Rozdział 287

Sebastian z uśmiechem wrzucił ostatnie rzeczy brata do dużej, sportowej torby, a potem wyprostował się.
- Wszystko? - Spytał.
- Tak. - Odparł zniecierpliwiony Krystian. - Możemy już iść? - Spytał błagalnie. - Rzygam tym szpitalem. Chcę do domu. - Zamarudził. Sebastian zachichotał.
- Już się robi, księżniczko. - Puścił mu oczko i prychnął rozbawiony gdy brunet przewrócił oczami. Stanął za nim i zaczął pchać jego wózek. Krystian ciężko westchnął.
- Wiem, wiem... - Odparł cicho blondyn. Nie mógł się doczekać, aż w końcu wrócą do domu.
Skoczyli jeszcze po jego wypis, a następnie na parking.

- Dasz radę sam? - Spytał dziennikarz.
- Sebastian, do jasnej cholery, nie jestem dzieckiem! - Zirytował się brunet. - Dam sobie radę. - Dodał, a potem wsiadł na miejsce pasażera. Blondyn złożył jego wózek i włożył go do bagażnika, a potem usiadł za kierownicą. Zerknął na niego przelotnie.
- No co? 
- Sprawdzam, czy zapiąłeś pas. - Wyjaśnił nieco rozbawiony. - Tak długo byłeś w tym szpitalu, że mogło ci cię coś zapomnieć. - Zaśmiał się w głos. Krystian sam lekko się uśmiechnął.
- Jedziemy już? - Spytał. Sebastian znów się zaśmiał.
- Rany, ja wiem, że Ami i Adrian to nie są twoje biologiczne dzieci, ale czasem mam wrażenie, że mają po tobie więcej niż po swoich rodzicach. - Wykrztusił rozbawiony. - Ostatnio Luiza poprosiła mnie, żebym podrzucił małą do koleżanki i zachowywała się dokładnie tak samo jak ty teraz. Kropka w kropkę!
- Oj, cicho już. - Rzucił Krystian. Mimo wszystko, uśmiechnął się na myśl o powrocie do dzieci.

Sebastian uruchomił silnik i wyjechał na ulicę. Brunet oparł się wygodnie o szybę i wsłuchał się w cichy pomruk silnika. Okno od strony blondyna było lekko uchylone wpuszczając do środka dźwięki miasta. ,,Kurwa, jak mi tego brakowało", westchnął w myślach, lecz nie powiedział tego, żeby nie zmącić tej błogiej atmosfery. Nie mógł nazwać jej "spokojem", bo co chwila dobiegało go trąbienie zirytowanych kierowców, lecz nie zwracał na to uwagi. Liczyło się to, że wreszcie opuścił tamto więzienie. Wiele razy zastanawiał się czy nie wypisać się na własne żądanie lecz wtedy przed oczami stawał mu rozwścieczony Sebastian z paskiem w dłoni, gotów do wybicia mu z głowy takich irracjonalnych pomysłów. Ale to już nieważne! To wszystko nic! Bo wyszedł już z tego cholernego szpitala i siedzi właśnie w samochodzie, który wiezie go do domu! Uśmiechnął się do swoich myśli i zadowolony przymknął oczy.

- Jesteś absolutnie pewien, że nie chcesz mi nic powiedzieć? - Wymruczał nie otwierając oczu. Sebastian westchnął. Krystian maltretował go o to codziennie, ale nie mógł nic na to poradzić. Po prostu jakieś wewnętrzne przekonanie mówiło mu, że jego brat nie jest z nim do końca szczery. I że wie coś, o czym powinien mu powiedzieć. Więc odkąd zdał sobie sprawę z tej natrętnej myśli codziennie wypytywał o to blondyna.
- Jestem. - Odparł ten beznamiętnie. - Ja nie wiem, co ci zrobili w tym szpitalu, ale musisz chyba zgłosić się do komendy na wymianę policyjnego zmysłu, bo strasznie ci szwankuje. - Rzucił. Krystian parsknął śmiechem. A po chwili dotarł do niego sens słów Sebastiana i nagle dziwnie zamilkł.
- Powiedziałem coś nie tak? - Spytał cicho blondyn zerkając na niego kątem oka.
- Nie, nie. - Zapewnił szybko policjant. - Po prostu... przypomniałem sobie o istnieniu CBP. - Rzucił wymijająco.
- Och... - Mruknął tylko dziennikarz. - To nieważne. Na razie musisz zająć się sobą. - Powiedział z całą pewnością.
- A potem zająć się nimi. - Dodał ponuro policjant. Nagle odwrócił się i krzywiąc się z bólu wciąż odrętwiałych mięśni sięgnął do tyłu.
- Czego ci trzeba? - Spytał Sebastian.
- Koca. - Mruknął chłopak i wziął miękki materiał po czym wygodnie się nim opatulił.
- Zamknąć okno? 
- Nie! - Sprzeciwił się Krystian. - Chyba, że ty chcesz. - Owinął się w miękki, ciepły materiał i przymknął oczy.
- Na pewno? - Dopytał blondyn.
- Tak! - Prychnął chłopak. - Strasznie brakowało mi takiego prostego, zwykłego życia. Koc mi wystarczy, naprawdę. - Wymruczał.
- Okay. - Odparł tylko dziennikarz i znów wlepił wzrok w ulicę przed sobą. Zazgrzytał zębami kiedy zobaczył przed sobą korek i stanął na jego końcu. Zerknął na brata. Krystian spał na fotelu pasażera po sam nos owinięty w ciepły koc. Blondyn mimowolnie się uśmiechnął. Nie mógł się doczekać, aż Krystian zobaczy niespodziankę. Tak, naprawdę coś ukrywał. Ale wiedział, że gdyby powiedział o tym bratu, ten w mgnieniu oka wyszedłby ze szpitala. Nawet, jeśli musiałby z niego uciec.
Westchnął cicho. Jak on się cieszył, że to wszystko już się skończyło. Cały ten chaos, całe zamieszanie... Wreszcie koniec. Pozostało mu tylko wyciszać powiadomienia od szefa, który bez przerwy zasypywał go wiadomościami dotyczącymi źródła jego ostatniego artykułu. Wnętrzności blondyna zżerało sumienie. W końcu wykorzystał tragedię brata do własnego zysku. Ale z drugiej strony... Odegrał się na policjantach. I tym cholernym Szwarcu, który od początku wciskał mu kit. A on wierzył mu jak dziecko. Zacisnął pięści na kierownicy. Przecież był dziennikarzem, do jasnej cholery! Powinien doskonale wiedzieć kiedy ktoś kłamie! A jednak... nie wyczuł tego.

---

Blondyn wjechał na wyłożony kostką podjazd i lekko się uśmiechnął. Wysiadł z pojazdu i wyciągnął wózek brata. Rozłożył go i odsunął go nogą, a dopiero po tym otworzył drzwi. Delikatnie położył rękę na jego ramieniu.
- Krystian... - Zagaił cicho.
- ...Hm? - Wymamrotał brunet.
- Wstajemy. - Sebastian nie mógł się powstrzymać, żeby delikatnie mu nie dogryźć. - Mam dla ciebie prezent powitalny. - Powiedział jeszcze.
- Mhm... - Wymruczał i odwrócił się w drugą stronę. Jego głowa zsunęła się po fotelu kierowcy. Sebastian szybko go złapał.
- Chłopie, wstawaj. - Powiedział już nieco bardziej stanowczo. Delikatnie nim potrząsnął. Brunet skrzywił się wymownie i dopiero wtedy z niechęcią otworzył oczy. - Chodź, zaraz się położysz. - Powiedział i pomógł mu uwolnić się z pasów i z koca. Krystian wysiadł z samochodu, zachwiał się i kurczowo złapał się Sebastiana, żeby się nie przewrócić.
- Okay? - Spytał cicho blondyn sadzając brata na wózku. Krystian spuścił głowę. - Przecież sam doskonale wiesz, że to nie na stałe. - Powiedział zmęczonym głosem. - To tylko do czasu aż nie wrócisz do dawnej sprawności. - Dodał miękko.

Zamknął samochód i udał się do drzwi wejściowych.

Weszli do dużego, pustego pomieszczenia jakim był salon i zatrzymali się na jego środku. Krystian rozglądał się po nim jakby to wcale nie był jego dom, a on sam był tu pierwszy raz. Poczuł nagły uścisk w gardle. Sebastian nagle złapał jego wózek i odwrócił go do siebie.
- Poznajesz? - Spytał z uśmiechem i zerknął gdzieś ponad jego głowę, a jego uśmiech tylko się poszerzył.
Krystian nie był w stanie wykrztusić słowa, więc tylko pokiwał głową. 

- Czas na niespodziankę! - Ucieszył się. - Zamknij oczy. - Powiedział jeszcze. Krystian niepewnie wypełnił jego polecenie. Usłyszał kroki tuż obok i zmarszczył brwi.
- Okay, możesz otworzyć. - Powiedział podekscytowany.
Krystian zawahał się i wypełnił jego polecenie.

***

Dobranoc :)

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top