Rozdział 87
- Tragedia. - Odpowiedział ponuro.
- Mógłbyś... wyjaśnić? - Spytał po chwili Zarębski. Olo usłyszał w jego głosie nutkę strachu.
- Boi się ludzi... - Zaczął. - Jak go wtedy złapałem, błagał mnie, żebym go wypuścił. Mówił, że nie chce tam wracać. Płakał i się szarpał. Prosił, żebym go nie bił i nie gwałcił... - Zrobił krótką przerwę. - Powiedział, że jak go puszczę to zrobi mi dobrze. - Dodał, zaciskając zęby. Po drugiej stronie zapanowała cisza.
- Rozumiesz już, dlaczego najpierw chciałem go uspokoić? - Spytał ponuro.
- Mój Boże... - Usłyszał cichy szept.
- Ja nawet nie jestem pewny, czy on mnie poznaje. - Dodał.
- Co-?
- Nie wiem, czy on mnie pamięta. - Westchnął. - Słowem nie wspomniał o pracy, o komendzie, ani razu nie zwrócił się do mnie po imieniu. - Wyliczył. - Mam wrażenie, że on mnie po prostu nie poznaje. - Przyznał cicho.
---
- Dobra, muszę kończyć. - Rzucił szybko, gdy zauważył jak chłopak się budzi. - Zadzwonię. - Dodał jeszcze i rozłączył się.
- Lepiej się czujesz? - Spytał czule. Krystian usiadł na kanapie i zaczął mrugać, jakby nie do końca docierało do niego gdzie aktualnie się znajduje. - Chodź, musimy gdzieś pojechać. - Powiedział cicho i wstał. Chłopak również podniósł się z kanapy.
- N-nie... zrobią mi tam krzywdy... Prawda? - Szepnął drżącymi ustami.
- Nie, mały. - Odparł poważnie. Położył dłoń na jego głowie. Ten wtulił się w znajomą już skórę i delikatnie przymknął oczy. - Obiecuję. - Powiedział poważnie.
Chłopak pokiwał głową, a potem powoli ruszył w stronę drzwi.
- Zaczekaj. - Rzucił za nim Olo. - Nie chcę się przebrać? - Spytał.
- Przebrać? - Powtórzył zdziwiony. Policjant pokiwał głową. Gdy Krystian przestał płacić czynsz, wywalili go z mieszkania. Olgierd nie mógł wybaczyć sobie takiego zaniedbania przyjaciela, więc w ramach rekompensaty wziął jego rzeczy do siebie. - Mam twoje rzeczy u siebie. - Powiedział, wskazując parę kartonów pod ścianą.
- S-skąd masz moje rzeczy? - Spytał zaskoczony. Olo usiadł na kanapie. Wyjął telefon.
- Nie poznajesz mnie, prawda? - Stwierdził i zerknął na niego, uśmiechając się smutno. - Usiądź. - Dodał. Chłopak wypełnił polecenie.
- Poznajesz? - Spytał, pokazując mu to samo zdjęcie, które miał na biurku. Dopiero gdy miał obok siebie dwie wersje przyjaciela zauważył, jak bardzo ten się zmienił.
- To... ja, prawda? - Zapytał.
- Mhm! - Potwierdził. - A poznajesz tego drugiego? - Spytał.
- To ty, co nie? - Zgadł. Odwrócił się i spojrzał mu w oczy. - Olo? - Zapytał i przekrzywił nieco głowę. Twarz Mazura rozjaśnił szeroki, szczery uśmiech.
- Brawo, dzieciaku. - Zaśmiał się. Był taki szczęśliwy! Ów szczęście szybko zmalało. Chłopak spuścił głowę. Policjant zerknął na jego uda. Zauważył jedno, długie nacięcie, zaczynające się nieco nad kolanem i znikające pod jego spodenkami. Dotknął go opuszkami palców. Młodszy pisnął wystraszony i przyciągnął kolana pod brodę, owijając je ramionami. Schował w nich twarz.
- Przepraszam, nie pomyślałem. - Wytłumaczył się szybko. Wyrzuty sumienia uderzyły w niego z pełną mocą, gdy w czekoladowych oczach zalśniły łzy.
- J-jest okay. - Szepnął, wycierając mokre policzki.
- Weź sobie coś grubszego, dobrze? Jest zimno. - Mruknął, gdy chłopak grzebał w swoich rzeczach. Ten pokiwał głową.
Krystian wyszedł z łazienki i ruszył ku drzwiom. Olo z mieszaniną szoku i smutku wpatrywał się w niego. Chłopak miał na sobie dresowe spodnie i czarną bluzę. Pamiętał, że kiedy ostatni raz w niej chodził, była na nim obcisła. Teraz wisiała na nim jak na wieszaku. Starszy po raz kolejny boleśnie uświadomił sobie głód, z jakim musiał mierzyć się jego przyjaciel. Podszedł do niego i położył mu dłoń na głowie.
- Chodź. - Rzucił czule.
Odkąd wyszli z mieszkania, młodszy kurczowo trzymał się policjanta. Mazur widział kątem oka, jak jego kolega drży. Gdy wsiedli do auta, chłopak po raz kolejny poczuł dłoń na swoich włosach.
- Nikt nie zrobi ci krzywdy. - Obiecał ponownie, wpatrując się wprost w jego szczenięce oczy. Młodszy pokiwał głową.
---
Podjechali pod odpowiedni budynek.
Wysiedli z samochodu, a potem chłopak podreptał grzecznie za swoim przewodnikiem. W środku uwagę Mazura przykuł lekarz, który podszedł do nich i przedstawił się.
- Dobry wieczór. Kamil Martczak. Piotr Zarębski to pana przełożony, zgadza się? - Spytał. Olo skinął głową czując jak Krystian niepewnie się do niego przysuwa. - Zadzwonił do mnie i poprosił, bym zajął się jego byłym pracownikiem. - Wyjaśnił. - Wyjaśnił mi wszystko. Niech się pan nie martwi, przygotowałem się. - Szepnął do Mazura, korzystając z tego, że chłopak zajęty był oglądaniem jakichś kolorowych karteczek zawieszonych na korkowej tablicy.
- Niech pan na niego uważa. - Poprosił jeszcze.
- Oczywiście.
- Mógłbym być przy badaniu? - Poprosił policjant. - Martwię się, że wpadnie w panikę.
- Niestety ale nie. Takie mamy procedury. Mogę za to panu obiecać, że postaram się zrobić to szybko. - Powiedział poważnie. - W razie paniki dostanie leki uspokajające. Wszystko będzie dobrze. - Obiecał. - Nasz szpital ma dobrych, doświadczonych lekarzy. - Uśmiechnął się pocieszająco. Mazur pokiwał głową.
- Pójdziesz z panem doktorem, okay? - Spytał chłopaka. Ten zerknął na niego, wystraszony. - Spokojnie, będę tuż obok, a po badaniu przyjdę do ciebie. - Obiecał i odruchowo już, położył rękę na jego głowie. Pogłaskał go chwilę.
- Okay. - Mruknął cicho chłopak.
- Wejdź do tamtej sali i usiądź na łóżku. - Poprosił lekarz, wskazując mu odpowiednie drzwi. Chłopak niepewnie ruszył we wskazanym kierunku. Mazur złapał lekarza za ramię. Ten zatrzymał się i zdziwiony odwrócił głowę w stronę policjanta.
- Gdyby chłopak zaczął panikować, niech pan spróbuje pogłaskać go po głowie. - Mruknął mu na ucho. - Bardzo go to relaksuje. - Dodał. Lekarz popatrzył na niego nieco zmieszany. - Sam mi to powiedział. Poprosił mnie, żebym go pogłaskał. Zasnął jak dziecko, opierając się policzkiem o moją nogę. To naprawdę działa. - Dodał.
- Dobrze. - Mruknął lekarz. - Dziękuję za wskazówki. - Rzucił jeszcze i ruszył do sali.
Mazur odetchnął, drżąco.
Usiadł na plastikowym krzesełku i zadzwonił do Zarębskiego. Streścił mu wszystko i obiecał, że odezwie się jak tylko się czegoś dowie.
- Masz przesłać wyniki obdukcji, jasne? - Zapytał Szwarc.
- Tak jest. - Mruknął Olo, zerkając przez lekko przeźroczyste okienko. Chłopak leżał na łóżku, a lekarz gładził dłonią jego głowę. Policjant uśmiechnął się do siebie.
- Dostajesz wolne. - Rzucił nagle Piotr. - Zajmij się nim. - Polecił.
- Szefie, przecież wiesz, że i tak bym to zrobił. - Mruknął.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top