Rozdział 3

Uwaga! {{+18}}

Spróbował się wygiąć, lecz od razu złapano go mocniej. Krzyknął cicho, gdy żelazne dłonie zacisnęły mu się na nadgarstkach. Och kurwa, jak to bolało.

- Uspokoiłeś się już? - Spytał blondyn z uśmieszkiem. Gdy Krycha nie odpowiedział, facet znowu delikatnie ugryzł go w kark.
- N-ni-e-e-e... - Wyjąkał niepewnie. Zrobiłby wszystko, żeby go wypuścili. Wszystko.
- Oj, owieczko... - Zacmokał zawiedziony. - Mam taką chcicę, że najchętniej już bym w ciebie wszedł. - Zamruczał. Pogłaskał go po głowie, po czym położył dłoń na jego karku i ponownie zajął się jego spodniami.
- NIE! NIE, ZOSTAW! NIEEE! - Krzyczał przerażony glina. Zamilkł, gdy poczuł na gardle coś twardego. Skóra zacisnęła się na jego szyi uniemożliwiając mu oddychanie. Krystian poczuł szarpnięcie w tył, zagryzł zęby z bólu, ale posłusznie odgiął głowę do tyłu.
- I widzisz, kotku? - Spytał czule. - Jednak potrafisz być grzeczny... Ładna obróżka, prawda? - Zapytał po chwili, rzucając koniec paska jakiemuś koledze. Ten pociągnął go, przez co chłopak wylądował twarzą na materacu. Zakaszlał cicho. Jego oczy były delikatnie zeszklone z braku możliwości swobodnego oddychania. 
- Ruchaj go wreszcie, bo zaraz sam się na niego rzucę! - Usłyszał wściekły głos, przepełniony podnieceniem i irytacją. Tacy są najgorsi... 
- Nie bierz tego do siebie, kotku, moje mordeczki też chcą się zabawić. - Blondyn zaśmiał się. 

Przyjął wygodną pozycję i ściągnął chłopakowi spodnie. Krycha usłyszał pełne podniecenia szepty i pogwizdywanie. Zamknął oczy, akceptując swoją porażkę. Łza spłynęła mu po policzku. 

Poczuł na pośladkach dłonie swojego oprawcy. Zacisnął zęby na brudnym materiale. Miał ochotę wyć. Więcej łez wypełniło mu oczy.
- Powiem ci, że takiego ciałka to ze świecą szukać. - Szepnął mu na ucho. Tak mocno się nad nim nachylił, że Krystian czuł, jak facet całą powierzchnią ciała ciasno przylega do jego pleców. Zwłaszcza przerażające było twarde miejsce w okolicy jego pośladków. Krystian niepewnie otworzył oczy. Przed nim znajdowała się uliczka. Małe, białe płatki śniegu prószyły delikatnie na chodnik i wpadały do kałuż. Poczuł śnieg na policzku. A następnie dwie, ciepłe dłonie wsunęły się do jego bokserek. Chłopak nie wytrzymał. 
- Nie... - Wyszeptał, czując, jak łzy z jego oczu wylewają się na zimny materac. Było mu tak cholernie zimno... Niemal czuł, jak odpływa. Tak bardzo chciał teraz umrzeć. Zamknąć oczy i już nigdy się nie obudzić. Poczuł, że ktoś ściąga z niego jego ostatnią linię obrony. Zamknął oczy i wtulił twarz w zimny materac. Pisnął cicho, gdy ktoś uderzył go paskiem w udo. 
- Ej, prawie mi przyjebałeś! - Rzucił oburzony blondyn. Krystian nie zwracał już na nich uwagi. Całe jego skupienie było pochłonięte przez drobne płatki śniegu, spadające na jego rozgrzane z nerwów ciało. Ponownie zerknął przed siebie. Ciemna, niemalże czarna uliczka, przysypana białymi płatkami. Przypominały małe, białe piórka... Takie ładne...

Nawet nie zareagował, gdy blondyn wrócił do obmacywania jego ciała. Pogodził się już z utratą honoru i ducha. Znał siebie. Wiedział, że nie pozbiera się po czymś takim. W myślach zaczął już układać list pożegnalny. Nie, nie miał zamiaru wyjechać. Chociaż to też była dobra opcja. Musiał... To skończyć. Czuł się taki... Brudny...
Z cichym płaczem wtulił twarz w zimny materac, przyprószony lodowatym śniegiem.
Niech już skończą... Niech tak tego nie ciągną... Dlaczego nie mogli po prostu go zabić? Wolał śmierć od gwałtu... 

Z zamyślenia wyrwało go szarpnięcie za "obrożę". Zaniósł się kaszlem, w tle słysząc rechot reszty. 
- Nie odpływaj, owieczko. - Blondyn pociągnął za pasek. Chłopak od razu wygiął się do tyłu, żeby móc złapać tlen w płuca. - Grzeczny kotek. - Szepnął. Krystian krzyknął cicho, gdy poczuł zęby na udzie. Równocześnie dopiero wtedy zorientował się, że zmienili mu pozycję, w jakiej się znajdował. Gdy to do niego dotarło łzy znów napłynęły mu do oczu. Teraz nadal leżał na brzuchu, ale jego biodra były lekko podniesione. 

Usłyszał, że ktoś klęknął przed nim. Zimna dłoń złapała go za szczękę i uniosła jego głowę. Załzawione, czekoladowe oczy spotkały się z pełnym rozbawienia wzrokiem niebieskich tęczówek.
- Od razu mówię, że jak będziesz zbyt głośno krzyczał, to przy okazji zajmiemy się twoim gardełkiem. - Wyszczerzył się. - Planuję zostawić je na później, więc bądź grzeczny. - Facet przejechał językiem po jego ustach i policzku, po czym z uśmiechem się oblizał. - Słodki kotek. - Skomentował, po czym wstał i ruszył za chłopaka. Krystian wiedział już, co za chwilę się stanie. Nawet nie pisnął, gdy poczuł lodowatą dłoń, która przejechała od jego karku, poprzez plecy, zatrzymując się na biodrze. Materac ugiął się delikatnie. Pisnął, gdy poczuł palce na swoim wejściu. Panika zwyciężyła. Szarpnął się w bok i szok! Udało mu się wyrwać. Stanął na równe nogi, ale zaraz ktoś przycisnął go do lodowatej ściany, a potem z powrotem rzucił na materac. Krystian od razu poczuł pasek na swoich plecach. Zagryzł wargę. Dlaczego to cholerstwo tak bolało?!
- Ty kurwo! - Warknął blondyn. Kolejny raz klamerka przecięła bladą skórę, a strużka krwi spłynęła na materac. Zaraz padło następne uderzenie. Chłopak wcisnął twarz w materac. 

Po dłuższej chwili uderzenie ustały. Było słychać przyśpieszone oddechy ich obu. Blondyn z satysfakcją w oczach trzymał w ręce dość mocno zakrwawiony pasek, a Krystian oddychał drżąco, czując gorącą krew spływając mu po plecach.

Blondyn dopadł do niego. Szarpnął go za włosy.
- Chciałem być delikatny. - Warknął drżącym głosem. - Chciałem pomóc ci przez to przejść. - Szepnął. - Chciałem sprawić, żebyś też poczuł się dobrze. - Syknął. - Ale skoro nie chcesz, to nie mam zamiaru cię do tego zmuszać. - Warknął wściekły.

Zanim Krystian zdążył przyswoić słowa blondyna, poczuł coś, czego nigdy nie chciałby poczuć. Właśnie wtedy wiara w to, że nie będzie aż tak boleć, umarła. 
Chłopak zawył z bólu i szarpnął się w przód. Blondyn oczywiście to przewidział, więc gdy poczuł, jak młodszy się rusza, pociągnął pasek ku sobie. Czekoladowe oczy lśniły od łez. Wtulił twarz w materac, który tłumił jego głośny płacz. Nawet postrzelenie tak bardzo nie bolało. Wył jak zarzynane zwierzę. Chciał zacząć go błagać, żeby przestał... Ale nie mógł. Nie mógł wydobyć z siebie głosu, poza jednostajnym, pełnym cierpienia wyciem.
Pasek był niczym w porównaniu z tym, co czuł teraz. Dusił się przez płacz i ból.
Na domiar złego, blondyn nic sobie nie robiąc z płaczu torturowanego chłopaka, z uśmiechem patrzył na niego z góry. Zakrwawiona skóra i mokre od łez oczy... Taak, to był piękny widok...

***

Także no...

Co myślicie?

Teorie?

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top