Rozdział 196

Krystian sięgnął po swój kubek.
- Nie mogę się doczekać, aż wreszcie zdejmą mi to coś z ręki. - Mruknął lekko unosząc wspomnianą kończynę. - Strasznie mnie wkurwia ta ręka. - Dodał wkurzony.
- Wiem, stary. - Westchnął dziennikarz. - Pociesz się, że jeszcze niecałe trzy tygodnie. - Uśmiechnął się. - A potem welcome to America! - Wyszczerzył się do swojego bliźniaka. Krystian cicho westchnął.
- Ja... nie wiem. - Przyznał w końcu.
- Czego nie wiesz? - Spytał zaskoczony blondyn.
- Nie wiem czy chcę jechać... Z jednej strony nie chcę wyjeżdżać... Ale z drugiej... nie jestem w stanie dalej tu żyć. Już nie mówiąc o tym, że prędzej czy później pewnie wpadłbym na Arona... - Westchnął cicho.
- Powiedz mi tak szczerze: tęsknisz za nim? - Zapytał. Złapał kubek w swoje dłonie i upił mały łyk.
- Cholernie. - Przyznał Krystian. Cicho westchnął. 
- Idź do niego. Porozmawiaj z nim. Tak szczerze, wiesz. Prosto od serca... Jeśli naprawdę cię kochał, to ci wybaczy. - Powiedział przekonywująco. Policjant zagryzł wargę.
- On mi nie wybaczy... - Westchnął smutno.
- Niby dlaczego? - Zapytał blondyn.
- Skoro ja sam nie jestem w stanie sobie wybaczyć to jak mam oczekiwać tego od mojego faceta? Ty wiesz, ile on łez przeze mnie wylał? - Spytał cicho. - Nawet nie chciał spać w naszym łóżku... - Wymruczał i spuścił głowę.
- Krystian... - Zaczął Sebastian. Jego brat uniósł na niego spojrzenie swoich ciemnych tęczówek. - Porozmawiaj z nim. Uwierz mi, niczego bardziej w życiu nie żałuję niż tego, że nie spróbowałem pomóc Jakey'emu, kiedy jeszcze żył... - Szepnął. Spuścił wzrok i zapatrzył się na herbatę w swoim kubku. - Do teraz żałuję, że nic nie zrobiłem... Że nie zadzwoniłem, kiedy jeszcze miałem szansę go uratować... I mogę ci obiecać, że tak samo będziesz czuł się ty, jeśli o was nie zawalczysz. - Powiedział nagle. Jego ton nabrał pewności, a sam dziennikarz spojrzał swojemu bliźniakowi w oczy. - Idź do niego. Nawet jeśli prosto w oczy powie ci, że cię nie kocha, to nie będziesz do końca życia zastanawiał się co by się stało ,,gdyby". - Rzucił. - Najpierw wyjaśnij to z nim i znajdź tego twojego opiekuna. Mogę nawet przepisać na niego dom, jeśli chcemy wyjechać do Stanów. Przynajmniej będzie miał gdzie mieszkać. - Mruknął i cicho westchnął. Z dziwnym, smutnym rozczuleniem potarł dłonią materiał fotela. - Dalej nie mogę przyzwyczaić się do pustki, jaka tu panuje... Kiedyś dom tętnił kawałami Jake'a i szczekaniem Luny, a teraz... Został mi tylko Vergi... Mój słodki, puchaty cień. - Mruknął i uśmiechnął się zerkając na swojego kota. - Ja doskonale wiem, że zginął w pewnym stopniu przeze mnie. Że powinienem... nie wiem... Mu pomóc... Uratować go... Od tej podłej kreatury. - Syknął. - Ale czasu już nie cofnę... Mam tylko nadzieję, że nie cierpiał. - Wyszeptał. Jego usta zadrżały. Schował twarz w dłoni, a drugą zacisnął na porcelanowym kubku. - Cholernie za nim tęsknię... - Powiedział cicho. - I ty też będziesz tęsknił za swoim facetem, jeśli nic nie zrobisz... Jesteście jak dwójka nastolatków, która ma się ku sobie. Cała szkoła może widzieć, że się sobie podobacie i nawet idiota by to zauważył... Ale zawsze kończy się na spojrzeniach... Żaden z was nigdy nic nie zrobi, ani nie powie... Dorośniecie... Pójdziecie w swoje strony... Założycie swoje rodziny, albo znajdziecie jakiegoś innego partnera... Ale zawsze będziecie pamiętać o sobie nawzajem. I zawsze będziecie myśleć o tym, co by było ,,gdyby", rozumiesz mnie? - Spytał na chwilę przerywając swój monolog. Krystian smutno pokiwał głową.
- Mogę chociaż zaczekać aż zdejmą mi ten gips? - Zapytał niepewnie. - Nie chcę się im pokazywać w takim stanie. - Mruknął cicho.
- Myślę, że możesz... W tym czasie możemy spróbować znaleźć tego twojego opiekuna. - Podsunął blondyn.
- Mi pasuje. - Stwierdził. - Nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę chcesz mi z tym pomóc. - Sapnął wdzięczny. 
- Tłumaczyłem ci już dlaczego tak mi na tym zależy. - Westchnął Sebastian i przetarł dłonią swój ogolony policzek. Przez to, że Krystian miał lekki zarost na twarzy sprawiał wrażenie starszego. Natomiast gładko ogolony blondynek o niebieskich oczkach bardziej przypominał wesołego chłopca, aniżeli dorosłego już mężczyznę.
- Wiem... Ale to dalej... Dziwne. - Wymruczał.
- Co takiego?
- To, że nagle mam osobę do kochania i troszczenia się... I osobę, która też się mną zajmuje... Przez 20 lat byłem sam, skazany sam na siebie, bez rodziny, a teraz mam brata, za którego skoczyłbym w ogień. - Przyznał. Usta dziennikarza ułożyły się w szeroki uśmiech.
- Też skoczyłbym za tobą w ogień, gliniarzu. - Rzucił żartobliwie blondyn. Krystian zachichotał. - Nudzi mi się w sumie... Oglądamy coś? - Zapytał.
- Jasne. - Mruknął policjant i włączył telewizor. Sebastian usiadł na kanapie i po chwili położył głowę na ramieniu brata. Krystian również zrobił sobie poduszkę z ciała swojego bliźniaka. Sebastian był od niego niższy o może centymetr, więc była to bardzo wygodna pozycja. Przynajmniej na krótką metę.
Blondyn wyciągnął rękę i pogładził miękkie futerko swojego białego kota. Futrzak przeciągnął się na kolanach bruneta i mruknął zadowolony.
- Patrz jak mu dobrze. - Zarechotał Sebastian. Po chwili wlepił swoje spojrzenie w ekran. Krystian również zapatrzył się na kolorowy telewizor. Leciał chyba jakiś film przyrodniczy. Ładne, zielone kolory traw i krzewów przyjemnie koiły jego umysł. Przymknął oczy.

Sebastian mruknął zadowolony i sięgnął po leżący obok koc. Przykrył się nim i wygodniej wtulił się w brata. Teraz mając go przy sobie dotarło do niego jak bardzo brakuje mu jakiegoś partnera w życiu, z którym mógłby dzielić swoje troski i radości. Mimo towarzystwa swojego ukochanego kotka był cholernie samotny. A teraz, mając pod opieką swojego bliźniaka mógł jakoś zaspokoić tą przygnębiającą pustkę w swoim wnętrzu. Miał nadzieję, że to uczucie nie zniknie gdy tylko brunet odejdzie. Chociaż jeśli wyjadą razem do Stanów, chyba zamieszkają razem, prawda? Nie ukrywał, że bardzo odpowiadałaby mu taka opcja. Miałby upragnione towarzystwo do rozmowy. Nie, żeby jego kot nie był złym rozmówcą, ale blondyn powoli zaczynał odnosić wrażenie, że wariuje rozmawiając ze swoim zwierzątkiem. Naprawdę potrzebował jakiegoś ludzkiego towarzystwa. 

***

Powoli zbliżamy się do końca 1 części :>
Zakładam, że początek drugiej części będzie dla Was wybawieniem ^^

Do przeczytania,

- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top