Rozdział 55
Blondyn znalazł go zwiniętego w kulkę za komendą. Opierał się o ścianę. Trząsł się jak galaretka.
- Hej, Mały... - Zaczął spokojnie, żeby go nie wystraszyć. Usiadł przed nim w rozkroku i już miał zacząć z nim rozmawiać, gdy ten rzucił się na niego. Wcisnął się mocno w jego tors. Złapał go za ubranie, jakby bał się, że blondyn nagle zniknie.
Artur siedział chwilę, starając się zrozumieć co się właśnie stało, a potem dusząc w sobie szeroki uśmiech objął mniejsze ciałko ramionami. Chłopak wreszcie stał się jego! Nie ma tego durnego biznesmenika, nie ma żadnej cycatej kurwy... Jest JEGO. Wreszcie!
- T-to był z-ły pomysł. - Zapłakał nagle młodszy, wyrywając go z zamyślenia.
- Co było złym pomysłem? - Spytał spokojnie i wciągnął go sobie na kolana.
- Mogłe-em tu-u nie w-wracać... - Mruknął. Wcisnął się w jego klatkę piersiową.
- Może dobrym pomysłem byłoby zwolnienie się, nie uważasz? - Podsunął. - Pomógłbym ci... Żylibyśmy we dwóch, szczęśliwi i bezpieczni... Już nigdy nie musiałbyś opuszczać mojego domu... Nikt nie zrobiłby ci w nim krzywdy, wiesz? Byłoby dobrze...
- M-masz rację... - Szepnął chłopak. - Zwolnię się. - Mruknął cicho. Serce mu się krajało, ale czy miał inny wybór? Kochał pracę na policji, ale nie mógł już w niej wytrzymać. Zwolnienie się było chyba najlepszą możliwą opcją.
- Powiesz mi teraz, dlaczego jesteś taki smutny od rana? - Spytał czule, lekko zacieśniając uścisk swoich ramion. Chłopak po chwili znowu zaczął cicho płakać.
- Z-zerwałe-m z ni-im. - Szepnął ukradkiem wycierając oczy. Blondyn cieszył się jak dziecko. Jego Owieczka była wolna. Była JEGO.
- Z kim? - Spytał, jakby udawał, że nie wie, o kogo chodzi.
- Z Aronem... - Zapłakał wymawiając jego imię. - Powiedział, że nie chcę zgłosić tego gwałtu, bo mi się podobało... - Znów zapłakał i wcisnął nos w ubranie blondyna. Artur nie był pewien, czy chłopak pamięta w ogóle, że to on był pomysłodawcą. Dziwiło go nieco zachowanie chłopaka. Może młodszy był tak spragniony opieki, że przykleił się do pierwszej osoby, która była obok? Nie zmienia to faktu, że bardzo cieszył się z zaistniałej sytuacji.
- Co za skurwiel... - Syknął blondyn. - Przecież to nie była twoja wina! A ci kretyni z komendy też nie są lepsi. Nie mogą cię zmusić, żebyś rozdrapywał rany, prawda? - Spytał go i delikatnie pocałował w głowę.
- P-prawda. - Mruknął cicho chłopak.
- Mądry chłopiec. - Zamruczał cicho blondyn. Wstał z nim na rękach. - Może od razu pójdziemy do szefa, co? - Zagaił. - Potem pojedziemy do mnie... - Dodał cicho. - Owinę cię w kocyk i dam ci pić... - ,,I zrobię z ciebie mojego wymarzonego niewolnika.", dodał w myślach.
- Nie jestem w stanie spojrzeć im w oczy... - Mruknął smutno młodszy. - Popatrz się na mnie, jak ja wyglądam...? ...A czuję się jeszcze gorzej. - Dodał. Był taki zmęczony... Oparł głowę o szyję blondyna i przymknął oczy. Na chwilę... Zaraz je otworzy...
- Wiesz co, maluchu? Samym problemem nie jest szef... Moim zdaniem problem stanowi Olgierd. Nie zauważyłeś jak na ciebie patrzy? Ciągle ma cię na oku, a potem lata do reszty, żeby poopowiadać jakieś niestworzone historie... To jest złe, prawda? - Spytał, delikatnie go kołysząc. Chłopak pokiwał głową. - Olgierd jest zły. Cała ta komenda pełna jest złych ludzi. Zwolnimy się stąd i będzie dobrze. - Chłopak znów pokiwał głową. - Mój mądry maluch. - Pochwalił go blondyn, a potem postawił go na ziemi. - Wracajmy do środka, bo mi zamarzniesz. - Rzucił, pocierając dłońmi jego ramiona. Jakby nie było, chłopak nie wziął ze sobą kurtki.
Wrócili do operacyjnego. Artur usiał na krześle, a chłopak podsunął sobie kolejne i usiadł tuż obok.
- A-artur? - Spytał cicho.
- Hm? - Zagaił blondyn.
- Pogłaszczesz mnie jeszcze? - Poprosił cicho. Blondyn po raz kolejny zdusił rodzący się uśmiech. Wyciągnął dłoń i położył ją na głowie chłopaka. Ten mruknął, zadowolony. - Dziękuję... - Szepnął i przymknął oczy.
- Jesteś cudny... - Wyrwało się blondynowi. Chłopak po krótkim namyśle oparł czoło o udo Zielińskiego. Policjant wyszczerzył się szeroko. Młodszy już przepadł. Już był jego. Artur nie mógł wymarzyć sobie lepszego dnia.
- Wstań, maluchu, bo jak ktoś wejdzie to będziemy mieli problemy. - Mruknął jednak ze smutkiem w głosie. Jemu głaskanie jego Owieczki również bardzo się podobało.
Chłopak podniósł się. Znów wyglądał jak zbity szczeniaczek. Blondyn nie mógł się powstrzymać. Przysunął się do chłopaka i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Ten otworzył szerzej oczy, a potem zarumienił się mocno i schował twarz w dłoniach.
- Kocham cię, wiesz? - Wymruczał blondyn, przesuwając palcami po jego policzku.
W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Olgierd.
Widząc zaistniałą scenę stanął jak wryty. Artur spojrzał na niego złowrogo i uniósł brew. ,,Spróbuj skomentować albo nam przerwać, a pożałujesz.", mówiły jego oczy.
- Mogę na kolana? - Spytał cicho chłopak, który najwyraźniej nie zauważył obecności osoby trzeciej.
- Jasne, mały. - Rzucił ciepło blondyn i podniósł go, a potem posadził sobie na kolanach. Chłopak z zadowolonym uśmiechem wtulił się w niego.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale szef chciał z tobą pogadać. - Rzucił do Krystiana. Ten drgnął, zaskoczony, a potem szybko zszedł z kolan blondyna.
- Będzie dobrze. - Szepnął do niego Artur. - Ja w tym czasie wyskoczę na miasto, mam załatwić jedną sprawę. - Rzucił. - Spotkamy się później, mały. - Dodał, wstając. Gdy przechodził obok uniósł dłoń i przejechał nią po miękkich włosach. Chłopak zamruczał odruchowo. Blondyn uśmiechnął się lekko na ten gest.
Gdy Artur wyszedł, Krystian poczuł się niepewnie. Gdyby coś się stało, nie miałby nikogo, przy kim mógłby się schować. Wiedział że musi się pilnować. Stojący obok policjant w każdej chwili może go zaatakować oskarżeniami i pretensjami... A potem, gdy chłopak zacznie się rozsypywać, cała komenda w momencie będzie o tym wiedziała. To był najgorszy sort człowieka. Krystian nawet nie zauważył, gdy lekko spuścił głowę i odsłonił zęby.
Olgierd dopiero po dłuższej chwili zauważył, że chłopak wpatruje się w niego spod byka. Nie wiedział o co mu chodzi, ale coś podpowiedziało mu, że najmądrzejszym posunięciem będzie powrót do swojego biurka i zajęcie się pracą.
- Idź już lepiej do szefa. - Rzucił Olgierd. Z jakiegoś powodu Krystianowi jego ton głosu wydał się zimny jak lód.
***
Zaczynamy maraton ^^
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top