Rozdział 184

Krystian wszedł do operacyjnego, żeby zabrać potrzebne papiery.
- No proszę. Dziwka wróciła. - Usłyszał kpiący ton swojego byłego przyjaciela. 
- Zamknij się. - Syknął, zgarnął dokumenty i już miał wychodzić gdy usłyszał kolejny niemiły komentarz.
- Co? Prawda boli? - Krystian wziął głęboki oddech, a potem uniósł głowę i wyszedł z pomieszczenia. Miał ochotę komuś przyłożyć. A najbardziej temu okrutnemu Mazurowi, który jakby nigdy nic siedział u nich w pokoju operacyjnym.
- O, masz te dokumenty. Weź Ola i chodźcie na odprawę. - Rzucił Szwarc, w biegu mijając młodszego policjanta. Ten westchnął cierpiętniczo. Miał naprawdę ogromną ochotę, żeby zignorować tego dupka. Potem jednak w jego umysł wkradła się wizja małych, przerażonych dzieci. Wypuścił ciche westchnięcie. Otworzył drzwi i włożył przez nie głowę.
- Rusz się. Mamy odprawę. - Rzucił zimno. Następnie nie czekając na nic zamknął drzwi i dzierżąc papiery w dłoni ruszył do gabinetu szefa.

Wszedł do pomieszczenia.
- Dobra, brakuje kogoś jeszcze? - Spytał Zarębski. W tej samej chwili do gabinetu wszedł Olgierd. Zmierzyli się z Krystianem wrogimi spojrzeniami, a potem stanęli po dwóch stronach pomieszczenia. Młodszy podszedł jeszcze do biurka i wręczył szefowi dokumenty. Odsunął się na bok. Zarębski pobieżnie przejrzał papiery i pokiwał głową. Odłożył je na bok.
- Czekamy na kogoś jeszcze? - Powtórzył Piotr.
- Jesteśmy wszyscy. - Odparł Szwarc.
- Dobrze, słuchajcie...

---

- ...wszystko jasne? - Spytał. Policjanci pokiwali głowami. - Natalia i Kuba, pójdziecie z pierwszą grupą AT. Ewa i Adam wezmą drugą, a Krystian z Olgierdem będą towarzyszyć trzeciej. - Rozkazał. Brunet skrzywił się wymownie, jednak pozostawił całą wypowiedź bez zbędnego komentarza. Niestety jego towarzysz nie miał takich samych zamiarów.
- Nie jestem przekonany co do tego planu. - Wtrącił ponuro Olo.
- Co masz na myśli? - Zapytał Zarębski.
- Jeszcze kogoś w krzaki zaciągnie i będzie po akcji. - Skomentował, głową wskazując swojego policyjnego partnera. Spojrzał mu w oczy i skrzywił się z niesmakiem.
- Daruj sobie. - Warknął Krystian. - Co ty do mnie masz?! - Odwrócił się w jego stronę. Zbliżyli się do siebie.
- To, że nie mam zamiaru pracować z pedałem. - Splunął.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało! - Warknął chłopak. Odruchowo zacisnął pięści. - Przecież ty stałeś za mną murem jak wyszła cała ta sprawa z Zielińskim! 
- Uwierz mi, niczego bardziej nie żałuję! - Rzucił wściekle Olo.
Adam i Kuba weszli pomiędzy nich.
- Co się wam stało?! - Zapytał wściekły Szwarc. - Od tej sprawy z Wierzbkickim nie da się z wami wytrzymać! - Dodał ostro. Policjanci wymienili ostrzegawcze spojrzenia.
- Szefie, możemy zmienić układ sił. - Wtrąciła Natalia. - Ja wezmę Krychę i pójdziemy z pierwszą grupą. Co szef na to? - Spytała.
- Mi pasuje. - Wtrącił młodszy policjant.
- Dobra, macie zielone światło. - Westchnął Zarębski. - A potem chcę, żebyście wreszcie skończyli tą idiotyczną wojnę. - Zastrzegł. Krystian westchnął, ale posłusznie kiwnął głową. 
- Chodź. Musimy się przygotować. - Natalia położyła dłoń na ramieniu kolegi i zaprowadziła go do drzwi. Chłopak otworzył je i przepuścił koleżankę, a potem ruszył za nią.
- O co się tak pokłóciliście? - Spytała. - Przecież byliście nierozłączni na komendzie. 
- Nie wiem... - Westchnął Krystian. - Jak przyszedłem do operacyjnego po przesłuchaniu tego starego zboczeńca, to wszystko się posypało...
- A jak dzieciaki? - Dopytała. Najpewniej chciała zmienić temat na jakiś bardziej wesoły. Nie miała pojęcia, że pytanie to będzie gwoździem do trumny. Chłopak spojrzał na nią umęczonym wzrokiem, a potem wypuścił długie, ciężkie westchnięcie.
- Pokłóciliśmy się z Aronem. - Przyznał w końcu. 
- Przykro mi, nie wiedziałam- 
- Przecież to nie twoja wina. - Mruknął Krystian. - Dobra, zróbmy, co mamy zrobić. - Westchnął.

<><><>

- Stary, czemu wy się tak kłócicie? Cała komenda huczy o waszej bójce. - Spytał Kuba, starając się dotrzymać kroku swojemu koledze.
- Nie wiem! - Wybuchnął policjant. - Ja naprawdę nie chcę się kłócić, ale szlag jasny mnie trafia jak go widzę. - Warknął. Roguz westchnął.
- Gadaliście z Dominiką? - Zapytał.
- Dlaczego mielibyśmy rozmawiać z nią o czymś związanym z naszą relacją? - Odparł zirytowany. Kuba wyprzedził go i zastąpił mu drogę.
- Może dlatego, że jak się nie ogarniecie, to za waszą kłótnię zapłacą niewinne osoby! I to własnym życiem! - Wściekł się. Olgierd chwilę trawił jego słowa. W końcu cicho westchnął.
- Spróbuję. - Mruknął cicho.
- No! - Kuba klepnął go w plecy. - A teraz chodź. - Dodał i podjął przerwaną wędrówkę. Policjant po chwili ruszył za nim.

Tak właściwie... dlaczego oni zaczęli się kłócić? Dlaczego powiedział swojemu przyjacielowi te wszystkie okropne rzeczy? Przecież Krystian ani razu go nie obraził. Nawet wtedy, gdy się kłócili. To on był tym, który go obrażał, oskarżał i wyzywał... 
Westchnął cicho. Chyba rozmowa z Dominiką dobrze im zrobi. To jednak należało załatwić po akcji.

---

Krystian zapiął na swoim torsie kamizelkę kuloodporną. Wypuścił z ust drżący oddech. W górę uleciał obłok białej pary. Noc była zimna. Złowieszczo zimna.
- Gotowy? - Spytała Natalia. Położyła dłoń na jego ramieniu. Chłopak kiwnął głową.
- A ty? - Zapytał. Uśmiechnął się lekko, żeby ją pokrzepić. Ta odwzajemniła gest i nerwowo kiwnęła głową.
- Gotowi? - Spytał antyterrorystów. Odpowiedzieli mu skinieniami głów. - Ruszamy. - Rzucił. Zapanowała cisza przerywana jedynie dźwiękiem ich cichym kroków.

Gdy wpadli do budynku zamiast spodziewanych przestępców ujrzeli leżącego na podłodze chłopca. Od razu do niego podbiegli. Przykucnęli przy nim. Malec leżał na brzuchu, z wyciągniętymi rękami. Na betonie formowała się kałuża krwi.
- Żyje? - Spytał Krystian. Jeden z AT-ków przyłożył palce do karku dziecka. Po chwili smutno pokręcił głową. Natalia przełknęła ślinę, a brunet poczuł jak całe jego ciało przepełnia chęć zemsty. Mężczyzna wstał i rozejrzał się, zaciskając dłonie na swoim karabinie. Nieco się rozdzielili.

- Widzisz? - Szepnęła Natalia. Wskazywała coś swojemu koledze. Krystian zerknął w tamtą stronę.
- Jakieś beczki. - Odparł cicho. Przybliżył się do nich. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. - Benzyna. - Mruknął. Jego serce przyśpieszyło. Jeśli jakikolwiek strzał zbłądzi, oni wszyscy wylecą w powietrze... Przełknął ślinę.
- Uważajcie. Znaleźliśmy beczki z benzyną. - Poinformowała oddział antyterrorystów.
Nagle do jego uszu dotarło ciche pikanie. Boleśnie znajome pikanie... Przerażające... pikanie...

Od razu rzucili się do poszukiwania pikającej rzeczy. Krystian w końcu uświadomił sobie skąd dochodzi ten dźwięk. I zbladł. Powoli podszedł do zwłok dziecka, kucnął przy nich i z duszą na ramieniu odwrócił je na plecy. Poczuł jak grunt osuwa mu się spod nóg.

W brzuchu chłopca znajdowała się bomba.

***

Ależ... emocji.

Do przeczytania,
- HareHeart


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top