Rozdział 36
Dla miekkaklucha <3
Na Twoje życzenie xD
Pytanie zawisło między nimi.
- Szefie, ja- - Wydusił, lekko unosząc głowę i urwał, a potem przetarł twarz dłonią, zatrzymując ją na czole i położył łokieć na kolanie, żeby głowa mu tak nie ciążyła. Co miałby mu niby powiedzieć? ...Że został męską dziwką? ...Że nie może znieść samego siebie? ...Że cholernie się boi? ...Że mężczyzna, przez którego to wszystko się stało siedzi z jego przyjacielem i właśnie jedzą jakieś smaczne danie? ...Że najchętniej zawinął by się w koc i schlał do nieprzytomności? ...A może, że nie może przyznać się do tego, że dotarło do niego, iż woli mężczyzn? ...Albo do tego, że naprawdę szczęśliwy i bezpieczny czuje się tylko zamknięty w tych umięśnionych ramionach, czując na sobie wzrok pięknych, granatowych oczu?
Zamknął oczy i spuścił głowę, kładąc rękę na udzie. Czuł, jak jego oczy mienią się od łez.
- Nie ma czego się bać... - Jego szef zaczął ciepłym głosem. - Cokolwiek się stało, po prostu to powiedz albo napisz, jeśli nie przejdzie ci to przez gardło. Będzie ci lżej na duszy, uwierz mi. - Zarębski przysunął sobie krzesło i położył mu dłoń na kolanie. Chłopak poczuł jak zimny, nieprzyjemny dreszcz przechodzi jego ciało. Zadrżał cały, co jego szef na nieszczęście wyczuł.
- Naprawdę się o ciebie martwię. Co się dzieje? - Zapytał, zabierając dłoń.
Krystian mocniej spuścił głowę, choć i tak trzymał ją dosyć nisko. Chciał stąd wyjść. I nie wrócić. Nigdy...
---
Zarębski przez dobre 20 minut usiłował wyciągnąć coś z chłopaka. Choć jedno słowo. Brunet uparcie wlepiał oczy w dywan, ignorując obecność swojego szefa, który co jakiś czas się do niego odzywał, próbując zachęcić go do rozmowy.
Usłyszeli ciche śmiechy i rozmowy za drzwiami, które po chwili otworzyły się, wpuszczając wesołą parkę.
Olgierd pierwszy wyczuł tą atmosferę. Ze zdziwieniem popatrzył przed siebie. Zarębski siedział na krześle, w skupieniu i ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
Przed nim siedział Krystian, z mocno spuszczoną głową i lekko przymkniętymi oczami.
- Dzień dobry. - Rzucił uśmiechnięty Artur. Olo ze zdziwieniem zauważył, że chłopak nawet nie drgnął na głos blondyna. Jakby w ogóle go nie usłyszał.
- Cześć. - Westchnął ich szef, po czym wstał. Zamiast jednak wyjść, złapał Krystiana za ramię i podniósł go z krzesła, a potem pociągnął za sobą.
- On zawsze was tak targa? - Spytał Artur, patrząc na korytarz, w którym zniknęli.
- Nie. - Mruknął Olo. - Ale może mu to pomoże... - Westchnął. Dopiero po chwili zorientował się, że powiedział to na głos.
- Mam nadzieję. - Rzucił drugi. - Naprawdę chciałbym poznać jego stare ,,ja". - Dodał nieco przygaszonym tonem.
- Zaczynam wątpić, czy on kiedykolwiek wróci... - Przyznał Olgierd.
---
Piotr przytargał go do swojego gabinetu i posadził w miękkim, wygodnym fotelu, a sam usiadł obok i przez chwilę wlepiał w niego swój wzrok.
- Dlaczego nie możesz powiedzieć, co się stało? - Spytał cicho.
Chłopak nadal miał to nieznośne uczucie w gardle. Nie mógł wydusić z siebie słowa. Siedział tylko i patrzył w swoje splecione dłonie, nie robiąc... Nic.
- Zrobimy tak... - Westchnął Zarębski. - Dam ci urlop, dobra? Nie wiem, na ile. Zobaczymy. Będziesz mógł robić co tylko będziesz chciał, nie przejmując się pracą. Odpocznij, poukładaj sobie życie i rozwiąż to, co cię tak rozbiło, a potem wróć do nas, okej?... - Spytał, a potem zrobił krótką przerwę. - ...Tęsknimy za starym tobą, wiesz? - Uśmiechnął się, ale młodszy tego nie widział.
- Idź już do domu... - Polecił mężczyzna.
Chłopak bez słowa wstał, po czym wyszedł. W życiu nie było mu tak wstyd jak właśnie w tamtej chwili.
Zgarnął kurtkę z operacyjnego. Na szczęście Olgierd i Artur gdzieś wyszli, więc mógł bez problemu wślizgnąć się do pomieszczenia, pozbierać swoje rzeczy, a potem po prostu wyjść.
---
Nie miał ochoty na żadne taksówki. Nie chciał gadać z ludźmi.
Wrócił na nogach do siebie. Po drodze przewietrzył się, uspokoił... I kupił dość duży zapas najlepszego leku na jego paskudny stan psychiczny.
Rozebrał się do bokserek i ubrał swoją ukochaną, dużą, pięknie pachnącą bluzę. Owinął się w nią i położył na kanapie, wcześniej wkładając wódkę do lodówki. Zakopał się w bluzie i w miękkim, ciepłym kocu, który też dostał od bruneta. Obie rzeczy były przesiąknięte pięknym i kojącym zapachem bruneta i jego domu.
Młodszemu oczy od razu zaczęły się kleić, a po chwili zasnął, czując zapach swojego anioła wszędzie wokół.
---
Obudził się i krzywiąc się lekko otworzył oczy. Miał taki przyjemny sen... Śniło mu się, że odszedł z pracy i zamieszkał z brunetem, zrywając kontakt ze wszystkimi osobami ze swojego dawnego otoczenia.
Równocześnie dopiero teraz coś zrozumiał. Starego Krystiana już dawno nie było. Zabiły go ból, wstyd i upokorzenie. Jego stary ,,ja" po prostu zniknął. Dlaczego to tak się skończyło?
Gdyby tylko było zimniej... Gdyby tylko brunet zignorował psa... Gdyby tylko... Dali mu umrzeć...
Usłyszał dzwonek do drzwi i po prostu podszedł do nich, ignorując to, że miał na sobie o parę rozmiarów za dużą bluzę, która nie była jego, oraz nie miał spodni. Zerknął przez wizjer. Jeśli to jakiś kretyn to po prostu nie otworzy.
Ze zdziwieniem i lekkim niepokojem nie zauważył niczego. Dopiero potem usłyszał ciche nucenie. Wszędzie poznałby ten głos. Otworzył drzwi i zerknął na bruneta, który uśmiechnął się do niego czule i wszedł do jego mieszkania.
- Cześć, maluchu. - Rzucił ciepło i uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc, co chłopak ma na sobie. - Nadal tak kochasz tą bluzę, prawda? - Spytał rozczulony.
- Co tam masz? - Zapytał młodszy, widząc, że brunet chowa coś za plecami.
Aron chwilę się wahał, a potem wyciągnął w jego stronę... Dużego, miękkiego misia ze wstążką przewiązaną wokół szyi... I ze ślicznymi, granatowymi oczkami.
Chłopak uchylił lekko usta i zaniemówił.
- Dla ciebie, kochanie. - Uśmiechnął się szerzej i wyciągnął w jego stronę maskotkę. Krystian wziął ją do rąk, ze zdziwieniem odkrywając, że jest... Ciepła.
To było jednak dziwne, bo wyraźnie czuł chłód powietrza z zewnątrz na miękkim materiale.
Ale to ciepło...
Po chwili podniósł zabawkę i przytulił do swojej twarzy, a do jego nozdrzy wdarł się zapach jego anioła stróża.
- Podoba się? - Spytał brunet. Nie doczekał się jednak odpowiedzi, bo młodszy dosłownie zamarł pośrodku pomieszczenia, z nową przytulanką przyciśniętą do policzka i przymkniętymi z przyjemności oczkami. - Widzę, że trafiłem z prezentem. - Zaśmiał się i podniósł chłopaka. Ten objął jego szyję ręką, w drugiej trzymając misia.
***
Rozpływam się nad naszą Owieczką, naprawdę.
Słodziak :D
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top