Rozdział 2
- Na pewno nie chcesz bym udał się tam z tobą, paniczu? - spytał Sebastian, przyglądając się swojemu panu.
Ciel prychnął lekko już zirytowany nadopiekuńczością lokaja.
- Nie jestem niemowlakiem, który potrzebuje opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę! - warknął i wsiadł do powozu.
Lokaj niechętnie przytaknął, ostatni raz podszedł do okna i uśmiechnął się do młodego hrabi.
- Jakby coś się działo... - nie dokończył, gdyż przerwał mu znudzony głos Ciel'a.
- Tak, tak, zawołam cię w razie potrzeby, a teraz idź już i posprzątaj rezydencję po wizycie Elizabeth. - mruknął i gestem dłoni nakazał woźnicy ruszać.
Dopiero gdy sam odjechał od domu, zrozumiał jak bardzo bał się spotkać z grabarzem w cztery oczy. Jednak był zbyt dumny, żeby wezwać lokaja. Odetchnął głęboko, a w głowie układał sobie plan działania i reakcje na różne wydarzenia.
Powóz zatrzymał się gwałtownie, a za oknem był widoczny lekko już zniszczony zakład pogrzebowy "Under taker". Hrabia powoli stanął na ziemi i pewnym krokiem skierował się do środka budynku. Otworzył drzwi, które wydały z siebie charakterystyczne skrzypnięcie.
- Undertaker? - spytał niepewnie, rozglądając się po pomieszczeniu.
Nie słysząc odpowiedzi, wszedł w głąb zakładu.
- Takich klientów to się tu nie spodziewałam. - do jego uszu dobiegł głośny, kobiecy śmiech.
Odwrócił się, a jego wzrok skrzyżował się z czarnymi tęczówkami kobiety.
- K-kim jesteś? - spytał zdezorientowany Ciel.
Nie spodziewał się spotkać tu kogokolwiek innego niż Undertaker.
- Tymczasową pracownicą właściciela zakładu. - dziewczyna posłała mu delikatny uśmiech. - Danielle Faustus, miło mi.
Ciel nie wydawał się być chętny do zawarcia znajomości z dziewczyną, ale jej postawa wskazywała, że łatwiej będzie się z nią dogadać niż z grabarzem.
- Hrabia Ciel Phantomhive. - uścisnął jej dłoń, zapominając, że powinien ją ucałować, jednak czarnooka zdawała się tym nie przejmować.
Kobieta przypatrywała się chwilę chłopcu, gdy poczuła dobrze znaną jej woń. Patrzyła przez chwilę na oko zakryte pod opaską, skrzywiła się lekko, lecz na twarzy dalej pozostawał uśmiech.
- Mogę ci w czymś pomóc, hrabio? - mruknęła rozbawiona, zabierając dłoń.
- Tak, potrzebuję trumny, zmarł ojciec mojej narzeczonej. - powiedział, a po jego plecach przeszedł dreszcz, gdy przypominał sobie wizytę Elizabeth.
Zdziwił się gdy na twarzy kobiety zagościł uśmiech rozbawienia, a jej oczy rozbłysły, lecz po chwili znów wydawała się normalna.
- Na jutro trumna będzie gotowa. - odwróciła się i już miała zniknąć za zapleczem, gdy powstrzymał ją krzyk Ciel'a.
- Nie potrzebujesz żadnych wymiarów, czy czegoś takiego? - spytał lekko zdziwiony.
- Zakładam, że twoja narzeczona jest szlachcianką, więc jej ojciec również. - mówiła powoli z szerokim uśmiechem. - Wszystkie informacje jest wtedy zdobyć dziecinnie łatwo.
Ciel pokiwał głową i ruszył w kierunku drzwi w celu opuszczenia zakładu.
- Do widzenia, hrabio! - usłyszał jeszcze wesoły krzyk, po czym wyszedł na zewnątrz.
Wsiadł do powozu, a jego myśli skupiły się na kobiecie. Będzie musiał poprosić Sebastiana, żeby czegoś się o niej dowiedział. W dodatku jej nazwisko, był pewien, że gdzieś już je słyszał.
~*~
Ktoś wie do kogo należy to nazwisko? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top