Rozdział 148

- Też czujesz się tak, jakbyś właśnie znalazł coś, czego od zawsze ci brakowało? - Spytał cicho blondyn. Krystian pokiwał głową. 
- Zgodzisz się na badania DNA? - Zapytał nagle.
- Sam chciałem o to zapytać. - Przyznał lokator. Jego usta rozjaśnił lekki uśmiech, który zgasł tak szybko jak się pojawił. - Nigdy nie pomyślałbym, że mogę mieć jakieś rodzeństwo... A teraz proszę. - Prychnął cicho. - Siedzę ze swoim klonem. - Dodał. Krystian nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.
- Dlaczego tu przyszedłeś? - Spytał cicho. Brunet odetchnął ledwie słyszalnie.
- Poznajesz go? - Zapytał pokazując mu zdjęcie Artura.
- O mój Boże... - Szepnął blondyn mokrym głosem. Krystian zauważył, że zaczął delikatnie drżeć. - Czego od niego chcecie? - Spytał rozdygotany.
- Szukamy na niego dowodów. - Przyznał Krystian. - Chcemy wsadzić go do więzienia. Ja chcę, żeby zgnił za kratami. Za to, co mi zrobił. Za to, co zrobił nam. - Zakończył. Blondyn wlepiał w niego swoje zaskoczone i nadal lekko wystraszone spojrzenie.
- Chyba... nie rozumiem? - Spytał nerwowo. Krystian usłyszał ciche dzwonienie. Zerknął w dół i zobaczył białego kota, spokojnie podchodzącego do niego. Zwierzak obwąchał dokładnie jego buty, a potem cicho mruknął i otarł się o jego nogi. Biały futrzak podszedł do swojego właściciela i wskoczył mu na kolana. Chłopak złapał kotka jak małe dziecko i jakby odruchowo przytulił go do siebie.
- Przyznał mi się do tego, co ci zrobił. - Podjął znowu Krystian. - Do tego, co zrobił twojemu partnerowi. - Dodał. Załzawione, błękitne oczy mimowolnie powędrowały w stronę kominka. Widniało na nim zdjęcie włożone w ramkę w kształcie serca. Blondyn stał na tle jakiegoś zadbanego ogródka. Miał na sobie koszulkę i z szerokim uśmiechem przytulał się do wyższego mężczyzny o lekko ciemniejszej karnacji. 
- Jakey... - Szepnął smutno Sebastian. Kociak wyciągnął głowę i zlizał samotną łzę z jego skóry. Niebieskooki machinalnie pogłaskał białe futerko.
- Wiem jak to boli. - Powiedział cicho Krystian. - Bo to samo próbował zrobić z moim partnerem. - Przyznał. Zaskoczony lokator spojrzał na niego. - Kiedyś napadł mnie ze znajomymi, zaciągnął do uliczki i zgwałcił, a potem zostawił w nocy i na zimnie, żebym tam zamarzł. - Warknął zaciskając zęby. Zszokowany blondyn nie odrywał od niego wzroku. Krystian opowiedział mu resztę swojej historii aż do momentu, w którym obecnie się znaleźli.
- Ja... - Zaczął Sebastian. - Tak strasznie cię przepraszam... - Przyznał i ku zaskoczeniu swojego klona, zaczął cicho płakać.
- Za co? - Spytał cicho chłopak.
- Bo pomylił cię ze mną. - Przyznał, ocierając swoje policzki. Kot stanął na tylnych łapkach i mrucząc cicho otarł się o twarz swojego właściciela. 
- To już nieważne. - Krystian machnął ręką. Nieco się pochylił, żeby móc spojrzeć w spuszczone na zwierzątko oczy. - Ważne jest to, że chcemy go zamknąć. Tak, żeby już nic nikomu nie zrobił, rozumiesz? On i tak pójdzie siedzieć, ale długość jego wyroku zależy od ciebie. - Przyznał. Zaskoczone, niebieskie tęczówki na chwilę zaszczyciły go swoim spojrzeniem. - Jeśli złożysz zeznania, dostanie podwójny stalking i do tego okrutne morderstwo, którego się dopuścił. Do tego wszystkiego dojdzie jeszcze próba zabójstwa, niewolnictwo, gwałty, namawianie do przestępstwa, znęcanie się nad ludźmi i zwierzętami... - Wymienił. Zszokowany blondyn nawet się nie poruszył. - Lista jego przestępstw i tak jest długa, ale jeśli dorzucimy mu tak okrutne morderstwo i stalking drugiej osoby, ma naprawdę porządne szanse na dożywocie. Będziemy wolni, rozumiesz? Wolni, i nareszcie bezpieczni. - Jasne tęczówki delikatnie się zaszkliły. - Pamiętasz, co ci zrobił. Co zrobił Jake'owi, twojemu kotu i Lunie. - Powiedział cicho. Blondyn spojrzał na niego w szoku. - Przyznał mi się, że nakarmił ją gwoździami.
- Boże, a ja myślałem, że... - Sapnął zdruzgotany i mimowolnie spojrzał na zdjęcie na kominku.
- Pomóż mi go zamknąć. - Poprosił tymczasem Krystian. - Wiem, że to cholernie trudne, stanąć na przeciwko swojego oprawcy, ale wreszcie masz okazję to zrobić. Mnie też strasznie na tym zależy. Znalazłem miłość swojego życia i nie mam zamiaru znów myśleć, że nie żyje. - Mruknął. Blondwłosy chłopak przeniósł smutne spojrzenie na swojego kota, który wylegiwał się u niego na kolanach. Przytulił pyszczek do jego dłoni. Jasne oczy znów zrobiły się wilgotne. Przejechał palcem po bliźnie na białym barku. Weterynarze mówili, że po kontakcie ze ścianą zwierzak miał niewielkie szanse na zdrowe życie. Dzięki Bogu, bardzo się pomylili.
- Zrobię to. - Warknął nagle, w sekundę gubiąc swój smutek. - Zrobię to nie dla siebie, ale dla Jake'a i Luny... I dla Vergila. - Dodał, czule drapiąc kota za uchem. Krystian uśmiechnął się z ulgą.
- Będziesz musiał zgłosić całą sprawę. Opowiedzieć wszystko od początku do końca. - Mruknął. - Nie martw się, mnie też to czeka. - Dodał i lekko się do niego uśmiechnął.
- W porównaniu z twoją historią, moja wydaje się jednogwiazdkowym dreszczowcem. - Przyznał cicho blondyn.
- Każdy los jest inny. I każdy inaczej go znosi. Ważne jest to, że teraz w końcu możemy się odbić. - Uśmiechnął się i wstał. Wyciągnął w jego stronę dłoń. Blondyn przyjął ją i wstał, biorąc zwierzątko na ręce.
- Bądź grzeczny, Vergi. - Zacmokał. - Niedługo wrócę. - Dodał jeszcze i postawił zwierzątko na ziemi. Kot otrzepał się, dzwoniąc swoim czarnym dzwoneczkiem.
- Pojedziesz z nami, okay? - Spytał policjant.
- Jasne. - Odparł blondyn. - Wsadzimy tego potwora do kryminału i będziemy tańczyć na kartce z jego podbitym wyrokiem. - Oznajmił. Jego usta rozciągnęły się w szerokim, pełnym ulgi i radości, uśmiechu. Krystian odwzajemnił jego gest.
- Nie mogę się doczekać. - Odparł uradowany.

Wyszli na korytarz gdzie zastali zaskoczonego Olgierda. Słyszał całą ich rozmowę. Ale nie miał pojęcia, że chłopak tak dobrze wszystko udźwignie. Był dumny ze swojego przyjaciela.
Wyciągnął rękę do blondyna. Miał przeczucie, że jeszcze się spotkają.
- Olgierd Mazur. - Przedstawił się z uśmiechem.
- Sebastian Górski. - Odparł młodszy.
- Nie mogę się doczekać min naszych. - Zarechotał Olo zerkając na swojego przyjaciela. Już widział te zszokowane spojrzenia i nieme pytania fruwające po murach komendy. Niebieskooki nieco się zasępił.
- Niczym się nie przejmuj, wszystko załatwimy. - Zapewnił go Krystian. Nagle jego telefon się rozdzwonił.
- Szwarc dzwoni. - Mruknął i wyszedł na zewnątrz. Jego przyjaciel prowadził ich nowego znajomego do samochodu.
- Cześć- 
- KURWA GDZIE WY SIĘ WŁÓCZYCIE?! - Krzyk był tak głośny, że Krystian odsunął telefon od ucha, a Olgierd z Sebastianem odwrócili się w jego stronę. - NATYCHMIAST NA KOMENDĘ! - Wydarł się jeszcze. - ZAPOMNIJCIE, ŻE WRÓCICIE DZISIAJ DO DOMÓW! - Dodał i się rozłączył.
- Milutki jak zwykle. - Skomentował ponuro Olo i odwrócił się do przerażonego blondyna.
- Co to było do cholery?! - Spytał przerażony.
- Szef Centralnego Biura Policji. - Odparł rozbawiony chłopak.
- Nic mi nie zrobi? - Zapytał cicho.
- Nie martw się. Poproszę drugiego naszego szefa, żeby z nami porozmawiał. - Zapewnił go. - Jest zdecydowanie milszy. - Dodał. Sebastian pokiwał głową i poszedł za nimi do samochodu.

***

Wrażenia?

TEORIE? :D

Do przeczytania,
- HareHeart


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top