Rozdział 54
Dla kotek1311
Miłego czytania, Pysiu <3
Policjanci weszli do budynku. Wokół Krystiana od razu zebrała się grupka jego kolegów i koleżanek z pracy.
Olgierd z ponurą miną wpatrywał się w swojego kumpla. Ten szczerzył się jak mysz do serca. Ściskał się z innymi...
,,Gdyby tylko wiedzieli to, co ja...", pomyślał i westchnął. Poczuł jak ktoś lekko go szturcha.
- Chodź. - Szepnęła Żaneta. Trzeba było się pospieszyć, żeby nikt nie zauważył ich zniknięcia.
Gdy byli już w pokoju informatyków Olo odetchnął. Za dużo emocji jak na jedno przemieszczenie się po komendzie.
- Patrz. To jest dokładnie ta data, którą mi podesłałeś. Udało mi się odzyskać tylko fragment, ale i tak coś z niego wyłuskałam.
Kobieta puściła nagranie. Widzieli jak chłopak odprowadza swoją byłą dziewczynę.
- Teraz trochę przewinę. - Ostrzegła i przesunęła film do przodu. - Patrz. - Rzuciła.
Olgierd widział jak jego kolega wraca do domu. Nagle wypadła na niego jakaś grupka. Młodszy starał się obronić, ale nie miał szans przy tak licznym przeciwniku. Wciągnęli go do uliczki.
- W tym momencie nagranie się urywa. Nie wiem, co stało się potem. - Wyjaśniła poważnie.
- Dzięki... Naprawdę dziękuję za pomoc. - Powiedział. - Wyślij mi to, dobra? - Spytał jeszcze i skierował się w stronę drzwi. Miał dziwne wrażenie, że sylwetka jednego ze sprawców kogoś mu przypomina.
- Jasne, nie ma sprawy. - Westchnęła kobieta. Parę kliknięć później policjant miał wszystko na telefonie.
---
Chłopak wszedł do operacyjnego. Zdjął kurtkę, telefon położył na biurku...
Usiadł w fotelu i odetchnął z lekkim uśmiechem. Szczerze... brakowało mu tego wszystkiego... Nie sądził, że kiedykolwiek to powie, ale stęsknił się za pracą.
Usłyszał szybkie kroki na zewnątrz i pewny, że to Olo nawet nie uniósł głowy.
- O, nie spodziewałem się ciebie tu. - Zaskoczony głos zmusił go do podniesienia głowy. Niebieskie tęczówki wpatrywały się wprost niego. Już miał uciekać... Zrobić cokolwiek... Gdy przypomniał sobie, że został sam. Sam ze swoimi demonami. I sam ze swoim oprawcą.
W głowie usłyszał wściekły i zraniony głos bruneta ,,Może nie chcesz tego zgłaszać, bo tobie się to po prostu podoba!". Zazgrzytał zębami. Potrzebował, żeby ktoś go teraz przytulił... Znowu zaczynał się rozsypywać.
Chłopak westchnął i wstał. Stał tak ze spuszczoną głową, na przeciwko swojego oprawcy.
Nagle usłyszał ciche kroki, a po chwili poczuł dłoń na głowie. Ta delikatnie gładziła jego miękkie włosy.
- Jest okej... Już dobrze... Już nie będę zły... Obiecuję. - Chłopak poczuł łzy w oczach. - Znalazłem sobie psychologa, wiesz? Będzie dobrze. Będę cały twój... Na każde twoje skinienie... Przepraszam za wszystko, co ci zrobiłem, Mały. Wiem, że straszny ze mnie skurwiel, ale niczego tak bardzo nie żałuję jak tego, że zrobiłem ci krzywdę... - Chłopak przerwał mu opierając swoje czoło o jego klatkę piersiową. Potrzebował... kogoś obok... Blondyn zamilkł, zaskoczony. Po chwili przesunął dłoń na tył jego głowy, lekko dociskając ją do swojej piersi. - Jeszcze raz przepraszam... - Szepnął, palcami przeczesując jego ciemne włosy.
---
Olgierd wszedł do pomieszczenia i stanął, zaskoczony. Jego kolega z pracy stał na środku pokoju, przyciskając do siebie głowę jego przyjaciela. Po chwili odsunęli się od siebie.
- Już będzie dobrze, tak? - Spytał czułym głosem. Chłopak kiwnął lekko głową, a blondyn pogłaskał jego włosy.
- Artur, chodź na chwilę. - Rzucił cicho Olgierd.
- Zaraz wrócę. - Blondyn uśmiechnął się do chłopaka.
- Co jest? - Spytał, gdy zostali już we dwójkę.
- Patrz. - Mruknął i puścił nagranie.
---
Artur był wściekły. Jak mógł zapomnieć o kamerach?! No jak?! Był idiotą!
- Wszystko dobrze? - Spytał Olo.
- Dobrze?! Ktoś skrzywdził naszego kumpla, a ty się pytasz, czy wszystko jest dobrze? - Warknął.
- No tak, racja... - Rzucił cicho policjant.
- Jak dorwę tego chuja, to go zabiję. - Warknął jeszcze blondyn.
- Było ich kilku, pamiętasz? - Przypomniał Olo. - I nie, nie będziemy nikogo zabijać. Pozbieramy dowody, wyciągniemy zeznania i pójdą siedzieć. - Postanowił, chociaż i jemu nóż otwierał się w kieszeni.
- Załatwmy to od razu, co? - Westchnął Olo i wrócił do pomieszczenia. Artur od razu podszedł do Krystiana i stanął obok. Dłoń położył mu na włosach i zaczął delikatnie przeczesywać je palcami. Młodszy mruknął i przymknął oczy. Drugi policjant wpatrywał się w nich przez chwilę, niezmiernie zaskoczony.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale mamy jedną sprawę do załatwienia. - Mruknął Olgierd podchodząc do nich.
- Jaką sprawę? - Spytał niepewnie chłopak. Siedział lekko pochylony, policzkiem przytulając się do brzucha blondyna.
- Chcemy z tobą porozmawiać... - Westchnął Olo.
Artur był szczęśliwy. Tak cholernie szczęśliwy. Jego chłopak. JEGO. Tylko jego i nikogo innego. Jego słodka, kochana Owieczka. Miał ochotę rzucić się na niego i od razu się nim pobawić. Jednak tym razem obiecał sobie, że to chłopak będzie o niego zabiegał, aż w końcu młodszy będzie wykonywał każde jego polecenie, bez najmniejszego sprzeciwu. Będzie miał swojego wymarzonego niewolnika. Swoją wyśnioną Owieczkę.
- Artur? - Zagaił Olgierd.
- Co? A sorry, zamyśliłem się. - Wyznał i nieco się odsunął. Coś ścisnęło go za serce, gdy czekoladowe tęczówki skierowały swój wzrok na niego. Chłopak wyglądał jak zbity szczeniaczek.
Pod wpływem tego wzroku jego zła strona na chwilę przejęła kontrolę i zalała jego umysł wizjami. Nie były to przyjemne wizje... No, przynajmniej nie dla niego.
Olgierd tymczasem przysunął sobie krzesło i usiadł tuż na przeciwko młodszego. Ten odruchowo spuścił głowę. Było mu wstyd. Wstyd, że jego przyjaciel widział go w takich stanach, jak ten ostatni. Powinien lepiej pilnować tej żyletki, ale naprawdę nie wiedział, że ten baran wróci się po klucze! Teraz co jakiś czas nerwowo zaciskał dłoń na poranionej skórze. Tylko ten ból trzymał go jeszcze w jednym kawałku. Nie pozwalał się rozsypać.
- Krystian, ja... - Zaczął Olgierd spokojnie. - Poprosiłem Ewelinę, żeby podesłała mi parę informacji, a Żanetę, żeby pomogła mi z nagraniami... - Zrobił krótką przerwę. Chłopak patrzył na niego rozszerzonymi ze strachu oczami. Jego dłonie drżały. - Widzieliśmy to nagranie, tylko po chwili się urywa... Naprawdę tak się zmieniłeś przez jeden napad? - Spytał, w jego głosie było słychać lekkie niedowierzanie. - Przecież każdy z nas był już kiedyś porwany. Niektórzy nawet po parę razy. Tak samo z napadami... Dzieciaku, taka jest nasza praca. Nie da się niczego zmienić... Ryzyko jest w nią w pisane. - Westchnął Olgierd. - Nie rozumiem dlaczego się tak zmieniłeś... Okradli cię tam? Kazali kogoś zabić?
Chłopak w pewnej chwili po prostu wstał i szybkim krokiem ruszył do wyjścia.
- Krystian, czekaj! - Zawołał za nim Olgierd, lecz wtedy wtrącił się Artur.
- Zostań i pomyśl, a ja za nim pójdę. - Zaoferował. Olo skinął głową.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top