Rozdział 78
Minęły kolejne dni, a potem tygodnie.
Krystian stracił już nadzieję na to, że kiedykolwiek opuści ten dom. Po jego pamiętnej kłótni z Arturem zaliczył kolejny gwałt i lanie. Przestał więc się stawiać. A wraz z tym przestał się odzywać... Przestał jeść... Przestał żyć... Po prostu egzystował.
Leżał na kanapie, jak zwykle bez ruchu. Kobieta, którą obraził wyszła jakąś godzinę temu. Regularnie widywała się z blondynem.
Mężczyzna wszedł do salonu.
- Pozycja. - Rzucił sucho, a sam usiadł na kanapie. Chłopak zsunął się z mebla i klęknął przed nim. - Podnieś głowę. - Krystian zdziwił się, gdy poczuł jak jego Pan dotyka jego obroży.
- Spełnię to twoje marzenie. - Rzucił z przekąsem. - Jesteś wolną kurwą... Idź poszukać sobie nowego Pana. - Powiedział i zsunął obrożę z jego szyi. Chłopak wyciągnął po nią ręce.
- P-panie błagam! - Zawył przerażony. - Nie zabieraj mi jej! - Zapłakał. Blondyn podniósł go za bluzę i wyciągnął na zewnątrz. - Master! - Zawył młodszy. - Błagam! - Dodał i padł na kolana. Przytulił się do jego nóg. - Błagam, Panie, ja chcę moją obrożę! - Zapłakał.
- To już nie jest twoja obroża. - Rzucił sucho blondyn. Nogą przesunął go za próg.
- PANIE! - Zawył chłopak, przytulając się do drzwi. - M-master. - Zapłakał klęcząc przed jasnymi drzwiami. Oparł czoło o drewno i pozwolił łzom płynąć.
---
W końcu dotarło do niego, że jego Pan już go nie chce. Poczuł się jak stara zabawka porzucona na śmietniku. Jego usta wykrzywiły się w gorzkim uśmiechu. Bo czym był, jeśli nie starą zabawką?
Wyszedł na ulicę. Rozejrzał się niepewnie. Nie wiedział co miałby zrobić. Wszystko było takie... białe. I zimne...
Chłopak ruszył przed siebie. Potrzebował znaleźć jakieś miejsce na nocleg, gdyż słońce już zachodziło.
Pech chciał, że zawędrował bliżej centrum miasta. Tak dawno nie widział innych ludzi, że teraz był przerażony ich obecnością. Starał się trzymać blisko budynków, bo odzwyczaił się również od hałasu ruchu drogowego.
Rozglądał się co jakiś czas, czy ktoś za nim nie idzie. Przeraził się gdy zobaczył jakiegoś umięśnionego mężczyznę, który ewidentnie szedł w tym samym kierunku.
Młodszy przyśpieszył tak bardzo, że po chwili stracił orientację w terenie. Wiedział, że przekroczył już tą cienką granicę. Nie ma jego Pana. Jest tylko on. Sam przeciwko całemu złu tego świata.
Łzy napełniły jego oczy gdy obserwował ludzi poubieranych w grube płaszcze i kurtki. Wsadził dłonie do kieszeni, spojrzenie wbił w chodnik przed sobą. Wiedział, że wyglądał żałośnie. W końcu był tylko dziwką. Takich jak on nie było stać na wyszukane płaszcze podszyte futrem czy miękkie, wygodne szale, owinięte wokół ich szyi. Na myśl o tej części ciała łzy po raz kolejny zawitały w jego oczach. Nie udało mu się odzyskać jego obroży. Czuł cholerny strach, gdy nie miał jej na sobie.
---
Gdy ponownie spojrzał przed siebie zdał sobie sprawę, że zawędrował w okolice jakiegoś parku. Odetchnął, a wraz z jego oddechem biała para wyleciała z jego ust. Rozejrzał się. W jego oczach pojawiły się łzy gdy zauważył kontener z ubraniami niedaleko. Ruszył w jego stronę i z ulgą dostrzegł dosyć grubą, zimową kurtkę leżącą obok niego. Rozejrzał się szybko, czy nikt go nie widzi, a potem z rumieńcami wstydu na policzkach podniósł ubranie z ziemi. Owinął się w nie i przymknął oczy. Momentalnie zrobiło mu się cieplej.
Zastanowił się chwilę. Co niby ma teraz zrobić-? Zerknął w górę. Ciężkie, ciemne chmury powoli sunęły po niebie. Pierwsze płatki spadały z nieba. Chłopak westchnął i ruszył w kierunku dużego, szarego bloku. Nie miał ochoty na spędzanie nocy na zewnątrz.
Całe szczęście, drzwi nie posiadały kodu. Wszedł do budynku i rozejrzał się. Tuż obok siebie miał parę mieszkań, a dalej widział obdrapaną klatkę schodową. I to właśnie w jej stronę się udał.
Wspiął się parę pięter, a potem wybrał w miarę dogodną lokalizację. Zwinął się w kłębek w rogu półpiętra i zamknął oczy. Słyszał ciszę oraz ledwie słyszalne burczenie swojego żołądka. Westchnął cicho. Nie miał pojęcia jak znajdzie sobie coś do jedzenia.
---
- Wstawaj! - Obudził go krzyk jakiejś kobiety. Ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, że nadal było ciemno. - Wynoś się stąd! Tu mieszkają porządni ludzie! - Darła się dalej. Krystian poczuł, że coś go szturcha. Odwrócił głowę i zobaczył miotłę, którą kobieta starała się go przegonić. Wystraszył się, że zaraz szturchanie może zamienić się w bicie. Zerwał się na równe nogi i pognał na parter, a potem uciekł na zewnątrz.
Lodowaty podmuch zmusił go do skulenia się i naciągnięcia kaptura na głowę. Było zimno. Cholernie zimno...
Chłopak pociągnął nosem i ruszył do kolejnego bloku. Poczuł łzy w oczach, gdy zobaczył jak jakiś jego mieszkaniec wpisuje kod. Spuścił głowę i skierował się w inną stronę.
---
W końcu musiał się poddać. Był za bardzo zmarznięty, by szukać dalej. Przechodził właśnie przez jakiś park. Znalazł ławkę pod jakimś rozłożystym drzewem, które chroniło ją przed śniegiem. Westchnął i ułożył się na niej. Zwinął się w kłębek i zamknął oczy. Był tak cholernie zmęczony, że nawet to zimno przestało mu przeszkadzać.
---
Obudził się i otrzepał się ze śniegu, który musiał spaść z drzewa. Zamrugał usiłując zorientować się dlaczego śpi na ławce. Jego oczy delikatnie się zaszkliły, gdy przypomniał sobie swojego zimnego Pana... oraz jego słowa.
Podniósł się i pisnął z bólu, gdy zesztywniałe z zimna i twardej ławki mięśnie zmuszone zostały do ruchu. Po drodze widział jakiś market. Może tam uda mu się coś znaleźć.
Zesztywniałe nogi nieco utrudniały chodzenie, jednak jakoś udało mu się dotrzeć pod sklep. Rozejrzał się. Przy wejściu zauważył siedzącego mężczyznę. Przed sobą miał kubek, do którego jakaś dziewczynka wrzucała monety. Chłopak spuścił głowę. Naprawdę nie wiedział, co ma teraz zrobić...
Poczuł, że ktoś się w niego wpatruje. Uniósł głowę i ze zdziwieniem zauważył, że mężczyzna siedzący pod sklepem skanuje go spojrzeniem swoich oczu. Skinął na niego głową i gestem nakazał, by ten się zbliżył.
Krystian niepewnie podszedł do niego.
- Też nie masz gdzie się podziać, co? - Zagaił. Młodszy spuścił głowę. - Siadaj. - Westchnął. - Zmieścimy się. - Chłopak wlepił w niego zaskoczone spojrzenie. Mężczyzna na potwierdzenie swoich słów przesunął się nieco na kocu, na którym właśnie siedział. - No chodź. - Zachęcił go.
Krystian niepewnie usiadł na starym, brudnym kocu.
- Jesteś głodny? - Zagaił, gdy żołądek chłopaka dał o sobie znać. - Zaczekaj chwilę. - Polecił, a potem wstał i gdzieś poszedł.
***
Czas na światełko w tunelu, nie uważacie?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top