Rozdział 182
- Nie będę kłamał, naprawdę ostro pojechałeś. - Wykrztusił skołowany blondyn. - Ale może nie będzie aż tak źle? - Zasugerował. - Popatrz ile razem przeszliście. A ja na tych kilku imprezach przekonałem się jak bardzo się kochacie. Wy musicie być razem. - Ciągnął swój wywód. - Przecież opowiadałeś mi dlaczego jesteście razem. Mówiłeś przez co przechodziliście. On naprawdę cię kocha jeśli po tym wszystkim dalej z tobą jest i dalej cię wspiera. - Nagle zrobił krótką przerwę. - ...kiedy ten skurwiel zabił mojego Jakey'ego... Czułem jakby cały świat mi się zawalił... Wreszcie miałem tą jedną osobę, która mnie chciała, rozumiesz? To był mój pierwszy, poważny związek... W ogóle, to był mój pierwszy związek. Tak mocno go kochałem... Ściągnąłbym mu gwiazdki z nieba, gdybym mógł, wiesz...? - Jasne oczy delikatnie się zaszkliły. - A tu nagle wróciłem z wyjazdu... A jego już nie było... Chciałem się zabić. - Wyznał. Podciągnął rękaw bluzy i położył przedramię na stole. Na jasnej skórze Krystian zauważył całkiem sporą ilość blizn. Takich sam, jakie on codziennie starannie ukrywał. Sebastian starał się nie rozpłakać. Policjant podciągnął swój rękaw i położył rękę obok tej należącej do jego brata. Delikatnie otarł się o jego dłoń. Blondyn spojrzał na stół, a następnie przyjrzał się jego ręce. Zauważył na niej podobną ilość nacięć i złapał go za rękę. Brunet wzmocnił uścisk. - Naprawdę go kochałem... - Wyszeptał Sebastian. Wlepił spojrzenie w stół. - On... był ze mną... Tuż obok, rozumiesz-? Mogłem go przytulić... Pocałować... Zrobić mu śniadanie albo kawę i obejrzeć jakiś film... Nadal pamiętam co mu mówiłem, gdy wyjeżdżałem... Mówiłem, że go kocham... Że będę na siebie uważał... I że do niego wrócę... I wróciłem... Ale... Jego już nie było... - Wyszeptał. - Gdybym wiedział, że mogę go wtedy stracić... Gdybym wiedział, że jeden telefon mógłby uratować mu życie... Byłbym w stanie kogoś zabić, żeby móc zadzwonić na policję... - Wykrztusił. Brunet bez słowa wzmocnił uścisk na jego dłoni. - Nie mogę sobie wybaczyć, że... że przeze mnie n-nie ży-je-e... - Wziął drżący oddech. Krystian nie chciał dłużej tego słuchać. Nie chciał słuchać jak jego brat usiłuje nie płakać. Wstał od stołu, obszedł go i przyciągnął do siebie blondyna. Zamknął go w silnym, szczelnym uścisku.
- Nie musisz bać się płaczu... - Szepnął do jego ucha. - Nie musisz się bać, że się rozpadniesz... Bo ja zawsze tu będę... Tuż obok ciebie, żeby po każdym twoim rozpadzie pomóc ci skleić się z powrotem do kupy. - Zakończył i jeszcze mocniej owinął go ramionami. Sebastian po chwili wybuchnął płaczem. Przykleił się do swojego brata.
- N-napra-wdę go-o ko-ocha-łem... - Wykrztusił w jego koszulkę.
- Wiem, braciszku... - Szepnął policjant. - Wiem...
Brunet ostrożnie przeszedł ze swoim bratem do salonu. Wątpił czy Sebastian zauważył w ogóle zmianę pomieszczenia. Wtulał się w swojego klona i wypłakiwał w jego koszulkę. Krystian pociągnął go na kanapę. Położył się i przytulił swojego brata. Pozwolił mu wypłakać wszystkie swoje emocje.
Kilkanaście minut później Sebastian pociągał cicho nosem, a po jego policzkach nadal ściekały łzy.
- Chciałem cię pocieszyć, a wyszło na to, że sam potrzebowałem pocieszenia. - Sapnął przez łzy. Brunet mocniej go przytulił.
- Nie przejmuj się tym. Dam sobie radę. - Zapewnił. - Ja przy swojej pracy miałem chociaż paru kolegów i koleżanek, do których mógłbym przyjść. - Westchnął. Sebastian wtulił głowę w jego szyję. Przymknął oczy.
- Też zawsze ci pomogę... Co by się nie stało, zawsze będziesz mógł do mnie przyjść. - Obiecał.
- Dzięki, Braciszku. - Szepnął policjant. Odwrócił się na bok i przytulił blondyna.
<><><>
- Tato, a gdzie jest tatuś? - Zapytała Amelka, po raz kolejny w ciągu ostatnich 10 minut. Aron ciężko westchnął.
- Tatuś musiał wcześniej wyjść do pracy. - Wtrącił Natan i podsunął jej śniadanie pod sam nos, żeby wreszcie zamknęła buzię. Wszyscy ją kochali. Naprawdę. Ale Aron już nie dawał rady. Nie dość, że sam wariował z niepokoju, to jeszcze jego córka nie dawała mu ani na chwilę zapomnieć, że zabrakło im jednej osoby w ich małej rodzince.
Brunet wyszedł z kuchni, usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.
- Naprawdę musi być na mnie wściekły... - Wyszeptał.
- Przecież to nie twoja wina. - Odparła Luiza unosząc wzrok znad książki, którą właśnie czytała.
- Wiem... ale mogłem to załatwić inaczej... Wyjść na chwilę... Ochłonąć... A potem porozmawiać z nim. Może coś by to dało? Może teraz byłby obok mnie...? - Mruknął. - Chciałbym wiedzieć, gdzie teraz jest... Czy chce jeszcze do mnie wrócić... Czy... nic sobie nie zrobił... - Wyszeptał i wyjął telefon. Wybrał numer.
- Do kogo dzwonisz? - Zapytała Luiza.
- Do Sebastiana. Musi coś wiedzieć. - Sapnął.
<><><>
Krystian uśmiechnął się lekko widząc śpiącego blondyna. Chłopak wtulał się w niego, z głową ułożoną na jego piersi. Oddychał spokojnie i głęboko. Policjant też zamknął oczy. Krótka drzemka chyba mu nie zaszkodzi.
Właśnie w chwili gdy o tym pomyślał usłyszał dzwonek telefonu. Szybko sięgnął po urządzenie i zerknął na numer. Od razu go rozpoznał. Spojrzał na śpiącego brata, a potem wyciszył telefon i odłożył go na stolik. Nie mógł odebrać, bo albo by się odezwał i Aron od razu dowiedziałby się gdzie on jest, albo nie odebrałby i dzwonek obudziłby blondyna.
Odwrócił się na bok i przytulił do siebie śpiącego klona. Uśmiechnął się lekko. Zapomniał już jak to jest być poduszką dla drugiej osoby. Jego partner doskonale spełniał tą rolę, ale policjantowi czasem brakowało poczucia, że to on jest dla kogoś bezpieczną ostoją. Zamknął oczy i po krótkiej chwili sam zasnął.
---
Parę godzin później Sebastian otworzył oczy. Było mu ciepło i wygodnie, a w dodatku ktoś czule go przytulał. Blondyn mruknął cicho i wtulił się w źródło ciepła. Usłyszał cichy, spokojny oddech drugiej osoby. Zerknął na godzinę. Zostało mu jeszcze trochę czasu do spotkania z szefem, więc przeciągnął się leniwie i usiadł tym samym niechcący budząc swojego bliźniaka.
- Wyspałeś się? - Spytał z uśmiechem.
- Mhm. - Odmruknął brunet. - Tak zamierzamy spędzić dzisiejszy dzień? - Zapytał. Blondyn zachichotał.
- Nie. Ja muszę podjechać na chwilę do roboty. Szef mówił, że ma dla mnie jakiś temat i że tylko ja mogę się nim zająć. - Wzruszył ramionami. - Możesz tu zostać jak mnie nie będzie. - Dodał. - Tylko nie daj się zwieść temu małemu, podstępnemu futrzakowi. Zawsze kradnie od wszystkich przekąski! - Przestrzegł go blondyn. Krystian parsknął śmiechem.
- Dobrze, dobrze. Będę uważał. - Odparł.
- Czuj się jak u siebie, braciszku. - Rzucił jeszcze dziennikarz, a potem wstał i gdzieś poszedł.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top