Rozdział 11
Brunet mocno go przytulił.
- D-dlaczego muszę tam wracać? - Zapłakał chłopak. - Tak strasznie się boję... - Wyszeptał.
- Czego się boisz? - Spytał łagodnie starszy.
- Że gdy tylko wejdę do domu i włączę telefon zasypią mnie pytaniami... Że będę musiał wymyślić jakąś wymówkę, żeby się z tego wytłumaczyć... Że spotkam tamtych, co mi to zrobili... Że czymś się kiedyś zdradzę i zaczną węszyć... Ja nie chcę, żeby oni o tym wiedzieli... - Wyszeptał i zamknął oczy.
- Spokojnie... Dasz sobie radę... Jesteś dzielny i sprytny... I zawsze masz mnie... Tak? - Spytał cicho, w dalszym ciągu kołysząc i tuląc swojego kolegę.
- T-tak... - Sapnął chłopak.
- No i widzisz? - Starszy uśmiechnął się do niego. Ten tylko mocniej się w niego wtulił.
Aron przyniósł im obiad do salonu. Chłopak zasnął na nim, wykończony płaczem. Nie chciał go budzić... Zasługiwał na odpoczynek.
Gdy wchodził do salonu, zobaczył Krystiana, który siedział na kanapie i tulił się do psa.
Brunet podszedł do nich z talerzami, a chłopak słysząc jego kroki uniósł głowę.
- Co z nim zrobimy? - Spytał Aron, kładąc naczynia na stolik.
- Nie mogę go zabrać... Mam zdecydowanie za małe mieszkanie jak na tak dużego psa... - Mruknął smutno.
- W takim razie zostanie ze mną. - Zadecydował z lekkim uśmiechem starszy. - Będę miał upragnione towarzystwo, a ty będziesz mógł go odwiedzać kiedy tylko będziesz chciał. - Obiecał. - Nie wyobrażam sobie go gdzieś oddać... Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobił...
- Jak to ,,dla mnie"? - Spytał zaskoczony chłopak.
- To on mnie do ciebie doprowadził wiesz? - Brunet uśmiechnął się. - Wracałem z pracy. Było późno i cholernie zimno... Usłyszałem szczekanie psa i po chwili go zauważyłem. Stał przy wejściu do jednej z uliczek. Patrzył na mnie i pomimo lodowatego wiatru i śniegu machał ogonem, jakby się z czegoś cieszył... Zignorowałem to, ale gdy zacząłem iść, ten znowu zaczął na mnie szczekać... Uznałem, że może coś się stało. Zacząłem do niego podchodzić, a ten rzucił się biegiem w uliczkę i kursował tak, ode mnie do wejścia między budynkami. Wszedłem do niej i właśnie wtedy ciebie znalazłem... - Krystian zapatrzył się w przestrzeń przed sobą, a brunet potarł jego ramię, żeby okazać mu wsparcie.
- Możemy się umówić tak, że zapomnisz o tym wszystkim? - Poprosił cicho. Starszy spojrzał na niego zmartwiony, - Proszę, to nie może wyjść. - Jęknął błagalnym tonem.
- Postaram się, mały. - Westchnął brunet. - Ale moje zdanie znasz. - Dodał.
- Nie mogę nikomu tego powiedzieć... Wiesz ty i ten doktorek... To już o dwie osoby za dużo... - Mruknął i otarł oczy.
- Jestem pewien, że by ci pomogli... Nikt by się z ciebie nie śmiał... Przecież chyba mieliście już jakąś sprawę o gwałt na mężczyźnie, prawda? - Spytał, jednostajnie głaszcząc talię młodszego.
- Żeby tylko jedną... - Prychnął chłopak.
- I widzisz? Nikt by się z tego nie śmiał. Złapali by tych skurwysynów, a ciebie otoczyli opieką.
- Ty mi wystarczysz... - Szepnął młodszy. Aron aż zamarł z wrażenia.
Gdy otrząsnął się z szoku, zauważył, że chłopak już śpi.
Dalej lekko skołowany opatulił go kołdrą, po czym skoczył na górę po jego rzeczy. Wyprał je i wysuszył. Niby nie powinien, ale był przekonany, że ten będzie chciał je wziąć.
Położył je na fotelu, a potem dołączył do tego kurtkę.
Wziął jego portfel i sprawdził adres zamieszkania. Chłopak mieszkał jakieś pół godziny drogi od niego.
Mogło być gorzej.
Kusiło go, żeby sprawdzić jego telefon, ale wiedział, że chłopak go za to zabije. Poza tym miał świadomość, że mogą go namierzyć właśnie dzięki temu urządzeniu. Nagle przypomniał sobie, że chłopak wyłączył telefon dopiero po tym, gdy się obudził u niego w domu, więc to by oznaczało, że mają możliwość sprawdzenia ostatniej lokalizacji...
Może Krystian miał rację i nikt nie powinien dowiedzieć się o gwałcie? Tyle by to ułatwiło... Martwiła go tylko sprawa sprawców. Wierzył jednak w chłopaka. Był pewien, że skoro dopuścili się gwałtu i to tak brutalnego, musieli mieć coś jeszcze za uszami. Wystarczyłby byle pretekst, żeby wsadzić ich za kratki, a on miałby spokój. Chociaż to też niosło za sobą pewne ryzyko, bo przestępca mógłby się przyznać do zgwałcenia chłopaka.
Cholera, dlaczego to było takie trudne?! Każda opcja była gorsza od poprzedniej!
Westchnął i przymknął oczy. Po chwili przypomniał sobie o lekach chłopaka. Spakował je do małej reklamówki, a do tego dołączył załatwioną wcześniej receptę, na wypadek, gdyby mu się skończyły, oraz karteczkę z rozpisanym na niej dawkowaniem leków. Musiał tylko znaleźć sposób, jak sprawdzać, czy młodszy przestrzega zaleceń lekarza.
Najgorsze było to, że musiał załatwić sobie zwolnienie z pracy, a jego szef będzie wściekły, jak dowie się, że ten po parudniowym zniknięciu chce wziąć L4. Pozostało mu tylko modlić się, żeby chłopak wyszedł z tego bez szwanku.
Tak, obiecał mu, że nikomu nic nie powie, ale w jego głowie ciągle odbijała się myśl, że może lepiej by było, gdyby ktoś się jednak o tym dowiedział? Przecież sprawcy mogą jeszcze zaatakować... Tym razem ofiara może nie mieć tyle szczęścia...
Zerknął na drzemiącego na kanapie chłopaka. Minęło zaledwie parę dni, ale już nie wyobrażał sobie, żeby miał go nigdy więcej nie spotkać.
Za bardzo zaangażował się w jego życie, żeby tak po prostu się teraz wycofać... Może i było to głupie, ale chłopak stał się dla niego kimś w rodzaju bardzo dobrego kolegi. Mimo, że tak naprawdę niewiele o sobie wiedzieli, to czuli się przy sobie pewnie i bezpiecznie. A to było najważniejsze.
Aron usiadł na kanapie i westchnął. Poczuł, że chłopak poruszył się i ułożył mu głowę na udzie. Już nie robiło to na nim wrażenia. Pierwszy raz w życiu naprawdę poczuł, że może komuś pomóc. To było wspaniałe uczucie... Był po prostu szczęśliwy, bo naprawdę pomógł drugiemu człowiekowi.
Położył dłoń na plecach młodszego i delikatnie zaczął jeździć po nich dłonią.
Niemalże podskoczył, gdy usłyszał cichy, zachrypnięty pomruk wydobywający się z ust chłopaka. Był pewien, że ten śpi.
Wychylił się lekko i faktycznie, młodszy spał. Brunet pogłaskał go ponownie. I tym razem usłyszał ciche, zadowolone mruczenie. Wyszczerzył się do siebie. ,,Kotek.", pomyślał odruchowo i nie mógł się ze sobą nie zgodzić.
***
Okej, w następnym rozdziale Krystian na 100% wraca do domu :)
Mam nawet przygotowaną muzyczkę do napisania rozdziału :DD
Co myślicie?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top