Rozdział 312
- Przepraszam za to, że cię ugryzłem. - Mruknął i z satysfakcją obserwował jak buzia policjanta pokrywa się rumieńcem.
- Podobało mi się. - Przyznał w końcu cicho starannie unikając jego wzroku.
- Poważnie? - Spytał zaskoczony i nakierował jego spojrzenie na swoją twarz.
- Poważnie. - Mruknął czerwony jak burak policjant.
- Cieszę się. - Skomentował szczerze starszy. - ...Chodź, Kicia. Bo jutro Bartek znowu będzie musiał ci pomagać. - Westchnął i wstał.
- Nie mam sił wstać. - Jęknął policjant. Aron po prostu delikatnie go złapał i posadził na łóżku. Sięgnął po niewielkie pudełko znajdujące się pod meblem i położył je na kołdrze.
- Cieszę się, że zdecydowaliśmy się przenieść je z łazienki. - Westchnął i zaczął delikatnie rozwijać bandaż chłopaka.
- Naprawdę nie przeszkadza ci, że gdy się kochaliśmy zamiast całować mnie całowałeś moje opatrunki...? - Szepnął nagle Krystian. Aron tak zdziwił się tym pytaniem, że aż znieruchomiał. Uważnie spojrzał w jego lekko spłoszone oczy.
- Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? - Zapytał poważnie.
- ...nie wiem. - Przyznał w końcu. - Wkurza mnie, że nie mogłem czuć jak całujesz mnie po torsie... a wiesz jak bardzo to lubię. - Wyjaśnił. Na te słowa Aron nagle drgnął. Złapał jego dłonie i położył na swoich ramionach, a potem schylił się i zaczął uważnie obdarowywać każdy fragment jego klatki piersiowej pocałunkami. Chłopak westchnął.
- Dziękuję. - Zamruczał zadowolony. - Ale nie mam już sił na kolejny numerek.
- A czy ktoś mówił coś o kolejnym numerku? - Zauważył starszy na chwilę przerywając pieszczotę. - Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebym po prostu dał ci trochę atencji. - Uśmiechnął się i wrócił do całowania jego ciała. Chłopak westchnął z przyjemnością i w pełni się rozluźnił, ulegle przyjmując wszystkie doznania jakie serwował mu jego partner.
W końcu jednak obaj musieli zaakceptować fakt, że robiło się późno. Aron zdjął resztę opatrunków i lekko się uśmiechnął, czego jego partner nie mógł zobaczyć z uwagi na pozycję, w jakiej siedzieli.
- Rany bardzo ładnie ci się goją. - Zamruczał zadowolony i złożył szybki pocałunek na jego ramieniu.
- Może wreszcie kiedyś będę mógł pozbyć się tego bandaża.
- Na pewno. - Powiedział czule mężczyzna i wycisnął na dłoń trochę maści. Zaczął uważnie rozprowadzać ją po jego plecach. - Cholera, teraz zdałem sobie sprawę, że jak się kochaliśmy mogłem rozerwać ci szwy. - Szepnął nagle spanikowany.
- Spokojnie. To nie byłby pierwszy raz z rozerwanymi szwami. - Mruknął, a potem zaczął opowiadać mu o sytuacji sprzed paru miesięcy, gdy to Bartek łatał jego nogę na policyjnym posterunku.
- Jesteś szalony. - Aron nie mógł się powstrzymać i po uważnym wtarciu maści w jego skórę delikatnie go przytulił. - I za to cię kocham. - Dodał czule. Chłopak odwrócił się i wtulił się w jego tors z cichym, pełnym zadowolenia westchnięciem.
- Okay, owinę cię jeszcze i pójdę do kuchni po coś do picia. - Westchnął. - Jakieś życzenia? - Spytał.
- Herbata? - Poprosił z nadzieją chłopak.
- Oczywiście. - Odparł starszy i sprawnie zawinął świeży bandaż na jego klatce piersiowej. - Okay? - Zapytał dla pewności.
- Okay. - Odparł chłopak. Przez chwilę patrzył jak jego partner sprząta ich łóżko, odkłada pudełko z opatrunkami, a potem wychodzi z pokoju. Sięgnął po tablet, uruchomił urządzenie i zaczął szkicować. Cholernie mu tego brakowało, dlatego teraz w miarę często oddawał się tej przyjemności.
Po około 5 minutach drzwi uchyliły się i wszedł przez nie Aron z niewielką tacką.
- Nie musiałeś przynosić całej tacki. - Mruknął czule chłopak odkładając tablet. Wtedy starszy ułożył ją na łóżku, a on zbladł widząc, że obok herbaty znajduje się cała garść tabletek. Tych samych, których on tak bardzo nie chciał zażywać. Uniósł na starszego błagalne spojrzenie. Ten westchnął ciężko widząc jego wzrok.
- O co chodzi, kochanie? - Spytał i przysiadł obok niego kładąc dłoń na jego kolanie.
- Ja nie chcę znowu wymiotować. - Mruknął cicho czując łzy napływające do oczu. - Nie masz wrażenia, że mój organizm wie lepiej czego potrzebuje niż lekarze? - Miauknął.
- Koteczku... - Zaczął czule starszy. - Albo bierzesz te leki, albo idziesz do lekarza i prosisz o nowe. Też cholernie mi się nie podoba jak się po nich czujesz, ale sam mówiłeś, że doktor twierdził, że takie objawy są dla nich normalne.
- To dlaczego każesz mi je brać? - Spytał zdesperowany. - Poza tym, jaki sens ma ich zażywanie, jeśli wszystko od razu zwracam? - Biznesmen westchnął ciężko.
- Weź je jeszcze dzisiaj, a jutro umówisz się do lekarza i poprosisz o zmianę leków.
- Ja nie chcę ich brać... - Mruknął smutno policjant. Aron zamknął na chwilę oczy. Czuł, że powoli zaczyna tracić cierpliwość. - Aron, proszę. - Dodał jeszcze desperacko. Ten tylko westchnął ciężko.
- Nie. - Powiedział stanowczo. - I nie zmienię zdania. Dostaniesz nowe leki, ale do tego czasu musisz brać te. - Dodał surowo. Od razu pożałował swoich słów widząc minę policjanta, gdy ten ze łzami w oczach zażył wszystkie lekarstwa. Starszy od razu przytulił go do swojego torsu. - Brawo, kochanie, jestem z ciebie bardzo dumny. - Mruknął czule i złożył pocałunek na jego głowie. Chłopak wyrwał się z uścisku, odsunął na drugi brzeg łóżka, zwinął się w kulkę i nakrył po głowę kołdrą. Aron tylko westchnął. W końcu położył się i zgasił lampkę obok łóżka.
- Dobranoc, kochanie. - Powiedział jeszcze. Nie doczekał się odpowiedzi. Z cichym westchnięciem odwrócił się na bok i zamknął oczy.
---
Ktoś nagle zerwał z niego kołdrę w mgnieniu oka wyrywając go ze snu. Usłyszał jeszcze uderzenie czegoś ciężkiego o podłogę. Zapalił lampkę nocną i zamrugał chcąc przyzwyczaić oczy do światła. Spojrzał w bok i zdał sobie sprawę, że ten hałas, który słyszał to Krystian, który przy próbie wstania z łóżka stracił równowagę i skończył na podłodze gdzie właśnie zwracał swoje wnętrzności. Ten charakterystyczny, kwaśny zapach od razu postawił go w stan gotowości. Pobiegł do łazienki i przyniósł policjantowi miskę. Pomógł mu odsunąć się od dotychczas zajmowanego miejsca i oparł go o łóżko, a sam wrócił do łazienki po mop.
Sprzątnął podłogę i poszedł odłożyć mop, a gdy wrócił zdał sobie sprawę, że chłopak przestał wymiotować. Siedział tylko w bezruchu pochylony nad miską obejmując ją rękami.
- Daj. - Poprosił cicho łapiąc za miskę. Ten tylko pokręcił głową zaciskając powieki. Nagle jego ciałem wstrząsnął dreszcz, a on zwrócił kolejną porcję wymiocin. Aron odwrócił się mimowolnie krzywiąc się na ten widok. Poszedł jeszcze otworzyć okno i wrócił do niego. Krystian siedział pochylony w przód z włosami opadającymi na twarz. Zerknął na mężczyznę swoimi przeszklonymi oczami. Biznesmen spojrzał na niego z troską i sięgnął po paczkę mokrych chusteczek. Wyjął jedną i przetarł buzię policjantowi.
- Naprawdę musisz poprosić o zmianę leków. - Powiedział w końcu cicho. Ten w odpowiedzi pociągnął tylko cicho nosem. - Przynieść ci coś do płukania ust? - Spytał. Chłopak pokręcił głową i nagle znów zwymiotował. - A zrobić ci mięty? - Młodszy ponownie pokręcił głową.
- ...Idź spać. - Wykrztusił. - Zaraz mi- - Zaczął gdy znów poczuł falę mdłości. Jęknął głucho i zagryzł zęby.
- Kotku, nie powstrzymuj się. - Mruknął czule Aru i ułożył dłoń na jego plecach. - Im szybciej to zwrócisz tym szybciej ci to przejdzie. - Chłopak spojrzał na niego załzawionym, umęczonym wzrokiem. - Wiem, że tego nie lubisz, Kiciuś. - Młodszy nie skomentował, bo znów zwymiotował.
---
Siedzieli tak jakieś 15 minut, gdy młodszy nagle zamknął oczy, westchnął i odłożył miskę.
- Lepiej? - Spytał czule biznesmen. Ten pokiwał głową, a potem oparł się o niego. - Chodź, zaniosę cię do łazienki, żebyś umył zęby. - Powiedział i wziął go na ręce. Chłopak nie zaprotestował.
---
W końcu udało im wrócić się do łóżka. Krystian opadł zmęczony na poduszkę i oparł głowę na ramieniu partnera. Zauważył, że ten do kogoś pisze ale był tak wycieńczony, że literki rozmazywały mu się przed oczami. Zamknął je więc i westchnął.
- ...Z kim piszesz? - Wymruczał sennie.
- Piszę do Darka z pytaniem co robić. I czy może przyjść zerknąć na ciebie. - Wyjaśnił wystukując na klawiaturze kolejne słowa.
- ...A on nie jest lekarzem rodzinnym? - Mruknął cicho chłopak. Aru zerknął na niego, objął go ramieniem i wrócił do pisania. Młodszy ułożył się wygodniej z głową ukrytą w zagłębieniu między jego szyją, a ramieniem.
- Z tego co mówił ma kilka specjalizacji. - Wyjaśnił w końcu starszy. Wysłał wiadomość i odłożył telefon, żeby na niego spojrzeć. Policjant wydawał mu się kruchy. Bezbronny. Potrząsnął głową, żeby oczyścić umysł i złożył długi, czuły pocałunek na jego głowie. Chłopak mruknął sennie na tą dawkę czułości, ale nie otworzył już oczu. W chwilę jego oddech wydłużył się, a on znieruchomiał w ramionach swojej drugiej połówki.
- Kocham cię, dzieciaku. - Szepnął Aron i już miał wracać spać, gdy ku swojemu zdumieniu otrzymał wiadomość od Darka.
Darek:
Cześć. Powiedz mi, czy on absolutnie musi brać te leki?
Jeśli nie są konieczne, niech je odstawi i zaczeka na inne.
Z tego co mówił mu lekarz to tak. :Ja
Darek:
Nie widzę sensu, żeby je brał jeśli od razu je zwraca. Tylko niepotrzebnie się męczy. Nie jest może uczulony na któryś ze składników?
Chyba nie. :Ja
Darek:
A coś mu jeszcze dolega?
Nie. Jest trochę senny, ale to z innego powodu. :Ja
Darek:
Może wchodzą w reakcję z innymi lekami? Mówił lekarzowi, co jeszcze bierze?
Tak. :Ja
Darek:
Cholera, pomógłbym wam, ale mam strasznie napięty grafik. Pasuje wam piątek w przyszłym tygodniu?
On się wykończy do tego czasu. :Ja
Darek:
Aro, ja nie jestem cudotwórcą. Był już u lekarza z tymi objawami?
Jutro ma się rejestrować. Ale nie wiem czy ty nie będziesz szybszy. Wiesz doskonale jak długie są kolejki. :Ja
Darek:
Wiem. Dobra, spróbuję was gdzieś wcisnąć, a jeśli nie to przyjadę w piątek wieczorem. 18?
Pasuje. Dziękuję ci bardzo. :Ja
Darek:
Nie dziękuj i leć spać. Dobranoc.
Dobranoc. :Ja
Aron westchnął, przytulił śpiącego policjanta i zamknął oczy.
***
1568 słów :}
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top