Rozdział 205

- Mamy dwójkę wspaniałych dzieci i to na nich musimy się teraz skupić, rozumiesz? - Spytał poważnie, czule gładząc twarz swojego ukochanego.
- Rozumiem. - Westchnął biznesmen i wtulił w siebie drobniejsze ciałko.

- Co powiesz na horror? - Spytał nagle brunet.
- Horror? - Powtórzył zdziwiony chłopak.
- Obejrzałbym coś dobrego. - Mruknął biznesmen, czule cmokając ciemne włoski. - Dobry horror z ukochaną osobą u boku. - Wymruczał.
- Pewnie chciałbyś, żebym się bał i wciskał w ciebie przez cały film, co? - Zgadł z lekkim uśmiechem.
- Może. - Wyszczerzył się Aru.
- Już ja znam to twoje ,,może". - Zaśmiał się Krystian. Czule pocałował swojego mężczyznę. W tym czasie pewien czarny burek wszedł do salonu. Stanął obok kanapy.
- Lucyfer chyba chce na spacer. - Mruknął Aru. - Chodź, księżniczko, pójdziemy się przejść. - Zadecydował i wygramolił się z kanapy. Chłopak westchnął.
- Tak mi dobrze... - Jęknął cicho.
- Chodź, Kocie. Sam się rwałeś do roboty, to teraz w ramach zajęcia możesz mi potowarzyszyć. - Uśmiechnął się i pomógł wstać mu z kanapy. Poszli na górę.
- Weź sobie jakieś luźne spodnie, żeby za bardzo cię nie bolało. - Poradził. - Chociaż najlepiej dla twoich pośladków byłoby gdybyś nie ubierał bielizny i założył coś przewiewnego, typu sukienka. - Powiedział zupełnie poważnie.
- Ty chyba sobie żartujesz. - Sapnął chłopak. - Nigdy nie ubiorę sukienki! - Powiedział stanowczo. Brunet posłał mu znaczący uśmiech.
Finalnie policjant ubrał bieliznę i jakieś luźne spodnie. Na koszulkę swojego chłopaka zarzucił bluzę. Aron założył chłopakowi temblak, żeby było mu wygodniej, a potem zapiął psu szelki i przypiął do nich smycz. Wyszli z domu. Lucy od razu wziął się za wąchanie otoczenia. Brunet zamknął drzwi na klucz, a sam wyciągnął dłoń do swojego chłopca. Krystian ujął ją i razem udali się w stronę furtki. 

Wyszli na chodnik, Aru zamknął bramkę, a potem udali się spokojnym, powolnym krokiem wzdłuż ulicy.
Słońce było wysoko, świeciło mocno i pięknie. Przyjemnie rozgrzewało ich ciała.
- Uwielbiam takie dni. - Westchnął Aru i uśmiechnął się promiennie do swojego maleństwa. Nagle usłyszeli wołanie. Zaczęli się rozglądać i po chwili zauważyli swoich sąsiadów. 
- Cześć, Krystian! - Zawołał Talik i podbiegł do płotu.
- Znasz go? - Szepnął zaskoczony Aru.
- My się chyba nie znamy. - Zaczął nauczyciel i wyciągnął dłoń do biznesmena. - Marian Talik. Uczyłem tego urwisa, kiedy był jeszcze dzieckiem. - Zaśmiał się głową wskazując policjanta. Krystian tylko się uśmiechnął.
- Aron Górski. Teraz ja zajmuję się nauką tego malucha. - Rzucił dwuznacznie. Policjant momentalnie spłonął rumieńcem, a Talik chyba załapał aluzję, bo parsknął śmiechem.
- Spokojnie, młody, nie takie rzeczy z Jaśkiem słyszeliśmy. - Zaśmiał się promiennie, co sprawiło, że policjant tylko mocniej się zaczerwienił. Nagle Marian spoważniał. - Co ci się stało w rękę? - Spytał wskazując jego gips.
- Byłem na akcji i trochę wymsknęła się nam spod kontroli. - Mruknął lakonicznie. Aron oplótł go w pasie ramieniem.
- Ile jeszcze będziesz się z tym męczył? - Spytał nauczyciel.
- Dwa tygodnie. - Westchnął cierpiętniczo chłopak. Profesor skrzywił się wymownie.
- Mógłby mi pan nie przypominać. - Burknął młodszy.
- Gdzie macie dzieciaki? Mówiłeś, że masz dwójkę. - Rzucił Marian.
- Są u moich rodziców. - Wtrącił Aru. - Korzystamy z wolnego i leczymy rękę Krystiana. - Zaśmiał się. Talik mu zawtórował. 
- Może chcecie wpaść dzisiaj wieczorem? - Spytał. - My poobgadujemy naszą byłą szkołę, co, Młody? - Zasugerował nauczyciel. Krystian zaśmiał się.
- Co powiesz? - Zwrócił się do swojego partnera.
- Nigdy nie przegapiam okazji na poznanie nowych sąsiadów. - Odparł z uśmiechem.
- Czyli jesteśmy umówieni. - Uśmiechnął się profesor. - Pasuje wam 18? - Spytał.
- Myślę, że tak. - Odparł Krystian. Właśnie w tej chwili Lucyfer szarpnął za smycz i pociągnął za sobą biznesmena.
- STÓJ! - Polecił ostro.
- Chyba wasz pies ma dość naszych ploteczek. - Zauważył z rozbawieniem Marian. Krystian zachichotał.
- Musimy iść. Do widzenia. - Pożegnał się z uśmiechem, a potem podszedł do swojego partnera i złapał go za rękę.
- To był twój nauczyciel? - Spytał Aru.
- Tak. Uczył mnie angielskiego w podstawówce. Jedyny nauczyciel, do którego miałem szacunek. - Zaśmiał się chłopak. - I chyba jedyny, który miał szacunek do mnie. - Wymruczał. Aru zerknął na niego. - Mówiłem ci z jakiej rodziny pochodzę. - Mruknął chłopak i przysunął się do swojego ukochanego. Poczuł jak brunet delikatnie wzmacnia uścisk swojej dłoni. - Lubiłem się bić. Mogłem się wyżyć na kimś innym za to jak żyję. Za to, jakich mam rodziców... Moja matka nigdy nie stawiała się na wezwania, więc byłem w zasadzie bezkarny. Nie robiły na mnie wrażenia kary. Parę razy groziło mi wywalenie ze szkoły. A potem... dostaliśmy nowego anglistę. Podchodziłem do niego jak zwierzątko. Najpierw siedziałem spokojnie i cicho, odpowiadałem jak mnie pytał. Potem próbowałem jakoś go zdenerwować, ale zawsze grzecznie mi odpowiadał, bo zwykle pytałem o jakieś pierdoły związane z krajami anglojęzycznymi. A potem zaczął robić nam sprawdziany. Podobało mi się to, że pisałem je sam, bez żadnych docinków. Nasz poprzedni nauczyciel wolał sprawdziany w formie ustnej. W każdym razie, napisałem co umiałem i oddałem mu kartkę. Pamiętam, że Talik wszedł do klasy. Kazał mi wstać i odwrócić się do reszty. Bałem się co każe mi zrobić. A on powiedział, żeby dobrze mi się przyjrzeli, bo jestem jedyną osobą, która otrzymała pozytywny wynik z tego sprawdzianu. - Uśmiechnął się. - Mało tego, miałem maksymalną liczbę punktów. Nigdy nie zapomnę ich min jak przyglądali mi się jakby na własne oczy zobaczyli wcielenie Boga. - Zarechotał. - A potem tak ich opierdolił, że aż miło było słuchać. Byłem tak cholernie z siebie dumny, że nie zdajesz sobie sprawy. Potem zostałem jego pupilkiem. Okazało się, że mam smykałkę do tego języka. A jak przełamałem się w pisaniu, to w mówieniu też jakoś poszło. I skończyło się na tym, że byłem na każdej lekcji, zakuwałem na tym języku jakbym chciał za to Nobla dostać... Talik zauważył, że przesiaduję sam na przerwach i zaczął ze mną gadać. Tłumaczył mi rzeczy, które normalnie dziecko uczy się od rodziców. Pamiętam, że potem dowiedział się jak jest u mnie w domu. - Prychnął cicho. - Był przerażony. Pamiętam, że podsłuchałem kiedyś jego rozmowę, w której mówił, że chciałby mnie zaadoptować. - Uśmiechnął się na to wspomnienie.

***

Aww, pan Marianek jest uroczą kluseczką <333

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top