w końcu. Łzy lały się ciurkiem po jego policzkach.
- Och, Krystian... - Westchnął smutno. Wyciągnął ręce i mocno go do siebie przytulił.
- Tak siebie nienawidzę... - Zapłakał. - Za to wszystko... Za cały ten chaos... Za to, że nie umiem się pozbierać... Za to, że jestem taki... dziwny... Za to, że przeze mnie nie żyje osoba, którą tak kochałem... - Płakał dalej, wciskając się w swojego przyjaciela.
- Masz rację, Mały... Nie mam pojęcia jak to jest przejść przez to wszystko, przez co przeszedłeś ty sam... Ale obiecuję ci, że cię nie zostawię. Nie będziesz już sam... Okay? - Spytał, kciukiem ścierając samotną łzę błąkającą się na jego skórze.
- Okay. - Odszepnął samymi ustami, po czym wtulił twarz w jego szyję.
Tulili się chwilę, po czym Olgierd uznał, że muszą iść spać. Chciał w końcu wypróbować tą terapeutkę, którą poleciła mu Dominika.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top