Rozdział 118
- Powiedzcie o nich coś więcej. - Poprosiła.
- Adrianek jest synkiem tatusia. Amelka zresztą też. - Zaśmiał się Aru, rzucając młodszemu znaczące spojrzenie. - Jak dowiedziała się, że Krystian robi w policji, to jej marzenia o karierze businesswoman przepadły. Uznała, że chce zostać policjantką, a najlepiej detektywem. - Rzucił.
- Pamiętasz jak zaorała Dominikę? - Przypomniał młodszy.
- Jak? - Zainteresowała się Kamila.
- Na tym maratonie filmowym siedzieliśmy na kanapie, a mała na dywanie. Dominika dosiadła się do niej i zaczęła z nią rozmawiać. Mała spytała, czy ze mną pracuje, a Dominika powiedziała, że tak i dodała, że jest profilerką. Powiedziała potem, że to taka osoba, która zajmuje się zachowaniem sprawców, na co Amelka rzuciła ,,W sensie układa pani profile psychologiczne?". - Kamila zaśmiała się cicho. - Szef zapytał, czy mała wie co to jest profil psychologiczny, na co ona potwierdziła, a potem wydało się, że też chce pracować w policji.
- Powiedziała, że potem zostanie jego szefem. - Wtrącił rozbawiony Aru. - A Robert zapytał czy zaczeka, aż dziadek Piotrek odstąpi jej to zaszczytne miejsce. - Dodał.
- Dobra, żarty na bok. - Rzuciła w końcu kobieta. - Niepokoi mnie ta dwójka policjantów. - Westchnęła.
- Nie przejmuj się. - Wtrącił Krystian. - Jak wychodziliśmy z gabinetu, to byli tak przerażeni, że myślę, że już nic nie zrobią. - Powiedział. - Prawdopodobnie dostaną też dyscyplinarkę albo gdzieś ich przeniosą.
- Mimo wszystko, uważajcie na siebie. - Poprosiła.
- Jasne. - Odparł Aru, tuląc do siebie swojego małego aniołka.
- Nie obrazilibyście się jakbym porozmawiała z waszymi dziećmi? - Spytała.
- Z Adrianem może być ciężko. Chyba, że potrafisz się dogadać z 1,5 rocznym dzieckiem. - Zarechotał Aru. Krystian parsknął śmiechem.
- Myślę, że Amelka chętnie z tobą porozmawia. - Wtrącił młodszy, gdy już trochę się uspokoił. - Tylko... nie mów jej nic. ...Jest za mała. - Dodał ściszając nieco głos.
- Oczywiście. - Odparła poważnie.
---
Reszta terapii minęła bardzo podobnie. Spokojna, luźna atmosfera, która tylko czasem robiła się poważna.
- Masz może coś, czego byś chciał? - Zapytała Kamila. - Tak w tej chwili. - Dodała.
- Żeby był już poniedziałek. - Westchnął po krótkim zastanowieniu.
- A co ma się stać w poniedziałek? - Spytała zaciekawiona.
- Kotku? - Wtrącił brunet. - Chodzi o ten obiad z moimi rodzicami? - Zgadł. Chłopak spuścił głowę. - Kochanie... - Westchnął czule.
- Ja się po prostu boję, rozumiesz? - Zapytał cicho, unosząc wzrok na jego ciemne tęczówki. - Boję się. - Dodał, opierając czoło o jego klatkę piersiową.
- Pysiu, naprawdę nie masz czego. - Przekonywał go starszy, kładąc dłonie na jego policzki.
- Nie rozumiesz- - Pokręcił smutno głową. Jego oczy delikatnie się zaszkliły.
- To mi wytłumacz. - Poprosił czule, wpatrując się w jego oczy.
- Możemy porozmawiać w domu? - Poprosił cicho chłopak. Brunet zerknął na psycholog swojego Kotka. Ta kiwnęła głową. Znała swojego pacjenta na tyle, że doskonale wiedziała czego dotyczyć będzie ich rozmowa. Miała tylko nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.
- Możemy kochanie. - Mruknął Aru.
---
Skończyli sesję i w nieco przygnębiającej atmosferze powlekli się do samochodu. Brunet zerknął jeszcze na nowy kontakt w telefonie. Sprawdził, czy na pewno dobrze się zapisał, po czym usiadł za kierownicą i zerknął na swojego kociaka.
Chłopak siedział smutny, niepewny, ze spiętymi ramionami i dłońmi ułożonymi pomiędzy nogami.
- Kociaku... - Westchnął smutno Aru. Zmartwił się gdy zauważył jak oczy jego chłopaka zaczynają się szklić.
- Obiecałeś, że porozmawiamy w domu. - Miauknął młodszy, odwracając głowę.
- Skarbie, martwię się o ciebie. - Przyznał.
- Wiem... - Szepnął. - Przepraszam... - Dodał jeszcze, krzyżując ramiona na drzwiach i opierając na nich swoją twarz. Nieznośne, mokre łzy spłynęły na jego miękką bluzę. Modlił się, żeby jego kochanek ich nie zauważył.
---
Gdy wjeżdżali na dojazd usypany z drobnego żwirku, który przyjemnie szeleścił pod kołami samochodu, Krystian zauważył drugie auto na parkingu. Było piękne, duże i zdecydowanie drogie. Domyślił się do kogo należało.
- Mogę iść na chwilę do ogrodu? - Poprosił cicho.
- Oczywiście, kochanie. To też twój dom. - Przypomniał. Chłopak wysiadł z pojazdu i zamiast wejść do budynku, postanowił go obejść. Dobrze, że garaż i niewielki parking znajdowały się prawie przy jego krańcu. Dzięki temu nie musiał robić maratonów wokół willi bruneta.
Położył się na dużej, miękkiej huśtawce wyłożonej poduszkami w biało-czarne wzorki. Widział już kiedyś taką. Dało się ją rozłożyć, lecz wtedy traciło się możliwość huśtania. Zerknął gdzieś obok w rozgwieżdżone niebo. Przypomniały mu się wszystkie kłótnie z jego rodzicami. Pamiętał, jak ojciec kiedyś schlał się i siłą wyrzucił go z domu. Spędził noc na klatce. Nie miał nikogo, kto by go przygarnął... Pamiętał, jak jego matka była tak schlana, że nie miała sił wstać i pójść do sklepu po coś do jedzenia... Jak przez mgłę pamiętał, że kiedyś jego rodziciel po prostu wyszedł, ignorując swojego pięcioletniego synka, który został całkiem sam w brudnym, śmierdzącym mieszkaniu. Nienawidził tych ludzi. Nienawidził ich z całego serca.
A teraz jego ukochany chce, żeby poznał jego rodziców? Żeby ot tak zaakceptowali fakt, iż ten jest gejem? I że ma chłopaka? I że ten właśnie chłopak spełnia rolę kochającej matki w ich gniazdku?
Westchnął cicho i wyobraził sobie reakcję swoich własnych rodziców na te wszystkie szokujące wiadomości. Jego oczy się zaszkliły. Usiadł, zły na swoją własną wrażliwość i odetchnął drżąco.
Usłyszał cichy dźwięk. Ktoś otworzył drzwi na taras. Nie musiał się odwracać by wiedzieć kim była ta osoba.
Mężczyzna podszedł do niego. Postawił na stoliku niewielką tackę z dwoma kubkami kakao. Napój pachniał naprawdę pięknie, ciepło i słodko, a udekorowany bitą śmietaną, owocami i posypkami sprawiał, że chłopakowi jeszcze bardziej chciało się płakać. Brunet rozłożył koc i owinął ich nim, po czym włożył mu w dłonie ciepły kubek.
Przez chwilę siedzieli w ciszy. Krystian modlił się, żeby jego partner nie poruszał tego tematu. Wszystko, tylko nie to.
- Mieliśmy porozmawiać... - Przypomniał miękko. ,,Kurwa-", pomyślał Krystian. Westchnął cicho, odstawił nietknięty napój na stolik i wbił wzrok w rozgwieżdżone niebo nieco nad sobą. Zaskoczony brunet spojrzał na pełny kubek. Coś zdecydowanie stało się z jego Kociakiem. A on musiał dowiedzieć się co to dokładnie jest. Chłopak zrzucił z ramion koc.
- Kochanie, przeziębisz się. - Wtrącił cicho Aru i ponownie okrył go miękkim materiałem. Krystian warknął cicho, ponownie zrzucając go z ramion. Starszy cicho westchnął.
***
Poważna rozmowa :>
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top