Rozdział 170
Zabrał herbatę na górę. Po cichu otworzył drzwi i zobaczył znajomy kształt pod kołdrą. Chłopak nie zmienił pozycji. Brunet westchnął i podszedł do łóżka. Odłożył kubek, a potem sam usiadł na miękkim materacu. Był tak wykończony wydarzeniami poprzedniego dnia, że najchętniej znów poszedłby spać. Delikatnie odsunął kołdrę. I zamarł. Twarz jego chłopaka była zalana zasychającymi już łzami.
...Ale gdzie on wtedy był? Dlaczego nie zamknął go w swoich ramionach i nie pozwolił mu się wypłakać w swoją koszulkę?
Krystian spał bez ruchu, a jego spokojny, równy oddech podpowiadał, że wypuścił z siebie wszystkie emocje. Przynajmniej na razie. Brunet sprawdził swój telefon. Kamila dalej nie oddzwoniła. Westchnął cicho. Położył się pod kołdrą i cicho puścił jakiś film. Delikatnie przytulił chłopaka. Bardzo szybko zasnął.
Gdy się obudził przesunął dłonią po zimnej części łóżka. Uchylił jedno oko.
- Krystian? - Zapytał cicho, a po chwili podniósł się do siadu. Chłopak stał przy drzwiach balkonowych, ubrany tak, jak poprzednio czyli w bokserki i bawełnianą koszulkę. Brunet podniósł się i podszedł do niego. - Kotku, mów do mnie. - Poprosił i złapał go za ramiona. Jego serce ścisnęło się gdy w tych ładnych oczach dostrzegł błysk złości. Od razu cofnął ręce. - Dobrze się czujesz? - Spytał cicho.
- Daj mi spokój. - Odwarknął chłopak i wrócił do łóżka. Położył się plecami do biznesmena. Aron potrzebował dłuższej chwili, żeby przetworzyć to, co właśnie się stało.
- Okay... - Szepnął tylko smutno. - Na szafce masz miętę jakby dalej było ci niedobrze. - Dodał jeszcze, a potem poszedł na dół.
Usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Ktoś usiadł obok niego.
- Powiedział, żebym dał mu spokój. - Wykrztusił. - Rozumiesz to? - Sapnął zdołowany. - Warknął na mnie jak pies i powiedział, żebym dał mu spokój... - Powtórzył. Luiza pogładziła jego plecy.
- Rozumiem. - Odparła cicho. - Musisz dać mu czas. - Westchnęła przytulając głowę do jego ramienia.
- Zachowuje się tak, jakby już mnie nie lubił. - Wykrztusił.
- Kochanie, on przecież cię kocha. A ty mówisz, że cię nie lubi. - Kobieta uśmiechnęła się delikatnie. - Po prostu... musi dojść do siebie, rozumiesz? - Westchnęła i przytuliła go do siebie.
- Za każdym razem gdy ten skurwiel go krzywdził, pierwsze co robił to chował się w moich ramionach... - Szepnął. Łza spłynęła po jego policzku. Jego matka czule ją starła. - Co się zmieniło? - Zapytał jeszcze.
- Nie wiem, synku. - Odparła cicho. - Spróbuj dalej dzwonić do tej psycholog, a jak nie to po prostu tam pojedź i o nią zapytaj. - Poradziła. - Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Może masz rację... - Szepnął brunet. Zamknął oczy i wtulił się w matczyne ciało. Dokładnie tak, jak gdy był małym chłopcem. Przyniosło mu to jakieś dziwne ukojenie. Przymknął oczy.
- Połóż się. - Poleciła kojąco. - Wszystko będzie dobrze. - Obiecała, a potem delikatnie go położyła. Przykryła go kocem. - Niczym się nie przejmuj. - Pogładziła go po głowie. Aron wiedział, że powinien wstać, ale naprawdę nie miał na to sił. Dlatego znów zamknął oczy i wszedł w przyjemny stan niebytu. Ufał swojej matce. Przecież ją kochał.
---
Kobieta cicho weszła na górę i zatrzymała się przy drzwiach. Po chwili po cicho je uchyliła. Zobaczyła Krystiana leżącego na łóżku. Leżał pod kołdrą, zwinięty w kulkę. Jego głowa spoczywała na poduszce. Luiza cicho westchnęła, a potem weszła do pomieszczenia, zamknęła za sobą drzwi i ostrożnie podeszła do łóżka. Zawahała się na chwilę.
- Chciałaś czegoś? - Spytał ponuro policjant. Jego niedoszła teściowa zawahała się. - To po co tu przyszłaś? - Dodał. Kobieta podeszła do niego i usiadła w nogach łóżka.
- Pewnie to głupie pytanie, ale jak się trzymasz? - Spytała cicho.
- Lepiej niż kiedykolwiek. - Odparł po chwili policjant. Luiza skwitowała jego odpowiedź wymownym milczeniem. Chłopak w końcu się zdenerwował. - Możesz powiedzieć po co tu przyszłaś? - Spytał. Poczuł dłoń na swojej nodze i skrzywił się.
- Chciałam sprawdzić jak się czujesz. - Odparła cicho.
- Cudownie. - Syknął policjant. - Zadowolona? - Zapytał.
- Nie. - Mruknęła i skrzywiła się lekko. Zaraz jednak uświadomiła sobie przez co zaledwie wczoraj przeszedł chłopak i momentalnie zmieniła swoje nastawienie. Jej czułe, matczyne serce nie mogło pozwolić na taką wrogość wobec takiej skrzywdzonej osoby. Pogładziła jego nogę przez kołdrę. - Gdybyś czegoś potrzebował będę na dole. - Obiecała.
- Mhm. - Skwitował ponuro. Luiza westchnęła.
- Masz miętę jakby było ci niedobrze. - Dodała jeszcze.
- Wiem. Aron już mi powiedział. - Westchnął. Jasne oczy delikatnie się rozszerzyły. Zwykły Krystian w takiej sytuacji nigdy nie użyłby pełnego imienia swojego faceta... Coś było naprawdę nie tak.
- Odpocznij. - Powiedziała jeszcze czule, a potem wstała i wyszła z pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i wróciła do salonu.
Krystian rozłożył się tak, jak poprzednio. Zamknął oczy i odetchnął. Było mu tak dobrze... Tak wygodnie... I ciepło. A łóżko było tak miękkie, że przysiągłby, że leży na chmurze, a nie na kawałku drewna i materiału. Przymknął oczy. W sumie nie wiedział dlaczego był taki wredny dla Luizy. Przecież nic mu nie zrobiła. Nic poza przerwaniem jego ukochanego stanu niebytu, w którym zawsze mógł się schować gdy potrzebował odpocząć od problemów. A obecna sytuacja zdecydowanie była takim właśnie problemem. Było mu naprawdę ciepło i wygodnie, a w dodatku tak miękko... W tle cicho grał jakiś film czy inny serial. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko butelki wódki do towarzystwa. Nawet nie spojrzał na podaną mu miętę. Nie chciał jej. Nie chciał nic, poza spokojem. I tą nieszczęsną butelką wódki. Prychnął, delikatnie rozbawiony. Z jednej strony oddałby za nią wszystko, ale z drugiej nie miał zamiaru nawet wziąć spod siebie swojej własnej ręki, która już zaczynała mu drętwieć. Chciał, żeby był już wieczór. Chciał mieć całe to łóżko dla siebie, rozłożyć się na nim i rozkoszować się tym ciepłem, i ciemnością. Uwielbiał takie wieczory. Zwłaszcza teraz.
Chwilę temu wszedł w ten przyjemny stan niebytu. Nawet by nie zareagował gdyby ktoś teraz tu wszedł i chciał mu coś zrobić. Zamknął oczy i westchnął zadowolony.
---
Gdy Aron otworzył oczy musiał chwilę zastanowić się nad tym, dlaczego spał na kanapie z kocem, a nie ze swoją drugą połówką w ich wspólnym łóżku. Gdy wszystko do niego dotarło przygryzł wargę. Chyba wolał tego nie pamiętać.
Tuż obok zobaczył swoją rodzicielkę. Kobieta wyglądała na zmartwioną. Zauważyła swojego syna i uśmiechnęła się do niego lekko.
- Daj mu czas. - Mruknęła czule. - Potrzebuje dojść do siebie. - Dodała jeszcze.
***
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top