Rozdział 57

Miał być maraton, więc macie maraton-
Dziękujcie ToniaCorn bo to dzięki Niej macie dodatkowy rozdział <3
Dedykację obiecałam też najbardziej uroczemu Szczeniaczkowi, AshlynxFh <3

- On uważa, że ty go obgadujesz? - Spytał. - Przecież to jest idiotyczne. - Dodał z lekką nutą rozbawienia w głosie.
- On twierdzi, że to ty mu to powtarzasz. Dwa razy powtórzył, że miałeś rację i ciągle się tego trzyma. Coś MUSI być na rzeczy! Coś ty mu naopowiadał?!
- Olo, daj spokój. - Artur położył mu dłoń na ramię. Policjant zrzucił ją z wściekłym grymasem na twarzy. - Przecież widzisz w jakim młody jest stanie... Może sam szuka sobie wrogów, co? Nie pomyślałeś o tym? Zauważyłeś rany na jego rękach? Albo to, że w zasadzie nic nie je? To nie jest normalne zachowanie i ty doskonale o tym wiesz. 
- Ale-
- Co ,,ale"? Tu nie ma żadnego ,,ale"! Trzeba go rzucić na jakieś badania, czy coś, bo powoli zaczynam się bać zakończenia całej tej farsy. Co jak coś sobie zrobi? Albo komuś? - Brunet tylko westchnął. - Znam dobrego psychologa. Załatwię to. Zobaczysz, Stary Krystian wróci zanim się obejrzysz. - Obiecał.
- No dobra... - Starszy zgodził się niechętnie. - Ale będę patrzył ci na ręce. - Ostrzegł.
- Spoko. Nie mam nic do ukrycia. - Uśmiechnął się lekko. - A teraz wybacz mi na chwilę, skoczę sprawdzić jak się miewa.

Artur wszedł do pomieszczenia i uśmiechnął się, gdy chłopak podszedł do niego i wcisnął nos w jego klatkę piersiową. Położył mu dłoń na włosach i odruchowo zaczął je przeczesywać.
- Dlaczego śmierdzisz dymem? - Czekoladowe tęczówki spojrzały na niego z lekkim zaskoczeniem. Blondyn uśmiechnął się.
- Załatwiałem jedną sprawę.
- O, a jaką? - Spytał chłopak.
- Tajemnica, maluchu. - Blondyn wyszczerzył się gdy młodszy zarzucił mu dłonie na kark. - Ale zdradzę ci, że już nie musisz się niczym przejmować. - Rzekł tajemniczo. Pochylił się i skradł mu szybkiego całusa. Chłopak zarumienił się delikatnie. - Jesteś uroczy... - Szepnął i złapał go za ręce. Złożył pocałunek na wierzchu jego dłoni. Chłopak wtulił się w niego.

Olgierd wszedł do operacyjnego. Znowu poczuł się dziwnie gdy wpatrywał się w swojego przyjaciela przyklejonego do drugiego mężczyzny.
- Chodź, pysiu. Idziemy. - Zadecydował Artur i wziął jego rzeczy. Chłopak posłusznie podreptał za nim.
- Krystian, czekaj jeszcze na chwilę! - Zawołał za nim Olgierd. Młodszy odwrócił się w jego stronę. - Nie będę tego nigdzie rozpowiadał, ale chcę, żebyś odpowiedział mi na jedno pytanie. - Poprosił biorąc telefon w dłoń.
- No? - Zagaił chłopak.
- Wróćmy do sprawy nagrania. Co stało się potem? - Zapytał pokazując mu je. Krystian poczuł jak ziemia osuwa mu się spod nóg. Zupełnie o tym zapomniał. Nie miał nic na swoją obronę.
- To jest fotomontaż! - Spanikowany próbował się wybronić. - Przecież nie dałbym się tak łatwo! Olgierd, znasz mnie przecież! Prędzej kogoś zabiję niż się poddam, no! - Mężczyzna tylko wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Krystian, tu nie chodzi o to, że ktoś się podda... Z taką ekipą chyba nikt nie dałby sobie rady... Ja chce tylko wiedzieć, co stało się potem, bo Żaneta twierdzi-
- I WIDZISZ? JUŻ MNIE OBGADUJESZ! - Wybuchnął chłopak. 
- Musiałem poprosić ją o pomoc! Musiałem! Potrzebowałem tego durnego nagrania! Chcę tylko wiedzieć, co stało się później. Musisz mi powiedzieć!
- Olo, daj mu już spokój, co? - Artur odłożył karton i objął chłopaka ramieniem. Policjant popatrzył mu w oczy. Był wściekły.
- Zamknij się. - Warknął. - Jak możesz?! Jak możesz ignorować to, że naszemu koledze coś się stało?! - Wydarł się.
Młodszy spiął się wyraźnie i odrobinę przysunął się do blondyna. Nie lubił jak ktoś krzyczał...
- Spokojnie, Olgierd, nic mu nie jest. - Blondyn pogłaskał go po głowie. 
- Ta... - Prychnął wkurzony policjant. - Wiecie co? Mam dosyć. Niech Zarębski się z wami użera, bo ja mam dosyć! - Warknął. - Myślę, że twój szef chętnie się dowie, co się z tobą dzieje. - Dodał patrząc na Krystiana.
- To nie jest mój szef... - Wtrącił cicho chłopak.
- Co?
- Zwolniłem się. - Dodał. 
- CO?! - Wydarł się Olgierd.
- Olo, nie krzycz na niego. - Rzucił Artur. - Chodź, skończ się pakować, a potem pojedziemy do domu. - Powiedział i pogłaskał go po głowie. Chłopak grzecznie dostosował się do polecenia.

Olgierd ze wściekłą miną obserwował, jak blondyn wyprowadza jego przyjaciela z pomieszczenia i zamyka za nimi drzwi. Wściekły uderzył pięścią o biurko.

---

Krystian szedł za blondynem, lecz gdy wyszli na parking odruchowo skierował się w stronę swojego auta.
- Kotku, gdzie ty idziesz? - Spytał lekko rozbawiony Artur.
- Zapomniałem się. - Chłopak zarumienił się lekko i szybkim krokiem podszedł do niego.
- Grzeczny Szczeniak. - Skomentował blondyn i ruszył w dalszą drogę. - Pojedziemy moim autem. - Dodał. Młodszy skinął głową.

Grzecznie wsiał do auta, zapiął pas, a potem dał prowadzić blondynowi. 

---

- Kurwa-! - Chłopak drgnął gdy usłyszał wściekły syk.
- Co się stało? - Spytał wyrwany z letargu.
- Korek. - Skomentował ze złością blondyn. - W okolicy był jakiś pożar czy coś- - Burknął.
- Mam nadzieję, że nikomu nic się nie stało. - Mruknął chłopak i znów zapatrzył się za okno.
- Tak... Ja też... - Rzucił starszy. Westchnął cicho. 

Powoli dojeżdżali do końca tego całego zamieszania. Chłopak zerknął w bok na palący się budynek. I zamarł.

- Nie... - Szepnął samymi ustami obserwując, jak dom jego ukochanego jest gaszony przez strażaków. Łzy wypełniły mu oczy.
- Co się stało, Słońce? - Spytał troskliwie blondyn.
- K-kto to podpalił? - Wyszeptał przestraszony, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w płomienie.
- Naprawdę cię to zastanawia? - Spytał zaskoczony. - Strażacy podejrzewają podpalenie, więc osoba, która tu mieszkała musiała na to zasłużyć. - Syknął zimno, wpatrując się w szalejący pożar.
- T-to dlatego wtedy śmierdziałeś dymem- - Szepnął nagle chłopak. Wtulił się w drzwi plecami. Bał się odwróć wzrok od siedzącego obok mężczyzny.
- Przecież sam powiedziałeś, że z nim zerwałeś. Nie rozumiem w czym problem. Skurwysyn dostał to na co za służył. - Warknął blondyn.
- J-jesteś mordercą- - Chłopak wziął urwany oddech. - Chorym psychicznie świrem- - Dodał.
Jęknął z bólu gdy silna dłoń złapała go za włosy i wykręciła mu głowę do tyłu.
- Jak mnie nazwałeś? - Spytał. Jego oczy lśniły złowrogo.
- P-przepraszam... - Wyjęczał przestraszony. Blondyn skinął głową.
- Dobra z ciebie suka. - Stwierdził po chwili ciszy. - Mój poprzedni pies nie uczył się na błędach. - Syknął złowrogo. Krystian zadrżał.

***

Jak myślicie, o co chodzi z poprzednikiem naszego Kotka?

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top