Rozdział 304
Dzieci nie chciały wrócić do dziadków, choćby po to, żeby zabrać swoje rzeczy. Zwłaszcza Amelka, która przytuliła policjanta i nie miała najmniejszego zamiaru go puścić.
- Ami... - Westchnął po raz kolejny Aron, który powoli zaczynał się jej poddawać.
- Przecież mam tu trochę swoich rzeczy. - Rzuciła smutno. - Dajcie nam zostać. Proszę. - Mężczyźni wymienili spojrzenia.
- No dobrze. - Westchnął w końcu policjant. Ami z radości aż podskoczyła na jego kolanach. Chłopak poczuł ognisty ból rozchodzący się po jego nogach. Odepchnął małą na bok i objął piekące z bólu kończyny cicho przy tym pojękując.
- Ja nie chciałam! - Powiedziała od razu spanikowana.
- Nic się nie stało, mała. Przecież nie wiedziałaś. - Mruknął policjant. Dziewczynka po chwili uspokoiła się, choć wciąż wyglądała na nieco zmartwioną.
- Ami, możecie już wrócić ale macie uważać na tatę. - Powiedział stanowczo biznesmen z troską patrząc na młodszego. - Bolą go nogi, więc zakaz siadania mu na kolanach- -
- Aron-
- No co? Kotek, przecież ty nigdy nie wstaniesz z wózka, jak nie będziesz na siebie uważał. - Policjant otworzył usta, żeby się z nim nie zgodzić gdy nagle dotarło do niego, że biznesmen może mieć rację. Zamknął więc je i w milczeniu spuścił głowę. Gdzieś obok niego Luiza spojrzała na zegarek i wytrzeszczyła oczy.
- Natan, do cholery, już tak późno, a my jeszcze siedzimy! - Poderwała się na równe nogi, a mąż pospieszył za nią.
- Czyli możemy zostać? - Wtrąciła cicho Ami.
- Możecie, kochanie. Jestem ciągle w domu, więc będzie miał się kto wami zająć. - Rzucił Krystian. Usiadł na wózku i wraz z całą resztą udał się do drzwi wejściowych, żeby odprowadzić rodziców swojego partnera.
- Szkoda, że nie możesz chodzić... Moglibyśmy się pobawić przez wakacje. - Mruknęła mała.
- Przecież będą jeszcze inne wakacje, kochanie.
- Tak, ale to są nasze pierwsze wakacje razem... - Powiedziała uświadamiając policjantowi, że nie minął nawet rok od kiedy poznał swoją drugą połówkę. ,,Boże, ile się stało przez te parę miesięcy...", pomyślał. W końcu pokręcił głową uznając, że im więcej będzie o tym myślał, tym bardziej będzie go to przerażać.
Pożegnali rodziców Arona obiecując, że wpadną za niedługo odebrać resztę rzeczy dzieci.
- Idziemy na spacer? - Zaproponował biznesmen.
- O tej godzinie? - Odparł zaskoczony policjant i dla pewności zerknął na zegarek. Było grubo po 10.
- Weźmiemy Adasia do wózka... Ami pójdzie obok nas... Weźmiemy Lucy'ego na spacer... - Mruknął ten kucając przy policjancie. - I przy okazji będziemy mogli wziąć to twoje chińskie, które tak uwielbiasz. - Puścił mu oczko.
- Taaak! - Wtrąciła mała. - Możemy iść? Możemy? Proszę! - Dorośli wymienili rozbawione spojrzenia.
- No dobrze. - Policjant w końcu się poddał i zaraz dodał. - Ale tylko krótki spacer. Po jedzenie i z powrotem. - Zaznaczył. - Nie będziesz się bała? - Spytał jeszcze cicho podczas gdy Aron sięgnął po szelki i smycz psa.
- Nie! Pani psycholog mi pomogła i już się nie boję. - Odparła z dumą w głosie. Chłopak tylko się uśmiechnął.
- To dobrze, Kotku. - Rzucił i podziękował Aronowi, który właśnie podał mu jego kurtkę.
- Tato, a będziemy na grzybach w tym roku? - Zapytała nagle Amelka.
- No nie wiem, nie wiem. - Aron udał, że się zastanawia. - A może nas nie zaproszą, co? - Zagaił i zaśmiał się na widok zszokowanej Amelki.
- Jak to nas nie zaproszą?! - Jęknęła mała.
- Przecież żartuję, kochanie. - Zaśmiał się w głos.
- O jakich grzybach mówicie? - Spytał policjant. Amelka już nabierała powietrza, żeby mu odpowiedzieć, gdy Aron przerwał jej nagle i tajemniczo się uśmiechnął.
- Zobaczysz w sierpniu, Kotku. Nie będziemy ci psuć niespodzianki. - Policjant westchnął w odpowiedzi i wraz z rodziną opuścili dom. Adaś zabawnie zmarszczył nosek czując zimne powietrze na swojej buzi. Zamknęli drzwi na klucz i udali się w powolny, spokojny spacer.
- Jak tam przygotowania do drugiej klasy, Laleczko? - Zagaił Krystian.
- Nie chcę. - Jęknęła dziewczynka. - Tatusiu, jest środek wakacji. - Policjant parsknął śmiechem.
- A pro po wakacji... - Zagaił Aron. - Chcecie zrobić dzisiaj maraton filmowy? - Zaproponował. Amelka aż zapiszczała z radości.
- Aru, ty masz jutro pracę. - Przypomniał mu policjant.
- Dziękuję za przypomnienie, kochanie. Bez ciebie na pewno bym zapomniał. - Rzucił i schylił się, żeby złożyć szybki pocałunek na jego policzku.
- Aru, ja mówię poważnie. - Chłopak zamrugał zaskoczony gdy poczuł nagle, że coś pcha go do przodu. Okazało się, że to Amelka uznała, że brakuje jej rozrywki w czasie spaceru i postanowiła przy okazji potrenować. Aron zerknął na córkę i uśmiechnął się czule. Krystian nie mógł pozostać obojętny i jego usta również rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.
- Kocie, parę filmów nikomu nie zaszkodzi. - Aru wrócił do tematu.
- No właśnie! - Amelka gorąco go poparła. - Tatusiu, zgódź się. Proszę! Obiecuję, że zrobię wam miejsce, żebyście mogli się poprzytulać! - Krystian parsknął śmiechem na ten jakże zabawny komentarz.
- Co, Laleczko? Nie chcesz się przytulać? - Zapytał rozbawiony Aron. Policjant jeszcze bardziej się rozchichotał.
---
Zanim zdążył na dobre się uspokoić zdążyli dotrzeć już pod knajpę.
- Kotku, zaczekasz na mnie? Skoczę coś zamówić i zaraz wrócę. - Obiecał Aru.
- Mogę iść z tobą? - Spytała mała.
- Jasne, chodź. - Rzucił i we dwójkę weszli do środka. Lucy ułożył się na chodniku koło nóg Krystiana. Gdy drzwi zamknęły się za biznesmenem i dziewczynką policjanta otoczyła grobowa cisza. Chłopak przełknął ślinę. Nagle ogarnął go dziwny chłód. Czuł na sobie czyiś wzrok, choć równie dobrze mogło mu się wydawać. Rozejrzał się zaniepokojony, ale nic nie zauważył. Pies leżał spokojnie przy jego nogach, co jednak wcale go nie uspokoiło, a wręcz wzmogło ten cholerny strach, który oplótł go i unieruchomił. Wyjął drzemiącego chłopca z wózka i przytulił do siebie. Panika coraz bardziej się nasilała, a on czuł, że zaraz znowu doświadczy czegoś okropnego. Że znowu ktoś go porwie. Zgwałci. A może tym razem nie starczy mu szczęścia i zginie z rąk jakiegoś bandyty? Przekonał się na własnej skórze, że to miasto nie jest bezpieczne. Zwłaszcza nocą. Nagle gdzieś koło niego rozległ się głośny dźwięk, a policjant prawie wrzasnął ze strachu. Roztrzęsioną dłonią sięgnął do kieszeni i wyjął telefon.
Justyna:
Cześć. Wybacz, że tak późno piszę... Jak się czujesz?
***
Hellu!
Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za tak cholernie, niewybaczalnie wręcz długi brak rozdziału. Dostałem robotę przy grze jako modeler i musiałem się trochę spiąć, żeby zdążyć zrobić wszystko przed 25 kwietnia. Ale jak widzicie wyrobiłem się i oto on, ROZDZIAŁ!
Anyway, rodzinka w komplecie! :>
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top