Rozdział 6

Krystian z trudem otworzył oczy. Było mu tak ciepło i wygodnie... Ależ on miał okropny sen... Śniło mu się, że go zgwałcili i zostawili na śmierć, i-

Zerwał się do siadu, ignorując tępy ból całego ciała.

TO NIE BYŁ JEGO DOM!

W panice rozejrzał się dookoła. Nie no, cudownie! Najpierw go zgwałcili, a teraz najprawdopodobniej porwali! 
Znowu zachciało mu się płakać. 

- Obudziłeś się już? - Chłopak podskoczył na dźwięk obcego głosu, po czym odwrócił się w stronę kuchni. Brunet szedł z dwoma kubkami pełnymi parującej herbaty. Jakby coś powiedziało mu, że chłopak właśnie się budzi. - Dla ciebie. - Oznajmił z ciepłym uśmiechem na ustach i położył na stoliku kubek. Drugi wziął ze sobą i usiadł w fotelu. Chłopak niepewnie skinął mu głową w geście podziękowania. 
Naprawdę chciał, żeby w napoju był jakiś narkotyk lub trucizna. 

Upił łyk i poczuł delikatną ulgę w bólu gardła. 
- Zakładam, że cholernie się boisz, bo siedzisz sam, w obcym domu, z obcym facetem. - Obcy uśmiechnął się delikatnie. - Jestem Aron Górski, mam 25 lat, mam własną firmę, a to jest mój dom. - Wyrecytował z uśmiechem. - Chciałem znaleźć coś, co powiedziałoby co za chłopak śpi u mnie na kanapie i zerknąłem na twój dowód. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - Krystian, nieco zdziwiony, pokręcił delikatnie głową. - Cieszę się. - Zachichotał cicho facet. 

Chłopak ponownie upił parę łyków ciepłej cieczy. Zrobiło mu się lepiej, ale też zachciało mu się spać. Już przekonał się, że napój był czysty. Widocznie zmęczenie i zmarznięcie zrobiło swoje. 
- Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę powinien zobaczyć cię lekarz. - Westchnął cicho. - Zawiozę cię do niego, okej? - Spytał. Krystian pokręcił głową. - Naprawdę, ktoś musi cię zbadać. - Zamruczał łagodnie. Chłopakowi znowu oczy się zaszkliły. Usilnie starał się nie rozpłakać, ale od czasu gwałtu nie mógł nad sobą zapanować.

- Bardzo cię boli? - Spytał po chwili mężczyzna. Krystian zerknął na niego, zaszklonymi oczami, a potem lekko kiwną głową, po chwili ukrywając ją w dłoniach. - Chcesz coś jeść? - Chłopak pokręcił głową.

Aron wahał się chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, a potem otworzył usta.
- Chcesz się przytulić? - Zapytał, zanim zdążył pomyśleć. Młodszy wydawał się tak załamany, jakby po prostu potrzebował porządnego uścisku, który choć trochę pomógłby mu poskładać się do kupy. 
Krystian przez chwilę patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym spuścił głowę i kiwnął nią lekko. Facet uśmiechnął się, po czym usiadł obok niego na kanapie. Wahał się chwilę, ale potem poczuł, jak jego nowy znajomy kładzie swoją głowę na jego ramieniu. Odetchnął cicho i objął go szczelnie. 
Na początku młodszy był dość spięty, ale po chwili rozluźnił się. Było mu miękko, ciepło i wygodnie, a jak już zdążył się przekonać, mężczyzna nie stanowił dla niego większego zagrożenia. 
Oczy zaczęły mu się zamykać, a po chwili zasnął.

---

Aron siedział na kanapie, trzymając praktycznie obcego sobie człowieka i gładził go lekko po plecach. Potem przeniósł dłoń na jego głowę. Poczuł pod palcami miękkie, delikatne pasemka. Ze zdziwieniem odkrył, że jeżdżenie po nich dłonią jest zaskakująco uspokajające. 

Wyjął telefon i chwilę bił się z myślami. Przecież nie mógł go zmusić, żeby dał sobie pomóc... Ale może powinien...?
W końcu ścisnął telefon w dłoni i nadal gładząc miękkie, ciemne pasemka, wybrał numer. 

Czekał chwilę, aż rozmówca odbierze.
- Aron, kurwa... - Dobiegł go zaspany głos. - Ty wiesz, która jest godzina? - Jęknął rozmówca.
- Słuchaj, mam coś bardzo ważnego, ale jednocześnie cholernie delikatnego. - Rzucił spokojnie. - Wracając z pracy znalazłem zgwałconego chłopaka. 
- Co ty gadasz? - Rozmówca wyraźnie się zainteresował. - Zadzwoniłeś po karetkę? - Spytał.
- Tutaj właśnie pojawia się problem. Młody nie chce ani karetki, ani lekarza. - Westchnął. 
- Ty chyba nie mówisz, że zostawiłeś go na takim zimnie?! - Wydarł się, aż Aron musiał odsunąć słuchawkę od ucha.
- Człowieku, uspokój się. - Warknął brunet. - Nie, przecież wiesz, że nie mam serca odmówić ludziom pomocy. Wziąłem go do siebie i-
- CO TY KURWA ZROBIŁEŚ?! - Rozmówca był wyraźnie wściekły. 
- Zamknij się, dobra?! - Warknął. 
- Gdzie on teraz jest? - Facet uspokoił się trochę, chociaż dalej był nieco zirytowany.
- Śpi mi na ramieniu. - Aron uśmiechnął się. 
- Co? 
- Coś mnie podkusiło i przytuliłem go, a ten po prostu oparł mi głowę o ramię, oddał uścisk i zasnął. 
- I co z tym wszystkim zrobisz? 
- Właśnie po to dzwonię. Chłopak ma straszny problem z gardłem, dosłownie nie może mówić. - Westchnął, dla uspokojenia głaszcząc ciemne włosy. - Jakbyś mógł podjechać i go obejrzeć... - Zaczął.
- Aron, wiesz, że ja nie mogę nic zrobić, dopóki on sam się nie zgodzi. - Westchnął lekarz. - Sam chętnie bym go obejrzał i spróbował namówić na wizytę w szpitalu, albo chociaż na komisariacie, ale on sam musi tego chcieć, rozumiesz? 
- Tak... - Westchnął. - Przekonam go. 
- Jesteś pewien? - Spytał. W jego głosie było słychać powątpiewanie.
- Tak, dam radę, zaufaj mi. 
- Dobra... Niech ci będzie. Kiedy mam przyjść? - Spytał lekarz.
- Kiedy tylko chcesz. Na razie młody śpi, ale przydasz się jak najszybciej. 
- Dobra, to wstąpię do ciebie za jakieś pół godziny, bo muszę się jeszcze ogarnąć, a wiesz, że mi godziny na tym schodzą. 
- Dzięki, życie nam ratujesz. - Aron odetchnął z ulgą. Doktor zaśmiał się.
- ,,Nam"? - Powtórzył. - Już się tak nie przywiązuj. - Zarechotał, po czym pożegnali się i rozłączyli.

Brunet odłożył telefon i zerknął na swoje ramię. Chłopak nadal drzemał wygodnie w niego wtulony. Zaskakujące było to, że starszemu nie wydało się to dziwne, albo chociaż nieodpowiednie. Wiedział, że człowiek po tragedii potrzebuje zaznać troski. Nieważne od kogo. Poruszył się lekko, a ciemna głowa zsunęła się na jego klatkę piersiową. Chłopak mruknął coś przez sen i znowu zasnął.  

Aron patrzył tak na niego, po czym westchnął i nieco zsunął się na kanapie, by im obu było wygodnie. 

Puścił jakiś serial w telewizji i ściszył go, by nie obudzić młodszego chłopaka. Westchnął cicho. Zdał sobie sprawę, że nie widzi psa. Rozejrzał się i zauważył czarny, duży kształt, drzemiący koło kominka. 
Westchnął i prawą ręką objął drzemiącą osobę, a sam zamknął oczy, skupiając się na dźwiękach płynących z serialu.

***

Taki słodszy rozdział, ale cóż...

Druga wersja wygląda o niebo lepiej :DDD

Co myślicie?

Do przeczytania,
- HareHeart


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top