Rozdział 113
Natalia zazgrzytała zębami.
- Wiecie co wam powiem? - Warknęła, zbliżając się do nich o parę kroków. - Byłam u Krystiana w jego domu i widziałam jak zajmuje się dziećmi. - Spojrzała im w oczy. - I wolałabym mieszkać u tak kochającej, troskliwej pary dwójki mężczyzn, niż w domu dziecka. Byliście tam kiedyś? - Spytała. - Obdrapane, stare pokoje, nieraz cuchnące grzybem i pleśnią... Brak zabawek, ubrań, książek... W sumie to brak wszystkiego. Brak przyjaciół, ciepła, miłości... Brak rodziców... Starsze dzieci kradnące obiady, albo młodsze, które były tak głodne, że sumienie nie pozwalało ci zostawiać ich z pustym żołądkiem... Jedzenie smakujące tak źle, że robiło ci się niedobrze od samego myślenia o nim... Bicie, wyśmiewanie, dręczenie... I opiekunki, które zamiast pomagać, były kolejną wyrocznią rzucającą kłody pod nogi. - Warknęła nieco drżącym głosem. - I wreszcie: ten paniczny strach, że gdy tylko wybiją twoje 18 urodziny, ty będziesz mogła pożegnać się z dachem nad głową. - Dodała i dała im chwilę na przetrawienie swoich słów. - Te dzieci mają jak w raju! - Podniosła głos, dłonią wskazując za siebie, w stronę swojego kolegi. - Ich rodzice, nieważne jacy by nie byli, kochają ich i o nich dbają! Dzieci mają ciepłe łóżko, pomoc, jedzenie, przyjaźń, miłość i opiekę... Mają to wszystko, czego nie miałam ja, wychowując się w domu dziecka. - Warknęła wskazując na siebie palcem. - I wiecie co wam powiem? - Sapnęła. - Że wolałabym mieć dwóch troskliwych ojców albo dwie kochające matki, niż żyć ze świadomością, że nikt mnie nie chce. - Warknęła.
- Chcecie śmieszną ciekawostkę? - Zapytała. - To nie są ich biologiczne dzieci. - Rzuciła. - Jego chłopak je adoptował, bo ich rodzice zmarli w wypadku. Gdyby nie oni, te maluchy skończyłyby w domu dziecka! Nie wszystkie dzieci trafiają do rodzin zastępczych. - Warknęła, jak gdyby zdradzała jakąś skrzętnie ukrywaną tajemnicę. - Większość z nich do końca życia pamięta smak odrzucenia, a potem rosnącą nienawiść do ludzi, którzy zawsze wybierali grzeczniejsze, zdolniejsze albo ładniejsze dzieci. - Warknęła. - A Aron wziął ich do siebie, dosłownie, w ciemno! Dał im dom, opiekę i kochających rodziców zamiast zimnego pokoju, przemocy i znęcających się opiekunek. - Dodała. Sama również była wściekła.
- Może zachowanie tej małej zmieniłoby wasze chore myślenie. - Syknęła. - Jak Krystian powiedział, że musi iść do pracy, to jego dzieci rzuciły się na niego i z płaczem błagały, żeby nie szedł, bo nie chciały, żeby je zostawiał! - Warknęła.
Ktoś nagle wszedł do pomieszczenia. Zaskoczony Szwarc rozejrzał się po zebranych policjantach.
- Może mi ktoś wyjaśnić co to za wojna? Słychać was przed komendą. - Powiedział Szwarc. Mężczyzna westchnął cicho. - Aron przyjechał. Ma te dokumenty, o których rozmawialiśmy na spotkaniu. - Oznajmił.
- Cześć wam. - Rzucił brunet. - Nie będzie przeszkadzała wam Amelka? - Zapytał. Dziewczynka wyszła zza jego nóg i przytuptała do Krystiana, po czym wyciągnęła do niego ręce. Ten posłusznie ją podniósł.
- Ty nie powinnaś być w szkole? - Zapytał chłopak, starając się zapanować nad sobą po niedawnym wybuchu furii.
- Cześć, tatusiu. - Wymamrotała słabym głosem.
- Cześć, kochanie. - Rzucił, przytulając ją do siebie.
- Jej wychowawczyni dzwoniła i prosiła, żeby ją odebrać. - Wyjaśnił Aru. Krystian oparł ją sobie na lewym biodrze i przytulił jej głowę do swojej szyi. Zmarszczył brwi. Z konsternacją przytulił policzek do jej głowy.
- Masz gorączkę, maluchu. - Mruknął współczująco.
- Yhy... - Wymamrotała mała, kładąc się na swoim tatusiu i zamykając oczy. Odwróciła głowę w stronę przyjemnie chłodnego powietrza i wtuliła się w chłopaka, przyciskając policzek do jego ramienia.
- Zaraz kończę zmianę, pojedziemy do domku i zrobię ci rosołku. - Obiecał cicho, delikatnie ją kołysząc.
- Yhy... - Powtórzyła mała. - Ale jesteś ciepły... - Dodała lekko zachrypniętym głosem i mocniej się w niego wtuliła. Nic dziwnego, że Krystian był ciepły. Po takim wybuchu furii nawet lód zrobiłby się gorący. - Nie jest ci zimno? - Spytała i odsunęła się, żeby na niego spojrzeć. - Cały się trzęsiesz. - Dodała, przesuwając zmęczonym wzrokiem po jego twarzy. Jej ciemne oczka błyszczały niezdrowo, a skóra była dziwnie blada.
- Nic mi nie jest, słonko. - Zapewnił rozczulony.
- Dam ci te dokumenty, bo o nich zapomnę. - Rzucił Aru i ruszył w stronę biurka Piotra. - Cześć, kochanie. - Przywitał się z chłopakiem i skradł mu szybkiego całusa.
- Cześć. - Mruknął ten, tuląc do siebie swoją córeczkę, która drzemała wtulona w jego ramię.
- Pierwsza partia waszych nowych komputerów już jest na parkingu. - Zameldował podchodząc do jego biurka. - Żaneta z Darkiem pilnują, żeby nikt nic nie uszkodził, a moi pracownicy rozładowują i zanoszą je w odpowiednie miejsce. - Dodał, wkładając w jego dłonie teczkę. Ten skinął głową. Szwarc podszedł do nich i usiadł na miejscu obok.
- Zostańcie jeszcze na chwilę. - Poprosił, gdy brunet odsunął się od niego. - Chcę wam coś puścić. - Dodał i westchnął cicho, po czym odpalił nagranie.
Szwarc spojrzał zszokowany na dwóch policjantów. Momentalnie się zdenerwował.
- Macie pół godziny. - Warknął.
- N-na co? - Szepnęła kobieta.
- Na pozbieranie swoich rzeczy. - Wyjaśnił. - Jutro dostaniecie wszystkie dokumenty. Nie cierpię dawać zwolnień dyscyplinarnych, strasznie dużo z tym roboty. - Westchnął i ścisnął nasadę nosa.
- Nie możesz-! - Zaczął mężczyzna. Szef spiorunował go wzrokiem. Momentalnie zamilkł.
- Jak to ,,nie mogę"? - Spytał miękko, nieco się do niego zbliżając. - Nawet nie wiesz, ile zarzutów mógłbym wam postawić. - Rzucił.
- Puść to jeszcze raz. - Poprosił Robert wyciągając kartkę i długopis. - Chętnie wynotuję sobie wszystkie zarzuty, żebym na pewno o niczym nie zapomniał. - Rzucił ucieszony, pstrykając długopisem.
Zarębski niepewnie odtworzył nagranie. Krystian poczuł, jak dziewczynka na jego ramieniu niepewnie się podnosi. Przygryzł wargę. Był pewien, że ona śpi...
Amelka odsunęła się i spojrzała mu w oczy.
- Nie zabiorą was nam, prawda? - Spytała smutno. Zanim Krystian zdążył odpowiedzieć, stojąca po jego lewej Natalia położyła jedną dłoń na jego prawym barku, a drugą delikatnie pogłaskała jej plecy.
- Nie martw się, kochanie. Nikt nie zabierze wam rodziców.
- To świetnie... - Wymamrotała układając głowę na jego ramieniu i zamykając oczy. - Jesteś super tatusiem. Nie chcę innego. - Dodała. Natalia stanęła nieco przed Krystianem, gotowa obronić chłopaka i jego córeczkę. Po jego drugiej stronie od razu stanął Olo. Nie da skrzywdzić ani swojego przyjaciela, ani jego rodziny.
***
:>
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top