Rozdział 10

- KURWA! - Zaklął brunet odwracając się na pięcie. Uniósł garnek i przestawił go na inny palnik. Chciał wytrzeć nieco sosu, który rozlał się, ale zapomniał, że piec jest gorący i trochę się poparzył. Syknął i złapał się za dłoń. Chłopak ponownie zaczął się śmiać. - Nic nie rób! Wszystko mam pod kontrolą! - Oznajmił starszy, gorączkowo ratując ich posiłek.

Chłopak jednak wstał i zajął się garnkami. 
Aron na spokojnie opatrzył sobie rękę, po czym odwrócił się i podszedł do chłopaka. Przytulił go od tyłu, dokładnie tak samo, jak Krystian wcześniej zrobił jemu. 
- Miałeś siedzieć i odpoczywać. - Przypomniał mu.
- Przeżyję. - Odparł chłopak. Słychać było, że gardło jeszcze mocno mu dokucza i trochę minie, zanim będzie w stanie normalnie mówić, ale to i tak coś.
- Dobrze, dobrze, a teraz siadasz i odpoczywasz. - Facet uśmiechnął się do niego i puścił mu oczko. Chłopak uśmiechnął się i posłusznie usiadł.

Po obiedzie i ogarnięciu kuchni usiedli w salonie z kubkami herbaty.
Aron siedział oparty o kanapę, a chłopak tradycyjnie już, siedział tuż obok, oparty o starszego.
- Naprawdę nie przeszkadza ci, że tak siedzę? - Spytał cicho, unosząc wzrok na bruneta. 
- Nie, mały, naprawdę jest okej. - Rzucił i dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Zaciął się na chwilę, ale chłopak chyba nie zwrócił na to uwagi. Ani na określenie, jakim nazwał go brunet. 
- To dobrze. - Mruknął i odkaszlnął. Zmienił pozycję i ku zdziwieniu starszego położył głowę na jego udzie. Niewiele mu było trzeba, żeby zasnąć.

Brunet pogłaskał go po boku, po czym zerknął przed kominek. Zauważył psa, który tradycyjnie już grzał się przy ogniu. 

---

Brunet odchylił się na kanapie i przeciągnął lekko. Przez ostatnie parę godzin pracował na laptopie w dość niewygodnej na dłuższą metę pozycji. 

Zerknął na godzinę, po czym podniósł głowę chłopaka i wstał, żeby zajść po jego leki.
Starszy już ruszył do kuchni, gdy coś mu przerwało.
- Gdzie idziesz? - Dobiegł go zaspany głos. Odwrócił głowę i zobaczył czekoladowe oczy wpatrujące się w niego niepewnie. 
- Idę po twoje leki, bo musisz je wziąć i kolejną herbatkę dla nas. - Wyjaśnił z uśmiechem. Chłopak lekko odwzajemnił gest, lecz potem spojrzał na stół i momentalnie się zasępił. - Co się stało? - Spytał brunet. Podszedł do kanapy i kucnął obok niej.
- Ja... - Zaczął chłopak. - Naprawdę cholernie za wszystko dziękuję. Za ratunek, za poświęcony czas, za opiekę i przede wszystkim za towarzystwo ale... - Zrobił krótką przerwę, bo gardło znowu dało o sobie znać. - Muszę wracać do domu... - Westchnął chłopak. Sprawiał wrażenie, jakby nie chciał tam wracać.
- Mały, daj spokój. - Mruknął brunet. Usiadł obok, żeby chłopak mógł się do niego przytulić. - Zrobiłem to, co musiałem zrobić. Opiekowałem się tobą, bo nie mogłem tak cię zostawić. Nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdyby ktoś zginął z mojego powodu... Poza tym, sam nie chciałeś nikogo zawiadamiać, pamiętasz? ...Jeśli chodzi o towarzystwo... Całe swoje dorosłe życie spędziłem na gonitwie za karierą. Jak sam widzisz, ten dom jest ogromny. Zawsze chciałem, żeby tętnił życiem... Śmiechem partnera i dzieci... Ale nigdy nie doszło to do skutku... Wracałem z pracy, ogarniałem się, kładłem się spać i szedłem do pracy... Wiem, że zabrzmi to dziwnie i w ogóle, ale naprawdę się cieszę, że cię spotkałem. Byłeś... Jesteś naprawdę miłą odskocznią od ciągłej monotonii... Wcale nie chcę, żebyś na siłę gdzieś szedł... Nie chcę, żebyś tak po prostu zniknął... Będzie mnie zżerała ciekawość, jak sobie radzisz. - Oboje uśmiechnęli się lekko do siebie. - Dam ci swój numer, a ja w zamian wezmę sobie twój. - Puścił mu oczko. Chłopak po chwili znów spoważniał. Zerknął na telefon.
- Wiem, że dziwnie to zabrzmi ale... Ja sam nie chcę nigdzie wracać... I wiem, że będzie to dziwne, ale czuję się tu bezpieczniej niż we własnym domu... - Mruknął. - Ale muszę wrócić... 
- Masz rodzinę? - Spytał brunet. Jego ręka spoczywała na boku Krystiana. Pogłaskał go lekko.
- Nie... - Westchnął. - Pracę. - Dodał. 
- Właśnie, gdzie w ogóle pracujesz? - Zapytał starszy. Nie było okazji, żeby o tym porozmawiać.
- W policji. 
- Co? - Aron nie mógł uwierzyć. 
- Jestem detektywem. - Westchnął. - A raczej ,,byłem"... Mój szef się wkurwi i mnie wywali na zbity pysk... Ile tu jestem? Straciłem poczucie czasu. - Mruknął. 
- Jakieś 3, może 4 dni. - Odparł starszy.
- No właśnie... Nawet nie chcę włączać tego telefonu... - Jęknął i zakaszlał. - Pewnie już myślą, że mnie porwali... - Sapnął lekko wilgotnym głosem. Aron mocniej przycisnął go do siebie. - Jak ja się z tego wytłumaczę? - Spytał cicho.
- Może po prostu powiesz im prawdę? - Zasugerował starszy.
- Nie! - Chłopak stanowczo się sprzeciwił. - Nie mogę... Co oni o mnie pomyślą?
- Że padłeś ofiarę brutalnego gwałtu i trzeba złapać tych skurwieli tak szybko, jak to tylko możliwe. - Mruknął spokojnie brunet. 
- No właśnie! Przecież ja jestem policjantem! I w dodatku facetem! Co jak to się rozniesie? Zostanę pośmiewiskiem! - Jęknął załamany i schował twarz w dłoniach. 
- Nie zostaniesz. - Obiecał brunet. 
- Skąd wiesz? - Spytał młodszy.
- Bo sam o to zadbam. - Powiedział łagodnie. - Obiecuję, mały. - Dodał.
Chłopak w odpowiedzi tylko się do niego przytulił.

- Pójdę po te leki, dobrze? Zaraz wrócę. - Westchnął po chwili i wstał. 

Faktycznie, wrócił po chwili, z lekami i herbatą. I z małą, zapisaną karteczką.
Podał ją młodszemu. Widniał na niej numer oraz imię i nazwisko.
- Błagam cię, gdyby coś się działo albo zwyczajnie chciałbyś porozmawiać, to dzwoń, dobrze? - Spytał. Naprawdę przejął się młodszym chłopakiem.
- Okej... - Szepnął ten. - Boże, nawet nie wiem, jak ci podziękować za to wszystko... - Sapnął i spuścił głowę. Aron zauważył delikatny róż na jego policzkach i uśmiechnął się do siebie. 
- Po prostu dbaj o siebie, dobrze? - Poprosił. - Zapamiętaj, że zawsze dla ciebie będę. Możesz przyjść kiedy tylko zechcesz, nieważne po co. Nawet, jeśli chciałbyś się po prostu poprzytulać. Okej? - Spytał, a kiedy chłopak pokiwał niepewnie głową, mocno go przytulił. 
- Ja nie chcę wracać... - Jęknął młodszy wilgotnym głosem. - Tak cholernie nie chcę tam wracać...! - Zawył.

***

Draaaamaaaa 

Nasz policjant (powoli) wraca do domu :>
Jak myślicie, co tam na niego czeka?

Podpowiedź ,,wo*na" ;)

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top