Rozdział 225

CUKRZYCA ALERT

- Oh, to ty-! - Rzucił nagle Bartek. - Krystian dużo mi o tobie mówił. - Dodał i szeroko się uśmiechnął. - Cieszę się, że nic ci nie jest. - Powiedział całkowicie szczerze.
- Ja się cieszę, że pan jest cały i zdrowy. - Odparł biznesmen. - Biedny chłopaczek strasznie się zamartwiał. - Dodał nieco żartobliwie. 
- Nie było o co. - Mruknął nieco rozczulony policjant. - Zdążyłem się zahartować. - Dodał. - Napijecie się czegoś? Kawy, herbaty? - Spytał. Wzrok Arona przykuł jakiś ruch w kącie pokoju. Dłuższą chwilę zajęło mu zorientowanie się, że to szczur. Duży, ciemny zwierz przysłuchiwał się ich rozmowie, choć zapewne niewiele z niej rozumiał. Mężczyzna wymownie się skrzywił. Nie czułby się dobrze śpiąc w otoczeniu tych zwierząt. Przeniósł wzrok na swojego chłopaka.
- Ufasz mi? - Spytał nagle młodszy.
- Oczywiście, że tak. - Odparł poważnie Bartek.
- Spakuj rzeczy i jedź z nami. - Wyrzucił na jednym wdechu. Zapadła cisza.
- ...co? - Spytał zaskoczony policjant. Chłopak podszedł do mężczyzny i spojrzał mu w oczy.
- Pamiętasz jak byłem tu pierwszy raz? - Zaczął. Jego oczy były delikatnie zaszklone. - Nie mogłem się pozbierać, że po tym wszystkim co cię spotkało mieszkasz w takich warunkach. - Mruknął nieco spuszczając głowę. - Jak wróciłem do domu to poszedłem do Arona... I doszliśmy do wniosku, że nie możemy cię tak zostawić. - Powiedział i znów spojrzał w oczy przyjaciela.
- ...co? - Powtórzył.
- Weź swoje rzeczy i chodź z nami. - Poprosił młodszy. - Mamy duży dom. Wymieścimy się. 
- Czekaj... CO?! - Krzyknął Bartek, gdy wreszcie dotarło do niego czego oczekuje jego młodszy kolega. - Nie ma opcji-! Nie- Ja nie mogę- Zwariowałeś-?! - Wyrzucał z siebie urywane zdania. Chłopak położył mu dłonie na ramiona. Nieco je ścisnął.
- Bartek, jesteś dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałem. - Wyszeptał policjant. - Nie mogę pozwolić, żebyś mieszkał w takim miejscu. - Dodał smutno. 
- Krystian, ja naprawdę- - Zaczął skołowany Bartek.
- Proszę cię. Obiecuję, że nie pożałujesz. - Rzucił. - Naprawdę chcesz mieszkać z tymi wszystkimi zwierzętami...? Naprawdę chcesz codziennie słyszeć kłótnie sąsiadów...? Naprawdę chcesz mieszkać w miejscu, które w każdej chwili może się zawalić i cię zabić...? Naprawdę? - Spytał. Bartek złapał jego przedramiona. Zacisnął swoje wargi.

- Jedź z nami. - Poprosił cicho. - Pamiętasz, co powiedziałeś mi, kiedy spotkaliśmy się po tym marketem...? - Bartek uniósł na niego swoje zawstydzone, zmieszane spojrzenie. - Powiedziałeś, że początki zawsze są najgorsze... I żebym odpłacił się pomocą komuś, kto będzie jej potrzebował. Co mam zrobić, jeśli ta osoba nie chce jej przyjąć...? - Spytał. Znów zapadła cisza. Usta Bartka zadrżały. A potem jego ramiona ściśle oplotły młodszego policjanta.
- Dziękuję... - Wykrztusił tylko. Krystian wypuścił ciche westchnięcie pełne ulgi.

- Chodź. - Rzucił, nieco odsuwając mężczyznę. - Trzeba cię spakować. Już tu nie wrócisz. - Obiecał i posłał mu lekki uśmiech. Po policzkach starszego potoczyły się łzy.
- W życiu ci się nie odwdzięczę. - Zapłakał.
- Uratowałeś mi życie. - Przypomniał Krystian. - Naprawdę myślisz, że da się to przebić? - Zapytał jeszcze.

---

Bartek w końcu poszedł spakować swoje rzeczy. Aron podszedł do policjanta. Zauważył, że ten się trzęsie. Objął drżące ciałko ramionami i złożył delikatny pocałunek na czubku jego głowy.
- Jestem z ciebie cholernie dumny, wiesz? - Szepnął wzruszony. Chłopak cicho westchnął i wtulił się w swoją drugą połówkę. Aru pogładził jego włosy.

Bartek wrócił do nich z dużą, sportową torbą i łzami nadal płynącymi po jego zarumienionej skórze.
- ...Naprawdę? - Spytał drżącym głosem.
- Naprawdę. - Mruknął wzruszony Krystian i objął go ramieniem. Aru wziął jego torbę i w trójkę opuścili to paskudne mieszkanie.
- Ja... nie wiem jak dziękować. - Mruczał nadal Bartek. 
- A co ja mam powiedzieć? - Spytał policjant. - Uratowałeś mi życie. Nigdy ci się za to dostatecznie nie odwdzięczę. - Mruknął.

Para była tak rozemocjonowana, że nawet nie zauważyli gdy stanęli przed budynkiem. Krystian zaprowadził Bartka do samochodu. Gdy ten ujrzał piękne, lśniące i zdecydowanie drogie auto, jego szczęka prawie zderzyła się z asfaltowym parkingiem. Samochód bardzo się wyróżniał ze wszystkich starych modeli, które go otaczały.
- To... to? - Wyszeptał mężczyzna.
- Tak, to to. - Potwierdził nieco rozbawiony Aru. Włożył torbę do bagażnika, a sam usiadł za kierownicą.
- Chodź do tyłu. - Rzucił policjant. Bartek niepewnie wsunął się na siedzenie. Rozglądał się po wnętrzu pojazdu, jakby był nie w samochodzie, lecz w jakimś statku kosmicznym.
- Ja w to nie wierzę... - Wyszeptał. - Pewnie robisz sobie ze mnie jaja... - Wymruczał i smutnym wzrokiem spojrzał na okno.
- Żeby tylko szybko dotarło jak bardzo się mylisz. - Westchnął rozbawiony chłopak. Gdy brunet zgodził się z nimi pojechać zeszło z niego całe napięcie. Nabrał ochoty do żartów.

---

Wjechali na żwirowy podjazd i opuścili samochód. Gdy Bartek ujrzał piękną, dużą willę jego oczy ponownie zaszły łzami.
- Zapraszamy. - Aru uśmiechnął się do niego. Zamknął samochód. Krystian zaprowadził swojego przyjaciela do drzwi. Otworzył je i przepuścił mężczyznę. Ten od razu zlustrował pomieszczenie zszokowanym spojrzeniem. Zdjęli buty i przeszli do salonu. Czarny pies podniósł się z dywanu i podszedł do nich. Zamachał ogonem i polizał dłoń Bartka.
- Hej, piesku. - Mruknął i niepewnie pogładził głowę zwierzaka. Krystian rozejrzał się w poszukiwaniu dzieci. Adaś nadal spał w kojcu, a Amelka spała zwinięta w kłębek na kanapie. Vergil drzemał na jej boku. Chłopak uśmiechnął się i zrobił im szybkie zdjęcie, które od razu wysłał do brata.
- Mój Boże... - Wyszeptał Bartek, z podziwem oglądając przestronny salon.
Zanim którykolwiek z nich zdążył wykonać ruch, dziewczynka podniosła się do siadu, leniwie przeciągnęła i ziewnęła. Nagle zobaczyła obcą sobie osobę. Wstała i podeszła do niego.
- Dzień dobry! - Zaczęła. - Jestem Amelka. A pan to kto? 
- Bartek. - Rzucił skołowany mężczyzna.
- Ten pan bardzo mi kiedyś pomógł. - Wtrącił Krystian, kładąc dłoń na ramię przyjaciela. Z rozczuleniem patrzył w ciemne oczy swojej córeczki. - A teraz z nami zamieszka. - Uśmiechnął się.
- Moi rodzice bardzo mi pomagają. - Mruknęła z konsternacją mała. - ...To znaczy, że jest pan tatą mojego tatusia-?! - Spytała podekscytowana. - Mogę mówić do pana dziadku? Zawsze chciałam mieć drugiego dziadka! - Rzuciła lekko podskakując. Objęła nogi starszego policjanta. Aru i Krystian tylko się roześmiali.
- Możesz, Amelko. - Wymamrotał skołowany Bartek.

***

O Boziu, Ami... 🥺

Idę płakać-

Do przeczytania,
- HareHeart


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top