Rozdział 38
Obudził go jakiś dziwny, powtarzający się dźwięk. Westchnął, nieco zirytowany i zerknął na jego źródło. Telefon Krystiana.
Wahał się chwilę, ale potem sięgnął po urządzenie, chcąc je chociażby przyciszyć. Zdziwił się niezmiernie, gdy zobaczył te wszystkie wiadomości.
Parę kontaktów było podpisanych, więc to zapewne jego koledzy z pracy lub szef chcieli się z nim skontaktować.
Wśród tych wszystkich wiadomości jeden kontakt był niezapisany.
Nieznany: Jak się ma moja słodka Owieczka?
Brunet zmarszczył brwi.
Nieznany: Mam nadzieję, że już cię nie boli i dasz się chociażby pogłaskać, nie uciekając ode mnie z piskiem. Miałem straszną ochotę, a ty nawet nie chciałeś się do mnie zbliżyć.
Aru prawie zgniótł telefon w furii, gdy zorientował się, kto jest autorem tych wiadomości. ,,Co za skurwiel!", ryknął w myślach i z chęcią zrobiłby to na głos, by sobie ulżyć, lecz śpiący na jego klatce piersiowej chłopak skutecznie mu to uniemożliwiał.
- Przepraszam cię, kochanie... - Szepnął brunet i delikatnie pocałował go w głowę, a potem przytulił policzek od jego miękkich włosów. Sam nawet nie wiedział, za co go przeprasza. Dopiero po chwili przyszły mu na myśl inne słowa, które mógłby powiedzieć zamiast przepraszania młodszego.
,,Przykro mi."
Brunet westchnął, przytulając do siebie swojego chłopaka.
---
Krystian otworzył oczy i mruknął coś. Znów leżał w swojej ulubionej pozycji. Na brunecie i z jego wyrzeźbionymi ramionami owiniętymi wokół niego. Wcisnął twarz w klatkę piersiową starszego i uśmiechnął się.
- Dzień dobry, Kotku. - Uśmiechnął się brunet.
- Cześć. - Ziewnął młodszy i ułożył głowę w zagłębieniu między jego szyją, a ramieniem.
- Jak się czujesz, słońce? - Spytał starszy, a po chwili usiadł.
- Okej. - Zamruczał chłopak.
- Idziemy gdzieś? - Spytał po chwili. - Do ciebie? - Dodał, a jego ciemne oczka zalśniły. Brunet chwilę siedział bez ruchu, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał.
- Zanim do mnie pójdziemy jest coś, co chciałbym ci powiedzieć. - Westchnął po chwili i wyjął swój telefon, a potem coś w nim poklikał. Po chwili pokazał mu zdjęcie.
Siedział na krześle. Na rękach trzymał małe, maksymalnie roczne dziecko, a na kolanach siedziała mu kilkuletnia dziewczynka.
- T-ty... - Zaczął chłopak, a łzy napłynęły mu do oczu. - Czyje to dzieci? - Spytał drżącym głosem, choć był pewien, że zna odpowiedź.
- Mojej kuzynki... - Westchnął cicho brunet. - Wraz z mężem zginęli w wypadku samochodowym jakieś pół roku temu... - Dodał niemalże szeptem. - Byłem jedyną osobą z rodziny, która mogła ich do siebie wziąć. Nie miałem serca ich tak zostawić, żeby jacyś obcy ludzie ich sobie wzięli. Adoptowałem je i kocham jak moje własne. - Zrobił krótką przerwę. - Dziewczynka ma 6 lat i nazywa się Amelia, a chłopiec ma pół roku i ma na imię Adrian. - Nieco się uśmiechnął. - Nie mówiłem ci wcześniej, bo bałem się, że jak dowiesz się o nich, to mnie zostawisz. - Westchnął i położył dłoń na jego miękkim policzku. Jakby czytając mu w myślach kontynuował. - Nie spotkałeś ich dlatego, że w czasie, gdy byłeś u mnie, dzieciaki były u swoich dziadków. Z tym też wiąże się smutna historia, bo rodzice mojej kuzynki również nie żyją. Zmarli na długo zanim urodziła się Amelka. Dzieciaki traktują moich rodziców jak swoich dziadków. W sumie i tak jesteśmy rodziną, więc im to nie przeszkadza. - Zakończył, w napięciu wpatrując się w te czekoladowe oczka.
Krystian siedział na kolanach bruneta, chłonąc każde jego słowo. Nieco mu ulżyło.
- Wystraszyłem się, że masz żonę i swoje dzieci. - Westchnął chłopak i mocno przytulił się do swojego partnera.
- Nie, kochanie, spokojnie. - Zaśmiał się brunet. - Moje serce należy tylko do ciebie. - Dodał, a potem czule go pocałował.
---
- A jak mnie nie polubią? - Martwił się Krystian. Aru zaśmiał się cicho, zatrzymując auto, gdyż trafili właśnie na korek.
- Oczywiście, że cię polubią, kochanie. - Zachichotał i korzystając z tego, że i tak nie musiał zmieniać na razie biegów, położył dłoń na udzie chłopaka, delikatnie je gładząc.
- Aru- - Jęknął cicho młodszy, z zażenowaniem odwracając wzrok.
- No co? - Mruknął brunet. - Masz mięciutkie udka. - Zamruczał. - Bardzo chętnie wbiłbym w nie zęby. - Dodał jeszcze, a Krystian prawie się zakrztusił.
- Aru! - Pisnął i zmarszczył brwi słysząc śmiech bruneta.
- Oj no dobrze, dobrze. - Zarechotał, w dalszym ciągu delikatnie masując jego udo.
- Zboczeniec. - Mruknął chłopak i skrzyżował ręce na piersi.
- Mhmmmm... - Zaśmiał się brunet i przejechał ręką odrobinę wyżej. Młodszy poczuł dziwne ciepło.
- Aru... - Zaczął i westchnął cicho, delikatnie zmieniając pozycję.
- Mam na ciebie ochotę. - Przyznał, a potem odsunął rękę. - Ale wiem przez co przeszedłeś. Nie zrobię ci tego. Nie będę takim skurwielem. - Obiecał, zaciskając dłonie na kierownicy.
Krystian chwilę wpatrywał się w niego w zdziwieniu, a potem przechylił się w jego stronę i przytulił głowę do jego ramienia.
- Dziękuję. - Szepnął. Brunet złożył czułego buziaka na jego głowie, a potem ruszył z miejsca.
---
- Ami! Chodź tu, księżniczko! - Zawołał brunet po przekroczeniu progu. Krystian rozebrał się, a potem zaśmiał, gdy Lucy rzucił się na niego i zaczął wylizywać jego szyję.
- Ej, tylko ja mogę go po niej lizać. - Oburzył się Aru i zgarnął chłopaka na ręce, po czym zachłannie go pocałował.
Odsunęli się od siebie z uśmiechem i właśnie wtedy usłyszeli tupot małych nóżek na schodach.
- Tata! - Zaśmiała się dziewczynka i wpadła brunetowi w ramiona, a ten przytulił ją do siebie.
- Cześć, kochanie. - Zachichotał i podrzucił ją.
Postawił dziewczynkę na ziemi, a ta dopiero wtedy zauważyła Krystiana.
- Dzień dobry! - Zaśmiała się i podeszła do niego.
- Cześć. - Odparł z lekkim uśmiechem chłopak.
- Jestem Ami! - Oznajmiła uradowana, a Krystian nie mógł się nie uśmiechnąć.
- Krystian. - Przedstawił się z uśmiechem.
- Miło cię poznać! Jesteś chłopakiem mojego taty? - Zapytała prosto z mostu. Chłopaka wmurowało. Usłyszał za sobą śmiech Arona i zakłopotał się jeszcze bardziej.
- Tak, słońce, jest. - Odparł swobodnie Aru, obejmując młodszego w pasie. W jego głosie była lekka nutka rozczulenia.
Amelka chwilę patrzyła na nich, a potem podeszła do Krystiana i przytuliła się do jego nóg.
- Witamy w rodzinie! - Oznajmiła swobodnie, patrząc w zdziwione, czekoladowe tęczówki. - Mogę mówić do ciebie tato? - Spytała jeszcze. Młodszy poczuł taką falę wzruszenia, że przez chwilę nie mógł złapać oddechu.
***
FLUFF'A NIGDY ZA DUŻO, OKEJ?!
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top