Rozdział 195

- Co przeglądasz? - Spytał Sebastian. Jego brat cicho warknął.
- Usiłuję znaleźć ten market, pod którym przesiadywaliśmy z Bartkiem. - Wymamrotał. Był naprawdę zdeterminowany, żeby go odnaleźć. - Znalazłem park, taki jeden kontener, który kojarzę, ale nie ma tu żadnego marketu. - Mruknął. - SZLAG BY TO! - Wściekł się i zerwał na równe nogi. 
- Spokojnie... Mogę przecież z tobą tam pojechać. - Mruknął.
- Naprawdę byś to dla mnie zrobił? - Spytał zaskoczony policjant. Sebastian lekko się uśmiechnął.
- Gdyby nie ten facet nie wiedziałbym, że mam brata... Oczywiście, że zrobię wszystko, żeby mu pomóc. - Odetchnął i wziął kolejną połówkę z talerza.
- Najpierw musimy go znaleźć. - Postanowił chłopak. - Spróbuję tam pochodzić i popytać ludzi, może ktoś będzie w stanie coś mi powiedzieć. A jak nie, to będę musiał błagać informatyków o przysługę dla starego kumpla. - Skrzywił się. Nie chciał angażować w to komendy, bo bał się, że całe miejsce aż huczy od plotek na temat ostatnich akcji. I jeszcze ta jego bójka z Olgierdem... Był pewien, że gdyby poprosił Żanetę lub Darka o namierzenie miejsca w pobliżu domu Zielińskiego, Szwarc i Zarębski byliby pierwszymi osobami, które wiedziałyby o tej prośbie. Co prawda, sam też był w stanie zlokalizować coś takiego, jednakże złamana ręka i brak dostępu do niektórych danych bardzo ograniczał jego pole manewru. Cicho westchnął.
- Ej, Krycha? - Zagaił blondyn. - Jakaś laska do ciebie dzwoni. - Wymamrotał z ustami wypchanymi przystawką. Krystian od razu wyciągnął prawą rękę. Syknął cicho, gdy ta zaoponowała ostrym promienistym bólem, a potem złapał urządzenie w lewą dłoń i westchnął. Kamila. Jego psycholog. Czy on miał ochotę z nią teraz rozmawiać? ...W zasadzie to nie. Czuł się dobrze. Może był odrobinę zmęczony i zirytowany, ale jego stan w niczym nie przypominał jego niedawnych histerii, w trakcie których musiał zasięgnąć opinii specjalisty. Wiedział, że nie powinien ignorować telefonu od kobiety, ale jednak nie mógł się przemóc, żeby go odebrać. Pewnie jego znajoma zażądałaby rozmowy w trakcie której wyciągnęłaby wszystkie leżące na jego sercu sprawy. Naprawdę chciał, żeby ktoś wyjął mu z głowy ten mętlik, a potem poukładał go w odpowiedniej kolejności i wtedy dopiero włożył go z powrotem. Jednakże... to chyba mogło poczekać... Prawda?
- Nie odbierzesz? - Spytał w tym czasie Sebastian. - Kto to tak właściwie? - Zapytał i na chwilę zamilkł. - Jeśli zdradzasz Arona, obiecuję, że nic nikomu nie powiem. - Powiedział poważnie. Krystian prychnął.
- Nie zdradzam go. A ta laska to mój psycholog. - Dodał.
- To dlaczego nie odbierasz? - Zapytał blondyn.
- ...bo nie chcę z nią teraz rozmawiać. - Westchnął policjant.
- Moim zdaniem powinieneś. - Zauważył Sebastian i cicho westchnął. - Herbaty? - Zapytał jeszcze.
- Możesz zrobić. - Mruknął glina. Odłożył telefon, a potem wstał i odniósł tackę do zlewu. Blondyn spojrzał na niego z naganą w swoich jasnych oczach. - No co? - Spytał oburzony policjant.
- Naprawdę nie chcę, żebyś jeszcze bardziej rozwalił sobie tą rękę. - Skomentował.
- Kurwa, Seba! To jest gips! - Przypomniał i popukał palcem po twardej powierzchni. - GIPS! Naprawdę nic mi się nie stanie jak raz na jakiś czas się ruszę i łaskawie ci pomogę. - Zauważył kwaśno.
- Stary, ja się po prostu o ciebie martwię. - Mruknął. - Słyszałeś tego lekarza, prawda? Powinieneś jeszcze leżeć w szpitalu. - Dodał. Krystian westchnął, jednakże nie skomentował słów brata. Nagle telefon blondyna zadzwonił. Ten szybko zerknął na wyświetlacz, a potem złapał urządzenie i pobiegł do innego pokoju. Krystian cicho westchnął, a potem wstał. Pozasuwał krzesła i przeniósł się na kanapę. 

Sięgnął po pilot, a potem uruchomił urządzenie. Położył głowę na podłokietniku kanapy. Poczuł, że Vergil wskoczył na mebel, a teraz powoli, jakby niepewnie włazi mu na tors. Kociak umieścił się na jego klatce piersiowej i zaczął ugniatać jego koszulkę. Policjant usłyszał ciche mruczenie. Kot zwinął się na jego ciele. Krystian zamknął oczy. Ciepłe i miękkie ciałko zwierzątka było naprawdę przyjemne.

---

- Dobrze, załatwię to. - Mruknął Sebastian. - Do widzenia. - Dodał jeszcze. Usłyszał dźwięk rozłączonego połączenia. Cicho westchnął. Znowu musiał jechać do szefa. Jakby gość nie mógł powiedzieć mu wszystkiego przez telefon.
Udał się do kuchni, jednak nie zobaczył w niej swojego bliźniaka. Usłyszał dźwięk z salonu i udał się w stronę pomieszczenia.
- Krycha? - Zapytał cicho. Podszedł do kanapy. Zobaczył, że jego brat drzemie sobie w najlepsze, a jego kot śpi na klatce piersiowej policjanta. Sebastian uśmiechnął się i zrobił bratu szybką sesję fotograficzną. Zgarnął koc i okrył nim bliźniaka, a potem wyłączył telewizor. Niech policjant odpocznie. Dobrze mu to zrobi.

Blondyn zgarnął swoje rzeczy, a potem wyszedł.

---

Gdy Sebastian wrócił do domu, a potem wszedł do salonu zastał swojego brata śpiącego na kanapie w dokładnie takiej samej pozycji jak w chwili, gdy go zostawiał. Tylko biały futrzak rozciągnął się wygodnie i tak już został.

<><><>

Brunet uchylił oczy. Poczuł, że coś na nim leży. Ruszył głową i zerknął na swój tors. Parę centymetrów przed jego twarzą widział jakiś biały kształt. Wyczuwał do niego delikatne wibracje. Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie, że to coś mruczy. Jeszcze dłuższą chwilę dochodził do tego, że to kot. W dodatku kot jego brata. Zamknął oczy i cicho westchnął. Nie pamiętał, żeby przykrywał się kocem. Lekko się uśmiechnął. Taki bliźniak to skarb.
Gdy tak rozmyślał o swoim bracie Sebastian przeszedł obok niego. Postawił na stole dwa parujące kubki, a potem wziął telefon i usiadł w fotelu obok.
- Co to? - Spytał Krystian, lekko się unosząc. Blondyn drgnął.
- Jezu, nie strasz mnie tak. - Sapnął. - Chciałeś herbaty, pamiętasz? - Zapytał. - Mam wziąć Vergila?
- Nie, przełożę go sobie na kolana i niech śpi. - Wymruczał policjant. Kociak w niczym mu nie przeszkadzał.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top