Rozdział 248

- Możesz się streścić? - Poprosił zniecierpliwiony. - Naprawdę jestem zajęty. - Dodał. - Muszę przesłać im mapę. - Powiedział machając jej tabletem przed oczami.
- Uznaliśmy, że pomożemy wam w terenie. - Powiedziała w końcu. Chłopak prychnął.
- Teraz? - Spytał opierając się o ścianę za sobą.
- Krystian, proszę cię. - Westchnęła. Chłopak popatrzył przez chwilę w sufit. Westchnął.
- Gdzie jest haczyk? - Zapytał wlepiając w nią swoje spojrzenie.
- Masz wrócić do domu odpocząć. - Powiedziała. - Nawet Szwarc się o ciebie martwi.
- Sama słyszałaś. Z Zarębskim mamy koordynować akcję. I nie odpuszczę. Jeśli nie macie nic do roboty mogę poprosić szefa, żeby wam coś znalazł. - Powiedział.
- Dominika, odpuść. To nie ma sensu. Mówiłem ci, że w życiu go na to nie namówisz. - Mruknął Kuba. Chłopak odwrócił się od nich i wszedł do gabinetu szefa.
- Jestem, mam ten tablet. - Powiedział zamykając za sobą drzwi.

Policjant zrobił zrzut ekranu elektronicznej mapy, po czym otworzył go w aplikacji i zaczął nanosić na niego oznaczenia z tablicy przed sobą.
Zaznaczył teren całej akcji, a potem zaczął oddzielać pojedyncze sektory i zaznaczać je kolorami grup, i ich numerami.
- Nie jesteś może głodny? - Zagaił Zarębski.
- Huh? A nie, nie. Miałem już przerwę na obiad. - Wymruczał chłopak nie odrywając wzroku od ekranu. - Dzięki. - Dodał. - Jeśli ty chcesz coś przekąsić to nie ma problemu. Trochę nad tym posiedzę. - Westchnął. Piotr podniósł się z fotela.
- To zaraz wrócę. - Oznajmił.
- Mhm. - Mruknął chłopak. Zerknął na godzinę. Dochodziła 19. Cicho westchnął. Starszy zostawił go samego. Krystian usiadł przy tablicy i oparł się plecami o chłodną ścianę za sobą. Zaczął korygować granice poszczególnych grup.
Gdy w końcu był wystarczająco usatysfakcjonowany z rezultatu zrobił kilka zrzutów ekranu i porozsyłał je do grup. Cicho odetchnął. Wyjął radio. Sprawdził czy działa. Urządzenie działało bez zarzutu, więc odłożył je i sprawdził jeszcze swój telefon. On również był u szczytu formy. Wstał z podłogi i usiadł na skórzanym fotelu w rogu pomieszczenia. Oparł się o przyjemnie chłodną powierzchnię i przymknął na chwilę oczy. Przetarł je palcami. Zrobiło mu się chłodno, więc wstał i wyszedł, żeby pójść po bluzę do operacyjnego.
Spotkał w nim Ola i Bartka, którzy zbierali się na akcję. Cicho westchnął. Usiadł przy swoim biurku. 
- Wymyśliłeś zajebisty plan. - Powiedział cicho Olo. - Naprawdę jestem pod wrażeniem. - Uśmiechnął się. Chłopak spojrzał na niego umęczonym wzrokiem, a potem przetarł palcami oczy i spuścił głowę. Nagle zadzwonił jego telefon. Odebrał od razu nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Hej, Kotku. - Uśmiechnął się lekko słysząc głos swojego chłopaka.
- Hej, Aru. - Mruknął cicho. Bartek i Olo wymienili spojrzenia.
- Dobrze się czujesz? Słabo brzmisz. - Spytał brunet.
- Jestem cholernie zmęczony. Straszny młyn w robocie... - Westchnął. - Mamy bardzo trudną sprawę... Ale już jesteśmy bliżej niż dalej. - Dodał i wysilił się na lekki uśmiech.
- Cieszę się, Dziecino... Właśnie stoję na lotnisku, zaraz wsiadam w samolot. Kupiłem ci ten ogonek, który ci pokazywałem i jeszcze taką puchatą, miękką bluzę. Wiem, że je uwielbiasz. Adasiowi kupiłem parę zabawek, a Amelce taki zestaw planszówek i puzzli. - Na dźwięk imienia swojej córeczki oczy Krystiana pokryły się wilgotną warstwą łez. Chłopak przetarł je palcami. - Kotku, jesteś tam? 
- Jestem, jestem. - Mruknął młodszy.
- A właśnie! Zapomniałem ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym. W moim gabinecie jest takie duże biurko zaraz pod oknem. Tam w pierwszej szufladzie leży niebieska teczka. To są dokumenty, które sprawią, że ty też staniesz się prawnym opiekunem dzieciaków. Musisz je tylko podpisać. - Krystian słyszał, że jego partner się uśmiecha. - Będziemy nareszcie pełnoprawnymi rodzicami. - Powiedział szczęśliwy. Chłopak nie odpowiedział. - ...Kotku? ...na pewno wszystko dobrze? - Zapytał.
- Na pewno, Aru. Nie martw się. - Westchnął chłopak.
- Dobrze, Maleństwo. - Odparł starszy. - A jak dzieci? Amelka wróciła już z wycieczki? - Zapytał. - Jak się jej podobało? - Krystian poczuł jak łzy jedna po drugiej zaczynają wypływać z jego oczu.
- Wróciła. - Powiedział i wziął głębszy oddech. - Była tak padnięta, że od razu poszła spać. Jutro sam ją zapytasz. - Wykrztusił i cicho pociągnął nosem. W słuchawce zapanowała cisza.
- Kotku, przecież słyszę, że płaczesz... - Mruknął Aron. - Co się stało? - Krystian odłożył telefon na blat. Skrzyżował ramiona i położył na nich głowę. Z jego ust uciekł szloch. Chłopak uniósł głowę. Pech chciał, że tuż przed jego oczami pojawiło się dobrze znane mu zdjęcie przedstawiające ich szczęśliwą, pełną rodzinę.
- Cholera... - Wykrztusił i rozpłakał się jeszcze bardziej. Usłyszał, że Aru chyba coś do niego mówi. Podniósł głowę, otarł policzki z łez i włączył głośnomówiący.
- Kotku, ja naprawdę zaczynam się bać. - Powiedział. - Powiedz mi wreszcie co się stało. - Dodał poważnie.
- Aru, ja... nawet nie wiem jak mam ci to powiedzieć. - Wykrztusił chłopak. Ukrył twarz w dłoniach. - Amelka nie pojechała na tą wycieczkę. - Zaczął w końcu, raz po raz pociągając nosem. - Odwiozłem ją pod szkołę... A potem dostałem telefon, że ona nigdy tam nie dotarła... Okazało się, że ktoś ją porwał. Porwali nasze dziecko, rozumiesz? - Zapytał i zrobił krótką przerwę, żeby choć trochę uspokoić oddech.
- Jak ty mogłeś do mnie nie zadzwonić?! - Wściekł się brunet. - Przecież to też moja córka, zapomniałeś?! - Wrzasnął.
- Aru, nie krzycz... - Wykrztusił chłopak.
- Jak mam nie krzyczeć?! Powiedz mi, jak?! Porywają nasze dziecko, a ty nawet nie raczysz mnie o tym poinformować?! Kiedy miałeś mi zamiar o tym powiedzieć?! Na lotnisku?! W aucie?! A może w ogóle?! Chciałeś robić ze mnie idiotę?! - Chłopak nie odpowiedział. Nie był w stanie. Schował twarz w dłoniach i rozpłakał się na dobre. Bartek do nich podszedł.
- Aron, nie bądź na niego zły. - Powiedział. Obszedł biurko, złapał chłopaka i postawił go do pionu. Przytulił go do siebie. - Już, cii... - Wymruczał. Policjant wczepił się w ciepły sweter swojego przyjaciela.
- Jak mam nie być na niego zły?! - Awanturował się biznesmen. - Amelka to też moja córka! A on najwidoczniej o tym zapomniał! - Dodał.
- Aron, on prawie dwa razy wyleciał dzisiaj z roboty, bo sprzeciwił się szefowi! - Warknął Bartek. Brunet zamilkł.

***

Biedne maleństwo :<

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka i wesołego Pride Month <33

Do przeczytania,
- HareHeart


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top