Rozdział 111
- Więc już słyszałeś? - Zapytał pierwszy rozmówca.
- Cała komenda już słyszała. - Zarechotał drugi. Krystian poczuł jak jego oczy robią się wilgotne.
- Dobrze, że z nim nie pracuję. - Westchnęła. Po głosie słychać było, że jedną z osób jest kobieta. - Mam nadzieję, że Zarębski szybko go wywali, bo jakaś szkoła ma robić wycieczkę po komendzie.
- Nie wywali go. - Westchnął. - Ktoś od nas puścił info, że byli na imprezie u nich. Mówili, że było zajebiście. - Splunął. - Aż boję się myśleć, co oni tam robili.
- Pamiętasz, jak zrobił sobie przerwę od pracy? - Spytał głos. - Kazali nam go szukać, a on może po prostu uznał, że nudzi go policja i poszedł robić w burdelu po nocach. A wiesz jak to tam wygląda... Alko, dragi... Nie dziwię się, że nie chciał wracać. A jak w końcu ściągnęli go siłą, znalazł sobie faceta. Ponoć jakiś nadziany typ. Nie zdziwiłabym się, jakby był jego sponsorem. - Dodała.
- Krystian bez bolca dostaje pierdolca, co? - Zapytał i parsknęli śmiechem. Chłopak przycisnął dłoń do ust. Jego oczy były całe mokre od łez.
---
- Nie uwierzysz, czego chciał od nas Szwarc-! - Zaczął rozbawiony Olo, wchodząc do pokoju. Odkąd młodszy wrócił na komendę, starszy był u niego co chwilę. Nie zostawiał go samego. Zajmował mu czas rozmową i żartami.
Niby Krystian miał wrócić już w teren, ale Zarębski uznał, że jeszcze tydzień posiedzi przy biurku, żeby znów nie miał takich niespodzianek jak ta ostatnia.
Olo zauważył paskudny humor swojego przyjaciela. Najpierw jego uśmiech zelżał, a potem jego właściciel całkowicie spoważniał.
Usiadł na krześle obok i delikatnie uderzył go pięścią w ramię.
- Ej, co jest? - Spytał zmartwiony. Chłopak westchnął, obracając telefon w dłoni. Nagle rzucił go na biurko, a sam gdzieś poszedł.
Zaskoczony policjant spojrzał za nim. Coś było nie tak. Nie miał zamiaru znów popełniać ostatniego błędu, więc po prostu wziął telefon przyjaciela, odblokował go i zerknął na ekran. Chłopak włączony miał aparat. Olgierd uruchomił ostatnie nagranie i wsłuchał się w rozmowę policjantów. Otworzył szerzej oczy gdy usłyszał ich komentarze o jego przyjacielu. A gdy jego uszu dobiegł ich ,,żart" - wściekł się.
---
Policjant wpadł do gabinetu szefa.
- Co się stało? - Zapytał zaskoczony Zarębski, unosząc wzrok znad klawiatury. Przełożono dzisiejsze spotkanie na wcześniejszą godzinę. Zdążyło się już odbyć, a teraz przez media społecznościowe dogadywał ostatnie szczegóły.
- Słuchaj tego. - Warknął Olo i z hukiem położył telefon na blacie biurka.
Mina Piotra mówiła więcej niż tysiąc słów.
- Masz się dowiedzieć którzy to i przytargać ich do mnie. - Polecił. - Nawet, jeśli musiałbyś użyć siły. - Dodał.
- Tak jest. - Odetchnął Olo.
- Krystian ci to puścił? - Spytał nagle.
- Nie. Wszedłem do archiwum i zauważyłem, że jest jakiś taki smutny, i wkurzony. Spytałem co się stało, a ten rzucił telefon na blat i wyszedł bez słowa. - Wyjaśnił. - A właśnie, Boże, muszę mu go oddać- - Mruknął i rzucił się do wyjścia. Zarębski westchnął.
---
Olo wszedł do pomieszczenia i odłożył telefon na miejsce. Przykrył go jakąś kartką, żeby nikt go nie zwinął, a potem ruszył na poszukiwanie żartownisiów.
Właśnie przemierzał korytarz, gdy usłyszał rozmowę. Od razu ich rozpoznał. Postanowił, że dobrym pomysłem będzie jej nagranie.
- Słyszałeś, że ta kurwa wraca w teren? - Spytała kobieta.
- No... Biedny Olo. - Mruknął policjant biorąc łyka kawy. - Niech na siebie uważa. Mam nadzieję, że niczego od niego nie złapie... - ,,Zabiję ich.", pomyślał wściekły Olgierd.
- Olo jest normalny. Słyszałam, że kręci się wokół Mai. - Rzuciła. - Fajna z niej dziewczyna. Jest dobrą policjantką. Chociaż Olo dostanie pewnie jakiegoś partnera. - Dodała.
- No cóż, lepsze to niż praca z pedałem. - Zaśmiał się.
- A weź nawet nie mów. - Westchnęła. - Wiesz, że z tym jego sponsorem mają dwójkę dzieci? - Spytał.
- Co ty pierdolisz? - Sapnął zszokowany.
- No... Ponoć "wychowują" je razem. - Mruknęła robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Jak kurwa?! Przecież to nienormalne!
- No... - Westchnęła. - Biedne maluchy... - Mruknęła współczująco. - Przecież wiadomo, że kobieta lepiej zajmie się dziećmi. A w dodatku, wyobraź sobie te bzdury, których nakładom im do głów. - Warknęła. - Zastanawiałam się nawet czy jakiegoś zgłoszenia na nich nie zrobić. Ponoć w urzędach robią porządni, mądrzy ludzie, to zaraz powinni zabrać te dzieciaki do jakiejś normalnej rodziny...
- No! - Zgodził się mężczyzna. - Wolałbym, żeby ich ktoś porwał i nie wiem, sprzedał albo oddał jakiemuś małżeństwu. Na pewno by się ucieszyli, a te dzieciaki miałby porządną rodzinę. - Olo aż zachłysnął się powietrzem.
- Dokładnie! Ja nie wiem, jak sąsiedzi albo nauczyciele mogą to tolerować... Przecież tu chodzi o ich dobro, do cholery!
- Wiem! Mam znajomego dilera. - Rzucił nagle mężczyzna. - Poproszę go, żeby mi podesłał trochę towaru. Podrzucę go Górskiemu. Pozbędziemy się pedała z komendy, a potem szybciutko przejdziemy do szukania rodziny dzieciakom. Może nawet zaadoptowałbym je z Anką? Zawsze chciała stworzyć jakiemuś maluchowi ciepły, kochający dom.
- A co z Natalią? - Spytała nagle kobieta. - Ona i Filip też szukają jakiegoś dziecka do adopcji. - Powiedziała.
- O! - Ucieszył się. - Ja z Anią wezmę jedno, a oni drugie. Wiesz może jakiej są płci? - Zapytał. - Ania strasznie chce, żeby Kubuś miał siostrzyczkę. Zawsze chciała mieć córkę.
- Mają dziewczynkę i chłopca. Mała ma koło 7 lat, a ten drugi jakiś rok. - Rzuciła.
- Chciałbym, żeby była trochę młodsza... - Westchnął. - Ale cóż, pogadam z Anką. A jak mają na imię? - Zapytał.
- Amelia i Adrian. - Powiedziała i uśmiechnęła się.
- Kurde... - Rzucił. - Moja mama ma na imię Amelia. Może uda się je jakoś zmienić... Na przykład na Samanta? Albo Sabina? - Zapytał rozmarzony.
- Ja może przygarnęłabym tego malucha. Ale też zmieniłabym mu imię. Lubię imię Adrian, ale ciągle myślałabym o tym, że nadał mu je sponsor ze swoją dziwką. - Rzuciła z obrzydzeniem. - Nie wiem... Może Bartek? Albo Daniel.
- Ładne imiona. - Uśmiechnął się. - Ania ma już przygotowany pokój, bo mieliśmy za niedługo jechać do ośrodka adopcyjnego. - Rzucił dopijając kawę. - Ale może uda się to obejść i zabrać im te dzieci.
- Zapytam Natalii czy będzie chciała tego małego. A jak powie, że nie, to najwyżej ja go wezmę. - Rzuciła.
***
Ależ nie mogę się doczekać na ciąg dalszy. Boże, BĘDZIE SIĘ DZIAŁO! :D
A wy nie macie zielonego pojęcia jak to się skończy :>
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top